Darmowe ebooki » Tragedia » Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 19
Idź do strony:
grobem 
Twych cnót. Rzym musi znać wartość swych dzieci. 
Występkiem by to było, i zaprawdę 
Gorszym niż kradzież, gorszym niż oszczerstwo, 
Kryć czyny twoje i przemilczać o tym, 
Co podniesione do szczytu uwielbień 
Skromnym by jeszcze się zdało. Dlatego 
Pozwolisz, abym (w celu okazania, 
Czym jesteś, nie zaś w dank66 za to, coś zdziałał) 
Przemówił do cię przed obliczem wojska. 
  MARCJUSZ
Rany me, chociaż same przez się błahe, 
Bolą mnie wszakże, kiedy o nich słyszę. 
  KOMINIUSZ
Gdyby je raczej milczeniem pokryto, 
Wtedy by słusznie mogły się rozgnoić 
I zgangrenować; byłaby to bowiem 
Niewdzięczność gorsza niż drażniący plaster. 
Z wszystkich tych koni (którycheśmy wzięli 
Niemałą ilość, i to dobrej rasy), 
Z wszystkich tych skarbów, których nam dostarczył 
Ich gród i obóz, wolno ci dziesiątą 
Część wziąć na własność, oddajem ją tobie 
Przed uczynieniem ogólnego działu67 
I zostawiamy ci wybór. 
  MARCJUSZ
Dziękujęć68, 
Wodzu; nie mogę jednak w żaden sposób 
Na sercu moim wymóc przyzwolenia, 
Iżbym zapłatę przyjął za usługi 
Miecza mojego. Uchylam się przeto 
Od tej korzyści i pragnę pozostać 
Na równej stopie z tymi, którzy byli 
Świadkami moich usiłowań. 
 
Przeciągły odgłos trąb. Wszyscy wykrzykują: „Marcjusz! Marcjusz!”, rzucają w górę czapki i włócznie.
Kominiusz i Larcjusz stoją z odkrytymi głowami.
Oby 
Te instrumenta69, które znieważacie, 
Nigdy już więcej nie zabrzmiały! Kiedy 
Trąby i kotły na polu Bellony70 
Mogą się zniżać do dworaczych pochlebstw, 
Dwory i miasta powinny by całe 
W fałsz się przyodziać. Kiedy się stal może 
Stawać tak miękką jak jedwab gnuśnika, 
Niechże z niej szyją kołdry wojownikom! 
Przestańcie. Toż więc za to, żem jak baba 
Nie otarł nosa, gdy mi krew szła z niego, 
Żem kilku słabych powalił charłaków71, 
Co i niejeden z obecnych tu zrobił, 
Chociaż nikt tego nie pamięta, za to 
Hiperboliczne72 odbieram oklaski, 
Jak gdybym lubił karmić moją małość 
Mdłą karmią73 pochwał zaprawionych kłamstwem. 
  KOMINIUSZ
Za skromny jesteś, Marcjuszu, surowszy 
Dla swoich zasług niż uprzejmy dla nas, 
Którzy cześć prawdzie oddajemy. Wybacz, 
Ale ponieważ sam chcesz krzywdzić siebie, 
Musim cię pierwej (jak kogoś, co godzi 
Na własne zdrowie) ująć w pęta, zanim 
Będziem się mogli lepiej porozumieć. 
Niech więc wiadomo będzie nam i światu, 
Że Kajus Marcjusz zasłużył w tej wojnie 
Na bohaterski wieniec; w dowód czego 
Daję mu mego dziarskiego rumaka, 
Wychowanego w obozach, z wszelkimi 
Należącymi do niego przybory74. 
Za to zaś, co pod Koriolami zdziałał, 
Niechaj nazwany będzie uroczyście, 
Wśród wiwatowych ogólnych okrzyków: 
Kajem Marcjuszem Koriolanem. 
Noś ten dodatek godnie aż do śmierci! 
 
Odgłos trąb i kotłów. WSZYSCY
Niech żyje Kajus Marcjusz Koriolanus! 
  KORIOLAN
Idę twarz obmyć, zobaczycie potem, 
Czy mnie ta nazwa rumieni. Przyjmijcie 
Dzięki tymczasem. Konia twego, wodzu, 
Rad75 będę dosiąść i przez całe życie 
jako pióropusz na szyszaku nosić 
Na czele mych nazw ten drogi dodatek, 
Który od ciebie otrzymałem. 
  KOMINIUSZ
A teraz idźmy do namiotów spocząć 
Po trudach, wprzódy trzeba nam jednakże 
Wysłać do Rzymu listy z doniesieniem 
O odniesionym zwycięstwie. Larcjuszu, 
Tobie wypada powrócić do Koriol; 
Przyślesz nam stamtąd do Rzymu przedniejszych 
Obywateli, celem traktowania 
Z nimi o własnym ich dobru i naszym. 
  LARCJUSZ
Wypełnię, wodzu, co każesz. 
  KORIOLAN
Bogowie 
Naigrawać się ze mnie zaczynają. 
Ja, com przed chwilą odrzucił ofiarę 
Książęcych darów, zniewolony jestem 
Udać się z prośbą do mojego wodza. 
  KOMINIUSZ
Z góry już masz jej skutek. O cóż idzie? 
  KORIOLAN
Zdarzyło mi się w Koriolach przed laty 
Nocować w domu pewnego biedaka, 
Który mię76 przyjął gościnnie. Ten człowiek, 
Zostawszy dzisiaj pojmany przez naszych, 
Zawołał na mnie, ale wzrok mój wtedy 
Widział przed tobą tylko Aufidiusza, 
I gniew zagłuszył litość w moim sercu. 
Proszę cię teraz, wodzu, puść na wolność 
Tego biedaka! 
  KOMINIUSZ
O, ta prośba godna 
Jest ciebie! Choćby ten człowiek był mego 
Brata zabójcą, zostałby natychmiast 
Tak jak wiatr wolnym. Uwolń go Tytusie. 
  LARCJUSZ
Jakież jest jego miano? 
  KORIOLAN
Na Jowisza, 
Nie mogę sobie przypomnieć — znużony 
Jestem, nie jestem w stanie zebrać myśli. 
Nie ma tu wina? 
  KOMINIUSZ
Idźmy do namiotu, 
Krew ustąpiła z twych lic, czas w to wejrzeć, 
Nie ociągajmy się dłużej. 
 
Wychodzą. SCENA DZIESIĄTA
Obóz Wolsków.
Odgłos trąb i rogów. Tullus Aufidiusz skrwawiony wchodzi z dwoma czy trzema żołnierzami. AUFIDIUSZ
Wzięto więc miasto! 
  PIERWSZY ŻOŁNIERZ
Nie inaczej, wodzu; 
Ale podobno ma być powrócone 
Pod łagodnymi dla nas warunkami. 
  AUFIDIUSZ
Pod warunkami? O, trzeba mi było 
Być Rzymianinem, kiedy będąc Wolskiem, 
Nie mogę być tym, czym jestem. Warunki! 
Jakież u kata łagodne warunki 
Mogą się mieścić w układach dla strony, 
Co się na łaskę zdała lub niełaskę? 
Pięć razy z tobą walczyłem, Marcjuszu, 
I tyleż razy pobity zostałem. 
Spotkałoby mnie, rozumiem, toż samo 
Za każdym razem, chociażbyśmy z sobą 
Ścierali miecze tak często, jak jemy. 
Na wszystkie nieba i piekła! Jeżeli 
Kiedy bądź jeszcze przyjdzie mi się znowu 
Broda o brodę zetknąć z tym człowiekiem, 
Albo ja padnę, albo on. Szlachetne 
Współzawodnictwo już mnie dziś nie łechce. 
Dotąd myślałem go zgnieść w równej walce, 
Miecz z jego mieczem skrzyżowawszy: teraz 
Nie dbam o środki, byle się go pozbyć, 
Siła lub podstęp, jedno z tego dwojga 
Musi go dosiąc. 
  PIERWSZY ŻOŁNIERZ
To prawdziwy szatan. 
  AUFIDIUSZ
Śmielszy od niego, ale mniej przebiegły... 
Moja waleczność nasiąkła trucizną 
Przez to jedynie, że cierpiała plamę, 
Którą ją okrył, gotowa dla niego 
Zaprzeć się siebie. Nic nie zdoła wstrzymać 
Mej ręki, ani sen, ani modlitwa, 
Ani choroba, ani nagość, ani 
Próg Kapitolu, ani wnętrze świątyń, 
Ani kapłanów pobożne obrzędy, 
Ani czas ofiar: nic z tego wszystkiego, 
Co wszelkiej stawia wściekłości zaporę, 
Nie zdoła żadnym starym przywilejem 
I zardzewiałym puklerzem77 zwyczaju 
Zasłonić piersi Marcjusza przed gromem 
Mej nienawiści. Gdziekolwiek go znajdę, 
Choćby to było w domu i pod strażą 
Brata mojego własnego, utopię 
Chciwą krwi dłoń w własnych jego wnętrznościach. 
Idźcie do miasta, wywiedzcie się, co tam 
Zaszło nowego i jacy do Rzymu 
Posłani będą zakładnicy. 
  PIERWSZY ŻOŁNIERZ
Mamy 
Sami iść, wodzu? nie pójdzieszże z nami? 
  AUFIDIUSZ
Czekają na mnie w gaju cyprysowym 
(Ku południowi za młynami miasta). 
Tam mi donieście, jak się świat obraca, 
Abym do tego zastosować umiał 
Dalszą mą drogę. 
  PIERWSZY ŻOŁNIERZ
Uczynim tak, wodzu. 
 
Wychodzą.
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
AKT DRUGI SCENA PIERWSZA
Rzym. Plac publiczny.
Metieniusz, Sycyniusz i Brutus. MENENIUSZ

Augurowie78 powiedzieli mi, że tej nocy będziemy mieli wieści.

BRUTUS

Dobre czy złe?

MENENIUSZ

Niezupełnie odpowiednie życzeniom ludu, bo lud nie lubi Marcjusza.

SYCYNIUSZ

Natura uczy zwierzęta poznawać nieprzyjaciół.

MENENIUSZ

Powiedzcie mi, proszę, kogo wilk lubi?

SYCYNIUSZ

Jagnięta.

MENENIUSZ

Ba, dlatego że rad by je pożreć, tak jak głodni plebejusze radzi by pożreć szlachetnego Marcjusza.

BRUTUS

To jagnię nie lada, mruczy jak niedźwiedź.

MENENIUSZ

To niedźwiedź nie lada, co żyje jak jagnię. Jesteście już starzy obydwa, odpowiedzcie mi, proszę, na jedno zapytanie.

OBAJ TRYBUNOWIE

Chętnie to uczynim.

MENENIUSZ

Jakimiż to wadami upośledzony jest Marcjusz, których byście wy nie mieli pod dostatkiem?

BRUTUS

Nie upośledzony on jest żadną, owszem, sowicie każdą uposażony.

SYCYNIUSZ

Mianowicie dumą.

BRUTUS

Którą depcze drugich bez względu.

MENENIUSZ

To rzecz dziwna, wiecie wy, co o was mówią na mieście, to jest w naszych wyższego rzędu towarzystwach? Czy wiecie?

OBAJ TRYBUNOWIE

Cóż takiego o nas mówią?

MENENIUSZ

Ponieważ dopiero co wspomnieliście o dumie, nie będziecie urażeni?

OBAJ TRYBUNOWIE

Bynajmniej, panie, bynajmniej.

MENENIUSZ

Niewiele zresztą na tym zależy, bo maleńka doza pierwszej lepszej okoliczności zdolna wam będzie odjąć i bez tego wielką porcję wyrozumienia. Popuśćcie więc cugle cholerze79 i gniewajcie się, jak chcecie. Zarzucacie więc Marcjuszowi, że jest dumny?

BRUTUS

Nie sami jedni to czynimy.

MENENIUSZ

Wiem ja, że sami jedni mało co możecie uczynić, macie licznych popleczników; inaczej czynności wasze wydałyby się dziwnie odosobnione. Zdolności wasze tak są drobne, iż niepodobna im wiele zrobić samym przez się. Mówicie o dumie? O, gdybyście mogli zwrócić oczy wasze na włos rosnący wam na karku i zrobić jaki taki przegląd wewnętrznej strony jestestw waszych! Gdybyście mogli!

BRUTUS

Cóż byśmy zobaczyli?

MENENIUSZ

Co? Oto parę lichych, nadętych, gwałtownych, drażliwych urzędników (alias80 półgłówków), jedynych w swoim rodzaju na cały Rzym.

SYCYNIUSZ

Meneniuszu, waszmość także dokładnie jesteś znany!

MENENIUSZ

Znany jestem jako patrycjusz, mający swoje dziwactwa i lubiący czarę dobrego wina, w którego skład Tyber81 nie wchodzi; o którym mówią, że jest cokolwiek za słaby, bo pierwszego lepszego skargi popiera, porywczy i do hubki82 podobny z błahego powodu, że woli pośladek nocy niż czoło poranku. Co myślę, to i mówię; złość mą przelewam w słowa, kiedy spotkam dwóch takich jak wy dobroczyńców ludzkości (Likurgami83 nazwać was nie mogę), a napój podany mi przez nich nie głaszcze mi podniebienia, to się krzywię. Nie mogę powiedzieć, że wasze miłoście dobrze rzecz rozważyli, kiedy widzę, że do większej części ich sylab wchodzi as-i-nus84 a chociaż nie spieram się z tymi, co utrzymują, żeście poważni i szanowni, mniemam jednak, że kapitalnie kłamią ci, co mówią, że wam dobrze z oczu patrzy. Jeżeli to wszystko dostrzegacie na mapie mojego mikrokosmu85, idzie za tym, że jestem znany dokładnie? I cóż by wasze ślepe przenikliwoście mogły sprostować, jeżeli dokładnie jestem znany?

BRUTUS

No, no, już my waćpana dobrze znamy.

MENENIUSZ

Nie znacie ani mnie, ani siebie, ani niczego zgoła! Dumni jesteście z tego, że czereda gnojków czapice zdejmuje przed wami i nogami wam uniżenie wierzga; marnujecie drogie przedpołudnie, słuchając sprawy między przekupką i tandeciarzem, a potem odraczacie mizerny spór o trzy grosze na drugi dzień audiencji. Jeżeli was przy słuchaniu stron kolka zażgnie, wykrzywiacie się jak maszkary, podnosicie czerwoną flagę ku zniecierpliwieniu najspokojniejszych, i krzycząc o urynał86, zostawiacie spór zawikłany bardziej, niż był przed wprowadzeniem. Jedyna zgoda, do której przyprowadzacie strony, na tym zależy87, że i tych, i owych zwiecie szelmami. Jesteście czworonożną szajką dziwnego nabożeństwa.

BRUTUS

No, no, no, wiadomo każdemu, że waszmość jesteś lepszym śmieszkiem u stołu niż potrzebnym sprzętem w Kapitolu.

MENENIUSZ

Kapłani nawet muszą się stać trefnisiami88 w towarzystwie tak śmiesznych jak wy kreatur. Kiedy się wam zdarzy jako tako mówić w jakiej materii, to jeszcze i wtedy wasza mowa niewarta poruszenia bród waszych, a wasze brody nie zasługują na nic szlachetniejszego po śmierci, jak żeby nimi wypchać poduszki gałganiarza lub utkać z nich derę89 dla osła. Mimo tego utrzymujecie, że Marcjusz jest dumny, on, którego wartość, lekko oceniona, przewyższa wartość wszystkich poprzedników waszych w rumel90 wziętych od czasów Deukaliona91, chociaż może najlepsi z nich z ojca na syna pełnili urząd oprawców. Dobranoc, moi przezacni pasterze plebejskiej trzody, dłuższa rozmowa z wami mogłaby mi mózg zarazić; pozwalam sobie pożegnać was.

Brutus i Sycyniusz oddalają się w głąb sceny. Wolumnia, Wirgilia, Waleria i kilka innych niewiast wchodzą.

Witajcie piękne, szlachetne niewiasty. Gdyby Luna92 była ziemianką, śmiało by mogła obok was stanąć. Gdzież to tak niecierpliwie wzrok posyłacie?

WOLUMNIA

Zacny Meneniuszu, mój Marcjusz jest spodziewany. Na miłość Junony93, idźmy naprzeciwko niego.

MENENIUSZ

Co słyszę! Marcjusz powraca?

WOLUMNIA

Tak jest, Meneniuszu, powraca szczęśliwie i zaszczytnie.

MENENIUSZ

Do góry, czapko moja! Jowiszu, przyjm pokłon i dzięki! Marcjusz, Marcjusz powraca?

DWIE NIEWIASTY

Nie inaczej, wkrótce tu będzie.

WOLUMNIA

Patrz, oto list od niego; senat odebrał drugi, jego żona trzeci, a czwarty pewnie w domu na was czeka!

MENENIUSZ

Biada memu domowi! Roztrząsnę go za powrotem. List do mnie od niego?

WIRGILIA

Najniezawodniej znajdziecie list w domu, widziałam go.

MENENIUSZ

List od niego? Wieść ta wprawia mnie w stan zdrowia, którego na siedem lat wystarczy. Dziś jeszcze dam szczutka94 w nos lekarzowi. Najdoskonalszy przepis Galena95 szarlatańskim jest środkiem, nie lepszym od końskiej mikstury w porównaniu z taką receptą. Nie jestże on ranny? Bo

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 19
Idź do strony:

Darmowe książki «Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz