Darmowe ebooki » Tragedia » Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller



1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 30
Idź do strony:
 
Nie badając tajemnic, których mi nie wolno  
Odsłaniać. 
  MARKIZ
Tak być musi. Miłościwa pani, 
Gdyby nie była sobą, pospieszyłbym dla niej  
Z objaśnieniem w niejednej rzeczy; lub z przestrogą  
Względem niejakich osób, które szkodzić mogą.  
Lecz to wam niepotrzebne. Może ponad wami  
Wejść i zapaść zło groźne, a o tym wy sami  
Możecie i nie wiedzieć. To warte zbyt mało,  
By z czoła anielskiego złoty sen spędzało.  
Ten przedmiot mnie bynajmniej przed wami nie stawił.  
Książę Carlos... 
  KRÓLOWA
Markizie, jakżeś go zostawił? 
  MARKIZ
Jak mędrca dawnych czasów, gdy mu poczytano  
Za zbrodnię cześć przez niego prawdzie oddawaną.  
Jak tamten dla czci swojej nie żałował głowy,  
Tak ten dla swej miłości umrzeć jest gotowy,  
Mało słów wam przynoszę... lecz w tych on sam staje.  
 
Składa do rąk Królowej list Carlosa. KRÓLOWA
po przeczytaniu
Musi ze mną pomówić.  
  MARKIZ
Tak i ja uznaję. 
  KRÓLOWA
Czy go to uszczęśliwi, kiedy sam zobaczy,  
Że nie jestem szczęśliwa?  
  MARKIZ
To nie, ale raczej 
To w nim czynność rozbudzi i stanowczość razem. 
  KRÓLOWA
Jak to? 
  MARKIZ
Już książę Alba za króla rozkazem 
Mianowany do Flandrii. 
  KRÓLOWA
Słyszę — mianowany.  
  MARKIZ
Król — rozkazu nie cofnie — król nam dobrze znany.  
Lecz to również jest pewnym, że książę, nie może  
Tu dłużej, zwłaszcza teraz, pozostać przy dworze.  
I Flandria być nie może na łup wystawiona. 
  KRÓLOWA
Czy macie na to radę?  
  MARKIZ
Tak... może... lecz ona 
Z niebezpieczeństwem prawie to samo złe znaczy.  
Jest to pomysł zuchwały, powzięty w rozpaczy.  
Wszelako na tę chwilę o innym sposobie  
Ja nie wiem. 
  KRÓLOWA
Więc wymieńcie. 
  MARKIZ
Tobie jednej — tobie, 
Miłościwa królowo, myśl moją otworzę,  
Tylko z twoich ust Karol usłyszeć ją może  
Bez zgrozy. Sama nazwa może bez wątpienia  
Być wstrętna dla Karola z ohydnego brzmienia. 
  KRÓLOWA
Rokosz więc!  
  MARKIZ
Nieposłusznym niech królowi będzie. 
Okryty tajemnicą, niech drogę odbędzie  
Pospiesznie do Brukseli. W otwarte ramiona  
Przyjmą go Flamandczycy. Niewolą gnębiona  
Flandria zerwie okowy — a sprawa o wiele  
Zyska siły, gdy króla syn stanie na czele —  
Wstrząśnie tronem hiszpańskim potęgą swej broni.  
Co w Madrycie król odparł, tego mu nie wzbroni  
W Brukseli. 
  KRÓLOWA
Tak mniemacie, choć nie ma godziny, 
Jak z królem mówiliście? 
  MARKIZ
Właśnie z tej przyczyny. 
  KRÓLOWA
po chwili
Plan wskazany mi przez was razem149 mnie przestrasza  
I unosi. Znajduję, że słuszna myśl wasza!  
Myśl śmiała! I dlatego, sądzę, ona tyle  
Ma dla mnie wdzięku. Dajcie do rozmysłu chwilę.  
Zna ją książę? 
  MARKIZ
Miał poznać z waszego natchnienia, 
Wedle planu mojego. 
  KRÓLOWA
To bez zaprzeczenia 
Myśl wielka! Gdyby tylko nie młodość książęcia... 
  MARKIZ
To bynajmniej do dzieła niech was nie zniechęca,  
Znajdzie on tam Egmonta, Oranię — rycerzy —  
Po cesarzu Karolu zostałych żołnierzy,  
Którzy równie do rady mają dobre głowy,  
Jak straszne mają ramię w rozprawie bojowej.  
  KRÓLOWA
z ożywieniem
Nie! Zaprawdę! Myśl wielka i piękna! Tak... książę  
Musi działać! Z tą myślą gorąco się wiążę.  
Rola, w jakiej go widzą na madryckiej scenie,  
Daje mi srodze uczuć jego poniżenie.  
Ja Francję i Sabaudię zapewniam mu śmiele.  
Markizie! Tę myśl waszą w zupełności dzielę.  
Musi działać! Lecz zamach wymaga zasobów  
Pieniężnych. 
  MARKIZ
Są gotowe. 
  KRÓLOWA
Mnie również sposobów 
Nie braknie. 
  MARKIZ
Co do schadzki z miłościwą panią 
Śmiem mu zanieść nadzieję? 
  KRÓLOWA
Pomyślę, czy na nią 
Mam zezwolić. 
  MARKIZ
Lecz Karol prośby usilnymi 
Nalega o odpowiedź. Z rękami próżnymi  
Przyrzekłem, że nie wrócę. 
 
podając Królowej swój pulares
Starczą dwa wyrazy. 
  KRÓLOWA
po napisaniu
Czy was znowu zobaczę?  
  MARKIZ
Na wasze rozkazy 
Będę zawsze gotowy. 
  KRÓLOWA
Ale cóż ma znaczyć 
To — zawsze — na rozkazy? Jak sobie tłumaczyć  
Mam tę wolność, markizie? 
  MARKIZ
Z taką szczerą ufnością, 
Z jaką zawsze umiecie — dość, że tą wolnością  
Rozporządzać możemy — niechaj poprzestanie  
Na tym moja królowa... 
  KRÓLOWA
przerywając
O! Jak niesłychanie 
Czuć się będę szczęśliwa, gdy znajdzie ten mały  
Kątek wolności dla siebie w Europie całej —  
Gdy go znajdzie przez niego! Choć cichym udziałem  
Wesprę was — liczcie na mnie. 
  MARKIZ
z ogniem
O! Ja to wiedziałem, 
Że tutaj zrozumianym z pewnością zostanę! 
 
Księżna Oliwarez ukazuje się w podwojach. KRÓLOWA
obojętnie do Markiza
Co od króla i pana odbieram przesłane,  
Będę czciła jak prawo. Idźcie z upewnieniem  
Mej służby, którą do stóp składam z uniżeniem.  
 
Daje znak, na który Markiz się oddala. SCENA CZWARTA
Galeria.
Don Carlos i Hrabia Lerma. CARLOS
Tu nie mamy przeszkody — hrabia mówić może.  
  LERMA
Wasza wysokość miała na tutejszym dworze  
Przyjaciela.  
  CARLOS
ze zdumieniem
Miałbym go nie znać? — cóż to znaczy? 
  LERMA
Niech mi wasza wysokość łaskawie wybaczy.  
Żem się dowiedział więcej, niż mi wolno było.  
Jednakże, aby was to nie niepokoiło,  
Wiedzcie przynajmniej, że to z źródła mam wiernego,  
Bo wam powiem pokrótce — od siebie samego. 
  CARLOS
O kim przecież jest mowa? 
  LERMA
Markiz Poza. 
  CARLOS
Zatem? 
  LERMA
Jeśli wie o was więcej, niźliby przed światem  
Głosić trzeba — jak prawie obawiam się, panie... 
  CARLOS
Boicie się?  
  LERMA
U króla miał dziś posłuchanie. 
  CARLOS
Czy tak?  
  LERMA
Tajnej rozmowy dwie godziny całe. 
  CARLOS
Doprawdy?  
  LERMA
I tam rzeczy snadź były niemałe. 
  CARLOS
Tak myślę.  
  LERMA
Mości książę! I po kilka razy 
Wspomniano wasze imię. 
  CARLOS
Lecz bez mej obrazy, 
Jak tuszę150. 
  LERMA
I w sypialni królewskiej dziś rano 
Zagadkowym sposobem słyszałem wspomnianą  
Królowę. 
  CARLOS
cofa się przerażony
Hrabio Lerma. 
  LERMA
A po oddaleniu 
Markiza miałem sobie w króla poleceniu  
Oznajmione, by odtąd miał przystęp zupełnie  
Swobodny. 
  CARLOS
To jest wiele. 
  LERMA
Odkąd służby pełnię 
Przy królu, podobnego nie wspominam sobie  
Przykładu. 
  CARLOS
To zaprawdę wiele. O osobie 
Królowej — mówiliście, jakaś zagadkowa  
Była wzmianka? 
  LERMA
Nie — książę — nie — to już służbowa 
Tajemnica jest moja. 
  CARLOS
To rzecz osobliwa! 
Kiedy wasza życzliwość jedno mi odkrywa,  
Dlaczego tai drugie? 
  LERMA
Jedno wam oddaję — 
Drugiem winien królowi. 
  CARLOS
Słuszność wam przyznaję. 
  LERMA
Wprawdzie znałem markiza Pozę rzeczywiście  
Honorowym człowiekiem.  
  CARLOS
Dobrze więc znaliście. 
  LERMA
Lecz cnota każda póty nie podpada plamie,  
Dopóki chwila próby jej hartu nie złamie. 
  CARLOS
Czasem próbę wytrzyma.  
  LERMA
Wedle mego zdania: 
Co do łaski królewskiej to warte pytania.  
Na takiej złotej wędce często się skaleczy  
Niejedna silna cnota. 
  CARLOS
Nikt wam nie zaprzeczy. 
  LERMA
A nawet mądrze bywa, gdy się coś odsłoni,  
Co się nigdy przed ludźmi w milczeniu nie schroni.  
  CARLOS
Tak — mądrze. — Wszak znaliście — jakeście mówili —  
Markiza honorowym? 
  LERMA
Jeśli do tej chwili 
Jest nim jeszcze, to gorszym nie zrobi go przecie  
Wątpliwość moja — a wy, mój książę, możecie  
Podwójnie na tym wygrać. 
 
Chce się oddalić. CARLOS
postępuje ku Lermie wzruszony i ściska mu rękę
Potrójnie wygrywam, 
Zacny, szlachetny mężu, gdy sobie zdobywam  
Przyjaźń waszą — a wszakże nie wątpię o losie  
Związków pierwszej przyjaźni. 
 
Lerma się oddala. SCENA PIĄTA
Markiz Poza przechodzi przez galerię. Carlos. MARKIZ
Carlosie! Carlosie! 
  CARLOS
Kto woła?... to ty... właśnie w porę! Ja w klasztorze  
Czekam — spiesz się... 
  MARKIZ
Dwie minut zostań. 
  CARLOS
Tu nas może 
Kto zejdzie. 
  MARKIZ
Nie lękaj się — sprawię się od razu. 
Królowa... 
  CARLOS
Więc u ojca byłeś? 
  MARKIZ
Tak — z rozkazu 
Przywołany. 
  CARLOS
z najwyższym oczekiwaniem
I cóż więc? 
  MARKIZ
Jak chcesz, tak się stanie. 
Będziesz mówił z królową. 
  CARLOS
Lecz jakież żądanie 
Mógł mieć król? 
  MARKIZ
Król?... ej błahe... Był raczej wiedziony 
Ciekawością — kto jestem? — Widać nieproszony  
Przyjaciel mi usłużył. Cóż ja wiem? — Koniecznie  
Żądał mieć mnie w swej służbie. 
  CARLOS
Ależ bezskutecznie? 
  MARKIZ
Rozumie się.  
  CARLOS
Rozstanie jakież nastąpiło? 
  MARKIZ
Dość dobre.  
  CARLOS
O mnie zatem rozmowy nie było? 
  MARKIZ
O tobie?... była, owszem... tak coś... ogółowo.  
 
dobywa pulares i wręcza go Carlosowi
Masz tymczasem słów parę, zanim się z królową  
Zobaczysz! Jutro powiem, gdzie i w jakiej porze.  
  CARLOS
czyta roztargniony, potem chowa pulares i chce się oddalić
A zatem u przeora czekam cię w klasztorze.  
  MARKIZ
Wstrzymaj się — gdzież ci pilno? — tu nikt nie przybędzie. 
  CARLOS
z przymuszonym uśmiechem
Zmieniliśmy, jak widzę, rolę w pewnym względzie —  
Ty się dzisiaj nad podziw bezpiecznym uznajesz.  
  MARKIZ
Dzisiaj? Czemuż na dzisiaj taki nacisk dajesz? 
  CARLOS
Cóż mi pisze królowa? 
  MARKIZ
Czy już zapomniałeś? 
Co się z tobą dziś stało? Tylko co czytałeś. 
  CARLOS
Ja?... a prawda...  
 
czyta pismo powtórnie — zachwycony mówi z ogniem
O drogi aniele na niebie! 
Ja ci chcę być posłusznym, chcę być godnym ciebie!  
Wzniosłe dusze miłością wyżej się podnoszą.  
Ja twojej świętej woli poddam się z rozkoszą.  
Niechaj się co chce stanie! Lecz mi ona każe,  
Bym siły w sobie zebrał, zanim się odważę  
Usłyszeć z ust jej wyrok, który wyrzec raczy.  
Czy nie wiesz, mój Rodrygu, co ta myśl jej znaczy? 
  MARKIZ
Choćbym i wiedział — przyznaj — czy twe rozdrażnienie  
Czyni cię dość sposobnym przyjąć wyjaśnienie?  
  CARLOS
Czym cię może obraził? Daruj mi tę winę —  
Byłem tak roztargniony.  
  MARKIZ
Cóż daje przyczynę 
Takiego roztargnienia? 
  CARLOS
Sam nie wiem, co daje. 
Moim jest ten pulares? 
  MARKIZ
Nie całkiem — przyznaję, 
Żem przyszedł o twój prosić. 
  CARLOS
O mój? A do czego? 
  MARKIZ
W nim mieszczą się drobnostki, które rąk trzeciego  
Nie chciałbyś, aby doszły, daj, co masz przy sobie —  
Listy — szkice — ot cały pulares... 
  CARLOS
Cóż tobie 
Przyjdzie z niego? 
  MARKIZ
Na wszelki wypadek cię
1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 30
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz