Dybuk - Sz. An-ski (internetowa biblioteka naukowa .TXT) 📖
Dramat przedstawiający historię nieszczęśliwej miłości dwojga ludzi, Lei i zmarłego przedwcześnie Nisena.
Gdy ojciec kobiety planuje jej ślub, wstępuje w nią duch kochanka — dybuk. Od tego momentu z pomocą rabina i jeszybotników stara się wypędzić ducha z ciała Lei, by zdążyć przed ślubem. Jest to smutna i zaskakująca historia, w której fakty z przeszłości odkrywane są powoli tak, by wkrótce ułożyć się w spójną całość. Dybuk jest jednym z najbardziej znanych utworów Anskiego. Jest też jedną z najczęściej wystawianych sztuk jidiszowych w Polsce.
- Autor: Sz. An-ski
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Dybuk - Sz. An-ski (internetowa biblioteka naukowa .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Sz. An-ski
tłum. Michał Friedman
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3030-1
Dybuk Strona tytułowa Spis treści Początek utworu AKT I AKT II AKT III AKT IV Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaoraz
REB SENDER BRYNICER LEA — jego córka FRADE — stara niańka GITEL, BASIA — koleżanki Lei MENASZE — narzeczony Lei NACHMAN — jego ojciec REB MENDEL — nauczyciel Menaszego MESZULACH — posłaniec boży REB AZRIEL Z MIROPOLA — cadyk, czyli świątobliwy MICHAEL — jego gabe (administrator) REB SZYMSZON — rabin z Miropola I SĘDZIA SĄDU RELIGIJNEGO II SĘDZIA SĄDU RELIGIJNEGO MEIR — szames (posługacz) bożnicy w Brynicy CHANAN, HENOCH, ASZER — jeszybotnicy (studenci wyższej szkoły teologicznej w Brynicy) I BATLAN II BATLAN III BATLAN I CHASYD II CHASYD III CHASYD KOBIETA W LATACH GOŚĆ WESELNY GARBUS, KULAWY — żebracy KULAWA, JEDNORĘKA, ŚLEPA — stare nędzarki WYSOKA BLADA, KOBIETA Z DZIECKIEM NA RĘKACH — młode nędzarki Chasydzi, jeszybotnicy, zamożni panowie, kramarze, goście weselni, żebracy, dzieci.U rabiego Dawida z Talny, oby jego zasługi były dla nas tarczą ochronną, stało złote krzesło. I wyryte były na nim takie słowa: „Dawid, król Izraela, żyje i trwa”.
Rabi Israel z Różan, oby jego pamięć była błogosławiona, prowadził się jak prawdziwy monarcha. Do stołu przygrywała mu zawsze kapela z dwudziestu czterech klezmerów. A kiedy wyjeżdżał, to nie inaczej, jak tylko w zaprzęgu sześciokonnym.
III BATLANA o rabim Szmulu z Kamińska opowiadają, że chodził w złotych pantofelkach... (pełen zachwytu) W pantofelkach ze złota.
MESZUŁACHŚwięty rabi Zusie z Annopola przez całe swoje życie był biedakiem. Zbierał datki, chodził w chłopskiej sukmanie opasanej zwykłym sznurem. A mimo to, dokonał nie mniejszych czynów od rabiego z Talny i rabiego z Różan.
I BATLANProszę mi wybaczyć, ale mówi Pan o rzeczach, o których nie ma Pan pojęcia. Czy mówiąc o wielkości rabiego z Talny lub Różan, mamy na myśli ich bogactwa? Mało to bogaczy jest na świecie? Trzeba się domyśleć, że w złotym krześle, w kapeli klezmerów, i w złotych pantofelkach tkwi jakaś głęboka tajemnica, zawarty jest głęboki sens.
III BATLANJasna sprawa! Każdy to rozumie.
II BATLANKto miał oczy otwarte, ten widział. Opowiadają, że rabi z Opatowa, kiedy po raz pierwszy spotkał się z rabim z Różan, rzucił się do całowania kół jego powozu. A kiedy go spytano, co to ma znaczyć, krzyknął: „Głupcy! Czy nie widzicie, że to pojazd z niebios!”.
III BATLANAj, aj, aj!
I BATLANIstota rzeczy polega przecież na tym, że złote krzesło wcale nie było krzesłem, kapela nie była kapelą, a konie nie były końmi. Wszystko to było grą wyobraźni. Było odblaskiem. Było niczym ubiór, niczym futerał dla ich wielkości.
MESZUŁACHPrawdziwa wielkość nie potrzebuje pięknego ubioru.
I BATLANMylisz się! Prawdziwa wielkość potrzebuje stosownego ubioru.
II BATLANIch wielkość. Ich potęga! Czy można to sobie wyobrazić?
I BATLANNie ma się czego dziwić ich potędze. Słyszeliście może historię z kańczugiem4 rabiego Szmelki z Nikolsburga? Warto posłuchać. Pewnego razu przyszli do niego dwaj ludzie, aby rozsądził ich spór. Jeden był bogaczem, prawdziwym potentatem, blisko skumanym z władzą, drugi był zwykłym biedakiem. I rabi Szmelke, wyobraźcie sobie, wysłuchał obydwu stron i wydał orzeczenie na korzyść biedaka. Obraził się nasz bogacz i powiada: „Nie przyjmuję wyroku”. Na to dictum rabi Szmelke spokojnie rzecze: „Nie! Zrobisz tak, jak ci każę, albowiem polecenie rabina wykonać należy bezwarunkowo”. No i bogacz nie zdzierżył. Rozjuszył się i krzyknął: „Gwiżdżę na ciebie i na cały twój rabinat”. Wtedy rabi Szmelke podniósł się na całą wysokość i ryknął: „W tej chwili masz się podporządkować, w przeciwnym razie sięgnę po kańczug”. Bogacz rozsierdził się do reszty i zaczął przeklinać i złorzeczyć rabiemu. Ten zaś, powolutku wyciąga ze stołu szufladę. I nagle, z tej szuflady wyskoczył wąż. Prawdziwy wąż. Prawdziwy, powiadam wam, prawdziwy wąż z Sześciu Dni Stworzenia i w mig owinął się wokół szyi bogacza. No i zaczęło się. Bogacz jęczy i płacze: „Ratuj rabi!” krzyczy i błaga: „Zrobię wszystko, co każesz, ale zabierz węża”. „Dobrze”, powiada rabi, „Ale zapamiętaj to sobie raz na zawsze i przekaż swoim dzieciom i dzieciom swoich dzieci, że mają słuchać rabina i drżeć przed jego kańczugiem”. Rzekłszy to, zdjął z jego szyi węża.
III BATLANCha, cha, cha, ładny mi kańczug!
Zdaje mi się, że coś tu nie tak. Rzecz może i wydarzyła się, ale nie z prawdziwym wężem.
III BATLANA to dlaczego?
II BATLANNie mogło tak być, aby rabin Szmelke posłużył się prawdziwym wężem. Ten bowiem prawąż jest nikim innym, jeno Szatanem, Sitra Achra5, odwrotną stroną Anioła. Tfu! Uchowaj nas Panie Boże.
III BATLANNie ma co! Rabi Szmelke wiedział chyba, co robi.
I BATLANNic nie rozumiesz. Ja opowiadam historię, która wydarzyła się na oczach ludzi, w obliczu świadków, a ty mi powiadasz, że taka rzecz nie mogła się wydarzyć. Austriackie gadanie!
II BATLANBroń Boże! Sądziłem tylko, że nie ma takich zaklęć i takich bogomianów, aby można było nimi wywołać Szatana. spluwa
MESZUŁACHWywołać Szatana można jedynie za pomocą wielkiego, dwojako wyrażonego Imienia Boskiego, które swoim płomieniem stapia najwyższe szczyty z najgłębszymi otchłaniami.
Nie ma niebezpieczeństwa w używaniu Wielkiego Imienia?
MESZUŁACHNiebezpieczeństwa? Nie... Chyba, że iskra zbyt łakomie pożąda ognia, wtedy może pęknąć naczynie.
I BATLANW moim miasteczku mieszka pewien Bal Szem. Prawdziwy cudotwórca. Otóż za pomocą jednego bogomianu potrafi wzniecić pożar, by następnym imieniem ugasić go. Widzi rzeczy dziejące się setki mil od niego. Palcami dobywa wino ze ściany. Sam mi kiedyś opowiadał, że zna takie bogomiany, za pomocą których potrafi przywrócić życie zmarłym, stworzyć Golema6, uczynić siebie niewidzialnym i wywoływać siły nieczyste. Nawet samego Szatana spluwa Z jego własnych ust to słyszałem.
CHANANGdzie on?
Kto?
CHANANÓw Bal Szem.
I BATLANA gdzieżby miał być? W moim miasteczku, o ile jeszcze żyje.
CHANANDaleko stąd?
I BATLANMiasteczko? Daleko, szmat drogi. Na głębokim Polesiu.
CHANANA na piechotę jak długo?
I BATLANNa piechotę? Z miesiąc, może nawet więcej. Dlaczego pytasz, chcesz do niego iść? Chanan milczy Miasteczko zwie się Krasne, a owemu Bal Szemowi na imię Elchanan.
CHANANElchanan? Elchanan? Bóg Chanana.
I BATLANPowiadam wam, to ci dopiero cudotwórca. Kiedyś, w biały dzień, usiłował z pomocą Wielkiego Imienia...
II BATLAN
Uwagi (0)