Darmowe ebooki » Tragedia » Dybuk - Sz. An-ski (internetowa biblioteka naukowa .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dybuk - Sz. An-ski (internetowa biblioteka naukowa .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Sz. An-ski



1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:
class="kwestia">

Dość! Nie mów mi o takich rzeczach w nocy. Zwłaszcza w Świętym Przybytku. Można jeszcze, nie daj Bóg, wyrwać się nieopatrznie z jakimś bogomianem lub zaklęciem i nieszczęście gotowe. Już takie rzeczy bywały.

Chanan powoli wychodzi. Wszyscy potem za nim. Pauza. MESZUŁACH

Co to za młodzian?

I BATLAN

Ot, młodzian, student jesziwy.

Meir zamyka drzwi bimy i podchodzi do stołu. II BATLAN

Wielce uczony. Geniusz.

III BATLAN

Tęga głowa! Pięćset stron Talmudu zna na pamięć.

MESZUŁACH

Skąd pochodzi?

MEIR

Gdzieś z Litwy. Studiował w naszej jesziwie. Zasłynął jako prymus. Otrzymał nawet dyplom rabina. Nagle zniknął. Przez cały rok niemal nie pokazywał się. Chodziły słuchy, że odbywa pokutną głodówkę. Niedawno wrócił. Zgoła nie ten człowiek. Jakoś ciągle zamyślony. Od soboty do soboty pości. Odbywa kąpiele rytualne w mykwie. Mistyk. Podobno para się kabałą7.

II BATLAN

Nawet w mieście o tym mówią. Już poniektórzy zaczęli prosić go o talizmany. On jednak odmawia.

III BATLAN

Kto wie, co to za jeden? A nuż to jeden z tych wielkich sprawiedliwych... Kto tam wie...

A podpytywać go — rzecz niebezpieczna.

II BATLAN
ziewa

Późno, pora spać. do pierwszego Batlana z uśmiechem Szkoda, że nie ma tu naszego Bal Szema, tego, co wino ze ściany dobywa. Przydałoby się kilka kropelek dla pokrzepienia. Od rana nic w ustach nie miałem.

I BATLAN

I ja przez cały dzień niemal pościłem. Nic, prócz jednego gryczanego placka.

MEIR
jakby w sekrecie, zadowolony

Poczekaj chwileczkę. Zdaje się, że wnet nadarzy nam się dobry napitek. Sender wyjechał na oględziny narzeczonego dla swojej jedynaczki. Niech tylko odbędą się zaręczyny, a nie poskąpi nam wódki.

II BATLAN

U wa! Ja tam nie wierzę, żeby kiedyś doszło do zaręczyn. Już trzy razy wyprawiał się po narzeczonego i wrócił z niczym. To mu narzeczony nie przypadł do gustu, to rodzina nie była zbyt nobliwa, tam znów posag za mały... Nie wolno tak przebierać.

MEIR

Sender może sobie na to pozwolić. Bogacz, bez uroku. Jedynaczka udana. Prawdziwa piękność...

III BATLAN
z zachwytem

Lubię Sendera. To prawdziwy chasyd, z tych miropolskich. Chasyd z biglem. Z ogniem.

I BATLAN
chłodno

Chasyd z niego dobry. Co do tego nie ma dwóch zdań. Ale jedynaczkę mógł wydać w inny sposób.

III BATLAN

To znaczy jak?

I BATLAN

Ongiś, przed laty, gdy bogacz, i to z lepszej rodziny, miał wydać córkę za mąż, nie oglądał się za bogactwem, ani za rodowodem narzeczonego. Ważny był sam narzeczony. Udawał się do jakiejś jesziwy. Zawoził przełożonemu piękny prezent, a ten wybierał mu z grona uczniów najlepszego z najlepszych. Sender też mógł tak postąpić.

MESZUŁACH

I w tutejszej uczelni znalazłby odpowiedniego kandydata.

I BATLAN
zdziwiony

Skąd wiecie?

MESZUŁACH

Tak mi się wydaje.

III BATLAN
szybko

No, no, tylko bez złośliwości o tutejszych ludziach. Małżeństwo zawiera się z tym, kto jest od Boga przeznaczony.

Drzwi otwierają się z hałasem. Wbiega Stara Kobieta, która prowadzi ze sobą dwoje małych dzieci. KOBIETA W LATACH
podbiega do Arki Przymierza, głośno zawodzi

Boże Wszechmogący! Władco Świata! Pomóż mi! jeszcze bliżej podchodzi do Arki Dzieci! Otwórzmy Arkę. Przypadniemy do Świętych Ksiąg i nie odstąpimy od nich, póki nie wypłaczemy pełnego wyzdrowienia dla waszej matki. otwiera Arkę, wsuwa głowę do wnętrza i płaczliwie zawodzi Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba. Spójrz na moje nieszczęście. Spójrz na ból tych dzieciątek i nie zabieraj im matki w kwiecie wieku. Święte zwoje Tory i wy, kochane pramatki, spieszcie do Stwórcy Świata i krzyczcie. Błagajcie, proście, aby to piękne drzewko nie zostało wyrwane z korzeniami, aby młody gołąbeczek nie został wyrzucony z gniazda, aby ta cicha owieczka nie została wyrwana ze stada! histerycznie Poruszę niebo i ziemię! Nie ustąpię ani na krok, póki nie przywrócisz mi tej, która jest ozdobą mojej głowy!

MEIR
podchodzi do niej, delikatnie dotyka i cichym głosem mówi

Chano Ester, a może by tak zebrać dziesięciu Żydów i odmówić psalmy?

KOBIETA W LATACH
wyciąga głowę z Arki. Patrzy na Meira. Nie rozumie, co do niej mówi. Nagle powiada

Dobrze, zbierzcie dziesięciu Żydów. Niech odmawiają psalmy. Tylko prędzej, szybciej! Każda chwila jest droga. Już dwa dni, jak odjęło jej mowę, jak walczy ze śmiercią.

MEIR

Już się robi! Zaraz będzie dziesiątka. prosząco Ale za fatygę trzeba im coś dać... Biedacy...

KOBIETA W LATACH
szuka w kieszeni

Macie tu złotówkę, ale uważajcie, żeby wszystko było jak należy.

MEIR

Jeden złoty... po trzy grosze na twarz... maluczko...

KOBIETA W LATACH
nie słysząc go

Chodźmy dzieci. Mamy jeszcze wstąpić do innych bożnic.

Szybko wychodzą. MESZUŁACH
do III Batlana

Rano była niewiasta i otworzyła Arkę dla córki, która od dwóch dni rodzi i powić nie może. Teraz przyszła kobieta, aby otworzyć Arkę dla córki, która od dwóch dni walczy ze śmiercią.

III BATLAN

No i co z tego?

MESZUŁACH
zadumany

Kiedy dusza człowieka, który jeszcze nie umarł, ma wstąpić w ciało jeszcze nie narodzone, wywiązuje się walka. Umrze chora — to przyjdzie na świat żywe dziecko. Ozdrowieje — urodzi się martwe...

I BATLAN
zaskoczony

Aj, aj, aj! Jakże ślepy jest człowiek. Nie widzi, co się wokół niego dzieje!

MEIR
podchodzi do stołu

No i Pan Bóg zesłał nam poczęstunek. Odmówimy Psalmy, wypijemy sobie na zdrowie, a On zlituje się nad chorą i uzdrowi ją.

I BATLAN
do młodzieńców, którzy siedzą zaspani przy stole

Chłopcy! Kto chce odmówić Psalmy? Każdy dostanie po gryczanym placku. młodzieńcy podnoszą się ze swoich miejsc Przejdźmy do oddzielnej izby.

Trzej Batlani, Meir i młodzi jeszybotnicy przechodzą do drugiego pokoju. Po chwili dochodzą stamtąd błagalne słowa „I Psalmu”: „Błogosławiony mąż”. Meszułach pozostaje przy mniejszym stole. Siedzi przez cały czas nieporuszony. Nie spuszcza oka z Arki. Dłuższa pauza. Wchodzi Chanan. CHANAN
bardzo zmęczony. Zamyślony. Porusza się jakby bez celu. Zbliża się do Arki. Spostrzega, że jest otwarta. Staje zdumiony

Arka otwarta? Któż ją otworzył? Dla kogo rozwarła się o północy? zagląda do wnętrza Zwoje Tory... Przytulone do siebie, nieruchome, milczące... A w nich ukryte są wszystkie tajemnice i wszystkie znaki. Wszystkie Imiona Boga i wszystkie zaklęcia od Sześciu Dni Stworzenia, aż do końca świata, aż po kres wszystkich pokoleń. I tak trudno jest dojść do jednej choćby tajemnicy, do jednego choćby znaku. Zaiste trudno. liczy księgi Tory Jedna, dwie, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć ksiąg. Liczba słowa Emet, czyli Prawda. A w każdej z nich cztery drzewce rodalne — cztery drzewa żywota. Dziewięć razy cztery to 36. Nie ma godziny, bym nie natknął się na tę liczbę. A co oznacza, tego nie wiem. Czuję tylko, że w niej zawarta jest cała tajemnica, 36 to liczba zawarta w imieniu Lea.... trzy razy 36 to Chanan. Lea oznacza również lo Haszem, nie Bóg... nie przez Boga drży Co za straszna myśl i jak mnie pociąga...

HENOCH
podnosi głowę i spogląda na Chanana

Chananie. Ciągle chodzisz zamyślony...

CHANAN
odwraca się od Arki, powoli podchodzi do Henocha zamyślony

Tajemnic i znaków bez liku, bez kresu... a prostej drogi nie widać... mała pauza Miasteczko zwie się Krasne... Bal Szem Elchanan.

HENOCH

Co ty mówisz?

CHANAN
jakby przebudził się

Ja? Nic! Zamyśliłem się.

HENOCH
kiwa głową

Zanadto pogrążyłeś w mistyce Kabały. Odkąd powróciłeś, nie wziąłeś księgi do ręki.

CHANAN
nie rozumiejąc

Księgi do ręki nie wziąłem? Jakiej Księgi nie wziąłem?

HENOCH

Też mi pytanie. Gemary8, rzecz jasna.

CHANAN
jeszcze się nie ocknął

Gemary, powiadasz? Do ręki nie wziąłem? Gemara jest sucha i zimna. Inne pisma Talmudu są również zimne i suche. nagle ożywia się Pod ziemią istnieje taki sam świat, jak na powierzchni.

I tam są pola i lasy, morza i pustynie, miasta i wsie. Tam na polach i pustyniach szaleją burze. Po morzach płyną wielkie okręty. W gęstych lasach panuje odwieczny strach. I biją tam pioruny i walą gromy. Jednej tylko rzeczy tam nie ma. Nie ma wysokiego nieba, skąd by się rozjaśniały ogniste błyskawice, skąd by promieniowało słońce świetliste. Taka też jest Gemara. Jest głęboka, wielka i wspaniała. Przykuwa jednak do ziemi. Nie pozwala wznieść się ku wyżynom. w ekstazie A Kabała? Podnosi człowieka do wyższych chramów. Otwiera przed jego oczyma wszystkie niebiosa, wiedzie prosto do raju, do Pardesu, do Nieskończoności. Uchyla rąbek Wielkiej Zasłony. słabnie Brak mi sił. Serce mdleje...

HENOCH
bardzo poważnie

Wszystko to prawda. Zapominasz jednak, że płomienne porywy ku wyżynom kryją w sobie największe niebezpieczeństwo. Łatwo można runąć w otchłań. Gemara wznosi duszę ku wyżynom, ale z wolna, niczym wierny strażnik, który oka nie zmruży, czuwa nad człowiekiem. Obejmuje go niby żelaznym pancerzem i nie pozwala zboczyć z prostej drogi. Ani w prawo, ani w lewo. A Kabała? Pamiętasz chyba ów fragment z Gemary intonuje: „Czterech weszło do Pardesu — Ogrodu Pańskiego: Ben Azaj, Ben Zoma, Acher i rabi Akiba. Ben Azaj wejrzał i skonał. Ben Zoma wejrzał i zmysły postradał. Acher wejrzał i podciął w sobie kwiat wiary. Jeden tylko rabi Akiba wszedł i wyszedł bez szwanku.

CHANAN

Nie strasz mnie nimi. Nie wiemy, jak i z jakimi zamiarami weszli. A może potknęli się, bo szli jeno obejrzeć, z ciekawości, a nie dla udoskonalenia duszy. Toć wiemy, że po nich poszli inni: święty Ari i święty Bal Szem Tow i nic im się nie stało.

HENOCH

Z nimi się mierzysz?

CHANAN

Wcale nie. Ja idę własną drogą!

HENOCH

A jaka jest ta twoja droga?

CHANAN

Ty tego nie zrozumiesz.

HENOCH

Zrozumiem. Moja dusza też rwie się ku wyżynom.

CHANAN

Powołaniem cadyków jest oczyszczanie dusz ludzkich. Mają zerwać z nich powłokę grzechu, ten czerep rubaszny, i przywrócić je do świetlanego Praźródła. Zadanie to trudne, gdyż „grzech czyha u bram”9. Oczyszczę jedną duszę i natychmiast pojawia się następna, jeszcze bardziej grzechem splamiona. Doprowadzę jedno pokolenie do skruchy, a wnet przychodzi na to miejsce następne, jeszcze bardziej harde i jeszcze bardziej krnąbrne. A pokolenia stają się coraz słabsze i grzech coraz silniejszy. A cadyków, a mężów sprawiedliwych coraz mniej.

HENOCH

Cóż zatem wedle ciebie należy czynić?

CHANAN
cicho, ale pewnie

Nie należy walczyć z grzechem. Trzeba go przetworzyć, zamienić w dobro. Tak, jak złotnik uszlachetnia w ogniu złoto, tak, jak rolnik odsiewa ziarno od plew, tak należy oczyścić grzech z jego nieczystości, by została tylko świętość.

HENOCH

Świętość w grzechu? Jak to możliwe?

CHANAN

Wszystko, co Bóg stworzył, ma w sobie iskrę świętości.

HENOCH

Nie Bóg stworzył grzech, jeno Szatan!

CHANAN

A kto stworzył Szatana? Także Bóg. Szatan — to odwrotna strona Boga, a skoro jest stroną Boga, musi zawierać w sobie świętość.

HENOCH
wstrząśnięty

Świętość w Szatanie! Nie! Nie mogę! Nie pojmuję! Daj mi pomyśleć!

chwyta się za głowę i opiera ją o pulpit CHANAN
podchodzi, nachyla się nad nim, drżącym głosem

Jaki grzech jest najcięższy? Jaki grzech najtrudniej pokonać? Żądzę — pożądanie kobiety. Czyż nie tak?

HENOCH
nie podnosząc głowy

Tak...

CHANAN

A gdy grzech ten przepalić w wielkim ogniu, największa nieczystość zamienia się w największą świętość. Powstaje wtedy Pieśń nad Pieśniami — Szir Haszirim.

wyprostowuje się i głosem pełnym ekstazy i zachwytu zaczyna śpiewać
„O jakże piękna jesteś moja przyjaciółko, jakże piękna. 
Twoje oczy są jak gołębie spoza twojej zasłony. 
Twoje włosy są jak stado kóz, 
Które schodzą z gór Gileadu. 
Twoje zęby są jak stado owiec, 
Które wyszły z kąpieli — 
Wszystkie one są bliźniętami 
I nie ma między nimi niepłodnej...” 
 
Z drugiego pokoju wychodzi Meir. Słychać ciche pukanie do drzwi. Otwierają się niepewnie. Wchodzi Lea trzymając za rękę Frade. Za nimi Gitel. Zatrzymują się w drzwiach. MEIR
zdziwiony ich widokiem. Przymilnym głosem

Kogo ja widzę? Córka reb Sendera? Lejka?

LEA
zawstydzona

Pan pamięta, pan obiecał mi kiedyś pokazać stare, haftowane zasłonki zdobiące Arkę...

Na dźwięk jej słów Chanan przerywa swój śpiew. Szeroko otwartymi oczyma patrzy na Leę. To patrzy na nią, to zamyka oczy w ekstazie. FRADE

Pokaż jej, Meirku, zasłonki. Pokaż jej te najstarsze i najładniejsze. Lea obiecała sama wyhaftować taką zasłonkę na rocznicę śmierci matki. Wyhaftuje ją najlepszym złotem na najlepszym aksamicie. Zgodnie z najstarszym zwyczajem wyhaftuje lwy i orły. A kiedy zawieszą ją nad Arką, czysta dusza jej matki będzie się radowała w raju.

Lea rozgląda się niepewnie dokoła. Spostrzega Chanana. Spuszcza oczy. Jest pełna napięcia. MEIR

Z największą przyjemnością. A jakże? Jakże inaczej? Już się robi! Pokażę najładniejsze i najstarsze.

Podchodzi do skrzyni stojącej przy drzwiach wyjściowych i wyciąga stamtąd zasłonki. GITEL
chwyta Leę za rękę

Lejko, nie boisz się przebywać nocą w bożnicy?

LEA

Nigdy w nocy nie byłam w bożnicy... chyba, że w święto Simchat Tora10. Wtedy jednak palą się wszystkie światła. Wtedy

1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:

Darmowe książki «Dybuk - Sz. An-ski (internetowa biblioteka naukowa .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz