Fedra - Jean Baptiste Racine (czytaj książki online za darmo .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Fedra to tragedia francuskiego dramaturga Jeana-Baptiste Racine z roku 1677. Autor uznawany jest za jednego z największych tragików wszech czasów oraz za mistrza w przedstawieniu kobiecej psychiki.
Na początku chciał poświęcić się kościołowi lecz nie odniósł tam sukcesu więc zajął się pisaniem. Swoje utwory opierał na motywach mitologicznych i historycznych. Fedra opowiada o nieodwzajemnionej miłości tytułowej bohaterki do swojego pasierba Hipolita, który zakochany jest w potomkini zwaśnionego z nimi rodu.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Jean Baptiste Racine
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Fedra - Jean Baptiste Racine (czytaj książki online za darmo .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Jean Baptiste Racine
twe starania nie budziły we mnie
Życia, które podtrzymać silisz się daremnie.
SCENA IV
Fedra, Enona, Panope
PANOPE
Rada bym, pani, taić wieść nazbyt żałobną,
Lecz dłużej jej ukrywać nie da się podobno:
Śmierć wydarła ci męża swym okrutnym grotem;
Ty jedna w mieście dotąd nie wiesz jeszcze o tem.
ENONA
Panope, co ty mówisz?
PANOPE
Że znikła nadzieja
By niebo nam z powrotem przywiodło Tezeja;
I że dziś na okrętach przybyły tu posły,
Co wieść Hipolitowi tak smutną przyniosły.
FEDRA
Nieba!
PANOPE
W wyborze pana Ateny się swarzą38:
Jedni synowi twemu rządy objąć każą;
Druga część, depcąc prawa gwałtem niesłychanym,
Śmie syna cudzoziemki ogłaszać swym panem.
Ba, słychać o zuchwałych, co na tron w tej dobie
Chcą wynieść krew Pallanta w Arycji osobie.
Nie sposób niebezpieczeństw tych skrywać ci dłużej:
Już Hipolit jest pono39 gotów do podróży;
I można się obawiać, że w pierwszym zapale
Zjawieniem swym pociągnie zmienną ludu falę.
ENONA
Dość, Panope; królowa, świadoma swej drogi,
Nie omieszka skorzystać z tej ważnej przestrogi.
SCENA V
Fedra, Enona
ENONA
Pani, już ciebie naglić do życia przestałam;
Sama do grobu nawet za tobą iść chciałam;
By cię odwracać odeń, zabrakło mi głosu;
Lecz ta wieść woła ciebie do nowego losu.
Inne dziś obowiązki zsyłają ci nieba:
Król zginął; miejsce jego zająć ci potrzeba.
Został ci syn; on dzisiaj do życia cię wiąże:
Niewolnik, gdy cię straci; gdy żyć będziesz, książę.
Kogóż niedola jego dziś ciężka poruszy?
Czyjaż ręka mu z oczu gorzkie łzy osuszy?
W niebo bijącej skargi głos dziecka rzewliwy
Na swą matkę gniew ściągnie naddziadów straszliwy.
Żyj; nie potworem jesteś dzisiaj, lecz kobietą:
Miłością się twa miłość stała pospolitą;
Z Tezeja śmiercią rwie się węzeł i przyczyna,
Z której płynęła uczuć twych hańba i wina.
Hipolit dziś dla ciebie mniej strasznym się stawa40,
I, patrząc nań, nie gwałcisz najświętszego prawa.
Być może, przekonany o niechęci twojej,
Przeciw tobie na czele buntu się uzbroi;
Wytrąć ten oręż z ręki i otwórz mu oczy;
On ma dziś objąć władztwo Trezeny uroczej,
Lecz wie, że na twojego syna idzie z prawa
Gród, który moc Minerwy wzniosła nam łaskawa.
Jednego tylko wroga macie dziś oboje:
Przeciw Arycji przeto złączcie siły swoje.
FEDRA
Dobrze więc; twoim głosem dziś powinność woła.
Żyjmy, jeśli do życia coś wskrzesić mnie zdoła;
I jeśli w tej niedoli miłość moich dziatek
Sił zwątlonych potrafi zatrzymać ostatek.
AKT DRUGI
SCENA I
Arycja, Ismena
ARYCJA
Hipolit mnie w tym miejscu prosi o spotkanie?
Szuka mnie, sam nastawa41 na to pożegnanie?
Nie mylisz ty się? Jestli42 to prawda najszczersza?
ISMENA
Oto śmierci Tezeja korzyść dla cię pierwsza.
Wnet ujrzysz, jak najżywsza przychylność rozpala
Serca, które Tezeusz trzymał od cię z dala.
Arycja dziś się z losem mierzyć może śmiało
I wkrótce u stóp swoich Grecję ujrzy całą.
ARYCJA
Więc prawdą jest, Ismeno, odmiana tak błoga?
Nie jestem niewolnicą i nie mam już wroga?
ISMENA
Tak, pani; los ci dobrem smutne chwile płaci;
A Tezej się połączył z cieniami twych braci.
ARYCJA
Wieszli43, co się powodem śmierci jego stało?
ISMENA
O przyczynach pogwarek jest ludzkich niemało.
Mówią, że gdy uchodził z jakąś branką nową,
Wśród fal wzburzonych śmiałość swą przypłacił głową.
Szepcą nawet, i wieść ta dziś obiega wszędzie,
Że z Pirytojem w piekieł zstąpiwszy krawędzie,
Ujrzał Kocyt i brzeg ów minąwszy straszliwy,
Oczom podziemnych cieniów ukazał się żywy,
Lecz że następnie poznał, iż daremna praca
Chcieć rozstać się z krainą, z której nikt nie wraca.
ARYCJA
Mamż44 wierzyć, by śmiertelnik, nim zgon go zaskoczy,
Mógł tę siedzibę zmarłych oglądać na oczy?
Jakiż czar go pociągnął w te straszne krainy?
ISMENA
Tezeusz umarł, pani; to pewnik jedyny.
Ateny płaczą po nim; Trezena z zapałem
Hipolita dziś królem głosi w kraju całem;
Fedra w smutnym pałacu, drżąc o syna losy,
Stropionych swych przyjaciół waży trwożne głosy.
ARYCJA
I mniemasz, że, od ojca swego łagodniejszy,
Hipolit kajdan moich ciężar mi umniejszy;
Że użali się nieszczęść?
ISMENA
Taką mam nadzieję.
ARYCJA
Czyż nieczułości jego nieznane ci dzieje?
Skąd wiara, że się ze mną obejdzie mniej twardo,
I wyróżni z płci całej, którą ściga wzgardą?
Widzisz wszakże od dawna, jak z dala się trzyma
I rad swe kroki zwraca tam, kędy45 nas nie ma.
ISMENA
Wiem, co o tym pyszałku ludzie prawią46 sobie;
Lecz patrzałam nań, pani, widząc go przy tobie;
A sława jego dumy przyczyną się stała,
Żem z podwójną krok każdy bacznością47 zważała.
Otóż, w odmiennej mi się objawił postaci;
Ujrzałem, jak swą pewność pod twym wzrokiem traci:
Jak oczy, które próżno chciał gdzie indziej zwrócić,
Tkliwości pełne, już cię nie mogły porzucić.
Nazwa miłości może czucia jego drażni,
Lecz trudno ją oczyma objawiać wyraźniej.
ARYCJA
Jakże chłonie, Ismeno, ucho moje chciwe,
Słowa, zbyt mało może, niestety, prawdziwe!
O ty, co znasz me życie, czyż wierzyć masz prawo,
By to, co dotąd było złych losów zabawą,
Serce me, łez dotychczas goryczą karmione,
Miało poznać miłości katusze szalone?
Króla, co z Ziemi zrodzon, mnie, dziecię ostatnie,
Mnie jedną oszczędziły krwawe walki bratnie;
Straciłam w lat ich kwiecie, wśród tej strasznej wojny,
Sześciu braci, nadzieję rodziny dostojnej;
Skosiło ich żelazo; i ziemia głęboko
Prawnuków Erechteja nasiąkła posoką48.
Wiesz, od czasu ich śmierci, jak baczna opieka
Od wdzięków mych oddalić chce każdego Greka
Z obawy, aby z siostry miłosnych płomieni
Nie powstał kiedyś mściciel braci smętnych cieni.
Lecz wiadomo ci również, z jaką wzgardą w oku
Znosiłam brzemię tego twardego wyroku;
Wiesz, że miłości z dawna oporna ma dusza
Wdzięczność jedynie mogła czuć dla Tezeusza
Za przeszkody, co moim zamysłom sprzyjały.
Ach, wówczas syna jego me oczy nie znały!
Nie iżbym, hołd oddając zalecie tak słabej,
Wielbiła w nim jedynie piękności powaby,
Dary, które nań zsyła przyroda łaskawa,
Którymi on sam gardzi, wyższe roszcząc prawa;
Kocham i cenię inne w nim zgoła świetności:
Cnoty ojca, lecz wolne od jego słabości;
Lubię, wyznaję, serca tę hardość wspaniałą,
Co nigdy się miłosnym więzom nie poddało.
Fedra Tezeja hołdem szczyci się daremnie:
Co do mnie, jam dumniejsza i wstręt budzi we mnie
Przyjmować czucia w przygód tysiącu wytarte
I wchodzić w bramy serca ze wszech stron otwarte.
Ale poniżyć hardość dotąd niezwalczoną,
Rzucić zarzewie cierpień w zbyt nieczułe łono,
Skuć jeńca, co się własnym pętom swym dziwuje
I w jarzmie, które wstrząsa, wraz49 słodycz znajduje,
To rozkosz, zdolna serce napoić do syta!
Herakles mniej obronny był od Hipolita:
Częściej pobity, mniej w swym oporze wytrwały,
Oczom, co go uwiodły, mniej przyrzekał chwały.
Lecz, ach! gdzież mnie ponosi nadzieja tak słodka!
Me serce się z oporem aż zbyt srogim spotka;
Usłyszysz, jak niedługo może, nieszczęśnica,
Zapłaczę na tę dumę, co dziś mnie zachwyca.
On miałby mnie pokochać! I za cóż bogowie
Mieliby zesłać tyle...
ISMENA
On sam ci to powie:
Idzie tu.
SCENA II
Hipolit, Arycja, Ismena
HIPOLIT
Nim odejdę, pozwól pani jeszcze,
Iż nowe losy twoje sam ci tu obwieszczę.
Ojciec nie żyje. Słuszną nękane obawą
Serce me dawno o tym wnosić miało prawo,
śmierć jedynie, rwąc pasmo czynów i zasługi,
Mogła go oczom świata skryć na czas tak długi.
Parkom okrutnym bogi nareszcie wydały
Tego, co Alcydowej był następcą chwały:
Przydomek ten, pomimo waszej nieprzyjaźni,
Sądzę, iż uszu twoich, pani, nie podrażni.
Jedno mnie krzepi dzisiaj w żałosnej mej doli:
Mogę cię zwolnić wreszcie z surowej niewoli;
Cofam prawo, co zawsze wstrętnym mi się zdało;
Sercem swym i osobą władać możesz śmiało;
I w Trezenie, co mnie dziś w dziedzictwie przypada,
Ziemi niegdyś Piteja, mojego naddziada,
Której władztwo mi wydrzeć chciałby ktoś daremnie,
Jesteś wolną, — ach, może wolniejszą ode mnie.
ARYCJA
Zawstydzasz mnie, o książę, nadmiarem dobroci;
Lecz łaska, co wolnością przyszły los mój złoci,
Nakłada na mnie, bardziej niźli sam pan mniema,