Darmowe ebooki » Dramat antyczny » Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ajschylos



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:
blaski opromienia 
Chat zadymione ściany, 
Gdy zbożne życie w nich włada, 
Odwraca od domu oblicze, 
Gdzie ręce kryje zbrodnicze 
Płaszcz, złotem tkany; 
Bogactw potęga 
Nigdy do serca jej nie sięga. 
Ona li cnotę na łany 
Słoneczne wywodzi z cienia. 
 
W płaszczu królewskim zjawia się na rydwanie Agamemnon; za nim Kasandra130 z oznakami prorokini: w przepaskach wełnianych we włosach i z laską wawrzynową w ręku. PRZODOWNIK CHÓRU
Witaj nam, królu, 
Możny zdobywco Troi, 
Potomku Atreuszowy! 
Jakimi cię słowy 
Dziś uczcić mam? 
Dusza się boi 
Przesadnej dziękczynień miary, 
Lecz wielki to byłby kłam, 
Gdyby uszczuplić chciała, 
Czego wymaga twa chwała. 
Ludzki to nałóg stary, 
Że się kochamy w pozorze, 
Przekraczający granice 
Słuszności. 
Niejednokrotnie dla bolu 
Współbolejące mamy lice, 
Ale nie zawsze wnika nam do duszy 
Kolec ich krwawych katuszy; 
A gdy wesołych przyjmujemy gości, 
W nieszczery się uśmiech stroi 
Nasza obłudna twarz. 
Przedsię dobrego pasterza, 
Gdy pilną ma straż 
Nad swego ludu trzodą, 
Błyski wodnistej przyjaźni, 
Którymi fałszywe lśnią oczy, 
Nigdy nie zwiodą — 
Ty lud swój znasz! 
Przyznaję najwyraźniej: 
Rozumnyś mi nie był wódz, 
Który roztropnie ku swym celom zmierza, 
Gdyś, nazbyt ochoczy, 
W sprawie Heleny 
Przygotowywał bój. 
Życie najbliższych było ci bez ceny, 
Ofiarą ich chciałeś zmóc 
Niechętliwego żołnierza, 
Wiodąc na straszny go znój, 
Na skon! 
Lecz dziś wśród naszych łon, 
Gdy trudne dzieło dobiegło już końca, 
Życzliwość znajdziesz radosną. 
A wzrok badawczy twój 
Rozpozna niebawem, 
Kto się tu rządził prawem, 
Kto jego był obrońcą, 
Kto zaś w tym mieście twem 
Parał się z złem, 
Przez kogo grzechy tu rosną. 
  AGAMEMNON
Nasamprzód131 memu Argos i ojczystym bogom 
Godziwe pozdrowienie! Przez nich widzę drogą 
Mą ziemię, przez nich karę słuszną Priamowy 
Otrzymał gród. Zaiste! Nie pustymi słowy 
Głoszono tu wyroki na twierdzę Ilionu: 
Do urny śmiercionośnej, rozstrzygając skonu 
Rozlicznych mężów sprawę, rzucili bogowie 
Swe gałki, zaś do drugiej, przynoszącej zdrowie, 
Nadzieja przystąpiła z próżnymi rękoma. 
Dotychczas jeszcze miasta pożoga widoma, 
Tlą jeszcze się ofiary nieszczęścia. Niedługo 
I ty się w nic rozwiejesz, ciemna dymu smugo, 
Wijąca się nad bogactw popalonych zgliszcza. 
Niech za to wierna dzięka bogom się uiszcza: 
Z ich łaski nieprzyjaciel wpadł w nasze obieże, 
Trojański gród argiwskie stratowało zwierzę, 
Gdy zbrojne, z wnętrza konia urodzone plemię132 
Rzuciło się o Plejad zachodzie133 na ziemię, 
By, ni to lew niesyty, napić się posoki 
Królewskiej! Ten ci bogom nasamprzód głęboki 
Złożywszy hołd, ku tobie zwracam się tej pory. 
To wszystko, co mi rzekłeś, zawszeć jestem skory 
Pamiętać, gdyż z twoimi zgadzam się słowami. 
Niewielu przedsię znajdziesz takich między nami, 
Co patrzą bez zawiści na szczęśliwą dolę 
Swych bliźnich, chociaż zazdrość podwaja nam bole, 
Albowiem gdy do serca wsączy swą truciznę, 
Rozkrwawia jeszcze bardziej naszą krwawą bliznę: 
Nie dosyć, że nas brzemię troski własnej trudzi, 
Lecz jeszcze nas przygniata szczęście innych ludzi. 
Wiem o tym z doświadczenia. Zawszem najwyraźniej 
Ułudę tylko widział w zwierciedle przyjaźni, 
Na miejscu życzliwości pustem chwytał mary. 
Odyssej134 tylko jeden dotrzymał mi wiary, 
On jeden, choć niechętnie poszedł z mą wyprawą135, 
Rad dzielił ciężkie jarzmo, niedolę mą krwawą. 
Dziś nie wiem, czy on żywie136, czy spoczął już w grobie. 
Wszelakie inne sprawy rozważymy sobie 
Na wspólnej naszej radzie, pilne sprawy miasta 
I bogów... Niech, co dobre, mnoży się i wzrasta — 
To naszą będzie troską! A gdzie jest wskazane 
Lekarstwo, aby wyciąć czy wypalić ranę, 
Roztropnie tam usuniem wrzodu powód srogi. 
A teraz w dom swój wejdę, przywitam swe bogi, 
Co precz mnie stąd wysławszy, znów mnie powrócili.  
Niech przedsię mi zwycięstwo sprzyja każdej chwili! 
 
Podczas ostatnich wyrazów wyszła z bramy pałacu Klitajmestra i podąża ku rydwanowi. Staje pomiędzy Agamemnonem a Chórem. Towarzyszące jej służebnice z wałkami tkanin w ręku zatrzymują się w bramie. KLITAJMESTRA
zwrócona do Chóru
Sędziwa rado Argu, cni obywatele! 
Nie wstydzę ja się wyznać przed wami, jak wiele 
Miłości mam dla męża: i nieśmiałość bowiem 
Opuszcza nas z latami. Przeto wam opowiem, 
Nie cudzą nauczona dolą, tylko swoją, 
Jak wiele wycierpiałam, gdy on był pod Troją. 
Już w tym jest ból niemały, jeśli opuszczona 
Przez męża, dom samotny zamieszkuje żona, 
A jakżeż te katusze bez ustanku rosły, 
Gdy wieści coraz sroższe przynosiły posły. 
Bo jeśliby te wszystkie był otrzymał rany 
Mój mąż, o których goniec za gońcem wysłany 
Obwieszczał, jużcić skórę miałby jako siatka 
Dziurawą, a jeśliby, jak nam wieść nierzadka 
Głosiła, miał był polec, byłby ni trójciały 
Geryjon137 i, zabity, zająłby wspaniały, 
Potrójny kawał ziemi każdą z swych postaci. 
Zdawało mi się nieraz, że życiem opłaci 
Mój umysł te rozpaczne, nieustanne wieści. 
Toć nieraz miałam stryczek z tej wielkiej boleści 
Na szyi, tylko ludzie zdjęli go przemocą. 
 
zwrócona ku rydwanowi
Dlatego mnie tu widzisz samotną, sierocą, 
Bez syna, Orestesa. Lecz niech się nie boi, 
Nie dziwi się twe serce! Ten miłości mojej 
I twojej luby zakład dobrą ma dziś pieczę: 
Fokijczyk138 Strofios wziął go. On mi bowiem rzecze —  
Tak było — o tej grozie, która czeka ciebie 
U murów Ilijonu, i w jakiej potrzebie 
Nasz ród się znaleźć może, jeśli rada miasta  
Ulegnie buntom tłumu, bo gdzie brak jest własta139,  
Tam ludzkim jest zwyczajem deptać jeszcze bardziej 
Upadłych. Takim słowem chyba nikt nie wzgardzi: 
Nie chował się w nim podstęp. Co do mnie, to jużci140 
Łez tyle wypłakałam, że w wnętrza czeluści  
Już wszystkie wyschły zdroje, a zaś od czuwania 
Blask oczu moich przygasł, mrok mi go zasłania. 
Zbyt długom cię czekała — czekałam daremnie, 
Czy ogniem twoich wieści nie rozpłoną ciemnie. 
Najlżejszy trzepot skrzydeł nikłej, wątłej muszki 
Ze snu mnie, widzisz, budził, a w sen twojej służki 
Spływały większą falą bole twe i smutki, 
Niż mógłby ją pomieścić w swej chwili tak krótkiej. 
To wszystko dziś przebywszy, w duszy swojej ważę. 
Jak witać cię, jak nazwać! Psa, owczarni strażę, 
Pozdrawiam dzisiaj w tobie, zbawczą linę statku, 
Potężny filar domu, zaporę upadku, 
Jedyne dziecko ojca, ląd, co wbrew nadziei 
Żeglarzom się ukazał, po strasznej zawiei  
Przecudny dzień słoneczny, źródło wśród manowców, 
Rzeźwiące świeżą wodą strudzonych wędrowców! 
Rozkoszą jest wyjść cało z niebezpieczeństw burzy, 
Więc takie niech ci dzisiaj pozdrowienie służy, 
A wszelka niechaj zawiść ucieka! Zbyt wielu  
Katuszy doznaliśmy. Drogi przyjacielu, 
Zejdź teraz z tego wozu! Tylko stopy swemi 
Nie wolno ci dotykać brudnych pyłów ziemi, 
Pogromco Ilijonu! A czemuż, służebne, 
Zwlekacie? Gdzież te sukna, pod nogi potrzebne? 
Pokrowiec purpurowy drogę mu wymości 
Do domu, gdzie go dzisiaj dłoń Sprawiedliwości 
Wprowadza niespodzianie. Zaś resztę, co trzeba, 
Skrzętność moja, snu wroga, zrządzi z wolą nieba. 
 
Służebnice rozkładają sukna. AGAMEMNON
Strażniczko mego domu, luba córko Ledy! 
Stosownie do tej długiej rozłączenia biedy 
Długimi witasz słowy. Przednią rozkosz wzbudza 
Pochwała, gdy ją warga podaje nam cudza. 
Białogłów obyczajem nie wypada tobie 
Rozpieszczać swego męża, ani też w sposobie  
Pozdrawiać barbarzyńskim, wlokąc się po ziemi. 
Daj spokój tej purpurze!141 Z bóstwy potężnemi 
Nie myślę iść w zawody: takiej czci li bogi 
Są godne. Człek śmiertelny, kroczyć ja bez trwogi  
Nie umiem po kobiercach. Czcij mnie jak człowieka, 
A nie zaś jako boga! Sława ma nie czeka 
Barwnego podścieliska, ni wzorzystej szaty, 
A w łaskę bóstw niebiańskich ten tylko bogaty, 
Kto umiał zbyć się pychy. Szczęśliwym zwać można 
Li tego, kto szczęśliwie skończył żywot. Zbożna 
Uciecha spłynie na mnie, gdy będę gotowy  
Tak czynić, jako tymi wypowiadam słowy. 
  KLITAJMESTRA
Oporu niech nie budzi w tobie me życzenie!  
  AGAMEMNON
Nie! Ja życzenia swego — wiedz o tym! — nie zmienię. 
  KLITAJMESTRA
Czyś z strachu przed bogami takie złożył śluby?  
  AGAMEMNON
Wiem lepiej, jak rozumne są moje rachuby.  
  KLITAJMESTRA
A Priam gdyby takie spełnił czyny duże?  
  AGAMEMNON
Zapewne, że w zwycięskiej chodziłby purpurze.  
  KLITAJMESTRA
Niech ludzkiej się przygany serce twe nie boi!  
  AGAMEMNON
Głos ludu moc i wagę posiadł w duszy mojej.  
  KLITAJMESTRA
Niegodzien jest zazdrości, komu nie zazdroszczą.  
  AGAMEMNON
Niedobrze, gdy kobiety swarzą się i złoszczą.  
  KLITAJMESTRA
Przystoi szczęśliwemu ulec choć na chwilę.  
  AGAMEMNON
Zwycięstwo swe czyż tyle sobie ważysz, tyle?  
  KLITAJMESTRA
Zwycięzcą tyś, lecz proszę, ustąp, jakoć mówię! 
  AGAMEMNON
Jeżeli tego pragniesz... Hej, zdjąć mi obuwie,  
 
jedna z służebnic odwiązuje mu sandały
Strzegące mojej stopy! Nie chcę, aby z góry 
Padł na mnie gniewny pocisk bóstw, co tej purpury  
Zawiścić łatwo mogą. Jać z pokorą w sercu 
Chcę kroczyć po tym srebrem dzierganym kobiercu. 
Dość o tym! 
 
wskazując na Kasandrę
Ty życzliwie przyjmij w nasze progi 
Tę obcą: na łagodnych władców wielkie bogi 
Przychylnym patrzą okiem — nikt też rad nie zgina 
Pod jarzmo swojej szyi. Ta piękna dziewczyna, 
Ten skarb, ten z wszystkich ozdób kwiat najnadobniejszy, 
Podarek wojsk, w czas ze mną przybyła dzisiejszy. 
A teraz niechaj zadość twej woli się stanie: 
Do domu swego wkroczę po kraśnym142 dywanie. 
  KLITAJMESTRA
Jest morze — a któż morze to wyczerpie do dna? 
W purpury sok przemnogi głębia jego płodna, 
W kosztowny płyn, stworzony, by barwił nam szaty. 
Dziękować bogu, dom nasz, w dobytek bogaty, 
Nie zaznał, królu, nigdy, co znaczy ubóstwo — 
Nie jedną, ale tkanek143 zdeptałabym mnóstwo 
Za cenę twego życia, gdyby mi tak wróże 
Uczynić rozkazali. Drzew liściwia duże 
Z zdrowego wyrastają korzenia i tonią 
Swych mroków dom od spieki Syriuszowej bronią144. 
Po zimie ty nam wiosnę przynosisz, w ogniska 
Naszego stając progach. Gdy Zeus wyciska 
Sok winny z cierpkich jagód, słoneczne upały 
Miłemu ustępują chłodowi — wspaniały, 
Zwycięski bohaterze, tyś dla nas tym chłodem! 
 
Agamemnon przekracza progi pałacu, za nim Klitajmestra, mówiąca KLITAJMESTRA
Zeusie, o Zeusie, nie daj się z zawodem 
Mym chęciom spotkać dzisiaj! Coś zamierzył, boże, 
Niech dzisiaj się wypełni w tym królewskim dworze! 
 
Wychodzi.
Scena się opróżnia: pozostaje tylko Kasandra stojąca na rydwanie i Chór starców. CHÓR
Czemu precz się już nie ruszy  
Ten widziadeł straszny tłok, 
Co lękliwej mojej duszy 
Niepokoi wzrok? 
Nieproszone słowa wieszcze 
Czemu ciągle jeszcze 
Nie przestają brzmieć? 
Są ni ta wiewna sieć  
Snów-majaków, co dokoła 
Oblegają nas —  
Czemu, czemu w żadnej mierze 
Serce rozwiać ich nie zdoła? 
Długi minął czas, 
Gdy okrętów zbrojnych las, 
Na Ilion wiozących rycerze, 
Piaszczyste opuścił wybrzeże. 
 
Teraz wszyscy już wrócili, 
Świadkiem tego jestem sam — 
Moim oczom któż tej chwili 
Zadać może kłam? 
Przecież coraz smutniej 
Drży w mej piersi, acz bez lutni, 
Śpiew Erynij! Ach! 
Bezlitośny strach 
Wygnał mi nadzieję z łona! 
Serce, pełne trwóg, 
Wielką klęskę dziś nam wieści. 
Dusza moja zrozpaczona 
Błaga, iżby bóg 
Wbrew przeczuciom zło to zmógł, 
Ażeby zapowiedź boleści 
Zamienił w dzień chwały i cześci145!  
 
Komu zbyt bujne kwitnie zdrowie, 
Ten w samą porę się dowie, 
Jak rychłe są zdrowia ostatki: 
Ręka choroby-sąsiadki 
Pod jego wkopuje się wał! 
Pomyślność zbyt prosto płynąca 
Łatwo swe czółno roztrąca 
O skryte krawędzie skał. 
A kto się odważy z swej łodzi 
Zbyteczny bogactw ładunek 
Wyrzucić, 
Ten może dom swój zasmucić, 
Ale frasunek 
Statkowi jego nie szkodzi, 
Owszem, wybawić go może — 
Resztę dobytku ocala. 
Gdzie plenne wyrosło zboże 
Z Zeusa łaski przehojnej, 
Tam lud ma żywot spokojny 
Od chorób głodowych z dala. 
 
Ale z mrącego gdy człeka 
Krwi czarnej popłynie rzeka, 
Gdy ziemia się krwi tej napije, 
Czyjeż zaklęcia, czyje 
Znów go wywiodą na świat? 
Ów jeden jedyny, co życie 
W mogilne znów wnosił ukrycie146, 
Z ręki Zeusa padł. 
Ach, gdyby nie bogów tych wola, 
Która mi dzisiaj me wargi 
Zamyka, 
Czyżbym poskąpił języka 
Na ból i skargi? 
Taką już moja dziś dola: 
Serce w swych ciemniach kołacze. 
Ni w ogniach, dusza ma pała. 
Straszne ją szarpią rozpacze, 
Czy przyjdzie zbawienia chwila — 
Tak się daremnie wysila, 
Tak miota, tak rzuca się cała! 
 
Z pałacu wychodzi Klitajmestra. KLITAJMESTRA
I ty, Kasandro, wnijdźże, wnijdź w te nasze progi! 
Użyczył Zeus ci łaski, że ci wolno w mnogiej 
Służebnic moich świcie stanąć u ołtarzy 
I patrzeć, jak się ogień ofiarniczy jarzy. 
Zejdź z wozu! Nie bądź dumna! Toć, jak wieści niosą, 
Sam nawet syn Alkmeny, ulegając losom, 
Niewoli dźwigał jarzmo147. Kto swobodę straci, 
Niech będzie rad, jeżeli z pradziadów bogaci 
Zajęli się nim państwo, gdyż dorobkiewicze, 
Wiadomo, srogie mają dla służby oblicze: 
Zda im się, że w ten sposób pańskość swą podnoszą. 
Wiesz teraz, co cię czeka — wnijdźże, gdy cię proszą. 
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:

Darmowe książki «Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz