Darmowe ebooki » Tragedia » Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Heinrich von Kleist



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 16
Idź do strony:
class="verse"> Lecz za nim...  
  ADRASTOS
Co znów? 
  MIRMIDON
Tam na samej grani! 
  ETOLCZYK
Kurzawa...  
  MIRMIDON
Tuman jak chmura gromowa! 
Jak błyskawica przed nim gna... 
  ETOLCZYK
Królowa!! 
  MIRMIDON
Bogi łaskawe!  
  ADRASTOS
Kto? 
  ETOLCZYK
Pentesilea! 
Tuż za boskiego Peleidy tropem  
Z całą czeredą kobiet gna galopem... 
  ADRASTOS
Wściekła Megera42!  
  GRECY
krzyczą
Do nas! Prędzej! Prędzej! 
Boski Achilu! Tutaj! Chroń się między  
Nasze puklerze! 
  ETOLCZYK
Patrzcie, jak udami 
Tygrysi kadłub ścisnęła namiętnie,  
Jak pochylona w grzywę, w burzy tętnie  
Wiatr wstrzymujący wypija ustami!  
Gna jak z cięciwy strzelona za łanią:  
Tak wartkie43 nie są numidyjskie strzały44!  
Wojska daleko jak kundle zostały,  
Gdy dog w pościgu wyciągnie się cały!  
Pióra jej hełmu ledwie zdążą za nią! 
  ADRASTOS
Zbliża się?  
  TESALCZYK
Pędzi! 
  MIRMIDON
Jeszcze nie dociera! 
  TESALCZYK
Dopędza! Każdym szczupakiem45 ogiera  
Za Achillesem jak potwór zgłodniały  
Kawał dzielącej ją drogi pożera! 
  MIRMIDON
Na wszystkich wielkich bogów, co nas chronią!  
Już zolbrzymiała do jego rozmiarów!  
I błyskawicznych już kopyt pogonią  
Konie ciskają grudy ziemi o nią,  
I grzmiący tętent już napełnia parów! 
  ETOLCZYK
Teraz — szalony! Ślepy obłąkaniec!  
Skręca w bok, igra! Hej, uwaga! Bogi!  
Pentesilea przecina kąt drogi...  
Widzisz?... Przyjęła jego straszny taniec... 
  MIRMIDON
Zeusie! Na pomoc! Już u jego boku!  
Wielki jak olbrzym cień jej w groźnym skoku  
Już go zabija! 
  ETOLCZYK
Teraz... nagle... wspak — 
  TESALCZYK
Całą kwadrygę zdarł w lewo co prędzej! 
  ETOLCZYK
Do nas znów leci — na skrzydłach, jak ptak!  
  MIRMIDON
Ha, lis przebiegły...! Zwiódł ją! Umknął jędzy!! 
  TESALCZYK
Niepowstrzymana minęła w rozpędzie  
Wóz jego...  
  MIRMIDON
A! Potyka się jej koń! 
Patrz! Wyleciała z siodła!... 
  ADRASTOS
Co to będzie? 
  TESALCZYK
Runęła! W ziemię zaryła się skroń! 
  MIRMIDON
Królowa leży! A na nią się wali  
Jedna z wojownic, cała w lśniącej stali! 
  TESALCZYK
I jeszcze jedna —  
  MIRMIDON
I trzecia — 
  ADRASTOS
Padają? 
  MIRMIDON
Padają, wodzu! Jakby kowal krewki  
Na szmelc je topił razem: konie, dziewki!  
  ADRASTOS
Niech spłoną w popiół! 
  TESALCZYK
W gęstych kłębach pyłu 
Los się rozprawia z Amazonek zgrają:  
Już widzę tylko błysk żelaza, z tyłu  
Za Achillesem; węzeł gęsty, śliczny  
Dziewic, splątany z dziką masą koni...  
Zaiste, chaos mniej był chaotyczny. 
  ETOLCZYK
Lecz teraz — wiatr się zerwał; oto dnieje,  
Jedna z leżących zrywa się na nogi. 
  TESALCZYK
Ha! Niechaj każdy patrzy i się śmieje:  
Jak tam wesoło ów kłębek szaleje,  
Jak to szukają lancy, tarczy, kasku,  
Porozrzucanych daleko po piasku! 
  MIRMIDON
Trzy konie jeszcze, jedna wojownica  
Leżą jak martwe... 
  ADRASTOS
Czy to jest królowa? 
  ETOLCZYK
Pentesilea, pytasz, złotogłowa?  
  MIRMIDON
Czy to królowa? Nie poznaję lica!...  
Tam stoi!! 
  TESALCZYK
Gdzie? 
  ADRASTOS
No mów! 
  MIRMIDON
Tam, na Kronidę46! 
Tam, gdzie runęła: w cieniu tego drzewa.  
Na karku konia oparła swą dzidę,  
Trzyma się grzywy... widzisz? — Włos owiewa  
Czoło, a ręką — pył czy krew? — ociera...  
Dumny się szyszak w prochu poniewiera! 
  TESALCZYK
Na boga, ona, tak!  
  ADRASTOS
Niezwyciężona! 
  ETOLCZYK
Kot, co tak padnie, sczeźnie, lecz nie ona!  
  ADRASTOS
A co Achilles?  
  TESALCZYK
Jego strzegą bogi! 
Trzy rzuty strzały uszedł już z jej drogi!  
Już go dosięga ledwie rzutem wzroku,  
Już nawet myśl, pędząca za nim śmigła,  
Bez tchu w jej piersi zziajanej zastygła! 
  MIRMIDON
Chwała! Patrz, Odys w wojowniczym tłoku  
I całe wojsko Greków w jasnym słońcu  
Nagle wychodzą tam z leśnego mroku! 
  ADRASTOS
Odys? Diomed? Bogi nieśmiertelne!  
Gdzież on? Daleko sam został na końcu?  
  TESALCZYK
Na rzut kamienia! Konie jego dzielne  
Już gnają cwałem na Skamandru47 wzgórza.  
On wzdłuż szeregów już śmiga jak burza... 
  GŁOSY
z oddali
Chwała!  
  TESALCZYK
Wołają jemu... 
  GŁOSY
Bogów gońcu! 
Sława, Pelido48! Wawrzyn na twą skroń!...  
  TESALCZYK
Wstrzymuje bieg. Przed samo królów koło  
Zajeżdża wóz! Podchodzi Odys doń!  
Zeskoczył z wozu raźno i wesoło...  
Oddaje lejce i odrzuca broń...  
Zdejmuje szyszak, co gniecie mu czoło  
Pyłem pokryte; a wszyscy rycerze,  
Wszyscy królowie kupią się49 wokoło!  
Sława ci, chwała, boski bohaterze!  
O, wszystkich Greków porwał zachwyt szczery,  
Tłum go unosi, kolana mu ściska,  
Zaś Automedon dymiące ogiery  
Przy jego boku prowadzi u pyska!  
Już coraz bliżej — idzie — wznosi dłoń!  
O, patrzcie! Boski! Wawrzyn na twą skroń! 
  SCENA CZWARTA
Achilles, za nim Odyseusz, Diomedes, Antilochus, Automedon z kwadrygą u jego boku. Wojsko greckie. ODYSEUSZ
O bohaterze egiński! Serdecznie  
Witamy! Nawet w odwrocie zwycięski!  
Niech twego miecza sława żyje wiecznie!  
O, na Jowisza! Samą mocą ducha  
Nieprzyjaciółce ty zadajesz klęski,  
Że w proch ci pada bezsilna i krucha;  
Cóż będzie, skoro ty miecz swój wysoko  
Podniesiesz na nią, prosto, oko w oko! 
  ACHILLES
trzymając hełm w dłoni, drugą ręką ociera pot z czoła. Dwaj Grecy, bez jego świadomości, chwytają jego zranione ramię i opatrują je
Co? Cóż takiego?!  
  ANTILOCHUS
Zawsze w niepokoju, 
Wygrałeś wyścig straszliwego boju,  
Jak dziki orkan, który, grzmiąc po niebie,  
Świat przerażony w wirach wichru grzebie.  
Gdybym na siebie grzechy całej Troi  
Przyjął i ciężko zgiął się pod brzemieniem,  
O, na Erynie! Mógłbym uciec cieniem  
Przed własną skruchą — w lot kwadrygi twojej. 
  ACHILLES
do Greków opatrujących go, chcąc się pozbyć ich natręctwa
Ach, trutnie!  
  JEDEN Z KSIĄŻĄT
Kto znów? 
  ACHILLES
Czegóż chcą, u licha? 
  PIERWSZY GREK
opatrując mu ramię
Stój, płynie krew!  
  ACHILLES
No tak. 
  DRUGI GREK
Więc pozwól chwilę! 
  PIERWSZY
Daj nam przewiązać!  
  ACHILLES
Sama już zasycha. 
  DRUGI
Zaraz gotowe będzie.  
  DIOMEDES
Najpierw tyle 
Opowiadano, że w te rejterady50  
Wciągnął cię odwrót mej zbrojnej gromady...  
Lecz to, co widzę, dowodzi niezbicie,  
Że oną jazdę poprzedziła skrycie  
Uplanowana myśl. Zapytać można,  
Czyś kamień ów upatrzył już o świcie,  
Przez który upaść miała nieostrożna  
Królowa: takeś prosto w niego mierzył. 
  ODYSEUSZ
Mój bohaterze, jeśliś się tajemną  
Żądzą odwetu do cna nie zaperzył,  
Racz do Argiwów obozu iść ze mną.  
Już nas Atrydzi51 wołają z powrotem.  
My się ku rzece cofniemy odwrotem,  
Dziewki podstępnie wciągając w gonitwę;  
Tam Agamemnon z zasadzki jak młotem  
Uderzy na nie i zakończy bitwę.  
Na boga gromów! Nigdzie albo tam  
Ostudzisz żądzę, co jak zwierza spienia  
Ciebie i gna za tobą bez wytchnienia.  
Błogosławieństwo na drogę ci dam.  
Tej nienawiści dłużej bym nie przeżył,  
Widząc megiery tej harce szalone!  
Chętnie bym ujrzał ślad twego kopniaka  
Na jej policzku różanym. 
  ACHILLES
spojrzał na konie
Spocone. 
  ANTILOCHUS
Kto znów?  
  AUTOMEDON
bada dłonią szyje końskie
Jak ołów. 
  ACHILLES
Dobrze. Jazda taka 
Męcząca jest. Przeprowadź je, mój drogi,  
Potem im winem przetrzyj pierś i nogi. 
  AUTOMEDON
Niosą bukłaki już.  
  DIOMEDES
Teraz ty jasno 
Widzisz, prześwietny, że to ciężka sprawa.  
Gdziekolwiek sięgnąć najbystrzejszym okiem,  
Wzgórza pokryte kobiet ciżbą ciasną.  
A gęstsza nie jest i szarańczy ława,  
Gdy z chmur opada niszczycielskim mrokiem.  
Komuż zwycięstwo zupełne przypadło?  
Czyż oprócz ciebie jeden jest, co powie,  
Że widział chociaż twarz tej centaurzycy?  
Próżno dążymy, my, Grecji królowie,  
Wśród trąb rozgrzmotu, w złocistej zbroicy:  
Ona zapadła w głębię nieodgadłą.  
A kto by chciał jej srebrny bodaj głos  
Usłyszeć, ten by chyba musiał wprzódy  
Zwalczać niesławnie te pospólstwa ludy,  
Które jej strzegą tam, na polach Troi,  
Jak cerbery52, by jej nie spadł włos  
Z jej wrażej głowy. 
  ACHILLES
patrzy w dal
Czy jeszcze tam stoi? 
  DIOMEDES
Pytasz?  
  ANTILOCHUS
Królowa? 
  ADRASTOS
Hej, tam! Pióropusze 
Na bok! Nie widać...  
  PIERWSZY GREK
kończąc opatrunek
Zaraz! Chwilka mała. 
  JEDEN Z KSIĄŻĄT
Zaiste, tam!  
  DIOMEDES
Gdzie? 
  JEDEN Z KSIĄŻĄT
Ot tam, na mą duszę! 
Stoi, gdzie padła, tam pod dębem, w dole.  
Już, jak się zdaje, klęskę przebolała,  
Pióra znów hardo wieją na jej czole. 
  PIERWSZY GREK
Nareszcie!  
  DRUGI
Teraz władać możesz dzidą. 
  PIERWSZY
Teraz iść możesz.  
 
Zawiązują ostatni węzeł i puszczają jego ramię ODYSEUSZ
Czyś słyszał, Pelido, 
Com ci wyłożył?  
  ACHILLES
Mnie? 
  ODYSEUSZ
No, bez obrazy! 
  ACHILLES
Nic nie słyszałem. Cóż to? Czego chcecie?  
  ODYSEUSZ
Dziw! Czego chcemy? Jam ci tu rozkazy  
Atrydów przyniósł! Agamemnon bowiem  
Każe natychmiast wrócić nam, jak wiecie:  
Taki jest plan, by zbrojnej tej kobiecie  
Kazać do twierdzy podejść z całym mrowiem,  
Gdzie, między dwoma wojskami, wyraźniej  
Musi oświadczyć się, z kim jest w przyjaźni.  
Skoro wybierze, co woli, musimy  
Wiedzieć przynajmniej my, co uczynimy.  
Wierzę w rozsądek twój, dzielny Achilu,  
Że poddasz się mądrości wodzów tylu.  
Wróg w Troi czeka; według zdania mego  
Byłby to obłęd, w tę godzinę złą  
Wdawać się w walki wojska dziewiczego,  
Nim się dowiemy, czy chcą od nas czego!  
I w takim razie, czego od nas chcą! 
  ACHILLES
nakłada hełm na głowę
Kto chce, obierze w walce lisią zdradę.  
Ja się mężczyzną czuję — i kobietom,  
Gdy nikt nie stawi czoła, sam dam radę!  
Jeśli je chcecie poza bitwy metą  
W chłodnym tu cieniu okrążać z daleka,  
Niemocnej chęci pełni, jak kaleka,  
Czyńcie, jak chcecie: sam wyruszę przeto.  
Komu się walka, na Styks! nie opłaca,  
Kto wracać chce do Ilion, niechaj wraca!  
Czego ode mnie chce, wiem, boska dziewa!  
W swatów śle do mnie upierzone cienie,  
A furkot ich wyraźnie jej życzenie  
Śmiertelnym szeptem do ucha mi śpiewa...  
Odkąd dorosłem, mili przyjaciele,  
Nigdym nie stronił od niewiast, jak wiecie,  
A znałem przecie pięknych kobiet wiele!  
Jeślim dotychczas tej jednej kobiecie  
Odporny był, to stąd, na grom Zeusowy,  
Że jeszcze w krzewach, jakby chciała ona,  
Nie mam dość miękkich puchów dla jej głowy,  
Bym w samotności wreszcie był gotowy  
W ogniach ją spiżu pochwycić w ramiona.  
Idę, gdy wracać do obozu chcecie.  
Pasterska chwila nadejdzie niebawem.  
Choć miałbym jeszcze przez całe miesiące  
Zabiegać o nią bezprawiem czy prawem:  
Nie wcześniej struny pokoju potrącę,  
Nie wcześniej żądze się moje nasycą,  
póki nie nazwę jej oblubienicą!  
A ona, w wianku z ran, z których krew ciecze,  
Zwieńczoną głową
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 16
Idź do strony:

Darmowe książki «Pentesilea - Heinrich von Kleist (wypożyczalnia książek .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz