Ajschylos
Oresteja
tłum. Jan Kasprowicz
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-5358-4
Oresteja
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
Agamemnon
Uwaga! zmiana tytułu, należy uwzglednić w metadanych Ofiarnice
Eumenidy
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Oresteja
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Agamemnon
OSOBY DRAMATU:
Agamemnon
Klitajmestra
Ajgistos
Kasandra
Poseł
Stróż
Chór mężów rady argiwskiej
Świta Agamemnona, Klitajmestry i Ajgistosa
Ściana tylna sceny przedstawia zamek Atrydów w Argos1.
Przed zamkiem szereg ołtarzy i posągów bóstw. Na dachu przechylony ku przodowi Stróż.
STRÓŻ
Ach, skończcie raz już, proszę, bogowie, tę nędzę!
Przez cały rok na dachu Atrydowym2 pędzę
Psie życie, strażujący — istny kundel dziki.
Aż nadtom ci już poznał nocne gwiazd sejmiki,
Wyliczyć mogę wszystkie te jasne wielmoże,
Władnące w tym powietrznym nade mną przestworze;
Wiem, które dają ciepło, które zimę rodzą
I w jakiej wschodzą chwili, a w jakiej zachodzą.
I teraz pilnie baczę z tej strażnicy mojej,
Czy wieści mi nie przyjdą o zburzonej Troi,
Ogniste, szybkie wieści. Bo tak mi królowa
Kazała — nadoprawdy3, mądra, męska głowa!
Więc leżę, ni4 ten tułacz, przesiąknięty rosą,
Wczasuję się, lecz wczasy nocne nie przyniosą
Spoczynku moim kościom: w ciągłej jestem trwodze,
Ażeby sen zbyteczny nie skleił niebodze
Tych powiek utrudzonych. A jeśli się kiedy
Świstaniem albo śpiewem chcę pozbyć tej biedy
I snu natarczywego odpędzać katusze,
Nad losem tego domu zalewać się muszę
Gorzkimi iście łzami — bo gdzież się podziały
Te dawne, dobre czasy i cnoty, i chwały?
Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski,
Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!
chwila milczenia; nagle spostrzega ognie na górach
A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie!
Zatańczy lud argiwski5 w twojej szczęsnej6 łunie,
Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana!
Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana,
By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła,
Okrzykiem przeradosnym witając co siła
Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu7 —
Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu!
Jać8 sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna
Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna9
W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią,
Gdy rękę mego króla uściskam jak bratnią.
O reszcie wolę milczeć.. Tak jest, mówię szczerze:
Mam pypeć10 na języku... Wcale mnie nie bierze
Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał,
Co by ten dom powiedział, gdyby mówić umiał!
Cóż gadać o tym ludziom nieświadomym rzeczy?
Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.
Z boku wchodzi na scenę Chór, z piętnastu złożony starców, w świątecznych szatach, z wieńcami na głowie, z długimi laskami w ręku, z mieczami u lędźwi. W czasie gdy się ustawiają, mówi Przodownik chóru.
PRZODOWNIK CHÓRU
Dziesięć upływa lat,
Gdy dwaj wrogowie Priama11,
Których zrodziła ta sama
Boska Atrydów krew,
Król Menelaos i brat,
Król Agamemnon, na czele
Tysiącznych argiwskich okrętów
Jęli przecinać topiele
Morskich odmętów —
Zemsty poganiał ich gniew.
Z bojowym ruszyli okrzykiem —
Każdy krwiożerczy jak ptak,
Jak oszalały ten sokół,
Co skrzydeł wiosłami naokół
Z gniazda odartych, skalnych ścian
Powietrza prując szlak,
Krakaniem napełnia dzikiem
Przestworza:
Zaginął jego płód,
Przepadły pisklęta,
Długiego wylęgu trud.
Aleć12 Apollon13, czy Zeus14, czy Pan15,
Władyki16 stromych gór,
Sokoli usłyszą wrzask:
Moc boża
O powierzonych swej trosce pamięta!
Pomsta żyje —
Choć nierychliwe,
Lecz sprawiedliwe
Jawią się Erynije17.
Tak gościnności możny stróż18,
Zeus, rozdawca opiekuńczych łask,
Atreuszowym kazał synom iść
Na Aleksandra19, odbić z jego rąk
Najpłochszą z ziemskich cór.
Długo bitewny unosił się kurz;
Pod tarcz brzemieniem tłum rycerzy kląkł.
Kolana zadrżały ni liść,
Oszczepów kruszył się wał.
Proch krew trojańską ssał
I naszą, Danaów20 krew.
Lecz jakikolwiek będzie tego kres,
Tak będzie, jak każe los:
Boży gniew,
Boży cios
Nic sobie nie robi z łez,
Uderza, niepowstrzymany.
Mimo ofiary wylanej;
Łamie, niezwyciężony,
Pomimo żertwy21 spalonej.
Lecz myśmy tu pozostali
Precz22 od wojennej chwały,
Precz od chwalebnej wojny;
Ni23 chłopaczkowie mali,
Tarczy nie źdźwigniem zbrojnej:
Kij nam do ręki daje wiek zgrzybiały.
Bo jeśli w wątłej postaci chłopięcej
Potężny Ares24 nie zamieszka,
Tym więcej
Stronić on musi od starości znojnej.
Odartą ze świeżych liści,
Żywotać ją wiedzie ścieżka,
Słabą i chwiejną,
W dal beznadziejną.
Po życia wlecze się drogach;
Trzęsąca się, o trzech nogach25;
W dzień biały
Ni senna snuje się zjawa,
Niepewnym krokiem stawa26,
Nikłego widma wzór.
Klitajmestra wyszła tymczasem z pałacu, otoczona służebnicami, i zajmuje się podczas wierszy następnych składaniem ofiar na ołtarzach.
Córko Tyndareowa27,
Cóż się to, powiedz, dzieje?
Jakież nadeszły wieści,
Jakież to cudo się iści28,
Jakież radosne przyniesiono słowa
K’nam29,
Iże30 ofiarą kolejną
Bogom nie skąpisz części?
Niechże nam powie królowa.
Niech Klitajmestra nam powie,
Czemu obiata31 się leje.
Dlaczego żertwa się pali
Dla władców nizin i gór,
Dla bóstw, co chronią nasz gród,
Co rynków strzegą i bram?
W kosztownym płoną żarze
Wszystkie po mieście ołtarze;
Olejów, jakie znam,
Najprzedziwniejszy dym
Swe kłęby ku niebu splótł;
Wonności skarbiec bogaty
Z królewskiej wynosisz komnaty —
Jakiż to stał się cud?
O dobrym wypadku czy złym,
Jeżeli słuszność ci każe.
Opowiedz, troskę tę zrzuć,
Pod którą krok się nasz chwieje,
Pod którą duch nasz zamiera.
Ogni tych blask
Wielkie w nas budzi nadzieje,
Otwiera
Nowe koleje
Niespodziewanych łask.
Ból nam wypędza ze serca,
Co tak nam w łono się wwierca,
Co tak nas cały pożera.
Klitajmestra milczy, zajęta ofiarami.
CHÓR
Zaśpiewać chcę wam dzisiaj o tym, jaki znak
Walecznych powiódł mężów w ten chwalebny szlak.
Dźwięcznej mi pieśni nie odmówił bóg —
Jak stało się, że władca napowietrznych dróg,
Możny, królewski ptak32,
Dwuberłej33 kazał mocy Achajów34, by młódź,
Zbrojną w oszczepy i łuk,
Zebrawszy, Teukrów35 ukróciła chuć.
Wodzom okrętów zabłyśli u góry
Orłowie dwaj, ten biały, a ten czarnopióry,
Po stronie oszczepu36 siedli
Na wierchu, zajęczycy rozszarpanej jedli
Niedonoszony płód!37
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
Dwoistą myśl Atrydów widząc, mądry wróż38
W zabójcach zajęczycy ujrzał widmo burz
I takieć wieszcze wnet im słowa rzekł:
„Nadejdzie czas, gdy zniszczon39 gród Priama legł,
Gdy go pokryje kurz,
A Mojry40 wam oddadzą zdobycz, którą dom
Długi gromadził wiek.
Bodajby tylko pomsty bożej grom
Nie strzaskał bicza, co smagać ma Troję:
Niechętna jest Artemis41 — i o to się boję —
Krwiożerczym ptakom, co siadły
I, trwożną zajęczycę rozszarpawszy, jadły
Niedonoszony płód”.
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
„Nadobna pani nasza42,
Która o leśnej zwierzynie pamięta,
Ma w swej opiece i przypierśne lwięta,
Przeze mnie powiedzieć rada,
Co z wieszczby onej wypada —
Weseli mnie ta wróżba, ale i przestrasza.
Błagać więc będę Pajana43,
By naw44 danajskich wiatr nie wstrzymał wrogi,
Ażeby, zagniewana,
Wyrodnej nie żądała ofiary, co w progi
Domowe nieprzepartą nienawiść by wniosła.45
Czeka już bowiem zemsta, z krwi wyrosła46 —
Mord dziecka krew zapłaci, haniebnie wylana!”
Tak królom wróżył Kalchas, dzień blasku i chwały
Z tych ptaków przepowiadał, co jadły nieźrzały47
Ów zajęczycy płód.
Więc niechaj jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
Zeusie! Ty ku nam się skłoń!
Nie wiem, jak wzywać go mam,
Jak mam przemawiać doń.
To jedno tylko wiem,
Że on mi ucieczką w złem.
Że on w swej mocy boskiej zbawi mnie wszelkiej troski.
On mi ją zrzuci sam!
Ten, co tak długi czas
Wszechwładzy rozkosz pił48,
W ludzkiej pamięci zgasł.