Darmowe ebooki » Epos » Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Torquato Tasso



1 ... 66 67 68 69 70 71 72 73 74 ... 147
Idź do strony:
na most przeciw Tankredowi 
W zupełną1912 wszystek zbroię obleczony 
Wyszedł ktoś srogi, który iadowitą 
Mową nań wołał, a broń miał dobytą: 
  32.
«Lubo umyślnie, luboś tu trafunkiem 
Przyszedł w Armidy zawołaney kraie, 
Iuż ztąd1913 nie wyńdziesz1914: złóż zbroię z rynstunkiem1915, 
Każdy tu wolne w pęto ręce daie; 
Wnidź do iey zamku, ale z tem warunkiem, 
Abyś iey prawa chował y zwyczaye, 
Ani sobie tusz więcey widzieć świata, 
Ale tu musisz bydź1916 na wieczne lata. 
  33.
Chybabyś przysiągł, że będziesz woiował 
Każdego, co się od Chrystusa zowie!» 
Tankred, gdy mu się pilnie przypatrował, 
Poznał go zaraz po herbie, po mowie: 
Gaskończyk to był, Rambald się mianował, 
Który z Armidą iechal, białeygłowie 
Dawszy się uwieść, iey być dworzaninem 
Chciał y iey gwoli1917 został poganinem. 
  34.
Święty Tankreda zdiął gniew w oney dobie: 
«Iam — prawi — Tankred, o zdrayco bezecny! 
Iam dla Chrystusa miecz przypasał sobie, 
Iegom iest rycerz i ten twóy wszeteczny 
Ięzyk chcę skarać; pokażę ia tobie, 
Żeć dzień dzisieiszy będzie ostateczny 
Y że mię niebo na to naznaczyło, 
Aby się przez mię twych niecnót zemściło1918!» 
  35.
Zbladł, słysząc imie sławne, wylękniony 
Rambald, lecz przedsię zdał się śmiały z mowy: 
«Po coś tu przyszedł, nędzniku w te strony? 
Dasz gardło wnetże y pozbędziesz głowy1919. 
Tem moiem mieczem będziesz okrócony1920; 
A rzeczą to chce pokazać, nie słowy 
Y ten twóy poślę łeb ucięty w dary 
Twem towarzyszom Chrystusowey wiary!» 
  36.
Tak mówił Rambald. — A iż iuż czarnemi 
Skrzydłami gęste noc siała ciemności — 
Lampy się z światły1921 odkryły gęstemi, 
Że ledwie mógł bydź1922 dzień więtszey iasności; 
Zamek się świecił, iak między nocnemi 
Pompami scena. Nieznacznie, w skrytości 
Na wierzchu siedzi Armida ubrana, 
Gdzie wszystko widzi, sama niewidziana. 
  37.
Tem czasem1923 wielki rycerz się gotował 
Do poiedynku y broni dobywał, 
Lecz iż poganin pieszo następował 
Y on, widząc to, konia nie używał; 
Pieszo szedł także, głowę obwarował 
Hełmem, a piersi paiżą1924 zakrywał, 
Miecz goły trzymał w ręku. Tak z okrzykiem 
Skoczywszy, starł się śmiele z Gaskończykiem. 
  38.
Gaskończyk kołem w wielkiem chodzi kroku 
Y zmyślone nań razy wynayduie, 
Ten zaś, choć sobie nadpracował boku, 
Iako nabliżey1925 podeń się szańcuie; 
Y ieśli ów wzad ustąpi — ten oku 
Ledwie dościgły, rączo następuje 
Y miecz nań wkoło ciska piorunowy, 
Nieustrzeżoney chcąc gdzie dosiąc1926 głowy. 
  39.
Gdzie przyrodzenie naywięcey zchowało1927 
Żywota, tam się naybarziey napiera; 
A przy śmiertelnych razach — tak, że grzmiało, 
Ogromnem głosem, na niego naciera; 
Kręci się Rambald — nieborak — y ciało 
Prędkością kradnie y tarczą zawiera1928, 
To mieczem, to mu puklerzem odbiia, 
Że go cięty raz y sztych ieszcze miia. 
  40.
Lecz nie tak iest ten prętki1929 do obrony, 
Iako ów drugi prętki do obrazy1930: 
Posiekł na niem tarcz y szyszak stalony1931 
Iuż podziurawił, nie bez wielkiey skazy; 
Iuż ten skrwawiony, a ów niedraśniony 
Aż dotąd wszystkie wytrzymywa razy; 
Trwoży się Rambald, razem go sromota1932, 
Gniew, miłość gryzie, zdrada y niecnota. 
  41.
A zwątpiwszy iuż po części o sobie, 
Ostatniego z niem szczęścia chce skosztować: 
Porzucił paiż, miecz wziął w ręce obie 
Y siekł nań, więcey nie chcąc ustępować, 
Y zwarł się cieśniey y miecz w oney dobie 
Wyniózszy — ciął tak, że żadna hamować 
Blacha nie mogła razu tak tęgiego... 
Y żebra trochę dosiągł mu lewego. 
  42.
Potem go w głowę kilkakroć wymierzył, 
Że dźwięk szedł taki, iaki daią dzwony, 
Hełmuć1933 nie przeciął, ale tak uderzył, 
Że nieprzyiaciel przyklękł pochylony; 
Żadenby1934 temu podobno1935 nie wierzył, 
Iako beł1936 potem Tankred zapalony: 
Oczy mu szczerem płomieniem pałaią, 
Gniewliwe zęby straszliwie zgrzytaią. 
  43.
Tak srogi beł wzrok w ten czas1937 Tankredowy, 
Że go znieść nie mógł Rainbald wielozmienny; 
Słyszy, że mu miecz świszczy koło głowy, 
Mniema, że mu iuż brzuch przeciął bezdenny, 
Uskoczy w stronę, a miecz piorunowy 
Uderzył w filar przy moście kamienny, 
Skry y kamienie poszły pod obłoki. 
A zdraycę zimny mróz uiął za boki. 
  44.
Ucieka przez most, tak w niem trwoga tęga, 
Żeby go same nogi ratowały; 
Ów go za kołnierz tylko co nie sięga 
I iuż od niego tylko przez krok mały; 
W tem wszystko światło obudwu odbiega: 
Lampy pogasły, gwiazdy pociemniały, 
Iasności nocy namniey nie zostało, 
Miesiąca wszystko światło odbieżało. 
  45.
W cieniu od nocy y czarów sprawionem 
Iuż go nie goni zwyciężca1938 w mrok srogi, 
Ani go widzi — tylko w mieyscu onem, 
Omacnie1939 stawia niebespieczne nogi; 
Y wszedł we wrota krokiem obłądzonem, 
A nie postrzegł się, że przestąpił progi, 
Lecz słyszał potem, że drzwi za niem trzasły, 
Kiedy za progi błędne1940 nogi zaszły. 
  46.
Równie tak ryba na wielkiem iezierze, 
W które swą słoną morze wchodzi wodą, 
Gdy się na pokóy y na ciszą wzbierze 
Y przed morską się chroni niepogodą — 
Zawrze się sama, wzad się darmo bierze 
Y z utraconą żegna się swobodą; 
Bo przyrodzenie te wrota — otwarte 
Weszciu1941, lecz wyszciu1942 sprawiło zawarte. 
  47.
Tak nieszczczęśliwy Tankred w one czasy, 
Wpadł w niewidomą ciemnicę bespiecznie1943 
Y wszedł, zkąd1944 nigdy — uwiązany pasy1945 
Ciemnego mroku — nie mógł wyniść1946 wiecznie; 
Wprawdzie drzwi ruszył y mocne zawiasy 
Silił się urwać rękoma koniecznie, 
Lecz próżno, tylko głos słyszał: «Iuż w łyku 
Wiecznie — Armidzin1947 będziesz niewolniku! 
  48.
Tuć naznaczone na wieki mieszkanie. 
Śmierci się nie bóy iednak z żadney strony!» 
Nie odpowiada nic na to wołanie, 
Lecz wzdycha tylko rycerz obłądzony; 
Nieszczęściu łaye1948 y narzeka na nie, 
Głupstwo y miłość winuie1949 strapiony: 
Czasem sam z sobą rozmawia w milczeniu: 
«Mnieysza — zbyć słońca, mnieysza — być w więzieniu; 
  49.
Więtsza1950 — zbyć słońca dobrze iaśnieyszego, 
Którego, ato, na wieki pozbędę 
Y iuż z iey wzroku — nędzny — wesołego, 
Nigdy podobno cieszyć się nie będę». 
Wtem na Arganta wspomni zuchwałego, 
Dopiero westchnie: «Gdzie — pry1951 — kolwiek siędę, 
Gdzie się obrócę, wszyscy będą szydzić 
Y tak, o hańbo, wiecznie się mam wstydzić!?» 
  50.
Tak cześć y miłość niewidomie psuie 
Y gryzie serce w wielkiem bohaterze; 
A gdy się ten tak nieborak frasuie, 
Arganta dawno miękkie mierzi pierze. 
Tak go chciwość krwie y sławy morduye 
Y gniew na pokóy y długie przymierze: 
Że choć ma ieszcze niezgoione rany, 
Pragnie, żeby niósł dzień szósty świt rany. 
  51.
Nocy tey, która on dzień uprzedzała, 
Ledwie się trochę położył do spania, 
A wstał tak rano, że ieszcze bez mała 
Pod kilka godzin było do śniadania; 
Mówi o zbroię, co w głowach leżała, 
A giermek mu ią dał bez omieszkania, 
Nie iego zwykłą, ale darowaną 
Od króla, wszystkę złotem nabiianą. 
  52.
Weźmie ią zaraz y na się oblecze 
Y bynaymniey ią1952 nie beł obciążony, 
A miecz ogromny, co z obu stron siecze, 
Do boku sobie z lewey przypiął strony. 
Iako się świeci kometa, gdy miece1953 
Krwawem ogonem promień rościągniony1954, 
Co państwa mieni1955 y wiedzie choroby, 
A króle straszy y wielkie osoby — 
  53.
Tak się on w ten czas świecił w lśniącey zbroi, 
A oczy krwią niósł y gniewem piiane; 
W twarzy surowey strach mu szczery stoi 
Y śmierć w niey sroga gniazdo ma usłane; 
Śmiałe to serce, które się nie boi, 
Kiedy — gdzie oczy rzuci zagniewane — 
Macha ogromnem po powietrzu mieczem, 
A głosem woła więtszem1956, niż człowieczem: 
  54.
«Niedługo zdraycy y rozbóynikowi 
Chrześciańskiemu moc ukażę swoię; 
Oduczę się go równać Argantowi, 
Pozna wnet siłę, pozna rękę moię! 
Na więtszą wzgardę iego Chrystusowi, 
Utnę mu głowę y złupię mu zbroię, 
A potem takiem ozdobiony łupem, 
Nakarmię kruki y psy iego trupem». 
  55.
Tak w rozdrażnionem właśnie widziem byku, 
Którego miłość bodzie zazdrościwa, 
Ogromnie ryczy y z onego ryku 
Na więtszy się gniew i siłę zdobywa 
Y gdy o bliskiem wie spółmiłośniku, 
Rogi o twarde dęby wyostrzywa1957, 
Piasek nogami miece1958 niespokoyny, 
Z przeciwnikiem swem prędkiey chciwy woyny. 
  56.
Taką wściekłością pobudzony, wkłada 
Harde poselstwo z gniewem trębaczowi: 
«Iedź do obozu, a skoroć się nada1959, 
Chrystusowemu powiedz rycerzowi, 
Żem ia iuż gotów!» Za tem słowem wsiada, 
A iść przed sobą każe Ottonowi; 
Tak spiesznie z miasta wypuszczony iedzie, 
A więźnia swego przy strzemieniu wiedzie. 
  57.
Wtem w róg zatrąbił, a na wszystkie strony 
Przez stanowiska dźwięk szedł niecierpliwe, 
Bo po obozie wszytkiem rozgłoszony, 
Uszy y serca uraził gniewliwe. 
Iuż też w naywiętszem senat zgromadzony 
Namiecie1960 — czekał, gdzie wszedszy dotkliwe 
Trębacz poselstwo sprawił. Wprzód mianował1961 
Tankreda; inszych iednak nie wyimował1962. 
  58.
Wątpliwą myślą y leniwem wzrokiem, 
Między swoiemi Goffred upatruie, 
Lecz długo myśląc, długo miecąc1963 okiem 
Godnego w swoich na to nie nayduie: 
Przednieyszych nie masz, nie wie o niokiem1964, 
Coby z niem zrównał; Tankred gdzieś próżnuie, 
Do Boemunda daleko, Rynalda 
Nie masz, co zabił hardego Gernanda. 
  59.
Nad dziesięć, losem co byli wybrani, 
Iechało inszych — co mężnieyszych — siła, 
Które Damaszku bogatego pani 
Swoią chytrością z woyska wywabiła; 
A drudzy tylko milczą zasromani, 
U których słabsze y serce y siła: 
Każdy się sławy niebespieczney boi, 
Wstyd od1965 boiaźni zwyciężony stoi. 
  60.
Z milczenia Hetman y poznał z postawy, 
Że ich strach wielki wszystkich opanował — 
Wstał zaraz z mieysca y porwał się z ławy, 
(Co w niem żal y gniew pobożny sprawował). 
«Byłbych — pry1966 — nie mąż, lecz niewieściuch prawy1967, 
Gdziebych1968 żywota dziś nie odżałował 
Y gdziebym1969 sławę memu narodowi 
Zdeptać — dopuścić miał poganinowi. 
  61.
Niechayby woysko y moi żołnierze, 
Na stronie na me potkanie patrzali; 
Daycie mi zbroię, przynieście pancerze!» 
Skoczyli słudzy y zaraz ie dali — 
Lecz ty Raymundzie, stary bohaterze, 
Któremu z męstwem rozum przyznawali, 
Nie dałeś takiey wolności wodzowi 
Y takeś w ten czas mówił Goffredowi: 
  62.
«Uchoway tego, o wszechmocny panie! 
Aby w twey głowie1970 wszystko1971 woysko miało 
Iść na szańc. Tyś wódz, nie żołnierz — Hetmanie! 
Wszystkiemby1972 się nam przy tobie dostało. 
Ciebie na wiary świętey zachowanie, 
Na skazę niebo pogaństwa obrało; 
Ty rządź rozumem, ty władni1973 buławą, 
Inszy niech dzieła pod twą czynią sprawą1974. 
  63.
Ia, chociam się to skrzywił od starości 
Y iużem zgrzybiał, jako mię widzicie — 
Będę się z niem bił, kiedy powinności 
Rycerzów dobrych wszyscy nie pomniecie. 
Gdzieżbych1975 to teraz w takiey był młodości, 
W iakiey was widzę, co tylko stoicie 
Y nie rusza was y gniew y sromota, 
Słuchaiąc, iako bluźni ten niecnota. 
  64.
Iakim beł wtenczas, kiedy seymowała 
Ziemia niemiecka, kiedym ogromnego 
Zbił Leopolda, co wszystka1976 widziała 
Rzesza na dworze Konrada Wtórego; 
A więtsza się to rzecz na on czas zdała, 
Pożyć1977 rycerza tak doświadczonego, 
Niźli1978, kiedyby teraz ieden tylko, 
Tego motłochu gnał przed sobą kilko1979. 
  65.
By1980 mi się ona1981 pierwsza krew1982 wróciła, 
Iużby beł Argant nie żyw1983 o tey dobie, 
Lecz y starość mi nie tak dokoczyła1984, 
Abym żywego serca nie czuł w sobie. 
Ieśli mi też śmierć Parka naznaczyła, 
Pozna poganin, że mam ręce obie; 
Ia wsiadam. Dzień ten moie przeszłe lata 
Lepiey ozdobi u wszystkiego1985 świata». 
  66.
Tak mówił starzec, a ta iego mowa 
Stoi1986 za dobre do męstwa ostrogi. 
Ci, co dopiero rzec nie śmieli słowa, 
Śmiałość y ostre pokazuią rogi; 
Każdemu teraz siła Argantowa 
Słaba się widzi, każdy teraz srogi: 
Chce z niem Baldowin czynić1987, chce z Rugierem 
Gwelf, Gwidowie dwa, Stephan z Giernierem. 
  67.
Y Pirrus, który dał naszem na zmowie 
1 ... 66 67 68 69 70 71 72 73 74 ... 147
Idź do strony:

Darmowe książki «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz