Darmowe ebooki » Epos » Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Wergiliusz



1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 45
Idź do strony:
Gijas. — Wtem oto spostrzega 
Kloanta, jak nastaje tuż, bliżej od brzega. 
Ów między łódź Gijasa a grzmiące urwiska 
W lewo gna krótszym łukiem, wyprzedza go z bliska 
Nagle, metę okrąża i bezpiecznej fali 
Dobiega. — Wtedy młodzian srodze się rozżali, 
Łzy zroszą mu policzki; wnet niepostrzeżenie, 
Nie bacząc na swą godność i druhów zbawienie, 
Na głowę w toń Meneta z wysokiej pchnie łodzi, 
Sam zasię rząd obejmie, do rudla podchodzi 
I zachęca wioślarzy, ster kręcąc do brzega. 
Tymczasem paszczy wodnej ledwo się wybiega 
Menet, w szacie płynący mokrej, już niemłody; — 
Dosięgnął skały suchej i dobył się z wody. 
Śmiali się Teukrzy, widząc, jak spadł, jak się rzuca 
Płynąc — i jak wypluwa słoną wodę z płuca. 
 
Zaraz Serga i Mnesta otucha ożywi, 
Że Gijasa w odwłoce zwyciężą szczęśliwi. 
Naprzód Serg się wysadzi i do skały zbliża, 
Lecz nie o całą długość jego nawa chyża 
Wyprzedza: część jej dziobem prze «Prysta» zuchwale. 
W pośrodku łodzi Mnestej druhów, krzycząc w szale, 
Zachęca: «Nuże teraz! Chwytajcie za wiosła, 
Hektora druhy, których, gdy Troja wyniosła 
Padła, na towarzyszy mej drogi wybrałem. 
Dziś wskrzeście ducha, który was pod Syrtów wałem 
Gotulskich, przez wód jońskich i Malei fale 
Prowadził. Pierwszej palmy nie żądam już wcale, 
Chociaż, o!... Lecz niech biorą, którym Neptun szczęści — 
Ostatnim być ohyda! Zwyciężcie choć w części, 
Odwróćcie hańbę, druhy!» — Ich zapał wraz chwyta, 
Tężą dłoń, grzmi od razów łódź spiżem pobita, 
Ląd ucieka, z ust wyschłych szybki oddech zionie, 
Strugą zewsząd pot spływa w szumiących fal tonie. 
Przypadek sam dał mężom żądanej wian chwały, 
Bo kiedy Serg gorący łódź skręca na skały 
Krótszym łukiem, bezpieczne porzuciwszy głębie, 
Nieszczęsny na sterczących raf ugrzęznął zrębie. 
Jęknęły skały, w ostrych głazach pękły wiosła, 
Ugrzęzła nawa, przodem nad fale się wzniosła. 
Skoczą żeglarze, z krzykiem rozgłośnym do ręki 
Chwytają żerdzie, kute żelazem osęki 
Sposobią, wioseł szczątki zbierają na fali. — 
A Mnestej, wesół, skorszym się ogniem zapali, 
Rad z przygody, maszt wiosłom przyda i od brzega 
W dogodną toń na morze otwarte wybiega. 
Jak gołębica, trwogą znienacka przejęta 
W kryjówce, gdzie jej miłe się gnieżdżą pisklęta, 
Zrywa się przestraszona i skrzydły bez miary 
Szum czyni — lecz wnet w ciche wzleciawszy obszary. 
Szybuje w locie chyżo skrzydłem nieruchomem: 
Tak Mnestej, tak i «Prysta» nad morza ogromem 
Naprzód śmiga i dzielnym rozmachem się ciska. 
I najpierw ugrzęzłego mija wśród urwiska 
Sergesta, co na płytkiej się miota zatoce, 
Pomocy próżno wzywa i wiosłami grzmoce433 
Startymi — wnet Gijasa i wielką pokona 
«Chimerę»: ta ustąpi, mistrza pozbawiona. 
Już przed nim tylko Kloant zostaje na toni; — 
Natęża siły Mnestej i pędem go goni: 
Krzyk wzrasta, goniącego zachęcają w pędzie 
Widzowie, wrzask uderza o niebios krawędzie. 
Tamtych chwała podnieca, zdobyta już prawie, 
Do wytrwania — i życie pragną oddać sławie, 
Tych szczęście krzepi: mogą, bo sądzą tak sami. 
I może by zgodnymi do mety dziobami 
Dotarli, gdyby Kloant, wznosząc dłonie obie, 
Nie słał próśb i ślubami nie zjednał bóstw sobie: 
— «Bogowie morza, którym łódź moja pomyka! 
Na wybrzeżu ochotnie białego wam byka434 
Poświęcę, ślubem związan; trzewia w słone fale 
Wrzucę i pyszne wina wam zleję ku chwale!» 
 
Tak rzekł; Nereid chór cały wśród morskich zaciszy, 
Chór Forka435 i dziewica Panopeja436 słyszy. 
Sam Portun437 wielką ręką łódź, co naprzód gnała, 
Pchnął; ta, szybciej niż wicher albo lotna strzała, 
Do lądu mknie i w porcie głębokim przystaje. 
 
Więc Anchiza syn, wszystkich, jak chcą obyczaje, 
Zwoławszy przez herolda, zwycięzcą wesoło 
Kloanta głosi, laurem uwieńcza mu czoło. 
Każdej łodzi w podarku posyła trzy cielce, 
Wina i wielki srebra skarb, szacowny wielce. 
Samym wodzom szczególne dodaje zaszczyty: 
Zwycięzcy płaszcz złocisty, purpurą obszyty 
Melibejską438, w meandra szlaki439 zdobion duże: 
Wyszyty tam królewicz na idajskiej górze440 
Lesistej: szybkie goni z dzirytem jelenie, 
Żywy, z lic mu nieledwie oddechu znać tchnienie; 
Lotny goniec Jowisza krzywymi pazury441 
Porwał go — darmo ręce podnoszą do góry 
Starzy stróże i sfora psów w powietrze szczeka. — 
Drugiemu w biegu daje przyniesion z daleka 
Ze złotych łusek splecion, trójnitny, bogaty 
Pancerz (Demoleowi sam zdarł go przed laty 
Nad szybkim Symeontem, broniąc Ilium znojnie), 
Na ozdobę i pewną osłonę we wojnie. 
Ledwo Fegej z Sagarem, dwóch tęgich pachołów, 
Niosło go, sparłszy plecy — przecież jak na połów 
Biegł w nim Demolej, płosząc blednące Trojany... 
Trzeci dar — to dwa kotły z miedzi i dobrany 
Srebrny puchar, rzeźbami nasadzon dokoła. 
 
Już wszyscy obdarzeni, dumnie wieńcząc czoła 
Punickimi442 wstęgami, nad morskie szli wały, 
Gdy z trudem, ledwo z groźnej dobywszy się skały, 
Bez wioseł, z dziurą w boku, wśród szyderczych świstań 
Zwątloną łódź swą Sergest bez chwały gna w przystań. 
Jak wąż, którego koło spiżowe na drodze 
Zgniotło, albo wędrowiec ciężkim głazem srodze 
Zranił i pół-żywego rzucił — rozciągnięty 
Próżno ciałem w ucieczce wielkie toczy skręty, 
Srogo błyska oczyma i ze sykiem szyję 
W górę wznosi; zraniona część próżno się wije, 
Skręcając szybko sploty zranionego ciała: 
Takimi rzuty łódź się spóźniona miotała. 
Z rozpiętym przecież żaglem gna na portu wody. 
Enej, wesół, Sergowi nie szczędzi nagrody, 
Iż statek mu zachował i druhów ochrania: 
Brankę daje mu z Krety, biegłą w sztuce tkania, 
Foloję, razem z dwoma przy piersiach bliźnięty. 
 
Po tym zawodzie zbożny Enej w zarośnięty 
Jar wchodzi, ku łagodnie pochyłym wzgórz wałom, 
Zwieńczonych lasem — kędy skryty za ich załom 
Plac widać; tam bohater z wojowników gronem 
Zasiada na wzniesieniu w pośrodku spiętrzonem. 
Wnet tych, co by do mety biec chcieli w gromadzie, 
Zachęca ceną darów i nagrody kładzie. 
Schodzą się zewsząd Teukrzy, Sykanów tłum bieży: 
Pierwszy Nizus z Eurialem. 
Euriala kształt zaleca, młodości wdzięk świeży, 
Nizusa tkliwa przyjaźń z chłopięciem tem młodem. 
Z nimi Diores, Pryjama króla znaczny rodem, 
Dalej Patron i Saliusz — tamtego Akarny 
Wydały, ten z Tegei ród wiedzie mocarny; 
Helim i Panop, leśne lubiący pustkowie, 
Z Trynakrii ziem, starego Acesta druhowie; 
Wielu też, których sława nieznaczna w cień chowa, 
Pośród nich Enej w takie odezwał się słowa: 
— «Słuchajcie i radośnie zapiszcie to w duszy: 
Nikt spośród was bez daru z powrotem nie ruszy, 
Gnozyjskie443 z lśniącej stali oszczepy dwa twarde 
I rzeźbami ze srebra zdobną halabardę 
Dam w nagrodę dla wszystkich; za zawód szczęśliwy 
Trzej pierwsi dary wezmą i wieniec z oliwy: 
Pierwszemu ze zwycięzców koń z rzędem, wspaniały, 
Drugiemu amazoński dam sajdak ze strzały444 
Trackimi, który zdobi pas z litego złota 
Szeroki, wraz ze sprzączką; z niej perła blask miota. 
Trzeci tę argolicką445 przyłbicę dostanie». 
 
Gdy tak rzekł, stają w rzędzie ochotni młodzianie. 
Na znak z miejsca się nagle w bieg porwą ochoczy 
Jak burza, społem w mecie utkwiwszy swe oczy. 
Pierwszy Nizus, nie dając się dognać nikomu, 
Odsadził się, od wichru szybszy i od gromu; 
Najbliższy mu, lecz w znacznym dość odstępie drogi, 
Pędzi Saliusz; po przerwie znowu — szybkonogi, 
Trzeci, Eurial. 
Euriala Helim goni — za nim zaraz z bliska 
Leci Diores i stopę mu stopą naciska, 
Plecy piersią — i gdyby większy drogi kawał 
Biegli, pierwszy by przyszedł lub wian446 by zostawał 
Wątpliwym. Dobiegali znużeni do mety, 
Gdy na skrzepłej krwi Nizus nieszczęsny, niestety, 
Potknął się, gdzie ofiarne zabijano cielce 
I trawiasty grunt śliski dla stopy był wielce. 
Tu młodzian, już zwycięstwem upojon, krok żwawy 
Zmyliwszy, głową na dół w zdeptane padł trawy, 
W gnój brzydki i posokę, co ziemię w krąg kala. 
Lecz i wtedy na przyjaźń pamięta Euriala, 
Bo wstając z traw oślizłych, Saliuszowi w drodze 
Nastawi się; ów runął, zarywszy w piach srodze. 
Z przysługi druha Eurial skorzysta: na czoło 
Wysuwa się wśród wrzasków huczących wokoło 
I klaskań. Za nim Helim mknie i Diores, trzeci. 
Wtedy przed całą widzów rzeszą Saliusz wznieci 
Wielki lament, błagając przednich ojców grono, 
By mu zdradnie wydartą chwałę przywrócono. 
Euriala urok broni, łza w oczach nieśmiała — 
Bo cnotę większym wdziękiem darzy piękność ciała. 
Wtóruje, gromkim głosem krzycząc, Diores młody, 
Co palmy bliskim będąc, ostatniej nagrody 
Wziąć nie mógł, gdyby pierwszą Saliuszowi dano. 
 
Więc ojciec Enej: «Chłopcy, pewnymi zostaną 
Wasze dary, wbrew prawu nie weźmie nikt palmy; 
Lecz doli niewinnego druha się użalmy!» 
Rzekł i skórę kudłatą getulskiego447 lwiska 
Ze szpony448 złoconymi przed Saliuszem ciska. 
Więc Nizus: «Gdy zwyciężon taki wieniec łowi 
I żal ci upadłego, jakiż dar Nizowi 
Godny złożysz? Wszak pierwszy wziąłbym wawrzyn chwały. 
Gdyby mnie, jak Saliusza, losy nie ścigały». 
 
To mówiąc, pokazywał twarz, bok i kolana, 
Splamione gnojem; Enej uśmiał się z młodziana, 
Słynne Dydymaona dzieło mu przysądza: 
Neptuna tarcz, przez Greków zerwaną z wrzeciądza449 
Świątyni; — ten dar cenny dostał junak młody. 
 
Gdy biegi się skończyły i rozdał nagrody: 
— «Teraz, kto mężne serce i dzielność ma w łonie, 
Niech staje i podnosi w rzemień zbrojne dłonie! 
Tak rzekł i dwie nagrody walczącym przedkłada: 
Strojny w złoto i wstęgi byk, ozdoba stada, 
Zwycięzcy; — pobitemu miecz z pysznym szyszakiem 
Wśród głośnej wrzawy tłumu po słowie się takiem 
Dźwignie Dares o silnych barach, jeszcze młody, 
Co z Parysem sam jeden zwykł chodzić w zawody. 
On, kiedy dla Hektora mogiła wstawała, 
Zwycięskiego Butesa, ogromnego ciała, 
Co z bebryckiej Amyka krwi450 wiódł pochodzenie, 
Wpółmartwego na płowej rozciągnął arenie. 
Ten to Dares ku bitwie śmiałe wznosi czoło, 
Prostuje bary wielkie, ramiona wesoło 
Ściąga w górę — i siekąc powietrze, w bój śpieszy 
Szukają mu równego, lecz nikt z takiej rzeszy 
Nie śmie przeciw iść, wdziewać rękawic na dłonie, 
Więc rześki, rozumiejąc, że u wszystkich w łonie 
Zdobycia świetnej palmy zagasła nadzieja, 
Trzymając za róg wołu tak rzekł do Eneja: 
«Bogini synu! Gdy się nikł nie śmie bić ze mną, 
Na cóż mam stać? Jak długo mam czekać daremno? 
Każ dary wieść!» — Toż samo lud Trojan stanowi 
Zgodnym szmerem nagrodę przyznając mężowi. 
Poważny Acest wtedy na łożu z darniska 
Tak strofuje Entella, siedzącego z bliska: 
— «Entellu, najdzielniejszy z wojów starej daty, 
Dozwolisz, by bez bitwy dar taki bogaty 
Był wzięty? Gdzież ów boski mistrz, okryty chwałą, 
Wspominan próżno Eryks? Gdzie rozgłos na całą 
Trynakrię i łup zwieszon pod cieniem twych pował?» 
Ów na to: «Żądzy chwały lęk mi nie zepsował 
Ni gnuśność, jeno starość ciężka, beznamiętna 
Zwątla siły i wrącej oziębia krwi tętna! 
Gdybym miał dawną młodość, którą świszczypałka 
Chełpi się, gdybym teraz miał wiek tego śmiałka. 
Nie ceną byczka skłonion, co pięknie się chowa, 
Stanąłbym — o dar nie dbam!» 
Wyrzekłszy te słowa, 
Na środek dwa wielkiego ciężaru rzemienie 
Wyrzuca; z nimi Eryks w bój nieustraszenie 
Zwykł biec, dłoń uzbroiwszy twardą skórą wołów. 
Zdrętwiał tłum, siedem widząc skór byczych, skąd ołów 
Zaszyty i żelazo swe guzy wyłania. 
Nad wszystkich drży sam Dares — i nie chce spotkania 
Szlachetny syn Anchiza z podziwem bez miary 
Ogląda sprzęt i waży rękawic ciężary. 
Wtedy stary zapaśnik takie słowa przyda: 
«Cóż, gdyby kto rzemienie samego Alcyda 
Zobaczył i bój smutny wśród tej samej niwy! 
Te bronie brat twój Eryks nosił nieszczęśliwy, 
(Dotąd krew i mózg na nich piętnem błyszczy nikłem), 
Z nimi szedł na Alcyda wielkiego. Ja zwykłem 
Walczyć nimi, dopóki jeszcze mocna dłoń mi 
Nie drżała i wiek włosa nie zbielił nad skrońmi. 
Lecz gdy się Dares z Troi przed bronią tą wzbrania, 
Gdy zbożny Enej, Acest takiegoż są zdania: 
Zrównajmy bój; Eryksa odpuszczę ci rzemień — 
Rzuć bojaźń — lecz ty także trojańską broń przemień». 
 
To rzekłszy, płaszcz podwójny zrzuci szermierz stary 
Odsłania mięśnie grube i kościste bary 
I groźny staje w środku na twardej arenie. 
Syn Anchiza jednakie przynosi rzemienie 
I dłonie obu równo uzbraja ku walce. 
Wnet się każdy z nich silnie wspiął, stając na palce 
Ramiona w górę wzniosą na rozmach wichrowy 
Bez bojaźni. Przed ciosem uchylą wstecz głowy, 
I pięście z pięśćmi plącząc, zaczepką bój wiodą: 
Ów zwinnością góruje nóg i siłą młodą, 
Ten ogromem — lecz stare mu gną się kolana 
I ciężki dech wydaje pierś, wiekiem znękana. 
Próżno męże nawzajem częste miecą451 rany, 
To wklęsły bok, to znowu pierś wielka urwany 
Jęk wyda; koło uszu i lic nieuchwytnie 
Migają pięści, nieraz i szczęka tam zgrzytnie. 
Ciężki Entel na miejscu niewzruszon się trzyma. 
Chroni się tylko razów ciałem i oczyma 
Czujnymi; ów, jak mocarz, co zdobywa miasto 
Wyniosłe albo górską fortecę wieżastą, 
Raz ten, raz inny dostęp bada, krąży z bliska, 
Doskakuje i szturmy452 próżnymi naciska. 
Entel podniósł prawicę na zamach wichrowy 
Wysoko; ów — cios pięści, grożący od głowy, 
Przewidział i wnet ciało uchylił obrotnie: 
Entel w próżnię uderzył i o ziemię grzmotnie 
Ciężko całym brzemieniem ogromnego ciała: 
Tak w górach Erymantu453 lub Idy spróchniała  
Pada sosna, gdy burza wyważy jej korzeń. — 
Skoczą Teukrzy, Trynakrii młódź; okrzyk zatrwożeń 
W niebiosa bije; pierwszy doń Acest pomyka 
I litośnie podnosi druha-rówieśnika. 
Bohater niezrażony, niedostępny trwodze, 
Raźniej wraca w bój, siły gniew wzmaga w nim srodze 
Wstyd i męstwo go nowym ożywia zapałem. 
1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 45
Idź do strony:

Darmowe książki «Eneida - Wergiliusz (gdzie czytac ksiazki online za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz