Darmowe ebooki » Tragedia » Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller



1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 30
Idź do strony:
proszę. 
Któż może za to ręczyć? A to, co ja noszę,  
Dziś jest pewniejsze. Daj więc. 
  CARLOS
bardzo niespokojny
To jest osobliwe! 
Skąd ci naraz przychodzi?.... 
  MARKIZ
Niech myśli trwożliwe 
Nie dręczą cię. Tu żadna groźba się nie skrywa.  
Pewno nie: tylko baczność do czuwania wzywa  
Przeciw niebezpieczeństwu. Trwożyć cię nie chciałem. 
  CARLOS
oddając mu pulares
Strzeż go pilnie.  
  MARKIZ
Bądź pewnym. 
  CARLOS
Ja ci wiele dałem. 
  MARKIZ
Nie tyle, co od ciebie mam już. Wyjaśnienia  
Tam odbierzesz — a teraz, bądź zdrów — do widzenia! 
 
Chce się oddalić. CARLOS
po wewnętrznej walce z sobą, zatrzymuje Pozę wołając
Daj mi jeszcze te listy. Ręką narzeczonej  
Jeden z nich jest pisany — kiedym ja złożony  
Ciężką chorobą leżał w Alkali. Na chwilę  
Nie opuszczał mej piersi. Nie czuję się w sile  
Rozstać się z tą pamiątką, która mi zostaje.  
Ten jeden list, Rodrygu... resztę ci oddaję. 
 
Wyjmuje list, o którym mowa, i zwraca pulares. MARKIZ
Carlosie — ja niechętnie zadosyć151 ci czynię.  
Mnie właśnie o to pismo chodziło jedynie.  
  CARLOS
Żegnam cię.  
 
oddala się z wolna — zatrzymuje się u wyjścia. Po chwilowym rozmyśle powraca i list oddaje
A więc masz je... 
 
drżący ze wzruszenia, ze łzami w oczach, rzuca się Pozie na szyję i skrywając oblicze na jego ramieniu mówi
On nie może zgoła... 
Nieprawdaż?... On do zdrady skłonić cię nie zdoła? 
 
Spiesznie się oddala. SCENA SZÓSTA MARKIZ
patrząc za odchodzącym ze zdumieniem
Byłożby to podobnym? Czyżby tak być miało,  
Żebym go nie znał jeszcze albo znał tak mało,  
Żem skazę w jego sercu pominął baczeniem?  
On — swego przyjaciela krzywdzi podejrzeniem!  
To potwarz! Cóż mi zrobił, że go kalam plamą  
Tak nikczemnej słabości? Ja grzeszę tą samą  
Nieufnością, o którą jego winię. Zdumieć  
To go mogło — przyznaję, bo czy mógł zrozumieć  
Taką skrytość niezwykłą w swoim przyjacielu?  
Nie mogę ci oszczędzić cierpień; i w tak wielu  
Troskach dręczę twą duszę!  
Król z całą ufnością 
Zwierzył mi tajemnicę najświętszą. Wdzięcznością  
Spłaca się taką wiarę.  
Czy w mej gadaninie 
Znalazłby ulgę? Gdy mu cierpień nie przyczynię  
Zamilczeniem — a raczej, oszczędzić ich mogę?  
Po cóż próżno w uśpionym mam rozniecać trwogę,  
Ukazując mu chmurę nad głową wiszącą?  
Dosyć, gdy mu w cichości tę burzę grożącą  
Rozwieję. A gdy rychło ocknie się z uśpienia,  
Niebo będzie już jasnym. 
 
Oddala się. SCENA SIÓDMA
Gabinet królewski.
Król siedzi w krześle, obok niego Infantka Klara Eugenia. KRÓL
po głębokim milczeniu
Mimo oczernienia, 
Nie! Ta córka jest moją. Czy natura zboczy  
Z prawdy aż w takie kłamstwo? Te błękitne oczy  
Są moje! I w tych rysach nie własneż znajduję?  
Dziecko miłości mojej — tak jest — ja to czuję — I przytulam do serca krew własną. 
 
wzdryga się i zatrzymuje
Krew własną! 
Cóż mnie może okropniej trwożyć nad tę jasną  
Prawdę, która mi mówi, że te rysy moje  
Są i jego rysami?  
Nad przepaścią stoję. 
 
bierze medalion i w zwierciadle umieszczonym naprzeciwko porównywa i śledzi podobieństwa rysów — po czym rzuca medalion na ziemię — powstaje gwałtownie z siedzenia i odpycha od siebie Infantkę
Precz! Precz! — Grób się otwiera dla mnie w tej otchłani.  
  SCENA ÓSMA
Król, Infantka i Hrabia Lerma. LERMA
W przedsali oczekuje najjaśniejsza pani.  
  KRÓL
Teraz?  
  LERMA
Tylko co weszła — prosi posłuchania. 
  KRÓL
Ależ teraz? Co? Teraz? — takie wymagania  
O niezwykłej godzinie? Nie — teraz rozmowa  
Jest mi z nią niepodobna152. 
  LERMA
Otóż i królowa. 
 
Lerma oddala się. SCENA DZIEWIĄTA
Król, Królowa i Infantka.
Infantka bieży na spotkanie matki i tuli się do niej. Królowa przyklęka przed Królem, który stoi milczący, w pomieszaniu. KRÓLOWA
Panie i mężu!... muszę... jestem zniewolona  
Szukać sprawiedliwości, będąc pokrzywdzona. 
  KRÓL
Sprawiedliwości?  
  KRÓLOWA
Niecnie jestem traktowaną 
Na tym dworze. Szkatułkę moją wyłamano. 
  KRÓL
Co?  
  KRÓLOWA
I rzeczy zniknęły — które posiadały 
Szacowną dla mnie wartość. 
  KRÓL
Rzeczy, które miały 
Szacowną wartość dla was? 
  KRÓLOWA
O której znaczeniu 
Nieświadoma zuchwałość mogłaby w sądzeniu... 
  KRÓL
Znaczenie... i zuchwałość... lecz powstańcie przecie...  
  KRÓLOWA
Nie pierwej, mój małżonku, aż przyrzec zachcecie  
Zadosyćuczynienie, że mnie ramię zbawi  
Mego króla i sprawcę przed me oczy stawi  
Lub mnie wyrwie przynajmniej z tego otoczenia,  
Które skrywa złodzieja. 
  KRÓL
Dość tego klęczenia — 
Niech się pani podniesie. Powstań, pani, proszę. 
  KRÓLOWA
powstając
Że należy do sfery wyższej, śmiało wnoszę153,  
Co szkatułka w brylantach i perłach mieściła  
Na milion kosztowności — a jego skusiła  
Jedynie kradzież listów.  
  KRÓL
Których ja wszelako... 
  KRÓLOWA
Chętnie, mężu. Te listy od infanta — jako  
I jego portret później — były mi przysłane.  
  KRÓL
Od?  
  KRÓLOWA
Infanta — od syna waszego. 
  KRÓL
Pisane 
Były do was? 
  KRÓLOWA
Tak — do mnie. 
  KRÓL
Z tym wyznaniem, sami 
Śmiecie stawać przede mną? 
  KRÓLOWA
Czemuż nie przed wami, 
Mój mężu? 
  KRÓL
Z takim czołem154? 
  KRÓLOWA
Cóż wy przypuszczacie? 
Ja sądzę, że te listy sami pamiętacie,  
Gdy były do Saint-Germain do mnie przez Karola  
Pisane. Wszakże wtedy obu koron wola  
Była temu przychylną. Czyli załączenie  
I portretu do listów miało zatwierdzenie  
W owej sankcji?... Czy wczesną nadzieją wiedziony  
Sam się na krok ten ważył? Tego ja z mej strony  
Nie śmiem dzisiaj rozstrzygać. Jeżeli z pośpiechu  
Zawinił, tedy godzien odpuszczenia grzechu —  
Ja daję poręczenie — bo wtedy nie marzył,  
Że tymi ofiarami przyszłą matkę darzył. 
 
widząc pomieszanie Króla
Co to jest? Cóż się stało?  
  INFANTKA
która w ciągu poprzedniej rozmowy bawiąc się znalazła medalion na ziemi, przynosi go i pokazuje matce
O! Patrz! Malowanie 
Jakie śliczne, mateczko! 
  KRÓLOWA
Cóż to? Mój?... 
 
Poznaje medalion i przez chwilę pozostaje w niemym osłupieniu. Oboje mierzą się wzajemnie wzrokiem. Po długim milczeniu.
O panie! 
Ten sposób serca żony badania wierności  
Jest zaprawdę królewski i pełen godności...  
Przecież jedno pozwólcie pytanie uczynić. 
  KRÓL
Mnie bo raczej się pytać.  
  KRÓLOWA
Jeśli mnie ma winić 
Podejrzenie — niewinność niech od udręczenia  
Wolna będzie. Czy kradzież z waszego zlecenia? 
  KRÓL
Tak jest. 
  KRÓLOWA
Więc w takim razie nikogo nie winię — 
I nikogo — nikogo — tylko was jedynie  
Żałuję, że nie macie odpowiedniej żony,  
By wasz zachód155 pomyślnym skutkiem był wieńczony. 
  KRÓL
Znam ja się z taką mową. Chciej pani wszelako  
Strzec się raz drugi zdradą oszukiwać taką,  
Jak owa w Aranjuez. Królowę czystości  
Anielskiej, która wówczas swojej niewinności  
Z taką dumą broniła, znam ja dziś dokładnie. 
  KRÓLOWA
Cóż to jest?  
  KRÓL
A więc krótko — bez chytrości na dnie — 
Powiedz, pani, czy prawda — mów szczerymi słowy,  
Czy z nikim — z nikim wówczas nie miałaś rozmowy?  
Czy to sumienna prawda? 
  KRÓLOWA
Z infantem — nie taję — 
Rozmawiałam — tak jest. 
  KRÓL
Tak? A zatem się staje 
Jawnym wszystko — widocznym. I ty byłaś w stanie  
Bezczelnie lekceważyć cześć moją? 
  KRÓLOWA
Cześć? Panie! 
Jeśli tam cześć na szkodę była wystawiona —  
To mogłabym się lękać, ażeby skrzywdzona  
Nie została cześć moja, droższa mi niż w dani  
Złożona przez Kastylię. 
  KRÓL
Dlaczegoś się, pani, 
Zaparła? 
  KRÓLOWA
Bo nie jestem, panie mój łaskawy, 
Przyzwyczajona stawać do śledczej rozprawy  
Wobec dworskiej czeredy. Nigdy bym wam była  
Prawdy badanej godnie i grzecznie — nie kryła.  
A czyliż w Aranjuez czynione badanie  
Było w tonie właściwym, najjaśniejszy panie?  
Czy grandowie w swym gronie składają sądowe  
Trybunały, przed które stawiają królowe  
Do zdawania rachunku z czynności domowej?  
Księciu przyznałam wolność chwilowej rozmowy,  
Której błagał usilnie. Mój mężu, wyznaję —  
Przyznałam z własnej woli: bo ja nie uznaję  
Potrzeby poddawania pod sądy tych rzeczy,  
Którym własne uznanie prawości nie przeczy.  
Przed wami zaś taiłam, bo nie chciałem bojem  
Z waszą królewską mością obstawać za mojem  
Prawem przed dworzan rzeszą. 
  KRÓL
Pani! To za śmiało! 
  KRÓLOWA
Dodam jeszcze — dlatego, że infant za mało  
Cieszy się w sercu ojca względnością łaskawą,  
Jaka prawnie mu służy.  
  KRÓL
On! Ma do niej prawo? 
  KRÓLOWA
Bo i czemuż mam taić, najjaśniejszy panie?  
Kocham go — i czci takiej mam w sercu uznanie,  
Jaka się przynależy ode mnie krewnemu,  
Który mi bardzo drogim. Zresztą jako temu,  
Co przedtem nosił więcej odpowiednie miano,  
Pojąć jeszcze nie umiem, dlaczego uznano,  
Że go właśnie od innych mniej winnam dziś cenić,  
Dlatego że go dawniej droższym mogłam mienić  
Nad innych. A jeżeli państwowe statuta  
Dowolnie stadła156 wiążą, to łączność raz skuta  
Nie tak łatwo się zrywa. Nienawidzić tego  
Nie chcę, którego winnam... bo gdy do szczerego  
Zniewalacie mnie słowa — zatem nie chcę — przeto  
Że pragnę odtąd wybór mieć wolny... 
  KRÓL
Elżbieto! 
Widziałaś mnie w godzinach słabości. Zuchwałą  
Czyni cię to wspomnienie — i z ufnością całą  
Polegasz na tej władzy, która mej stałości  
Zbyt często doświadczała. Jednakże w przyszłości  
Tym więcej drżyj z obawy! Co słabym czyniło,  
To samo wściekłą może owładnąć mnie siłą! 
  KRÓLOWA
Cóżem winna?  
  KRÓL
chwytając Królowę za rękę
Gdy to jest... co jest przecie; czyliż 
Tego jeszcze nie dosyć? Lecz jeśli przechylisz  
Szalę pełną wykroczeń — jeżeli twe winy  
Zwiększysz jeszcze ciężarem choć małej kruszyny —  
Jeśli jestem zdradzony!... Wtedy zwalczę w sobie  
Tę słabość ostatecznie. Tak chcę i tak zrobię!  
Wtedy biada, Elżbieto! Nam obojgu biada! 
  KRÓLOWA
Cóżem ja zawiniła?  
  KRÓL
Wtedy — niech cios pada 
I krew płynie! 
  KRÓLOWA
Do tego przyszło! Wielki Boże! 
  KRÓL
Sam siebie znać nie będę ani się ukorzę  
Przed zwyczaju świętością — i głos przyrodzenia157  
Zamrze dla mnie — przymierza będą bez znaczenia.  
  KRÓLOWA
O jakże was żałuję! 
  KRÓL
Litość obelżywa! 
Od takiej zalotnicy! Litość! 
  INFANTKA
czepiając się szat matki
Król się gniewa, 
A piękna mama płacze... 
 
Król odtrąca gwałtownie dziecko. KRÓLOWA
łagodnie i poważnie, lecz drżącym głosem
Przynajmniej zasłonić 
Muszę dziecko od krzywdy i od zniewag bronić...  
Pójdź ze mną, córko moja. 
 
biorąc Infantkę na ręce
Monarcha, jeżeli 
Znać cię nie chce — zawezwę mych poręczycieli  
Z tamtych stron Pirenejów... nimi się uzbroję. 
 
Chce się oddalić. KRÓL
Królowo!  
  KRÓLOWA
Już nie mogę... to nad siły moje... 
 
Usiłuje dojść do drzwi i na progu upada z dzieckiem. KRÓL
spiesząc do Królowej, z przerażeniem
Boże! Cóż to?! 
  INFANTKA
Ach! We krwi widzę mamę drogą! 
1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 30
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz