William Shakespeare
Dwaj panowie z Werony
tłum. Stanisław Koźmian
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3969-4
Dwaj panowie z Werony
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
SCENA PIĄTA
SCENA SZÓSTA
SCENA SIÓDMA
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
AKT PIĄTY
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Dwaj panowie z Werony
OSOBY
Książę — ojciec Sylwii
Walencjo — pan z Werony
Protej — pan z Werony
Antonio — ojciec Proteja
Turio — śmieszny współzawodnik Walencja
Eglamur — towarzysz Sylwii
Śpiech — sługa Walencja
Lanca — sługa Proteja
Pantino — sługa Antonia
Gospodarz
Bandyci
Julia
Sylwia
Lucetta — służebna Julii
Pachołki, muzykanci
Scena w Weronie, Mediolanie i na pograniczu mantuańskim.
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
Rynek w Weronie. Wchodzi Walencjo i Protej.
WALENCJO
Przestań odradzać, miły mój Proteju.
Domowa młodzież ma rozum domowy.
Gdyby nie miłość, która twe dni młode
Do lubych1 wejrzeń kochanki przykuła,
Ja bym cię raczej chciał mieć towarzyszem,
Byś poznał dziwy świata za granicą,
Zamiast tu w domu, tkwiąc w gnuśnym2 ospalstwie3,
Marnować młodość próżniactwem bez celu.
Lecz ty się kochasz — kochaj! Szczęść ci Boże,
Szczęść i mnie, kiedy miłość mię4 przemoże.
PROTEJ
Chcesz gwałtem jechać? Bądź więc zdrów, Walencjo!
Twego Proteja pomnij5, gdy w podróży
Ujrzysz rzecz jaką rzadką i ciekawą.
Chciej, bym był twego szczęścia uczestnikiem,
Gdy szczęście spotkasz — a w ciężkich trafunkach6,
Jeżeli kiedy w przygodę7 popadniesz,
Troskę twą świętym polecaj mym modłom,
Gdyż bogomodlcą8 będę twym, Walencjo.
WALENCJO
Czy się w miłosnej za mnie modląc księdze?
PROTEJ
Modląc się w księdze, którąm umiłował9.
WALENCJO
W płytkiej powieści o głębokim szale,
Jako10 Leander11 przepłynął Hellespont12?
PROTEJ
Treść to głęboka głębszych jeszcze uczuć,
Bo mu wezbrała miłość za trzewiki.
WALENCJO
Prawda. A tyś w niej zabrnął aż za buty,
Choć Hellespontu nigdyś nie przepłynął.
PROTEJ
Co, aż za buty? Chceszże13 szyć mi buty?
WALENCJO
Nie chcę, bo zbyłeś14 buty...
PROTEJ
Co?
WALENCJO
Czci zbyłeś,
Że się tam kochasz, gdzie wzgardę za jęki —
Wstręt za dreszcz westchnień — dwadzieścia bezsennych,
Mdłych, czczych masz nocy za jeden błysk szczęścia.
Wygrasz — to może klęską twa wygrana;
Przegrasz — to straszne zdobywasz męczarnie;
Bądź co bądź, albo rozumem szał kupisz,
Albo szałowi twój rozum ulegnie.
PROTEJ
Więc z twych założeń wnosisz, żem szaleniec.
WALENCJO
Więc z położenia pono15 nim zostaniesz.
PROTEJ
Miłość wyśmiewasz, jam przecież nie miłość.
WALENCJO
Miłość twym władcą, bo tobą wskroś włada,
A ten, co w jarzmo16 tak się dał głupocie,
Mniemam, że w poczet mędrców się nie wpisze.
PROTEJ
Lecz wieszcze mówią, że jak w najkraśniejszym
Pączku tkwi żrący robak, tak i żrąca
Miłość w umysłach najwznioślejszych mieszka.
WALENCJO
I wieszcze mówią, że jak robak ścina
Co najrychlejsze pączki, nim rozkwitną,
Tak miłość młode i wątłe umysły
Zmienia w szaleństwo, kalecząc je w pączku,
W
Uwagi (0)