Darmowe ebooki » Tragedia » Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller



1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
Idź do strony:
się Mercado. 
 
pokazuje pierścień — Carlos trwa w milczeniu
Dzisiaj jeszcze królowa mówić z wami życzy.  
Ta rozmowa przedmiotu ważnego dotyczy.  
  CARLOS
Ważnego mnie już dzisiaj nic z światem nie wiąże.  
  MERCADO
Od markiza zlecenie ma oddać wam, książę,  
  CARLOS
powstaje spiesznie
Co? Natychmiast. 
 
Chce iść z Mercado. MERCADO
Nie, książę — teraz niepodobna — 
W nocy znajdzie się chwila ku temu sposobna.  
Tu przystęp jest podwójną wartą obsadzonym,  
Więc w to skrzydło pałacu wejść niepostrzeżonym  
Jest całkiem niepodobna. Można by rzecz całą  
Narazić. 
  CARLOS
Więc... 
  MERCADO
Jest rada, ale jest zuchwałą. 
Królowa ją znalazła i wam ją podaje.  
Jest niezwykłą, a nawet szaloną się zdaje. 
  CARLOS
Jakaż więc?  
  MERCADO
Bardzo dawno wieść krąży na dworze — 
O czym wiecie zapewne — że w północnej porze,  
Tam gdzie w zamku przechodnie ciągnie się sklepienie,  
Ukazują się zwykle w szacie mnicha cienie  
Cesarza nieboszczyka. Lud legendzie wierzy —  
Na wartach trudno wstrzymać strwożonych żołnierzy.  
Jeśli się odważycie na takie przebranie,  
W nim książę wpośród straży łatwo się dostanie  
Do królowej podwoi, które wam wręczony  
Klucz otworzy. Postacią świętą osłoniony  
Przejdziesz bez zaczepienia. Lecz potrzeba księciu  
Natychmiast postanowić — a gdy w przedsięwzięciu  
Wytrwacie, tedy maskę w waszym gabinecie  
Wraz z odzieniem potrzebnym gotowe znajdziecie.  
Ja spieszę do królowej, bo tam pewnie wzrasta  
Jej niepokój. 
  CARLOS
A więc czas? 
  MERCADO
Godzina dwunasta. 
  CARLOS
Powiedz zatem królowej, niech mnie oczekuje.  
 
Mercado odchodzi. SCENA SIÓDMA
Carlos, Hrabia Lerma. LERMA
Niech książę swą osobę co prędzej ratuje!  
Król na was gniewem pała, ostrzegam was skrycie,  
Że tu chodzi o wolność — bodaj i o życie.  
O więcej nie pytajcie. Wykradłem się tylko,  
By uprzedzić nieszczęście krótką choćby chwilką. 
  CARLOS
Jestem w ręku Wszechmocy.  
  LERMA
Ile wnosić mogę 
Z napomknienia królowej, macie, książę, drogę  
Otwartą do Brukseli — a więc bez zwlekania  
Uciekajcie dziś jeszcze. Ucieczkę osłania  
Rokosz, który królowa sama podnieciła;  
Dziś się na was nie targnie żadna gwałtu siła.  
U kartuzów w klasztorze są konie pocztowe,  
A tu broń, gdybyś znalazł przeszkody jakowe.  
 
Oddaje Carlosowi sztylet i krócicę. CARLOS
Dzięki ci, hrabio!  
  LERMA
W głębi serca czuję 
Waszą sprawę dzisiejszą. Tak już nie miłuje  
Żaden dzisiaj przyjaciel! Tam teraz za wami  
Wszyscy się patryjoci zalewają łzami —  
Więcej rzec mi nie wolno. 
  CARLOS
Ten, co tu nieżywym, 
Hrabio Lerma! Nazwał was człowiekiem uczciwym. 
  LERMA
No, raz jeszcze, mój książę — szczęść wam w drodze, Boże!  
Przyjdą czasy piękniejsze; ale wtedy może  
Już mnie tutaj nie będzie. A zatem, w tej dobie  
Przyjmcie hołd mój poddańczy.  
 
Klęka na jedno kolano. CARLOS
bardzo poruszony, stara się Lermę powstrzymać
Nie w takim sposobie... 
Nie tak, hrabio! To rzewność w sercu moim nieci,  
A mnie hartu potrzeba. 
  LERMA
całuje rękę Carlosa z uczuciem
Królu moich dzieci! 
O! Dzieciom moim wolno będzie legnąć w grobie  
Za ciebie. Mnie wzbronione. Wspomnijcie mnie sobie  
Patrząc na moich synów.  
Wracajcie z pokojem 
Do Hiszpanii. A kiedy będziesz w prawie swojem  
Siąść po królu Filipie na monarszym tronie,  
Zasiądź na nim człowiekiem.  
Już i wasze skronie 
Cierń boleści poranił. Jednak ręki krwawej  
Nie podnoś na rodzica! Książę! Tej niesławy  
Nie dopuszczaj na siebie. Nie czekając skonu  
Filip drugi był strącił twego dziada z tronu.  
Tenże Filip strwożony swoim własnym czynem,  
Nie dziw, że dziś wzajemnie truchleje przed synem.  
Pomnij na to, mój książę! Niech ci niebo hojne  
Zlewa błogosławieństwo! 
 
Oddala się śpiesznie, Carlos zrazu chce odejść w przeciwną stronę, zwraca się jednak nagle, pada raz jeszcze na kolana przed zwłokami Markiza, obejmuje go, potem oddala się z więzienia. SCENA ÓSMA
Przedpokój królewski.
Książę Alba i Książę Feria wchodzą zajęci rozmową. ALBA
Miasto już spokojne. 
Jakżeś króla zostawił? 
  FERIA
W najgorszym humorze, 
Zamyka się przed nami i cokolwiek może  
Przytrafić się, on nie chce z nikim mówić słowa.  
Od tej zdrady markiza taka zaszła nowa  
Zmiana w jego naturze, że się darmo kuszę  
Poznać dawnego króla. 
  ALBA
Jednak ja wejść muszę — 
Oszczędzać go nie mogę. Tak ważne odkrycie  
Przed chwilą uczynione... 
  FERIA
O jakim mówicie 
Odkryciu? 
  ALBA
Mnich z klasztoru kartuzów wszedł zdradnie 
Do mieszkania infanta. Snadź, nadto dokładnie  
Badał on śmierć markiza, bo aż podejrzany  
O ciekawość zbyteczną, został przytrzymany.  
Papiery bardzo ważne odkryto w habicie.  
Przestraszony — gdy widział, że chodzi o życie,  
Wyznał, że markiz Poza zlecił najsurowiej,  
Aby je do rąk własnych złożył infantowi,  
Jeśli przed zajściem słońca sam się doń nie zgłosi. 
  FERIA
I cóż? 
  ALBA
Jeden z tych listów właśnie nam donosi, 
Że książę ma opuścić stolicę świtaniem. 
  FERIA
Czy podobna?  
  ALBA
Że okręt jest gotów i na nim 
Ma z Kadyksu odpłynąć — że jest pożądany  
Przez całe Niderlandy, by rozkuć kajdany,  
Które ich do nas wiążą. 
  FERIA
Ha! Cóż to ja słyszę! 
  ALBA
Że flota Solimana, w innym liście pisze,  
Już Rodos opuściła, by nasze okręta187  
Niepokoić na Morzu Śródziemnym. Przyjęta  
Umowa tak zapewnia.  
  FERIA
Doprawdy? 
  ALBA
Te listy 
Dzisiaj mi odkrywają powód oczywisty,  
Dla którego Maltańczyk świat cały obieżał.  
W tej podróży nic więcej tylko ten cel leżał,  
Aby państwa północy skłonić do obrony  
Wolności Flamandczyków. 
  FERIA
Cel niezaprzeczony! 
  ALBA
W końcu są tam przy listach plany nakreślone  
Do wojny, skutkiem której chcą mieć odłączone  
Niderlandy na zawsze od naszej korony.  
Plan szatański, zaprawdę — cudnie ułożony.  
Nic w nim nie pominięto; tak opór, jak siłę  
Obliczono rachunkiem — i wszystkie zawiłe  
Wyjaśniono teorie i wskazano rady:  
Jakie związki zawierać — z jakimi sąsiady.  
  FERIA
A, to zdrajca zawzięty!  
  ALBA
W końcu jest wspomnianym, 
Że książę ma z królową przed jutrzejszym ranem  
Rozmówić się koniecznie. 
  FERIA
A więc to dziś znaczy! 
  ALBA
O północy. Straż zbrojna wszędzie pilnie baczy.  
Widzisz nagłość — ni chwili nie ma do stracenia.  
Otwórz zatem podwoje! 
  FERIA
Nie. Króla zlecenia 
Zakazały przestępu. 
  ALBA
Więc sam je otworzę. 
Zło grożące krok śmiały uniewinnić może. 
 
Gdy do drzwi zmierza, otwierają się podwoje i Król się ukazuje. FERIA
Otóż on sam!  
  SCENA DZIEWIĄTA
Ciż, Król.
Wszyscy przerażeni widokiem Króla usuwają się na bok, zostawiając środkiem wolne przejście Królowi. Król przechodzi jakby pogrążony w śnie somnambulicznym. Ubiór jego w nieładzie spowodowany zemdleniem; Król wpatruje się bystro w obecnych, jakby nie rozpoznając ich, wreszcie staje zatopiony w myślach ze wzrokiem spuszczonym i stopniowo przytomnieje. KRÓL
Oddajcie mi żywym zmarłego. 
Ja chcę mieć go zwróconym. 
  DOMINGO
do Alby półgłosem
Przemówcie do niego. 
  KRÓL
On mną wzgardził i umarł! Żądam, niech powstanie  
I sąd o mnie niech zmieni!  
  ALBA
zbliżając się z obawą
Miłościwy panie... 
  KRÓL
Kto śmie tutaj przemawiać? 
 
rozgląda się długo wokoło
Czyli zapomniano, 
Kto jestem? Marny tworze — czemu na kolano  
Nie upadasz przede mną? Jestem jeszcze panem.  
Żądam hołdu poddaństwa! — Maż być znieważonem  
Moje berło, że jeden śmiał urągać ze mnie? 
  ALBA
Mój królu! Więcej o nim nie myśl już daremnie.  
Nowy jest nieprzyjaciel w dziedzin twoich łonie,  
Który ciosem silniejszym grozi twej koronie. 
  FERIA
Książę Carlos...  
  KRÓL
On brata miał w jego osobie, 
Co życie dał za niego — za niego legł w grobie.  
Ze mną byłby tron dzielił. A wzrok jego ku mnie  
Spadał jakby z wyżyny — i z tronu tak dumnie  
Nie spogląda monarcha. Toteż nie krył wcale  
Dumy ze swej zdobyczy. Sam żal daje skalę  
Wielkości jego straty. Tak się łez obficie  
Nie roni dla strat marnych. Ja za jego życie  
Oddałbym Indie całe.  
Jak marna potęga 
Mej władzy, gdy ramieniem poza grób nie sięga  
I ciosu zbyt spiesznego cofnąć już nie może.  
Już nie wstanie, kto zaległ raz śmiertelne łoże!  
Kto śmie zwać mnie szczęśliwym? Gdym pozwolił sobie  
Cześć odebrać i zamknąć wraz z wydziercą w grobie.  
Cóż mnie reszta żyjących obchodzi na świecie?  
Jedną wielkość duchową wydało stulecie —  
Jednego męża — i ten krótkiej bytu chwili  
Użył, aby mną wzgardzić i umrzeć! 
  ALBA
My żyli 
Na próżno! I nam się w grób położyć wypadnie —  
Hiszpanie! Gdy ten człowiek zza grobu nam kradnie  
Serce króla! 
  KRÓL
siada opierając głowę na dłoni
O! Gdyby to życie w ofierze 
Za mnie oddał! Ja jego kochałem tak szczerze!  
Jak dziecko był mi drogim. Dla mnie w tym młodzianie  
Wchodziło tak urocze i nowe zaranie.  
Kto wie, co jemu moja hojność gotowała?  
To moja pierwsza miłość. Europa cała  
Przeklina mnie. Niechby mi złorzeczył świat cały,  
Od tego — mnie się dzięki słusznie należały. 
  DOMINGO
Takich względów przez jakież dostąpił on czary?  
  KRÓL
I któż to mógł go natchnąć do takiej ofiary?  
Ten młodzik? Syn mój może? O, nigdy — nie wierzę!  
Taki Poza dla dziecka nie złoży w ofierze  
Życia tak szacownego. Przyjaźni płomienie  
Za ubogie, by miały nasycić pragnienie  
Serca takiego Pozy. To serce gorzało —  
Dla ludzkości. Potomność przyszłą ogarniało.  
Goniąc za szczęściem dla niej tron sobie zjednany  
Miałże w drodze pominąć? Zdrady niesłychanej  
Miał się Poza dopuścić przeciwko ludzkości?  
O, nie! Ja go znam lepiej — nie ufał starości,  
Nie Filipa poświęcił zatem Carlosowi,  
Ale starca młodemu — swojemu uczniowi.  
Gasnące słońce ojca za słabym uznano  
Do przyświecania dziełu — więc się z nim wstrzymano,  
Aż młode wznijdzie słońce i przyświeci obu.  
To jasne — że czekano, aż zstąpię do grobu. 
  ALBA
Czytajcie — tu stwierdzenie słów waszych się kryje.  
  KRÓL
powstając
Lecz mógł się przerachować. Żyję — jeszcze żyję!  
O! Dzięki ci, naturo! — Młodości ognisko  
Jeszcze czuję w mych żyłach. Ja go w pośmiewisko  
Podam światu i cnotę za szał urojony  
Marzyciela ogłoszę. Dla niej poświęcony  
Niech ginie jako głupiec i niechaj przygniecie  
Upadkiem przyjaciela i swoje stulecie!  
Zobaczymy, czy można pozbyć się mnie snadnie.  
Przez ten wieczór dłoń moja jeszcze światem władnie.  
Skorzystam ja z tej chwili — zużyję wieczoru  
Tak, że w dziesięć pokoleń po mnie będą zbioru  
Na tych zgliszczach siewacze szukali daremnie.  
On — dla swego bożyszcza — dla ludzkości — ze mnie  
Zrobił ofiarę; ludzkość niech mi pokutuje  
Za niego.  
Gdy do dzieła teraz przystępuję, 
Zacznę od jego lalki. 
 
do Księcia Alby
Powtórzcie mi jeszcze, 
Co to było z infantem? Te pisma złowieszcze  
W czym objaśnić mnie mają? 
  ALBA
W nich jest przechowana 
Spuścizna po markizie, spadkiem przekazana  
Książęciu Carlosowi. 
  KRÓL
przegląda papiery, podczas kiedy wszyscy obecni śledzą go badawczo. Po chwili odkłada papiery na stronę i w głębokim milczeniu przechadza się po komnacie, potem mówi
Przywołać za chwilę 
1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz