Dwaj panowie z Werony - William Shakespeare (Szekspir) (czytaj online książki TXT) 📖
Krótki opis książki:
Walencjo, młody mężczyzna żądny nowych doświadczeń życiowych, wyrusza doMediolanu. Jego przyjaciel Protej skrycie kocha się w Julii, nie chce jejopuszczać i pomimo namów Walencja pozostaje w Weronie.
Julia także skryciekocha Proteja, wreszcie wyznają sobie miłość. Niestety wkrótce jego ojciecpostanawia wysłać go do Mediolanu, by towarzyszył Walencjowi na dworzeksięcia. Kochankowie żegnają się, przyrzekając sobie wierność, jednak poprzybyciu Proteja do Mediolanu sytuacja się komplikuje…
Jedna z pierwszych sztuk Szekspira, komedia romantyczna poruszająca problemkonfliktu pomiędzy męską przyjaźnią a miłosnym afektem. Wyróżnia się postaćLancy, błazeńskiego służącego Proteja, mówiącego żywą, potoczną prozą.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Dwaj panowie z Werony - William Shakespeare (Szekspir) (czytaj online książki TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
ci trzeba zrobić je z fartuszkiem161?
JULIA
Wstydź się, Lucetto, krój to niestosowny.
LUCETTA
Niewarte szpilki spodnie bez fartuszka.
Gdyż ten niezbędny do wpinania szpilek.
JULIA
O, jak mię kochasz, wybierz mi, Lucetto,
Co znajdziesz162 składnym i najprzyzwoitszym.
Lecz powiedz, dziewczę, jak mię świat osądzi
Za przedsięwzięcie tak płochej podróży?
Nader się lękam, czy mnie nie oczerni.
LUCETTA
Jeśli tak myślisz, zostań lepiej w domu.
JULIA
Nie, nie zostanę.
LUCETTA
Więc się oszczerstw nie bój,
Idź, a gdy Protej twą podróż pochwali,
Skoro cię ujrzy, mniejsza, czy na razie
Kto ją tu zgani. Lecz wielce się trwożę,
Że i on wcale rad ci tam nie będzie.
JULIA
Ze wszystkich trwóg mych najmniejsza to trwoga.
Tysiące przysiąg, ocean łez jego
I niezmierzonej miłości świadectwa
Ręczą, że Protej przyjmie mnie z radością.
LUCETTA
U zwodzicieli163 zwykłe to przybory164.
JULIA
Podli, co biorą je ku podłym celom!
Lecz Protej zrodzon165 pod wpływem gwiazd szczerszych.
W nim słowo ślubem, przysięga wyrocznią,
Miłość prawością, myśli nieskalane,
Łzy — serca posły przeczyste, a serce
Tak zdrad dalekie jak niebiosa ziemi.
LUCETTA
Proś niebios, abyś takim go znalazła.
JULIA
O, jak mię kochasz, nie czyń mu tej krzywdy.
Nie podejrzewaj tak jego stałości.
Wielbiąc go, stań się mej miłości godną.
Lecz teraz ze mną pójdź do mej komnaty,
By spisać wszystko, co mi wziąć należy,
I w pożądaną podróż mię opatrzyć166.
Wszystko, co moje, twojej zdaję straży:
Sprzęty, majątek i mą dobrą sławę.
Za to mię tylko wypraw stąd najspieszniej.
Pójdź, nic już nie mów, lecz zwiń się co żywo167,
Gdyż mię ta zwłoka wielce niecierpliwi.
Odchodzą.
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
Pałac Księcia w Mediolanie. Wchodzi Książę, Turio i Protej.
KSIĄŻĘ
Proszę cię, Turio, zostaw nas na chwilę,
Gdyż coś tajnego mamy do narady.
Turio wychodzi.
Mów więc, Proteju, czego chcesz ode mnie?
PROTEJ
To, co ci odkryć mam, łaskawy książę,
Prawem przyjaźni winien bym zataić;
Lecz kiedy wspomnę na twe hojne łaski,
Tak niegodnemu jak ja użyczone,
Wdzięczność mię nagli, by ci to wyjawić,
Co by mi żaden skarb świata nie wydarł.
Wiedz, godny książę, że dzisiejszej nocy
Mój druh Walencjo ma wykraść twą córkę.
Sam mi się zwierzył z uknutego spisku.
Wiem, żeś Turiowi dać ją postanowił,
Choć go twa luba córka nienawidzi.
Lecz gdyby ci ją skradziono w ten sposób,
Wiele by zmartwień zatruło twą starość.
Więc z obowiązku wolę przyjaciela
Skrzyżować skrycie powzięte zamiary,
Niż tając spisek, zwalić na twą głowę
Ogrom utrapień. Tym trzeba zapobiec,
Aby w za wczesny grób cię nie wtrąciły.
KSIĄŻĘ
Dzięki, Proteju, za prawą troskliwość,
W zamian, do usług masz mię, póki żyję.
Te ich miłostki jam często spostrzegał,
Kiedy mniemali, że spałem głęboko.
I jużem nieraz zamyślał Walencja
Z jej towarzystwa i dworu wykluczyć,
Lecz by nie zgrzeszyć mylnym podejrzeniem
I nie ohydzić168 niewinnie człowieka
(Porywczość, jakiej jam się chronił zawsze169),
Wciąż go uprzejmym przyjmowałem wzrokiem,
By snadniej170 odkryć, co mi tu objawiasz.
Jaka zaś moja w tym bojaźń, posłuchaj:
Świadom, jak łacno171 zwieść młodość niebaczną,
Co noc zamykam Sylwię w wyższej wieży,
Od której zawsze klucz chowam przy sobie,
Przeto nikt stamtąd wykraść jej nie zdoła.
PROTEJ
I na to, książę, wynaleźli sposób.
On ma się dostać w okno jej komnaty,
By ją sprowadzić po drabce ze sznura.
W tej chwili właśnie poszedł po tę drabkę
I tędy będzie wracał z nią niebawem.
Tu więc, gdy zechcesz, będziesz mógł go schwytać.
Lecz, dobry panie, zrób to tak przebiegle,
By mojej zdrady nikt się nie domyślił,
Bo nie nienawiść ku przyjacielowi,
Lecz mi ma miłość ku tobie kazała
Odkryć ten spisek.
KSIĄŻĘ
Na mą cześć, on nigdy
Wiedzieć nie będzie, żeś mi dał wskazówkę.
PROTEJ
Żegnam cię, książę. Walencjo nadchodzi.
Protej oddala się. Wchodzi Walencjo w płaszczu i w butach z cholewami.
KSIĄŻĘ
Gdzież to, Walencjo, gdzie tak bieżysz spiesznie?
WALENCJO
Wybacz mi, książę, czeka mię posłaniec,
Co ma me listy zabrać do przyjaciół,
Więc tak mi spieszno, by mu je doręczyć.
KSIĄŻĘ
Czy bardzo ważne?
WALENCJO
Ich treścią jeno, żem jest w dobrym zdrowiu,
Szczęsny z pobytu na tym świetnym dworze.
KSIĄŻĘ
Nic więc nagłego. Zostań ze mną chwilę.
Chciałbym o sprawach, co mię blisko tyczą,
Pomówić z tobą, lecz sekret zachowaj.
Pewnie wiesz o tym, żem pragnął połączyć
Z mą córką mego przyjaciela Turio.
WALENCJO
Wiem dobrze, książę. Zaiste bogaty,
Zaszczytny związek. Młodzian pełen przy tym
Cnót, zasług, zalet i przymiotów godnych
Takiej małżonki jak twa piękna córka.
Czyż jej nie możesz nakłonić ku niemu?
KSIĄŻĘ
Nie mogę. Dzika, posępna, przekorna,
Dumna, uparta, krnąbrna, samowolna,
Ni w niej miłości jak w dziecku serdecznym,
Ni w niej bojaźni jak w uległym ojcu172.
Mamże173 ci wyznać? Ta Sylwii wyniosłość,
Gdym przejrzał, miłość mą odjęła od niej.
I jakom tuszył174, że życia ostatek
Spędzę na łonie jej pieszczot dziecięcych,
Tak teraz pojąć żonę postanawiam,
A córkę wygnać; niech, kto chce, ją weźmie
I niech uroda za posag jej starczy,
Gdyż ona ni mnie, ni mych dóbr nie ceni.
WALENCJO
I cóż w tej sprawie, książę, żądasz po mnie175?
KSIĄŻĘ
Jest w Mediolanie dziewczę, które kocham,
Cóż począć, kiedy wzdragliwe176, wybredne
I całą starca wymowę ma za nic.
Więc chciałbym teraz wziąć ciebie za mistrza,
Bom już od dawna zapomniał umizgów177,
Przy tym dziś czasu ukształcenie178 inne.
Podaj mi sposób, w jaki mam się sprawić,
By zwrócić na się179 słoneczne jej oko.
WALENCJO
Skłoń ją darami, jeśli słów nie ceni,
Gdyż niemy klejnot prędzej swą niemową180
Wzruszy kobietę niż przelotne słowo.
KSIĄŻĘ
Słałem już dary, ale nimi gardzi.
WALENCJO
Znak to u kobiet, że pragną tym bardziej.
Poślij jej inne. Nie dbaj, że się wzdraga.
Żywsza tam miłość, gdzie zrazu zniewaga.
Jeśli się zmarszczy, to nie ze złej chęci,
Lecz że cię w miłość gwałtowniejszą nęci.
Choć wpada w gniewy, nie uważaj181 na nie,
Dziewczę szaleje, gdy samo zostanie.
Cokolwiek rzeknie, w jednym trwaj sposobie,
Gdyż „Daj mi pokój182”, nie znaczy „Idź sobie”.
Schlebiaj, chwal, wynoś, wielb jej wdzięki, zgoła,
Choć twarz jej czarna, mów, że twarz anioła.
Niewart mężczyzną zwać się, kto nie umie
Zdobyć kobiety, schlebiając jej dumie.
KSIĄŻĘ
Lecz tę, o której tu mówię, rodzina
Jednemu z zacnych młodzieńców przyrzekła
I tak surowo strzeże ją przed ludźmi,
Że nikt w dzień do niej przystępu nie znajdzie.
WALENCJO
Więc przystęp do niej trzeba znaleźć w nocy.
KSIĄŻĘ
Lecz drzwi zamknięte, a klucz w dobrej pieczy183,
Tak że i w nocy nikt do niej nie dojdzie.
WALENCJO
To fraszka — wszakże można wejść przez okno.
KSIĄŻĘ