Darmowe ebooki » Tragedia » Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Heinrich von Kleist



1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Idź do strony:
class="stanza-spacer">  PENTESILEA
Jeszcze tu Furie nie stoją dokoła.  
Za mną, Ananke! Wszystkie za mną! 
 
Wybiega z wojskiem wśród silnych piorunów MEROE
podnosząc Protoe
Straszna!  
  ASTERIA
Hej, precz stąd! Gońcie ją co sił! 
  ARCYKAPŁANKA
trupio blada Co nam, bogowie, ześlecie w noc ciemną?!  
 
Wszystkie uchodzą. SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA
Zjawiają się Achilles i Diomedes, później Odyseusz, w końcu Herold. ACHILLES
Bardzo cię proszę, drogi Diomedzie,  
Nic zgryźliwemu obyczajów sędzi,  
Jakim jest Odys, nie mów, com ci rzekł!  
Niesmak uczuwam, gdy kąśliwie zrzędzi  
I z ust grymasem urąga mej biedzie. 
  DIOMEDES
Twój to, Pelido, herold do niej biegł?  
Prawdaż to? 
  ACHILLES
Bracie, ja nie powiem: nie. 
Lecz ty, rozumiesz, nie mów ani słowa!  
Nie odpowiadaj! Ta cudna królowa,  
Wpół Furia, na wpół Gracja151 — kocha mnie!  
A ja? Na Styks! Na Hades! Na mą krew!  
Ja kocham ją — Greczynkom wszystkim wbrew! 
  DIOMEDES
Co?  
  ACHILLES
Tak. Lecz kaprys dziwny, dla niej święty, 
Chce, by na moją miłość była głucha,  
Póki jej mieczem nie będę ugięty.  
Posłałem więc... 
  DIOMEDES
Szalony! 
  ACHILLES
On nie słucha! 
Ach, czego człowiek ten objąć nie umie  
Okiem błękitnym w namacalnym świecie,  
Tego myśl jego nigdy nie zrozumie. 
  DIOMEDES
Ty chcesz? Nie, mów! Ty chcesz...?  
  ACHILLES
po chwili
Co chcę? Nie wiecie? 
O jaką straszność posądzasz Pelidę? 
  DIOMEDES
Po toś wyzwanie posłał tej kobiecie?  
  ACHILLES
Na gromowładcę, wielkiego Kronidę152,  
Nic mi nie zrobi, mówię! A jej ręka  
Zwróci się raczej do łona własnego  
I krzyknie: „Nike153!”, gdy skrwawi ją męka,  
Niż przeciw mnie! Ja tylko chcę jednego:  
Przez miesiąc spełniać wszystkie jej rozkazy...  
Przez jeden... może dwa, nie więcej! Z tego  
Morzem przeżarte Istmusowe głazy  
Nie runą chyba! Potem będę wolny,  
Tak rzekła sama — potem będę wolny  
Jak na szerokich rozłogach zwierz polny...  
Gdy wtedy, Zeusie, pójdzie pod mą władzę,  
O najszczęśliwszy — na tron ją posadzę! 
 
Nadchodzi Odyseusz DIOMEDES
Chodź no tu do nas, Odysie!  
  ODYSEUSZ
Achilu! 
Na nową walkę wyzwałeś królowę?  
Po nieudałych awanturach tylu  
Wojsko zmęczone gnasz na harce nowe? 
  DIOMEDES
Nie dla awantur ni walk rusza w pole.  
On chce się tylko... oddać w jej niewolę! 
  ODYSEUSZ
Hę?  
  ACHILLES
krew uderza mu do głowy
Ja ciebie proszę, odejdź mi z tą twarzą! 
  ODYSEUSZ
On chce...?  
  DIOMEDES
Słyszałeś! On jej hełm rozpłata, 
A jego ciosy siłę jej porażą;  
I rozwścieczony, z zawziętością wrażą  
Strzaska jej tarczę i wojsko pozmiata...  
A potem, niby pobity, bez słowa  
U nóżek jej oblicze w pyle schowa! 
  ODYSEUSZ
zwraca się do Achillesa
Czy tamten jest przy zmysłach, mój Pelido?  
Czy ty słyszałeś? 
  ACHILLES
hamuje się
Skończyć z tą ohydą... 
Skróć górną wargę, grymas schroń!  
To mnie zaraża, klnę się Artemidą,  
I zaraz wściekle świerzbi dłoń! 
  ODYSEUSZ
gwałtownie
Ha, na ognisty Kocyt154! Ja chcę wiedzieć,  
Czy moje uszy słyszą, czy są głuche?  
On u królowej chce w niewoli siedzieć? 
  DIOMEDES
Słyszałeś!  
  ODYSEUSZ
Pragnie, takim to jest zuchem, 
Do Temiscyry iść? 
  DIOMEDES
Tak jest. 
  ODYSEUSZ
Od wojny 
Naszej pod twierdzą Dardanów, szalony,  
Jak od zabawki, skoro z innej strony  
Ujrzał igraszkę nową, niespokojny,  
Odwraca się? 
  DIOMEDES
Tak jest. 
  ODYSEUSZ
splata ramiona
Wierzyć się nie chce. 
  ACHILLES
On o Dardanów twierdzy gada! 
  ODYSEUSZ
Jak? 
  ACHILLES
Jak?  
  ODYSEUSZ
Coś, jak sądzę, mówiłeś. 
  ACHILLES
Ja? 
  ODYSEUSZ
Tak! 
  DIOMEDES
O twierdzy mówił.  
  ACHILLES
Mówię to, co zechcę! 
  ODYSEUSZ
O twierdzy! Tak! Pytałem jak szaleniec,  
Czy cały bój Hellenów, u Hadesa! —  
Nagle nam popadł, jak sen, w zapomnienie? 
  ACHILLES
podchodząc doń, wolno, dumnie
Twierdza Dardanów, synu Laertesa,  
Gdyby zapadła — słyszysz — i jezioro  
Na miejscu jej powstało z skał i piachu;  
Gdyby rybacy na nim nocną porą  
Wiązali łodzie do kurków na dachu;  
Gdyby rekiny wśród Priama murów  
Zapanowały, a miłosne chwile  
W łożu Heleny miała para szczurów —  
To wszystko dla mnie znaczyłoby... tyle! 
  ODYSEUSZ
Poważnie mówi! Na Styks, istne czary! 
  ACHILLES
Na Styks, na Hades, Lernajskie moczary155,  
Cały świat ziemski i zaczarowany,  
Niebo i piekło — dasz czy nie dasz wiary:  
Ja chcę zobaczyć świątynię Dyjany! 
  ODYSEUSZ
do ucha Diomedesa
Nie pozwól odejść mu stąd, Diomedzie,  
Proszę cię o to. 
  DIOMEDES
Któż by się tu zląkł! 
Ty z łaski swojej pożycz mi swych rąk. 
 
Wchodzi Herold ACHILLES
Ha! Czy przyjęła wyzwanie? Mów o niej! 
  HEROLD
Przyjęła! Tak, Pelido! Już tu jedzie:  
Ale ze sforą psów, ze stadem słoni  
I jazdą, z dzikim wojennym zarzewiem!  
Co to ma znaczyć w pojedynku, nie wiem. 
  ACHILLES
z uśmiechem
Dobrze! Tak zwyczaj każe jej. Do drogi!  
Ona jest chytra, jak miłe mi bogi!  
Z psami, powiadasz? 
  HEROLD
Tak. 
  ACHILLES
Ze stadem słoni? 
  HEROLD
Mrowie! Strach patrzeć, aż się w oczach dwoją!  
Gdyby tak miała runąć w tysiąc koni  
Na cały obóz Argiwów pod Troją —  
Nie mogła zebrać okrutniejszej broni. 
  ACHILLES
do siebie
To wszystko z ręki je, z pewnością! — Idę.  
Obłaskawione, jak ona! 
 
Odchodzi z orszakiem DIOMEDES
Szaleje! 
 
Powstaje ODYSEUSZ
Związać go! Grecy! Trzymajcie Pelidę! 
  DIOMEDES
Precz! Zaraz ujrzym tu Pentesileę! 
 
Wszyscy uchodzą. SCENA DWUDZIESTA DRUGA
Arcykapłanka, śmiertelnie blada, kilka Kapłanek i Amazonek. ARCYKAPŁANKA
Powrozów dajcie!  
  JEDNA Z AMAZONEK
O dostojna, miła! 
  ARCYKAPŁANKA
W proch ją powalić! Związać ją! 
  PIERWSZA KAPŁANKA
Królowę? 
  ARCYKAPŁANKA
Tę sukę, mówię! Na gromy Zeusowe!  
Żadna jej ludzka nie poskromi siła. 
  AMAZONKI
O święta matko! Spokój na twą głowę! 
  ARCYKAPŁANKA
Cztery dziewice w obłędzie zasiekła,  
Które posłałam, aby ją powstrzymać...  
Gdy się zbliżałam, by prośbą się imać156,  
Kamień oburącz pochwyciła wściekła:  
Już bym nie żyła — lecz w wojownic tłumie  
Szybko zniknęłam — ona trafiać umie!  
Gdy wstrzymać chciała ją Meroe czuła,  
Na klęczkach prosząc, ona w bezrozumie  
Swą przyjaciółkę dogami poszczuła! 
  PIERWSZA KAPŁANKA
Okropny los!  
  DRUGA
Straszliwy to szał ostry! 
  ARCYKAPŁANKA
Sroży się teraz pośród swoich psów,  
Z pianą na ustach, nazywa je „siostry”,  
Te dzikie bestie, woła ostrych kłów —  
I jak menada157 tańczy poprzez pola  
I szczuje psy, co toczą krwawą ślinę,  
By jej złowiła mordercza swawola  
„Najcudowniejszą” — jak mówi — „zwierzynę”. 
  AMAZONKI
Bogi! Ta kara za jaką jej winę?  
  ARCYKAPŁANKA
Córy Aresa! Gotujcie arkany158,  
Dajcie powrozów, zakładajcie sidła!  
Gwałtem spętamy przeklęte jej skrzydła  
I będziem leczyć rozum pomieszany.  
Żwawo pod nogi rzućcie chrustu brzemię,  
A skoro stopa jej w nim się usidła,  
Jak psa wściekłego powalcie na ziemię! 
  WOJSKO AMAZONEK
za sceną
Zwycięstwo! Chwała! Hej! Achilles pada!  
Król uwięziony! Zwyciężczyni  
Niechaj mu wieniec róż na czoło wkłada! 
 
Pauza ARCYKAPŁANKA
głosem zduszonym od radości
Czy dobrze słyszę?  
  KAPŁANKI I AMAZONKI
Bogi! Monarchini! 
  ARCYKAPŁANKA
Czy nie był to zwycięski głos wesela? 
  PIERWSZA KAPŁANKA
Dostojna matko, to zachwytu siła,  
Co się w stu piersi krzyk radosny wciela! 
  ARCYKAPŁANKA
Kto mi języka zasięgnie?  
  DRUGA KAPŁANKA
Mów, miła, 
Co stamtąd widzisz?  
  JEDNA Z AMAZONEK
wyszedłszy na wzgórze, z przerażeniem.
Ach, obraz ohydy! 
Wy, bogi piekieł, przerażenia zwidy,  
Na świadków wzywam was — mylą mnie oczy! 
  ARCYKAPŁANKA
Czy łeb Meduzy z wężowych warkoczy  
Widzisz?! 
  KAPŁANKI
Ha! Przemów! Co?! 
  AMAZONKA
Straszna Megera159... 
Leży wśród zgrai rozjuszonych psów —  
Kobieta z łona ludzkiego zrodzona! —  
Ciało Achila na strzępy rozdziera! 
  WSZYSTKIE
O zgrozo!  
  AMAZONKA
Jawo straszliwsza od snów! 
Tam oto ku nam zagadka się skrada,  
Z wieścią okropną idzie trupio blada. 
 
Wraca ze wzgórza. SCENA DWUDZIESTA TRZECIA
Wchodzi Meroe. Te same. MEROE
O wy, Marsowe bez zmazy potomki,  
Diany kapłanki, dzielne Amazonki:  
Jam afrykańska jest Gorgona,  
W kamień obrócę wasze łona. 
  ARCYKAPŁANKA
Powiedz, szkaradna! Co się stało?  
  MEROE
Wiecie, 
Że przeciw niemu wyszła, kochająca,  
Ona, co będzie bez imienia w świecie...  
I kiedy obłęd młode zmysły zmąca —  
Palącą żądzę wzięcia go uzbraja  
W postrach potworny — ona i jej zgraja.  
W jazgocie psów i dzikim ryku słoni,  
Dzierżąc ogromny łuk, na przełaj goni!  
Gdyby nas wojna domowa opadła,  
Ta postać krwawa, co wielkimi kroki160  
Idzie, pochodnię wznosząc pod obłoki,  
Nigdy by taka nie była zajadła!  
Achilles po to stanął do rozprawy —  
Tak mówią Grecy, by w sposób bezkrwawy  
Poddać się jej z ochotą...  
On bowiem też tak — chciały wielkie bogi —  
Kochał, podbity młodością i cnotą,  
I chciał iść z nią w świątynne Diany progi...  
Zbliża się do niej w ufności słodyczy  
I tłum przyjaciół pozostawia w tyle.  
Gdy coraz bliżej groźna burza ryczy  
I psy nań walą spuszczone ze smyczy,  
A on sam jeden przeciw takiej sile,  
Prawie bez broni: zdumiał — i na strony  
Patrzy — i biegnie — stanął osłupiony —  
Słucha — i biegnie — znów stanął na chwilę...  
Jak młody jeleń, który w górskiej ciszy  
Lwa dalekiego poryki posłyszy.  
Woła: „Odysie!”, głuchym głosem, potem  
Ogląda się nieśmiało. „Diomedzie!”  
I do przyjaciół chce uciec z powrotem:  
I jest odcięty. W ostatecznej biedzie  
Podnosi ręce i kryje się w sośnie,  
Co ciemne włosy zwiesiła żałośnie.  
Królowa nasza zbliża się tymczasem  
Ze sforą dogów — i jak strzelec czujny,  
Rozgląda się po wzgórzach i pod lasem —  
I gdy on sosny rozsuwa gąszcz bujny,  
By upaść do jej nóg, ona zawoła:  
„Jelenia rogi zdradziły u czoła!”  
Z obłędem w oczach grot ostry zakłada,  
Napina łuk, aż się ucałowały  
Dwa jego końce... mierzy... świstem strzały  
Szyję na wylot przeszywa! On pada!  
Już pośród naszych okrzyki zagrzmiały.  
Jeszcze nieszczęsny żyw jest pośród ludzi!  
Dźwigając grot, co w karku tkwi przeklęty —  
Powstaje rzężąc... i runął podcięty...  
Znów się podnosi... ucieczką się łudzi...  
Lecz ona szczuje psy zbawione smyczy:  
„Bierz go, Sfinks! Dirke! Bierz, Leajna!” — krzyczy.  
„Tygrys! Hyrkaon, bierz!” — szczuje niesyta  
I z całą zgrają obala go w tył —  
Rzuca się nań — i za pióropusz chwyta  
I, najzjadliwsza z psów — powala w pył!  
Ten w pierś się wgryza, ów szarpie ramiona,  
A od upadku drży ziemia skrwawiona!  
A on, w kałuży krwi pławiąc się już,  
Zawoła, głaszcząc jej różane lico:  
„Pentesileo! Cóż, oblubienico,  
Czy obiecane to
1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Idź do strony:

Darmowe książki «Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz