Darmowe ebooki » Komedia » Rozbity dzban - Heinrich von Kleist (jak efektywnie czytać książki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Rozbity dzban - Heinrich von Kleist (jak efektywnie czytać książki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Heinrich von Kleist



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:
Heinrich von Kleist Rozbity dzban

 

tłum. Józef Mirski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-3351-7

Rozbity dzban Strona tytułowa Spis treści Początek utworu SCENA I SCENA II SCENA III SCENA IV SCENA V SCENA VI SCENA VII SCENA VIII SCENA IX SCENA X SCENA XII SCENA OSTATNIA WARIANT SCENA XII UZUPEŁNIENIE Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjna
Rozbity dzban komedia w jednym akcie
OSOBY WALTER — radca sądowy ADAM — sędzia wiejski JASNOTKA — pisarz PANI MARTA EWA — jej córka WIT DZIURA — chłop RUPRECHT — jego syn PANI BRYGIDA Służący, woźny, dziewki i inni
Rzecz dzieje się w niderlandzkiej wsi pod Utrechtem. Scena: izba sądowa. SCENA I ADAM
siedzi i przewiązuje sobie opatrunek na nodze. Wchodzi JASNOTKA. JASNOTKA
Aj, tam do kata! Cóż to wam się stało, 
Kumie Adamie? Ten wasz wygląd...!  
  ADAM
Patrzcie! 
Wszak by się potknąć, tylko nóg potrzeba: 
na tej podłodze, gdzie ni źdźbła nie dojrzysz, 
tum się dziś ździebko, kumie, potknął. Tak, tak, 
kamień obrazy każdy nosi w sobie. 
  JASNOTKA
Kamień obrazy — jakże to być może? 
Każdy — mówicie?  
  ADAM
Jużci: nosi w sobie. 
  JASNOTKA
Przeklęta sprawa!  
  ADAM
Czemu, jeśli łaska? 
  JASNOTKA
Bo to i Adam, cny wasz praszczur w raju, 
niezbyt być musiał w nogach pewny, skoro 
tak walnie upadł na początku świata, 
że tym upadkiem wieczną zyskał sławę? 
Lecz wy?  
  ADAM
Cóż ja? 
  JASNOTKA
Wy nie tak? 
  ADAM
Wolne żarty! 
Tutaj, powiadam, tu, o, tu upadłem.  
  JASNOTKA
Tak bez obrazu mówiąc i przenośni?  
  ADAM
Z przenośnią, kumie, z przenośnią — na zadek, 
lecz bez obrazu, choć obraz był szpetny.  
  JASNOTKA
I kiedyż wam się zdarzył ten przypadek? 
  ADAM
Teraz, tej chwili, gdym wychodził z łóżka. 
Jeszczem na ustach piosnkę miał poranną, 
kiedy o próg poranka się potykam, 
i ledwiem dzienną rozpoczął pielgrzymkę, 
Już mi Pan Niebios jedną z nóg wykręca. 
  JASNOTKA
Na domiar lewą?  
  ADAM
Lewą? 
  JASNOTKA
Nie inaczej, 
tę tu stateczną?  
  ADAM
Hm, tak, w samej rzeczy. 
  JASNOTKA
Aj, wielkie nieba, lewą, nieboraczkę, 
co drogą grzechu powłóczy zaledwie?  
  ADAM
Powłóczy? Proszę! Czemuż to powłóczy?  
  JASNOTKA
Boć jest jak bryła.  
  ADAM
A bogdaj was! Bryła! 
Wszak jedna noga bryłą jest, jak druga.  
  JASNOTKA
Za pozwoleniem! Krzywda to dla prawej, 
co prosta jest i kształtna, a że lżejsza wagą, 
więc się na śliskie śmielej waży drogi.  
  ADAM
Brednie! Za jedną waży się i druga.  
  JASNOTKA
A któż wam twarz tak znów pokiereszował?  
  ADAM
Kto mi, pytacie, twarz?...  
  JASNOTKA
Nic wiecie? 
  ADAM
Zgoła. 
Chybabym skłamał. Jakże więc wygląda? 
  JASNOTKA
Szkaradnie.  
  ADAM
Mówcież jaśniej! 
  JASNOTKA
Ano, 
odarta z skóry, że aż groza patrzeć! 
Z jednego lica płat wyrwany taki, 
że zważyć chyba, by osądzić, jaki.  
  ADAM
Tam do kaduka!  
  JASNOTKA
podając zwierciadło:
Patrzcie sami! 
Owca, gdy ją psy zewsząd opadną znienacka, 
więcej na ostach nie zostawi runa, 
niż wy — Bóg wie, gdzie — zostawili mięsa!  
  ADAM
patrzy w lustro.
Tak, ani chybi, wygląd niepowabny. 
Nos też ucierpiał nieco.  
  JASNOTKA
Nos i oko. 
  ADAM
Oko? Nie, kumie.  
  JASNOTKA
Toć przez twarz wam całą 
się czerni pręga, dalibóg, tak krwawa, 
jakby ją gbur wam jaki pięścią nabił wściekłą. 
  ADAM
Aj, w rzeczy samej, hm, tak, pod okiem. Patrzcie! 
Żem tego nawet nie czuł dotąd wcale.  
  JASNOTKA
Bywa tak, bywa w ogniu walki nieraz. 
  ADAM
Walki? Cóż znowu! Chyba, jeśli chcecie, 
z onym tam kozłem walczyłem u pieca! 
Ha, jako żywo, wiem już: dzisiaj rano, 
gdy potknę się i równowagę tracę, 
i, jak tonący, trzepocę rękami, 
nagle się tych nogawic, oto tutaj, chwytam, 
com to je wczoraj do cna przemoczone 
zawiesił wieczór, by przeschły na piecu, 
w tej się niemądrej chwytam ich nadziei, 
że się tak snadniej utrzymam. Wtem cały 
węzeł się zrywa, a ja bęc! w dół lecę 
z nogawicami — i o piec rżnę czołem, 
w tym właśnie miejscu, gdzie zza pieca kozieł 
ostry swój nos wyścibia. 
  JASNOTKA
śmieje się.
Doskonale! 
Pierwszy to snadź upadek Adamowy, 
co się nie w łóżku zdarzył wam, lecz z łóżka!  
  ADAM
Tak, tak, na duszę! Ale... co rzec chciałem, 
cóż tam nowego? 
  JASNOTKA
Co nowego? Prawda! 
Niechże kat porwie! Zapomniałbym prawie.  
  ADAM
Cóż zatem, mówcie!  
  JASNOTKA
Gości dziś mieć będziem, 
niespodziewanych gości dziś z Utrechtu.  
  ADAM
Gości? Któż taki?  
  JASNOTKA
Kto taki? Pan radca, 
Pan radca Walter przybywa z Utrechtu. 
Urząd gminny lustruje. 
Z inspekcją sądy objeżdża w powiecie 
i jeszcze dziś niechybnie tu zawita. 
  ADAM
Czyście przy zmysłach?  
  JASNOTKA
Jako żywo, mówię! 
Wczoraj był w wiosce pogranicznej Holli, 
gdzie dokumentnie urząd zwizytował. 
Chłop pewien widział, jak już w drogę do nas 
koniom u wozu chomąta wdziewano. 
  ADAM
Koniom? Gdzieżby? Dziś jeszcze? On z Utrechtu tutaj? 
Z lustracją do sądu? Człek do rzeczy, mówią, 
co swe owieczki sam niezgorzej strzyże 
i za nic ma wszelkie te komedie, 
dziś miałby zjechać nam na utrapienie? Brednie! 
  JASNOTKA
Skoro był w Halli, to i w Hajsum będzie. 
Baczność więc, kumie!  
  ADAM
Idźcież! 
  JASNOTKA
Baczność, mówię! 
  ADAM
Idźcie, powiadam, z bajką tą!  
  JASNOTKA
Do kata! 
Przecież go chłop na własne widział oczy!  
  ADAM
Diabła tam widział taki łotr kaprawy, 
co ludzkiej twarzy odróżnić nie zdoła 
od potylicy, gdy jak dłoń jest łysa! 
Biret trójrożny na mój kij nasadźcie, 
wdziejcie nań płaszcz i stawcie podeń buty, 
a łotr go taki weźmie, za co chcecie.  
  JASNOTKA
Więc sobie wątpcie w imię diabła póty, 
aż wam we drzwiach nie stanie! 
  ADAM
We drzwiach? Proszę! 
Ani słóweczkiem nas nie uprzedziwszy? 
  JASNOTKA
Tam do kaduka! Wszakże to już dzisiaj 
nie z starym radcą Wachholderem sprawa, 
lecz radca Walter dziś... 
  ADAM
A choćby! Cóż stąd? 
Przecież i on przysięgę składał taką 
samą jak my, służbową, i jak my też, 
wedle powszechnych praktyk i edyktów, 
urząd swój spełniać musi.  
  JASNOTKA
Wyśmienicie! 
Więc was zapewniam, że się wczoraj rano, 
jak piorun z nieba, zjawił w Holli, po czym 
po kas lustracji oraz registratur 
zasuspendował1 sędzię i pisarza. 
Dlaczego? Nie wiem. Zapewne — ab officio2. 
  ADAM
Do diabła, czy i to wam chłop mówił?  
  JASNOTKA
Jużci, i jeszcze coś, gdy wiedzieć chcecie. 
Oto dziś rano, gdy szukają sędzi, 
co go na areszt skazano domowy, 
w gumnie go wreszcie znajdą nieboraka, 
obwieszonego na krokwi u dachu.  
  ADAM
Aj, tam do kroćset!  
  JASNOTKA
Wnet się pomoc jawi, 
za czym go z pętli czym rychlej odwiążą 
i póty go tam kropią, trą i cucą, 
aż się w nim z biedą życia docucono. 
  ADAM
Ożył więc?  
  JASNOTKA
Ożył, lecz
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:

Darmowe książki «Rozbity dzban - Heinrich von Kleist (jak efektywnie czytać książki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz