Juliusz Cezar - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie po polsku .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Juliusz Cezar to tragedia Szekspira z 1599 r. Utwór oparty został na prawdziwych wydarzeniach.
W wyniku spisku ginie rzymski polityk, przywódca Juliusz Cezar. Rozpoczyna się walka o władzę między zwolennikami republiki a zwolennikami monarchii.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Juliusz Cezar - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie po polsku .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
coś mnie wysłał, waleczny Kasjuszu?
Alboż przyjaciół twoich nie spotkałem,
Którzy złożyli ten zwycięski wianek
Na moim czole, abym ci go przyniósł?
Czy nie słyszałeś triumfalnych krzyków?
Wszystkoś, jak widzę, na opak tłumaczył.
Lecz przyjm ten wianek, Brutus mi polecił,
Bym ci go oddał; wypełniam rozkazy.
Przybądź, Brutusie! Zobacz, Kasjuszowi
Po śmierci nawet jaką cześć oddaję.
To Rzymianina święty obowiązek.
Mieczu Kasjusza — pozwólcie mi, bogi —
Do Tytyniusza serca szukaj drogi!
Umiera
Alarm. Wchodzą: Messala, Brutus, młody Kato, Strato, Wolumniusz, Lucyliusz
BRUTUS
Gdzie, gdzie, Messallo, ciało jego leży?
MESSALA
Patrz, tam. Tytyniusz nad umarłym płacze.
BRUTUS
Twarz jego w niebo patrzy.
KATO
On zabity.
BRUTUS
Cezarze, jakżeś jeszcze jest potężny!
Twój duch, Juliuszu, błąka się po ziemi,
Ku piersiom naszym nasze zwraca miecze.
Alarm w odległości
KATO
O, Tytyniuszu! Patrzcie, żołnierz dzielny
Wianek ten złożył na Kasjusza trupie.
BRUTUS
Czy jeszcze żyje dwóch podobnych Rzymian?
Ostatni z Rzymian, żegnam cię na wieki!
Nigdy już takich Rzym nie wyda mężów!
Więcej winienem łez mu, przyjaciele,
Niż moje oczy wylać teraz mogą.
Lecz, mój Kasjuszu, przyjdzie na to pora.
Teraz to ciało do Tassos wyprawcie,
W naszym obozie grzebać go nie możem,
Aby serc naszych hartu nie osłabić.
Naprzód, Katonie! Spieszmy, Lucyliuszu,
Na pole bitwy! A ty, Labeonie,
Prowadź twe hufce! Już trzecia godzina;
Dość mamy czasu przed zachodem słońca
Naszych przeznaczeń dowiedzieć się końca.
Wychodzą
SCENA IV
Inna strona placu bitwy
Alarm. Wchodzą, walcząc, Żołnierze dwóch armii; później Brutus, Kato, Lucyliusz i inni
BRUTUS
Jeszcze, rodacy, raz jeszcze uderzmy!
KATO
Gdzie bękart, co by na krok chciał się cofnąć?
Kto chce iść za mną? Obwołam me imię:
Mym ojcem Marek Kato, jestem wrogiem
Wszystkich tyranów, wolnych przyjacielem.
Słuchajcie, ojcem moim Marek Kato!
Uderza na nieprzyjaciela
BRUTUS
A jam jest Brutus, jam jest Markus Brutus,
Brutus, wolności ojczystej obrońca!
Wychodzi, atakując nieprzyjaciela. — Kato ranny upada
LUCYLIUSZ
Zginąłeś, młody, szlachetny Katonie!
Zginąłeś dzielnie, jak zginął Tytyniusz!
Więc cześć ci wieczna, o synu Katona!
1 ŻOŁNIERZ
Poddaj się, albo z ręki mojej zginiesz!
LUCYLIUSZ
Tylko dlatego poddam się, by zginąć.
Zabierz to wszystko, ale wręcz mnie zabij.
Daje mu pieniądze
Zabij Brutusa, szczyć się jego śmiercią.
1 ŻOŁNIERZ
Uchowaj Boże! szlachetny to jeniec.
2 ŻOŁNIERZ
Otwórzcie szyki, a wodzom donieście:
Brutus pojmany!
1 ŻOŁNIERZ
Ja tym będę posłem.
Lecz sam Antoniusz, wódz nasz, się przybliża.
Wchodzi Antoniusz
Brutus pojmany, Brutus naszym jeńcem.
ANTONIUSZ
Gdzie on?
LUCYLIUSZ
Bezpieczny, Brutus jest bezpieczny,
I nigdy, nigdy żaden nieprzyjaciel
Nie weźmie jeńcem żywego Brutusa.
Od tej go hańby niechaj Bóg wybawi!
A gdy go spotkasz, żywego lub trupem,
Ujrzysz, że Brutus zawsze jest Brutusem.
ANTONIUSZ
To nie jest Brutus, ale, przyjaciele,
Jeniec to równie jak Brutus kosztowny.
Bo takich mężów, jak on, chciałbym raczej
W liczbie przyjaciół, niż wrogów mych liczyć.
Idź teraz, zobacz, jaki los Brutusa,
Do Oktawiusza powracaj namiotu,
A przynieś pewną o wszystkim wiadomość.
Wychodzą
SCENA V
Inna część pola bitwy
Wchodzą: Brutus, Dardaniusz, Klitus, Strato i Wolumniusz
BRUTUS
Idźmy, ubogie przyjaciół mych resztki,
Idźmy wypocząć chwilę na tej skale.
KLITUS
Statyliusz swoją zapalił pochodnię,
Nie wrócił jednak — zginął lub pojmany.
BRUTUS
Usiądź, Klitusie. Zabójstwo jest hasłem,
To dziś obyczaj. Słuchaj mnie, Klitusie.
Mówi mu do ucha
KLITUS
Co? ja, mój wodzu? Nie, za skarby świata!
BRUTUS
Cicho, dość na tym.
KLITUS
Sam wolę się zabić.
BRUTUS
Mój Dardaniuszu —
mówi mu do ucha
DARDANIUSZ
Ja miałbym to zrobić?
KLITUS
O, Dardaniuszu!
DARDANIUSZ
Klitusie?
KLITUS
Wyznaj bez obawy,
Co grzesznie Brutus zażądał od ciebie?
DARDANIUSZ
Chce, bym go zabił. Patrz, jak zadumany.
KLITUS
Boleść przepełnia szlachetne naczynie,
A zbytek żalu przez oczy wycieka.
BRUTUS
Zbliż się, chcę mówić z tobą, Wolumniuszu.
WOLUMNIUSZ
Co mi rozkażesz?
BRUTUS
Słuchaj, przyjacielu,
Dwakroć Cezara duch mi się pokazał,
Pierwszy raz w Sardes, a ostatniej nocy
Tu, pod Filippi. Czuję, Wolumniuszu,
Że przyszła moja ostatnia godzina.
WOLUMNIUSZ
O nie, mój wodzu!
BRUTUS
Jestem tego pewny.
Widzisz, jak stoją świata tego sprawy:
Wróg już nas przyparł do brzegów przepaści,
Samym w nią skoczyć piękniej dla nas będzie
Niż czekać, póki on nas tam nie wtrąci.
Wszak razem młodość spędziliśmy w szkole;
Przez pamięć na tę lat dziecięcych przyjaźń
Trzymaj rękojeść szabli mej, aż ostrze
W piersiach utopię.
WOLUMNIUSZ
To nie jest usługa,
Którą przyjaciel winien przyjaciołom.
Alarm
KLITUS
Uciekaj, wodzu! Uciekaj! Czas drogi!
BRUTUS
Żegnam was wszystkich! I ciebie, Stratonie,
Choć mnie nie słyszysz, twardym snem ujęty.
Dla mego serca wielką to pociechą,
Że w całym ciągu smutnego żywota
Jednego nawet nie spotkałem zdrajcy.
Klęska ta większą będzie dla mnie chwałą,
Niż triumwirom podłe ich zwycięstwo.
Więc bądźcie zdrowi! Bo język Brutusa
W tych słowach kończy życia jego dzieje.
Już noc nad mymi zawisła oczyma,
Spocząć chcą kości, które pracowały,
By w końcu tej się doczekać godziny.
Alarm. Krzyki za sceną: uciekaj! uciekaj! uciekaj!
KLITUS
Uciekaj, wodzu!
BRUTUS
Pośpieszę za wami.