Darmowe ebooki » Epos » Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Torquato Tasso



1 ... 103 104 105 106 107 108 109 110 111 ... 147
Idź do strony:
wielkiemu.  
  112.
Dziwy robił dnia Tyzaphern onego: 
Zbił Niderlandy5330 wszystkie z Normandami5331; 
Frąca, Rugiera, Gierarda mężnego 
Zabił z inszemi przedniemi wodzami. 
A kiedy iuż kres żywota krótkiego 
Nieśmiertelnemi przedłużył dziełami, 
Jakby żyć nie chciał, szukał, gdzie znacznieyszy 
Y kędy beł bóy naniebespiecznieyszy5332. 
  113.
Uyrzał Rynalda, a chocia plugawe5333 
Krwią beły iego farby lazurowe. 
Choć iego orzeł paznokcie miał krwawe, 
Poznał na tarczy herby rycerzowe. 
«Niech mi (pry5334) nieba pomogą łaskawe, 
Niebespieczeństwo widzę iest gotowe: 
Wygramli, głowę Armidzie daruię, 
Tobie Makonie5335 zbroię dać ślubuję». 
  114.
Tak śluby czynił przed głuchem Makonem, 
Bo nic nie słyszał okrom wątpliwości5336. 
Iako biiąc się po bokach ogonem 
Lew pobudza swe wrodzone srogości, 
Tak on swe gniewy ogniem w się wpuszczonem 
Grzał y ostrzył ie na ośle5337 miłości; 
W kupę zebrawszy siły swe, koniowi 
Wodzę wyspuścił przeciw Rynaldowi. 
  115.
Ale y Rynald bieżał w oney chwili, 
Przeciwko niemu konia obracaiąc; 
Wszyscy iem zaraz plac wielki czynili, 
Do strasznego się potkania zbiegaiąc. 
Tak się rycerze oba mężnie bili, 
Srogiemi na się razami ciskaiąc, 
Że każdy, widząc straszny bóy, własnego 
Niebespieczeństwa zapomniał swoiego. 
  116.
Ale cóż? ieden darmo zbroię siecze 
Nieskazitelną, drugi dawa rany; 
Iuż z Tyzapherna krew w kilku mieysc ciecze, 
Iuż tarcz, iuż hełm ma wszystek porąbany. 
Widzi Armida zbyt nierówne miecze, 
Widzi, że iey iuż Rycerz zmordowany, 
Y że go iuż krew uchodzi y drudzy 
Uciekać od niey zamyślaią słudzy. 
  117.
Od tak rycerzów wielu otoczona, 
Iuż sama tylko na wozie została. 
Wątpi o pomście, zewsząd opuszczona, 
A snadźby umrzeć niżli żyć wolała; 
Wtem z woza5338 zsiadła y iako szalona, 
Dopadszy5339 konia, w pole uciekała; 
A gniew y miłość wszędy, kędy iedzie, 
Miasto5340 dwu chartów podle5341 siebie wiedzie. 
  118.
Tak Kleopatra za wieku dawnego 
Sama z straszliwey bitwy uchodziła 
Y Augustowi swoiego miłego 
W niebespieczeństwie morskiem zostawiła; 
Który sromotnie od woyska swoiego 
Biegł, gdzie lękliwe żagle obróciła. 
Tożby beł pewnie y Tyzaphern sprawił, 
Lecz nie mógł, bo go nieprzyiaciel bawił. 
  119.
Zbywszy5342 iey z oczu, że mu ustępuie 
Słońce pod ziemię y iasny dzień, wierzy 
Y temu, co go wściąga y hamuie, 
Niewytrzymany raz w czoło wymierzy: 
Kiedy pioruny Iowiszowi kuie, 
Sam Brontes5343 młotem mocniey nie uderzy. 
Tak dobrze w ten czas Tyzaphern przyłożył, 
Że Rynald głowę na piersiach położył. 
  120.
Ale się prętko5344 y nad spodziewanie 
Po onym razie tak cięszkiem5345 poprawił; 
Y przeciąwszy blach, gdzie swoie mieszkanie 
Żywot ma, miecz mu do serca wyprawił. 
Przepadł przez serce sztych y przez dwie ranie5346 
Poganinowi pierś y tył ukrwawił, 
Uciekaiącey duszy daiąc więcey, 
Niż iednę drogę, żeby szła tym pręcey. 
  121.
Potem iął patrzyć, gdzie nieprzełomione5347 
Miał ieszcze daley obrócić swe siły; 
Widzi chorągwie wszędzie obalone, 
Y że się wszystkie hufce rozproszyły. 
Tu śmierciom koniec uczynił y one 
Marsowe gniewy w niem się uśmierzyły; 
Y wspomniał sobie na uciekającą 
Armidę, samę na koniu bieżącą. 
  122.
Barzo ią dobrze widział, kiedy w długą, 
Co w koniu mocy, biegła uciekaiąc5348; 
Żal mu iey barzo y pomni, że sługą 
Iey być obiecał, od niey odieżdżaiąc. 
Zatem się za nią puścił stroną drugą. 
Wszędzie się śladu iey konia trzymaiąc. 
Ona wtem w iednę dolinę osobną 
Wiechała, do swych zamysłów sposobną. 
  123.
Rada, że mieysce dalekie na stronie, 
Gdzie sobie mogła śmierć zadać, trafiła; 
Tam z konia zsiadła y w oney zasłonie 
Zbroię, łuk, szyszak y strzały złożyła. 
«Nieszczęsne — prawi — y sromotne bronie, 
Którem daremnie w potrzebie nosiła, 
Tu pogrzebione na wieki będziecie, 
Kiedy się zemścić krzywdy mey nie chcecie. 
  124.
Mam was tak wiele, a żadney z was ieszcze 
Krwawey nie widzę, wszystkieście zmarniały; 
Więc śmiałe5349 bądźcie na piersi niewieście, 
Kiedyście w insze uderzyć nie chciały, 
Te me odkryte za cel sobie weźcie: 
Tubyście5350 łatwie5351 zwycięstwa dostały; 
Nie umknę ich wam5352: ilekroć strzeliła, 
Wie miłość, że ich nigdy nie chybiła. 
  125.
Bądźciesz mężnemi na panią niebogę, 
A poprawcie się za taką przyganą. 
Do czegom przyszła nędzna, że nie mogę, 
Tylko od was być samych ratowana! 
Żadnem lekarstwem sobie nie pomogę, 
Okrom5353, że ranę leczyć muszę raną; 
Rana od strzały od miłości ranę 
Zgoi y zdrowia od śmierci dostanę. 
  126.
Niech tego mego iadu śmiertelnego 
Na on świat z sobą nie biorę, móy panie: 
Zrzucę tu miłość, a cienia bladego 
Gniew towarzyszem wiecznem niech zostanie; 
Albo się niech z niem wróci do moiego 
Nieprzyiaciela z piekielney odchłanie5354; 
Niech go pilnuie, żeby wiódł niespane 
Straszliwe nocy5355 y sny rozerwane». 
  127.
Tu zmilkła y iuż umrzeć umyśliwszy, 
Naostrzeyszego żeleśca patrzyła: 
Kiedy tam rycerz, nagle się trafiwszy, 
Zastał ią, że się tylko nie zabiła; 
Wszystka się w straszną postawę złożywszy, 
Iuż się do piersi z strzałą zanosiła: 
Wtem ią za rękę uchwycił pocichu 
Y wściągnął5356 z tyłu śmiertelnego sztychu. 
  128.
Przyszło się z prętka5357 obeyźrzeć5358 niebodze, 
Bo nie postrzegła, ani go widziała, 
Kiedy tam przyszedł: y wrzasnęła srodze, 
Y odwróciła oczy y omdlała. 
Iako kwiat w poły podcięty przy drodze, 
Tak pochylona do ziemie5359 leciała; 
Ale ią na dół lecącą podpierał, 
Y na odkryte piersi szatę zbierał. 
  129.
Y żalem zdięty, twarz iey pochyloną 
Y piersi skropił mokremi perłami. 
Iako deszcz rany zwiędłą y zemdloną 
Ożywia różą srebrnemi kroplami, 
Tak podnosiła do ziemie puszczoną 
Twarz, nieswoiemi upłakaną łzami. 
Trzykroć poyrzała, trzykroć odwróciła 
Oczy, aby nań tylko nie patrzyła. 
  130.
Y pokazuiąc znacznie swe niewdzięki5360, 
Rękę od siebie iego odpychała; 
Ale ią trzymał bohatyr5361 przezdzięki5362, 
Choć się siliła, choć się wydzierała. 
Tak od kochaney obłapiona ręki, 
Choć ponno5363 w on czas inaczey zmyślała, 
Żałośnie płakać ięła narzekaiąc, 
Co raz od niego oczy odwracaiąc. 
  131.
«O zawsze, lub się wracasz, lub odchodzisz5364. 
Iednako srogi, czegoć nie dostaie5365? 
Wielki dziw u mnie, że mi śmierć rozwodzisz5366. 
Wielki, że żywot mężobóyca5367 daie. 
Na iaką nową hańbę mię przywodzisz5368, 
Na iaką lekkość5369? Znam twe obyczaie. 
Znam chytrość, którać5370 więcey nie pomoże: 
Nic ten nie może, kto umrzeć nie może. 
  132.
Chcesz ponno, abym w łańcuchu wiedziona 
Na twym tryumphie, licha dziewka, była, 
Dziś zwyciężona, a przedtem zdradzona? 
To twe tytuły, to naywiętsze dziła5371! 
Beło to, żem cię o żywot strapiona 
Prosiła: teraz niechbym go pozbyła! 
Śmierci chcę, lecz nie z twych rąk, bo twe dary 
Są w nienawiści u mnie z każdey miary. 
  133.
Sama się z twoiey srogości y grozy 
Przez się wybawię, okrutny człowiecze; 
A choć związaney odeymiesz powrozy, 
Odeymiesz strzały, trucizny y miecze: 
Y ty y żaden niech mię tem nie trwoży, 
Śmierć mi, kiedy chcę, nigdy nie uciecze. 
Patrzaycie, iako zmyślać umie cudnie, 
Wszystko nieszczyrze y wszystko obłudnie!» 
  134.
To narzekanie, te iey beły mowy, 
A gniew y miłość łzy iey wyciskała, 
Że rycerzowi udał się płacz nowy. 
Który wstydliwa litość sprawowała. 
Odpowieda iey łagodnemi słowy: 
«Proszę, abyś skarg próżnych zaniechała; 
Nie bóy się żadney lekkości5372 odemnie5373: 
Sługę, Armido, masz wiecznego we mnie. 
  135.
Ieśli dać wiary nie chcesz moiey mowie. 
Patrz na moie łzy, wierz, że cię nie zdradzę: 
Na tey stolicy, gdzie twoi dziadowie 
Siedzieli, da Bóg, wrychle cię posadzę. 
A kiedyby to zdarzyli bogowie, 
Żebyś krzest przyiąć chciała, iako radzę, 
Uczyniłbym to, że wielkie królowe 
Y panie wszystkie przeszłabyś wschodowe». 
  136.
Tak prosi y te swe wzdychaniem grzeie 
Prośby y lać łez gęstych nie przestaie. 
Iako gdy słońce pali, albo wieie 
Wiatr południowy, śnieg z nienagła taie, 
Tak w niey gniew w on czas nieznacznie niszczeie, 
A miłość tylko przy sercu zostaie: 
«Niech się — powiada — twoia wola stanie, 
Wszystko uczynię na twe rozkazanie». 
  137.
A wtem Emiren widząc, że na ziemi 
Iego chorągiew legła obalona 
Y że przed iego oczyma własnemi 
Goffred mocnego zabił Rymedona, 
Y zbiwszy mu lud z wodzami pierwszemi, 
Wszędzie przeciwna przemagała strona: 
Iako mąż wielki szukać chce przezdzięki5374 
Śmierci od iakiey zawołaney ręki. 
  138.
Zwarł swego konia przeciw Goffredowi, 
Bo godnieyszego nadeń nie nayduie; 
A gdzie przechodzi y gdzie się stanowi, 
Wściekłego męstwa znaki zostawuie 
Y zdaleka go ku poiedynkowi 
Wabi y ręką na niego skazuie. 
«Ia dziś chcę zginąć, ale się pokuszę5375, 
Że nie bez pomsty zginę, iako tuszę5376». 
  139.
Ieno to wyrzekł, oba z wielkiem gniewem 
Skoczyli ieden przeciwko drugiemu. 
Emiren w ramię, przebiwszy tarcz drzewem, 
Ranę wodzowi dał Chrześciańskiemu; 
On go zaś trafił tak nad uchem lewem, 
Że łbem szedł na kark koniowi swoiemu, 
Y kiedy się chciał poprawić, przebity 
Duszę wytoczył pospołu z ielity. 
  140.
Skoro legł hetman, Goffred rozproszony 
Ostatek woyska pobitego goni 
Y trafia tam, gdzie w koło otoczony 
We krwi po kostki Altamor się broni. 
Szyszak zrąbany, miecz ma utrącony, 
Zewsząd nań biią y strzelaią z koni. 
«Niech będzie — krzyknie na swoich — z pokoiem: 
Iam Goffred, day się, a więźniem bądź moiem». 
  141.
Altamor, który serca wspaniałego, 
Do żadney nigdy pokory nie skłonił, 
Usłyszawszy głos imienia wielkiego, 
Do niey się chętnie na on czas nakłonił 
Y złożył5377 zaraz z umysłu hardego, 
Y dawszy mu miecz, więcey się nie bronił. 
«Godnyś (pry5378) tego, poddajęć się, a ty 
Będziesz stąd w sławę y w skarby bogaty: 
  142.
Żałosna żona kleynoty swoiemi 
Y mego państwa wykupi mię złotem». 
«Nie chciwym na to — ów rzekł — i takiemi 
Rzeczami gardzę, ani myślę o tem. 
Miey sobie skarby indyiskie z perskiemi, 
Cudzymem5379 nigdy nie kupczył żywotem: 
Ia, Altamorze, w Azyey woiuię, 
Handlów nie wiodę y nie przekupuię5380». 
  143.
Wtem za pogaństwem poszedł z pogoniami, 
Zostawiwszy go przystawom5381 w opiecze, 
Które do swoich wałów szło kupami; 
Ale gniewliwe y tam wpadły miecze. 
Wzięto zarazem obóz, strumieniami 
Krew od namiotu do namiotu ciecze; 
Mażą się złotem nabiiane zbroie, 
Psuią się pompy5382 y pogańskie stroie. 
  144.
Tak Goftred wygrał, a tyle iasnego 
Dnia mu na on czas zostawało ieszcze. 
Że woysko swoie do wyzwolonego 
Miasta prowadzi y stawia ie w mieście 
Y nie złożywszy odzienia krwawego, 
Ćci5383 Zbawicielów5384 grób y święte mieysce. 
Tam zbroie wiesza y inne korzyści, 
Y obiecane śluby Bogu iści5385. 
 

Koniec dwudziestey i ostatniey pieśni.

Przypisy:
1. abo (daw.) — albo. [przypis edytorski]
2. myłka (daw.) — pomyłka, błąd. [przypis edytorski]
3. Objaśnienia (...) podajemy na końcu każdego tomu. — objaśnienia na końcu pierwszego tomu wydania źródłowego (pieśni I-X) zostały opatrzone uwagą: „Wydawca składa gorące podziękowanie prof. K. Zawilińskiemu za łaskawie udzieloną pomoc w objaśnieniu niektórych trudniejszych form i konstrukcyj gramatycznych”. Na końcu drugiego tomu (pieśni XI-XX) umieszczono Słowniczek ułożony przez Jana Czubka. W niniejszym wydaniu treść obu zamieszono w formie przypisów z odsyłaczami w tekście. [przypis redakcyjny]
4. Ruscelli, Girolamo — (ok. 1518–1566) — pisarz, poligraf (wydawca) i kartograf włoski, ur. w Viterbo w ubogiej rodzinie, wielokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania (Padwa, Rzym, Neapol), w 1548 r. osiadł w Wenecji, gdzie pozostał do końca życia. Przyjaźnił się z Bernardo Tasso, ojcem Torquata. Pod pseudonimem Alessio Piemontese (łac. Alexius Pedemontanus) opublikował dzieło Secreti (1555) o tematyce alchemiczno-medyczno-technologicznej, które zyskało sobie szybko wielką popularność i było tłumaczone na wiele języków (w tym fr., ang., łac., hiszp., niem., pol., holenderski i duński); w oficynie Vincenzo Valgrisi przygotował cenione publikacje Dekamerona, Orlanda szalonego oraz Geografii Claudio Tolomeo zawierającej liczne ryciny map. [przypis edytorski]
5. Danta (daw.) — dziś popr. forma B.: Dantego; Dante Alighieri (1265–1321): filozof i polityk, jeden z najwybitniejszych poetów włoskich, autor poematu Boska Komedia, uważanego za szczytowe osiągnięcie średniowiecznej literatury wł., przedstawiającego wizję wędrówki poety przez trzy światy pozagrobowe, Piekło, Czyściec i Raj. [przypis edytorski]
6. Sperone
1 ... 103 104 105 106 107 108 109 110 111 ... 147
Idź do strony:

Darmowe książki «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz