Darmowe ebooki » Tragedia » Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 19
Idź do strony:
inaczej, nie inaczej. PIERWSZY OBYWATEL

Trzeba wam przede wszystkim wiedzieć, że Kajus Marcjusz jest hersztem nieprzyjaciół ludu.

OBYWATELE

Wiemy o tym, wiemy.

PIERWSZY OBYWATEL

Zabijmy go więc, a będziemy mieć zboże za dowolną cenę. Zgadzacie się na to?

OBYWATELE

Zgadzamy się, nie ma się nad czym rozwodzić: idźmy, idźmy.

DRUGI OBYWATEL

Słowo, zacni obywatele.

PIERWSZY OBYWATEL

Myśmy biedni obywatele, zacnymi nazywają nas patrycjusze. To, co przeładowuje ich uprzywilejowane kiszki, nas by postawiło na nogi. Gdyby przynajmniej dla własnego zdrowia chcieli nam odstąpić przewyżki od swych potrzeb, moglibyśmy przypuścić, że nas z ludzkości wspierają, ale oni sądzą, że jesteśmy za kosztowni. Nasza chudość, widomy skutek nędzy naszej, jest tabelą specyfikacyjną ich intrat6, nasze cierpienia są dla nich lichwą. Zemścijmyż się za to, póki się nie obrócimy w szczapy, a bogom wiadomo, że mówię to, łaknąc chleba, nie zaś pragnąc zemsty.

DRUGI OBYWATEL

Nastajesz więc osobliwie7 na Kaja Marcjusza?

PIERWSZY OBYWATEL

Najbardziej na niego, bo on jest najzawziętszym na lud brytanem.

DRUGI OBYWATEL

Zważ, jakie on ojczyźnie wyświadczył przysługi.

PIERWSZY OBYWATEL

Nie przeczę, moglibyśmy mu za nie wdzięcznością zapłacić, ale on sam sobie płaci za nie dumą.

DRUGI OBYWATEL

Być może, w każdym razie jednak nie godzi się źle o nim mówić.

PIERWSZY OBYWATEL

Powiadam wam, że co bądź dobrego zrobił, zrobił to jedynie dla zaspokojenia dumy. Niech tam ludzie delikatni, jak chcą, mówią, że on ojczyznę miał na celu; ja nie przestanę utrzymywać, że celem jego było przypodobanie się matce i wyniosłość, w którą rośnie w miarę zasług.

DRUGI OBYWATEL

Poczytujecie mu za występek to, co leży w jego naturze i czego tym samym nie może się pozbyć. Nie możecie jednak żadną miarą powiedzieć, żeby był chciwy.

PIERWSZY OBYWATEL

Jeżeli tego powiedzieć nie mogę, nie idzie za tym, żeby mi brakło zarzutów, znalazłoby się ich tyle, że człowiek zmordowałby się ich wyliczaniem.

Krzyki za sceną.

Cóż to za krzyki? Tamta część miasta powstała. Czegóż tu stoim i paplem? Dalej, do Kapitolu8!

OBYWATELE

Dalej! Dalej!

PIERWSZY OBYWATEL

Cicho, któż się zbliża?

Wchodzi Meneniusz Agryppa. DRUGI OBYWATEL

Szanowny Meneniusz Agryppa, ten był zawsze dobry dla ludzi.

PIERWSZY OBYWATEL

On jeden jako tako poczciwy, niechby wszyscy byli tacy tylko!

MENENIUSZ
Cóż się to święci, moi współrodacy? 
Gdzież to idziecie z kijmi i pałkami? 
O co wam idzie? Powiedzcie mi, proszę. 
  PIERWSZY OBYWATEL

Zamiar nasz nie jest senatowi obcy; już go przed piętnastu dniami doszły słuchy o tym, cośmy mieli na myśli, a co teraz postanowiliśmy przywieść do skutku. Panowie senatory mówią, że biedni suplikanci9 mają ciężki oddech, poznają teraz, że mają i ciężkie pięści.

MENENIUSZ
Moi panowie, łaskawcy, sąsiedzi, 
Chcecie się sami o zgubę przyprawić? 
  PIERWSZY OBYWATEL

Nie boimy się tego, panie, bośmy już o nią przyprawieni.

MENENIUSZ
Mogę wam ręczyć, moi przyjaciele, 
Że patrycjusze mają o was pieczę. 
Co się waszego tyczy niedostatku 
I waszej biedy podczas tego głodu, 
Za to zarówno moglibyście miotać 
Kijami w niebo, jak i w rzymskie państwo, 
Które iść dalej będzie swoją drogą, 
Rwąc krocie twardszych wędzideł niż wszelkie 
Mogące przez was stawić się zawady. 
Bo nieurodzaj zrządzają bogowie, 
Nie patrycjusze, a u tych schylone 
Kolana raczej mogłyby coś wskórać, 
Nie podniesione ramiona. Niestety! 
Niedola rzuca was w większą niedolę; 
I złorzeczycie sterownikom państwa, 
I przeklinacie jako nieprzyjaciół 
Tych, co się o was jak ojcowie troszczą. 
  PIERWSZY OBYWATEL

Troszczą się o nas! Ba, i bardzo! Pięknie się troszczą: pozwalają nam umierać z głodu, a magazyny ich pełne zboża; wydają ustawy o lichwie, aby wspierać lichwiarzy; kasują co dzień zbawienne jakie prawo, stawiające tamę bogaczom, i co dzień uciążliwsze ogłaszają postanowienia ku uszczerbkowi i ograniczeniu biedaków10. Jeżeli nas wojna nie zje, oni to zrobią. Taka to ich troskliwość o nas.

MENENIUSZ
Albo musicie przyznać, że nad miarę 
Złe macie serca, albo ścierpieć zarzut, 
Że macie bardzo źle w głowie. Opowiem 
Wam jedną powieść, jużeście ją może 
Słyszeli kiedy, gdy jednakże ona 
W obecnej chwili wielce jest stosowna, 
Spróbuję ją wam raz jeszcze przytoczyć. 
  PIERWSZY OBYWATEL

Słuchamy jej, panie; nie spodziewajcie się jednak otumanić dykteryjkami naszej biedy. Mówcież więc.

MENENIUSZ
Onego czasu wszystkie członki ciała11 
Zbuntowały się przeciw żołądkowi 
I obwiniły go, że on jak przepaść 
Spoczywa w ciele gnuśny i nieczynny, 
Chłonąc pokarmy i nigdy nie dzieląc 
Prac z resztą członków; gdy tymczasem one 
Patrzą, słuchają, radzą, uczą, chodzą, 
Czują i wzajem sobie pomagając, 
Zaspokajają żądze i potrzeby 
Całego ciała. Żołądek rzekł na to... 
  PIERWSZY OBYWATEL
Cóż on rzekł? Ciekawy jestem. 
  MENENIUSZ
Zaraz się o tym dowiecie. Z uśmiechem, 
Nie takim jednak, co to idzie z serca, 
Lecz oto takim (bo żołądek może 
Nie tylko mówić, jak widzicie, ale 
I śmiać się czasem) odparł on szyderczo 
Niechętnym członkom, owym rozdąsanym 
Organom, co mu zazdrościły bytu 
Z równą słusznością, jak wy powstajecie 
Na senatorów, że nie są takimi, 
Jakbyście chcieli i jacyście sami. 
  PIERWSZY OBYWATEL
Niech wasz żołądek kpi sobie zdrów. Jak to? 
Toż by król członków głowa, serce-radca, 
Oko-stróż, ramię-żołnierz, koń nasz-noga, 
Język-nasz herold, oprócz tylu innych 
Ważnych narzędzi i pomniejszych cząstek 
Naszej machiny, toż by to... 
  MENENIUSZ
Co? Cóż by? 
Ten człowiek śmie mi przerywać! Co? Cóż by? 
  PIERWSZY OBYWATEL
Toż by to wszystko pasibrzuch żołądek.... 
Miał trzymać w klubach12; żołądek, ta istna 
Kloaka ciała? 
  MENENIUSZ
Cóż dalej? Cóż dalej? 
  PIERWSZY OBYWATEL
Jakąż odpowiedź mógł dać ten pasożyt 
Na zażalenie owych cnych13 działaczów? 
  MENENIUSZ
Zaraz wam powiem, jeżeli się tylko 
Zdołacie zdobyć przez parę chwil na to, 
Na czym wam zbywa, to jest na cierpliwość, 
Będziecie słyszeć odpowiedź żołądka. 
  PIERWSZY OBYWATEL
Za długo się z nią ociągacie. 
  MENENIUSZ
Uważ14, 
Mój przyjacielu, poważny żołądek 
Nie tak był prędki jak strona skarżąca; 
Zastanowiwszy się, tak odpowiedział: 
„Prawda to, moi współwcieleni bracia, 
Że ja karm15 wspólną nam pierwszy odbieram. 
I słusznie, bom ja spichrz, bom ja magazyn 
Całego ciała. Pomnijcie16 atoli17, 
Że ją strumieńmi18 krwi waszej posyłam 
Do dworu, w serce; do stolicy, mózgu; 
I że rozliczną drogą różnych funkcyj 
Najtęższe nerwy i najmniejsze żyłki 
Biorą ode mnie swój dział pożywienia. 
Skoro zaś, moi kochani — tak dalej 
Mówił żołądek, uważajcie dobrze... — 
  PIERWSZY OBYWATEL
No, no, cóż dalej mówił pan żołądek? 
  MENENIUSZ
Skoro zaś wszyscy razem nie możecie 
Widzieć naocznie, czego wam dostarczam, 
Mogę wam moje rachunki pokazać, 
Z których poznacie, że wszyscy ode mnie 
Otrzymujecie sam ekstrakt wszystkiego, 
Mnie zaś zostają gręzy19. — Cóż wy na to? 
  PIERWSZY OBYWATEL
Wzdyć20 to odpowiedź. Radzi byśmy tylko 
Usłyszeć teraz jej zastosowanie. 
  MENENIUSZ
Senat nasz jest tym poczciwym żołądkiem, 
A wy jesteście krnąbrnymi członkami. 
Bo zważcie tylko jego trudy, jego 
Gorliwą czynność; rozpoznajcie bacznie 
To, co się tyczy publicznego dobra, 
A przekonacie się sami, że wszelka 
Ogólna korzyść, jaka wam przypada, 
Od niego tylko pochodzi, nie od was. 
Cóż na to waszmość, waszmość, mój ty wielki 
Palcu u nogi tego zgromadzenia? 
  PIERWSZY OBYWATEL
Ja wielki palec u nogi? Dlaczego? 
  MENENIUSZ
Bo będąc jednym z najnieokrzesańszych, 
Najnikczemniejszych, najbrudniejszych cząstek 
Tej mądrej zgrai, stajesz na jej czele. 
Nędzny odrzutku, znam cię: tyś tu przyszedł 
Podszczuwać innych, byś sam coś skorzystał. 
Dalej, do pałek! Rzym z szczurami swymi 
Staje do walki, jedna strona musi 
Wziąć wnyki. Witaj, szlachetny Marcjuszu! 
 
Wchodzi Kajus Marcjusz. MARCJUSZ
Witaj! Cóż się tu dzieje? Co to znaczy? 
Niesforne gbury, dlaczegóż to drapiąc 
Litości godną świerzbę21 swych mózgownic, 
Chcecie powiększać swoje wrzody? 
  PIERWSZY OBYWATEL
Zawsze 
Otrzymujemy od was dobre słowo. 
  MARCJUSZ
Kto by wam dobre dał słowo, ten byłby 
Pochlebcą niższym nad wszelką pogardę. 
Czegóż wy chcecie, trutnie, wy, co ani 
Pokoju, ani wojny nie lubicie? 
Jedno was straszy, drugie uzuchwala. 
Kto wam zaufa, ten zamiast lwów znaleźć 
Znajdzie zające, zamiast lisów — gęsi. 
Statek wasz tym jest, czym iskra na lodzie, 
Czym szron na słońcu. Cała wasza cnota 
Na tym polega, aby pod niebiosa 
Wynosić tego, kogo potępiły 
Własne postępki, a potępiającą 
Lżyć sprawiedliwość. Kto na cześć zasłużył, 
Ten zasługuje na waszą nienawiść, 
Życzenia wasze są jako apetyt 
Chorego, który najbardziej pożąda 
Tego, co może zwiększyć jego niemoc. 
Kto wasze względy zyskuje, ten pływa 
Płetwą z ołowiu, trzciną dęby rąbie. 
Niech wam kat świeci! Wamże by zaufać? 
Wam, co zmieniacie zdanie z każdą chwilą, 
Szlachetnym zwiecie tego, co wam wczoraj 
Był nienawistnym, a nikczemnym tego, 
Co wczoraj jeszcze był ozdobą waszą? 
Cóż się to znaczy, że się tu i owdzie 
Włóczycie, wrzeszcząc, i wyszczekujecie 
Na senat, który za przewodem bogów 
Trzyma was w swoich opiekuńczych karbach, 
Ażebyście się sami nie pożarli? 
Czegoż oni chcą? 
  MENENIUSZ
Zboża i zniżenia 
Jego wysokiej ceny, twierdzą bowiem, 
Że miasto jest nim dobrze opatrzone22. 
  MARCJUSZ
Obwiesie! Oni to twierdzą? Jak świerszcze 
Siedzą za piecem i wmawiają w siebie, 
Że wiedzą, co się dzieje w Kapitolu: 
Kto pozyskuje wziętość, kto się wznosi 
I kto upada. Popierają fakcje23 
I domniemane kojarzą małżeństwa. 
Jednym dodają splendoru, a drugich, 
Których nie lubią, obryzgują błotem 
Gorzej niż swoje dziurawe chodaki. 
I oni twierdzą, że mamy dość zboża? 
O, gdyby senat chciał na bok odłożyć 
Litość i miecza użyć mi pozwolił, 
Nagromadziłbym z tych głów kapuścianych 
Stos tak wysoki, jak najwyżej mogę 
Dosięgnąć szpicą24 mej włóczni. 
  MENENIUSZ
Ci się już dali przekonać, bo chociaż 
Na roztropności potężnie im zbywa, 
Tchórzem są za to porządnie podszyci. 
Ale powiedz mi, proszę, co się stało 
Z tą drugą tłuszczą, tam? 
  MARCJUSZ
Już się rozpierzchła. 
Niech im kat świeci! Mówili, że głodni, 
Stękali, plotąc przysłowia, jako to: 
Że głód rozbija mury, że psy nawet 
Dostają strawy, że chleb jest dla wszystkich, 
Co mają gęby, że bogowie dają 
Zboże nie tylko dla bogatych. W takich 
I tym podobnych bzdurstwach wyzionęli 
Swe użalania, którym czyniąc zadość, 
Postanowiono, zgodnie z ich życzeniem, 
Coś, co szlachetną myśl przejmuje zgrozą 
I śmiałą władzę w bladą lalkę zmieni. 
Zaczęli wtedy rzucać czapki w górę, 
Jakby je chcieli zawiesić na obu 
Rogach księżyca, i jak opętani 
Wrzeszczeć z radości. 
  MENENIUSZ
Cóż postanowiono? 
  MARCJUSZ
Pięciu trybunów wedle ich wyboru25, 
Którzy praw szui strzec i bronić mają. 
Jednym obrany został Juniusz Brutus, 
Drugim Sycyniusz Welutus, kto więcej, 
Nie wiem. Do kroćset siarczystych piorunów! 
Prędzej byłoby to szubrawcze plemię 
Z całego Rzymu pozdzierało dachy, 
Niżby zdołało było coś takiego 
Wymóc ode mnie. Wezmą oni wkrótce 
Większą przewagę i, poparci buntem, 
Przyjdą nam podać trudniejsze warunki. 
  MENENIUSZ
Rzecz dziwna. 
  MARCJUSZ
Precz stąd do domów, hultaje! 
 
Goniec nadchodzi. GONIEC
Gdzie Kajus Marcjusz? 
  MARCJUSZ
Tu, cóż mi obwieścisz? 
  GONIEC
To, że Wolskowie wzięli się do broni. 
  MARCJUSZ
Cieszę się z tego, będziem przecie mogli 
Przewietrzyć trochę ten stęchły kram gminu; 
Lecz oto nasza starszyzna. 
 
Kominiusz, Tytus Larcjusz i inni senatorowie, Juniusz Brutus i Sycyniusz Welutus wchodzą. PIERWSZY SENATOR
Marcjuszu, 
Prawdę mówiłeś: Wolskowie istotnie 
Podnieśli oręż. 
  MARCJUSZ
Przywodzi im sławny 
Tullus Aufidiusz, z którym twarda sprawa. 
Grzeszę, zazdroszcząc mu jego wartości, 
Zaprawdę, gdybym nie był tym, czym jestem, 
Nim tylko być bym chciał. 
  KOMINIUSZ
Jużeście kiedyś 
Szczerbili z sobą miecze? 
  MARCJUSZ
Gdyby jedna 
Połowa świata drugą wzięła za łeb, 
A on stał na tej samej ze mną stronie, 
Umyślnie bym wszczął bunt dlatego tylko, 
Abym go mógł mieć przeciw sobie. On jest 
Lwem, na którego polowanie łechce 
Mą dumę. 
  PIERWSZY SENATOR
Zacny Marcjuszu, chciej zatem 
Pod Kominiuszem wziąć udział w tej wojnie. 
  KOMINIUSZ
Wszakżeś nam to już przyrzekł? 
  MARCJUSZ
Nie inaczej. 
I wiernym słowu. Tytusie Larcjuszu, 
Będziesz więc jeszcze raz świadkiem mojego 
Spotkania z Aufidiuszem; wszakże będziesz? 
Jeszcześ nie stępiał? 
  LARCJUSZ
Nie,
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 19
Idź do strony:

Darmowe książki «Koriolan - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz