Darmowe ebooki » Epos » Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Wergiliusz



1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 45
Idź do strony:
class="verse">Jak burza prąc Daresa po boisku całem, 
To prawicą, to lewą pięścią zewsząd żga go 
Bez przerwy i wytchnienia. Jak nad turnią nagą 
Huczą chmury, grad miecąc, tak dłoń bohatera 
Gradem razów Daresa tłucze i odpiera. 
 
Więc ojciec Enej dłużej Entella gniewowi 
Nie dozwala się srożyć, kres bitwie stanowi, 
Omdlałego na poły Daresa w swą pieczę 
Zabiera i słowami go krzepiąc, tak rzecze: 
— «Nieszczęsny! Jakaż umysł twój mroczy ślepota? 
Nie czujesz mocy wyższej bóstw, co tobą miota? 
Ustąp bogu!» — Tym słowem bój kończy zawzięty. 
Tamtego wierne druhy pomiędzy okręty 
Prowadzą; jemu głowa zwisa pod mozołem, 
A z ust bucha krew gęsta ze zębami społem; 
Przyłbicę i miecz zaraz biorą przywołani. 
Palmę i byka Entel otrzymuje w dani. 
 
Pyszny z byka zwycięzca te słowa wypowie: 
— «Poznaj, synu bogini, i wy też, Teukrowie, 
Jaką siłą mnie darzył młodości wiek luby 
I od jakiej Daresa wyrwaliście zguby!» 
Rzekł i zaraz naprzeciw głowy byka stanie, 
Co jako dar zwycięstwa stał — i niespodzianie 
Prawicą, w rzemień zbrojną, wymierzył cios z bliska, 
Między rogi: — kość trzasła, z czerepu mózg pryska. 
Bez tchu, drżąc, byk na ziemię się wali ukosem, 
Ów nad nim z pełnej piersi tym ozwie się głosem: 
— «Eryksie! Za Daresa tę lepszą ci duszę 
Poświęcam; tu, zwycięzca, broń i sztukę kruszę!» 
 
Zaraz Enej tych, którzy pragną iść w zawody 
W miotaniu strzał, zaprasza i stawia nagrody. 
Potężną dłonią dźwignie nad toń maszt wysoki 
Z Sergesta łodzi, poczem na sznurze bez zwłoki 
Gołębia wiąże, jako cel grotów. Łucznicy 
Schodzą się. Kładą losy. Z miedzianej przyłbicy, 
Wśród gromkich wrzasków rzeszy, co patrzy stłoczona, 
Pierwszy los Hyrtacydy padł, Hippokoona; 
Za nim, w morskich zapasach, niedawno szczęśliwy, 
Mnestej idzie we wieńcu z zielonej oliwy; 
Trzeci Eurytion — brat twój, przesławny Pandarze, 
Któryś ongi, gdy bogów głos zerwać ci każe 
Rozejm454, w Achiwów pierwszy grot wypuścił zdradnie. 
Ostatni los Acesta w hełmie został na dnie: 
I on się jeszcze młodych chce parać mozołem, 
Potężnymi siłami zgięte łuki społem 
Napnie młódź i z kołczanów strzały wyjmie żywo. 
Pierwsza w niebo, ze świstem targnąwszy cięciwą, 
Młodego Hyrtacydy lotna śmignie strzała: 
Trafiła w maszt z przeciwka i w drągu została. 
Zadrgało drzewo masztu, zatrzepotał na niem 
Przestraszon ptak — brzeg głośnym grzmi wokół klaskaniem. 
Potem z napiętym łukiem wystąpił ochoczy 
Mnestej; społem grot w górę skierował i oczy, 
Lecz, biedny, nie mógł celu dosięgnąć żelazem, 
Rwie jeno węzły lniane, poplątane razem, 
Którymi nóżkę ptaka maszt więził wysoki; 
Ów na wichry ucieka pod ciemne obłoki. 
Wtedy szybko, już strzałę dzierżąc na cięciwie, 
Eurytion śluby bratu uczyni szczęśliwie 
I gołębia, co wesół skrzydłem bije śmiało 
W przestworze, hen pod chmurą przeszyje w lot strzałą 
Ów spada: życie w górze, kędy gwiazdy płoną, 
Traci — strzałę, spadając, odnosi utkwioną. 
Sam Acest już bez palmy pozostał jedynie, 
Lecz, by sztukę okazać, ku niebios wyżynie 
Z cięciwy głośno brzmiącej ze świstem grot ciska. 
 
Tu z nagła oczom wszystkich dziw nagły zjawiska 
Ukaże się; potomność po wiekach go jeszcze 
Wspominała i wielcy opiewali wieszcze. 
Bo lecąc, w chmur otoku zapłonęła trzcina, 
Płomiennym szlakiem niebios bezmiary przecina 
I na wiatr się rozwiewa, jak w niebie przeźroczem455 
Zerwane gwiazdy, z długim lecące warkoczem. 
Zdumieni zjawą, modły śląc, korzą się przed nią 
Trynakrzy456 i Teukrowie; Enej przepowiednią 
Nie gardzi, wesołego Acesta obejmie 
I dary czci cennymi, tak mówiąc uprzejmie: 
— «Weź ojcze, bo król tobie Olimpu wspaniały 
Bez losu wróżbą taką chce wieniec dać chwały! 
Anchiza starca weźmiesz podarek bogaty: 
Puchar zdobny rzeźbami; tracki go przed laty 
Cysseusz457 oddał w ręce Anchiza, rodzica, 
W znak i pamięć przyjaźni, którą go zaszczyca». 
Rzekł i laurem zielonym wieńczy starca czoło, 
Przed wszystkimi zwycięzcą go mieniąc wesoło. 
Wziętej sławy Eurytion zacny nie zazdrości, 
Choć on sam ptaka strącił z nieba wysokości. 
Zaraz po nim ów idzie, co rozerwał węzły — 
Ostatni, co grot w maszcie zostawił ugrzęzły. 
 
Lecz ojciec Enej igrzysk nie zakończył zgoła: 
Stróża i druha zabaw Jula do się woła, 
Wiernego Epityda, tak nagląc go słowy458: 
— «Idź, zapytaj Askania, czy ma już gotowy 
Orszak chłopiąt, czy gotów swą jazdę gnać w pędzie? 
Niech wiedzie huf dziadkowi i w zbroi przybędzie. 
Powiedz!» Rzekł. — Zbitej rzeszy sam z wielkiego koła 
Zejść każe, aby pola wolne były zgoła. 
 
Przed oczy ojców sprawnie wiedzie chłopców Askań 
Na koniach okiełznanych; grzmotem gromkich klaskań 
Młódź Trynakrii i Troi jadących powita. 
Włos każdego opaska wieńczy z lauru zwita, 
Jak zwyczaj chce — dwie włócznie z grotem niosą w ręce, 
Część lekkie ma kołczany, a piersi chłopięce 
Zdobi wdzięcznie, ze szyi zwieszon łańcuch złoty. 
Trzy hufce ich, wodzowie trzej na czele roty 
Jadą; chłopiąt dwanaście za każdym z nich bystrze 
Dwurzędem mknie — rząd każdy sprawne wiodą mistrze. 
Pierwszy hufiec młodzieży, co gracko w pęd rwie się, 
Pryjam z dziadka imieniem twój syn, Politesie — 
Wiedzie, chluba Italii; koń z Tracji go prędki 
Srokaty niesie, lśniący śnieżystymi cętki, 
U kopyt biały, w górę czoło wznosi białe. 
Drugi — Atys, od niego ród Acjów ma chwałę, 
Mały Atys, najszczerszy druh chłopięcia Jula. 
W końcu Jul cudny; pod nim koń chrapy roztula 
Sydoński; niegdyś chłopcu go Dydo wspaniała 
Na pamiątkę i dowód miłości swej dała. 
Reszta młodzi na koniach Acesta szerokiem 
Sadzi polem. 
Klaskaniem przyjmą drżących, ciesząc się widokiem. 
Dardanidzi — poznają dawnych ojców twarze. 
Gdy radośnie tłum w całym przejrzeli obszarze, 
Szukając okiem z koni swych bliskich, hałaśnie 
Epityd hasło z dala da i biczem trzaśnie. 
Rozbiegną się w szeregu i rzędy rozłączą 
Trzy hufce chłopiąt; po czym na nowy znak, rączo 
Odwrócą bieg i na się wymierzą dziryty. 
Potem w różne ich strony raźnymi kopyty 
Niosą konie — naprzeciw siebie toczą koła, 
Co obraz zbrojnej bitwy przed widzem wywoła: 
To odsłonią w ucieczce plecy, to gromadą 
Zwrócą włócznie, to znowu w zgodzie z sobą jadą. 
Jako niegdyś Labirynt na kretejskiej ziemi 
Mylił kroki, jak głoszą, ścianami ślepemi 
W tysiącu dróg zdradliwych, co wijąc się wszędzie 
Nieznacznie pogrążały w beznadziejnym błędzie: 
Nie inaczej młódź Teukrów w podskokach się ciska, 
Ucieczki i walk zwodne dając widowiska, 
Podobna do delfinów stada, co wytrwale 
Pląsa przez karpatyjskie i libijskie fale. 
 
Te biegi i zapasy, wdzięczne niewymownie, 
Pierwszy Askań, gdy Alby zakładał warownie, 
Wniósł, wprawiając Latynów w obrzęd, dotąd obcy. 
W którym on i trojańscy ćwiczyli się chłopcy. 
Alba uczyła swoich. — Przed laty wieloma 
Od niej swojski ten zwyczaj wielka wzięła Roma, 
Gdzie dotąd hufcem Troi szyk chłopiąt się zowie. — 
Takim igrzyskiem ojca wielbili Teukrowie. 
 
Tu pierwszy raz los zmienny nabawił ich szkody 
Na nowo: gdy różnymi czczą kopiec obchody, 
Irydę z nieba zsyła Juno, gniewna srodze, 
Do floty Trojan, wiatr jej pomyślny da w drodze, 
Wiele ważąc, bo myśl jej gniew dawny zamąca. 
Dziewica, mknąc po łuku z barw różnych tysiąca. 
Niewidzialna dla oka, jasną drogą spłynie; 
Tłok wielki widzi, wodzi okiem po kotlinie: 
Port ją pusty i flota bez straży uderza. 
Opodal tłum Trojanek na piasku wybrzeża 
Anchiza płakał cicho; na morskie rozłogi 
Patrzały wszystkie, płacząc: «Ach! Ileż to drogi 
Zostaje biednym!» Jedna chęć przejmie je mocna: 
Miasta pragną, żeglugi trud obrzydł im do cna. — 
W tłum ich, znając wybornie swobody szkodzenia, 
Wmiesza się; twarz bogini i szaty odmienia: 
Beroą z Tmaru, żoną Dorykla się stanie, 
Od którego ma dzieci, cześć i poważanie; 
W takiej to w tłum Dardanek wmiesza się postaci. 
 
— «Biedne! — rzekła — wy, coście obok waszych braci 
Z rąk Achajów nie padły pod ojczystym murem! 
Jakiż zgon los wam niesie zrządzeniem ponurem? 
Już siódmy rok po Troi zburzeniu nastaje, 
Jak morza, lądy różne, niegościnne kraje 
Przebywszy, przez toń morza wielkiego po fali 
Do Italii mkniem, która ucieka w oddali. 
Tu bratni kraj Eryksa, Acest chętny szczerze — 
Któż broni pod gród rzeszom to obrać wybrzeże? 
Ojczyzno! Bóstwa, próżno wyrwane z rąk wroga! 
Nie będziesz mieć już nigdy murów, Troja droga? 
Fal Ksantu, Symoentu459 nigdyż nie zobaczę? 
Nuże! W lot spalcie ze mną te łodzie sobacze! 
Wśród snu, Kassandra w dłoń mi płonące łuczywo 
Zdała się wkładać: Troi tu stawcie gród żywo, 
Tu dom wasz, rzekła. — Czas nam wypełnić, co każe 
Cud taki, i nie zwlekać. Ot — cztery ołtarze, 
Neptuna — żagwie śle nam dłoń boga życzliwa!» 
 
To rzekłszy, pierwsza żagiew złowrogą porywa, 
Machając dłonią mocno rozżarzy jej płomień 
I miota. — Dziw przejmuje i dreszcz oszołomień 
Iliadki: Pyrgo, jedna z wielu nianiek Priama, 
Co tylu synów jego wykarmiła sama: 
— «Nie Beroe retejska460 to, matki! Nie żona 
Dorykla! Boskiej krasy uważcie znamiona: 
Patrzcie, jak błyszczą oczy, jaka duma w czole! 
Jaka twarz! Dźwięk wymowy! Jak kroczy przez pole! 
Beroę zostawiłam, odchodząc przed chwilką, 
Chorą, narzekającą wciąż, że sama tylko 
Powinnej Anchizowi nie może dać chwały». 
Tak rzekła... 
Kobiety, chwiejne, złymi oczyma patrzały 
Na łodzie; w sercach wszystkich miłość płonie żywa 
Ziem, które oglądają, i tych, gdzie los wzywa. 
Wtem bogini, wzleciawszy; skrzydłami równemi, 
Ogromny łuk zatoczy wysoko od ziemi. 
Natenczas dziwem zdjęte, zwiedzione od bogiń, 
Zakrzykną, z wnętrza domów porywają ogień, 
Część ich łupi ołtarze, gałęzie i belki 
W żar miota. Wnet, szalejąc, huczy pożar wielki 
Przez ławy, zdobne ściany i szeregi wioseł. 
 
Wraz do kopca Anchiza i teatru poseł 
Eumelus wieść przynosi. Widzą zresztą sami, 
Jak czarna sadza z dymu wybucha kłębami. 
Pierwszy Askań, jak wesół wiódł hufiec młodzieży, 
Tak spiąwszy konia, w obóz niszczony nadbieży, 
Zdyszani mistrze zdążyć nie mogą mu zgoła. 
— «Co za szał! W jakim celu, nieszczęsne — zawoła — 
Czynicie to? Nie Grekom pożogę niesiecie, 
Ale naszym nadziejom! Jam to — spójrzcie przecie! — 
Wasz Askań!» — I pod stopy próżny szyszak ciska, 
Którym zbrojny, udanej wiódł bitwy igrzyska; 
Wraz Enej pędzi, razem Teukrzy zlękli srodze. 
Zaś one ponad brzegiem tu i ówdzie w trwodze 
Uciekają w bór, w skalne jaskinie ukradkiem 
Kryją się; wstyd im czynu, wstyd słońca, co świadkiem 
Ich zbrodni; — błąd rzucają i rady Junony. 
 
Lecz niemniej siły pożar nie stracił szalony: 
Pod mokrą belką ogień w pakułach na spodzie 
Tli, ciężkie zionąc dymy; powoli żre łodzie 
Płomień i zguba kadłub ich ogarnia cały. 
Na nic się siły mężów, wód strugi nie zdały. 
Zbożny Enej na piersi drze szaty w udręce, 
Na pomoc bogów woła i wyciąga ręce: 
 
— «Jowiszu wszechpotężny! Gdyś Trojan-tułaczy 
Nie do cna znienawidził, gdy tkliwość twa raczy, 
Jak wprzód, krzepić nas w trudach, daj klęski ujść, ojcze, 
Od floty Teukrów odwróć płomienie zabójcze! — 
Lub jeśli zasłużylim na gniewów twych gromy, 
Na wszystkich nas prawicą rzuć płomień łakomy!» 
 
Zaledwie rzekł te słowa, gdy z ciemnych chmur lunie 
Niezwłocznie deszcz nawalny, piorun po piorunie 
Wali w góry i pola, po niebie w krąg całem 
Ulewa mętna szumi i wicher dmie z szałem. 
Napełnia woda łodzie, na wpół zżarte belki 
Wilgotnieją — aż pożar uciszył się wszelki. 
Prócz czterech, wszystkie statki wyrwano pożodze. 
 
Zaś ojciec Enej, ciężką klęską wzruszon srodze, 
Na różne strony umysł swój waży stroskany, 
Niepewien, czy Sycylii zamieszkać ma łany 
Wbrew losom, czy na brzegi Italii wypada 
Zdążać? Wtem stary Nautes, któremu Pallada 
Trytońska sztuką wróżeń dała słynąć w tłumie 
(W trafnych on odpowiedziach wytłumaczyć umie, 
Co gniewy ściąga bogów i czego surowy 
Los wymaga), Eneja tymi cieszy461 słowy: 
 
— «Bogini synu! Idźmy, gdzie wzywa głos z nieba! 
Cokolwiek będzie, każdą nam dolę zmóc trzeba! 
Z boskiego rodu Acest cię gości, praw świadom, 
Dardańczyk: jego wezwij, jego ufaj radom. 
Zdaj mu tych, co na statkach się zmieścić nie mogą, 
I tych, którzy przed żmudną wzdrygają się drogą, 
Wątłych starców, żeglugą pomęczone baby: 
Tych wszystkich, w których siły albo duch jest słaby. 
Wybierz, niech na tej ziemi gród mają, znużeni; 
Miasto niech, za twą zgodą, Acestą się mieni!» — 
 
Te słowa druha-starca ból nieco ukoją 
Eneja, lecz wnet troską znów dręczy się swoją. 
Na niebios szczyt Noc czarna wjeżdżała rydwanem, 
Gdy z nagła mu Anchiza postać ze świetlanem 
Zabłysła licem, słowy tak ciesząc go skrycie: 
— «Synu mój! Póki żyłem na ziemi, nad życie 
Droższy mi! Ilijackich nawałem klęsk smagan! 
Schodzę z woli Jowisza, co ognia huragan 
Od floty odparł, litość wam jawiąc bez miary. 
Słuchaj rad, które Nautes dziś daje ci stary 
Mądrze: wiedź wybór młodzi, śmiałej w każdym czynie, 
Do Italii. Lud twardy, co szorstkością słynie, 
Masz zwalczyć w Lacjum. Przedtem w Awernu głąb ciemną, 
W Plutona wstąp domostwa podziemne, gdzie ze mną 
Zobaczysz się, o synu. — Nie Tartar mnie bowiem 
Niecny trzyma pomiędzy mar posępnych mrowiem, 
Lecz Elizjum, kraj szczęsnych. Gdy czarne bydlęta 
Zabijesz, tam Sybilla zawiedzie cię święta; 
Natenczas ród twój poznasz i przyszły los Romy. 
Już żegnaj! Noc wilgotna wóz zniża ruchomy 
I konie Słońca rychło w twarz nozdrzem mi
1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 45
Idź do strony:

Darmowe książki «Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz