Cztery kobiety - Paul Heyse (książki czytaj online za darmo txt) 📖
Cztery kobiety, cztery wstrząsające dramaty. Splot niemożliwych do pogodzenia racji, godny pióra Sofoklesa lub Shakespeare'a, wyraża się tutaj w zwięzłych nowelach.Cztery bohaterki cierpią za nie swoje winy, cztery historie pięknej, czystej miłości kończą się jakże nieszczęśliwie. Beatrice w odludnej willi na obrzeżach małego włoskiego miasteczka, Garcinda wezwana przez ojca z klasztornej szkółki, Filomena naznaczona tragicznym losem starszej siostry, wreszcie Lotka samodzielnie próbująca przezwyciężyć rodzinną hańbę.
Można te opowieści potraktować jako okazję do wzruszeń, ale dziś, kiedy minęła moda na łzawe, nieszczęśliwe zakończenia, widać wyraźnie, że celem Paula Heyse nie było wyłącznie dostarczenie czytelnikowi pożywki dla osobistego katharsis.
W tych tragediach nie mają udziału bogowie ani czary, każda z nich mogła się wydarzyć i na pewno wielokrotnie wydarzała się — niedaleko i niedawno. Każda z nich obnaża bowiem okrucieństwo i obłudę tradycyjnego europejskiego społeczeństwa, w którym „obyczajowość nie ma nic wspólnego z moralnością”. Ofiarą jest kobieta, ale cierpi także mężczyzna, jeżeli jest uczciwy wobec swoich uczuć — taki przekaz płynie z nowel przyszłego noblisty.
- Autor: Paul Heyse
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Cztery kobiety - Paul Heyse (książki czytaj online za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Paul Heyse
— Czy macie winnicę? — zapytała.
Roześmiał się głośno.
— Wino porzeczkowe! W naszym ogródku rośnie dużo porzeczek. Jako dziecko przepadałem za tym „winem”. Odtąd matka stale przesyła mi flaszkę tego napoju...
— Przypuszczam, że smakuje ci lepiej niż najdroższe reńskie wino... ale patrz, są tu też listy.
— Czy chcesz je przeczytać? Jestem tak wzruszony, że nie wiedziałbym, co czytam.
Usiadła na kanapie i zaczęła czytać z takim przejęciem, jakby w listach tych były niezwykle interesujące wiadomości. A były tylko typowe życzenia świąteczne sióstr i matki, były słowa żalu, że brat i syn bawi z dala, że nie może spędzić dzisiejszego wieczora wśród swoich...
— Czy jeszcze czytasz? — zapytał wreszcie. — Są to ludzie prości; gdy piszą, nie umieją wcale przelać na papier najlepszych swych myśli i uczuć... Mój Boże! płaczesz? Lotko!
Włożyła listy z powrotem do pudła i otarła szybko łzy.
— Pójdę sobie — szepnęła.
— Pójdziesz? Teraz? Dokąd? W taką śnieżycę? Zostań przez noc tu, jeśli chcesz... Obok jest kuchnia, prześpię się tam, zestawię kilka krzeseł...
Słuchała, mając oczy skierowane ku ziemi. Nagle spojrzała na niego tak, że mu serce poczęło mocno bić.
— Prawda, na dworze śnieżyca... I dokąd miałabym pójść teraz? Czy nie obchodzimy dziś Wilii? Ostatniej, którą spędzamy z sobą? Muszę i ja ci coś podarować...
— Mnie... podarować? — zapytał i spojrzał na nią zdziwiony.
— Jedyne, co jeszcze posiadam... siebie samą! — szepnęła i objęła ramionami jego szyję.
*
Gdy o świcie obudził się i usiadł na łóżku, nie zdając sobie sprawy, czy śnił tylko, czy też rzeczywiście przeżył to przecudne zdarzenie — pokój był pusty... obszedł wszystkie kąty, zajrzał do kuchni; może dla żartu ukryła się?... Kilkakrotnie szepnął: Lotko... Lotko... Nikt nie odpowiadał. Zimno było bardzo w pokoju; wsunął się znowu pod kołdrę i ustawiwszy poduszkę niemal pionowo, siedział, z trudem zbierając myśli.
Nagle straszne podejrzenie przemknęło mu po głowie. Szybko ubrał się i zapalił lampę. Na stole stało jeszcze pudło z podarunkami od rodziny. Tuż obok leżała kartka papieru. Pismo na niej było dość niewyraźne, jak gdyby ktoś ołówkiem pisał drżącą ręką w ciemności. Z trudem odcyfrowal:
„Żegnaj, mój drogi przyjacielu, mój jedyny przyjacielu! Sprawia mi ból, że muszę się w ten sposób z tobą rozstać. Ale nie ma innego sposobu; nie puściłbyś mnie tam, gdzie iść muszę... Dzięki za tę miłość i wierność. Ale cała słodycz twej duszy nie może usunąć goryczy, która się we mnie zebrała. Żegnaj! Śpisz, a ja pochylam się nad tobą, by cię raz jeszcze ucałować. Przypinam do bluzki broszkę z wężem. Teraz wolno mi ją nosić. Nie wiem, czy zdołasz odczytać te słowa; piszę w ciemnym zupełnie pokoju. Nie martw się; wierzaj, że jest mi teraz dobrze. Twoja wierna do śmierci!”
Służąca, która właśnie weszła do kuchni, by napalić w piecu, usłyszała przeraźliwy okrzyk w sąsiednim pokoju i przestraszona otworzyła drzwi. Ujrzała młodego studenta, leżącego na kanapie i przyciskającego dłonie do twarzy.
— Co się stało? — zapytała.
— Która godzina?
— Szósta.
— Podaj mi prędko płaszcz i laskę, idę...
Zerwał się z kanapy i poszedł w stronę drzwi.
— Bez czapki? Na taki mróz? Żywej duszy nie ma na ulicy.
— Gdzie czapka?
— Może by się pan napił kawy? Woda wkrótce się zagotuje...
Nie odpowiedział. Szybko zbiegł ze schodów.
Śnieg skrzypiał pod jego nogami. Na ciemnych ulicach panowała pustka. Tylko na skrzyżowaniach, oparci o mury domów, stali posterunkowi, otuleni w długie płaszcze. Gdy przyszedł na most, stwierdził, że rzeka w nocy pokryła się cienką warstwą lodu. Szedł wzdłuż brzegu rzeki, bacznie wpatrując się w powłokę lodową, jakby czegoś szukał. Potem zaczął błądzić w labiryncie ulic, bez planu, bez celu. Pędził go lęk, okropna wizja; szedł coraz szybciej; biegł, przystawał, rozglądał się — i znowu pędził naprzód.
Upłynęło kilka godzin, ulice zaczęły się już ożywiać, pierwsi przechodnie śpieszyli do kościołów.
Dostał się na krańce miasta. Wtem ujrzał dorożkę zatrzymującą się przed budką poborcy akcyzy. W szerokim futrze stał przed budką poborca i rozmawiał z policjantem siedzącym obok woźnicy na koźle.
— Muszę tę kontrabandę — mówił policjant — odstawić do sądu... Właśnie objąłem o świcie służbę i obszedłem swój rejon, gdy na pierwszej ławce ogrodu zastaję przyzwoicie ubraną kobietę; siedziała opierając się o poręcz, jakby spała. Moje dziecko, powiadam, proszę sobie poszukać lepiej ogrzanej sypialni... Kobieta ani drgnie... W ręce ma flaszeczkę... Otruła się, biedactwo... Zimna już... Do widzenia! Muszę ją odstawić do urzędu śledczego.
Woźnica trzasnął z bicza.
Poborca krzyknął:
— Czekajcie! Możecie zabrać ze sobą jeszcze jednego pasażera. Jakiś pan zajrzał do wnętrza dorożki... i bums... runął na śnieg. Złaź pan z kozła, mój drogi, i pomóż mi podnieść tego młodego człowieka. Musi to być nie lada pokraka, kiedy mdleje na widok trupa.
Woźnica i poborca zanieśli młodzieńca do budki i poczęli nacierać śniegiem. Jednak omdlenie było tak silne, iż dopiero wezwany lekarz przywrócił z trudem studenta praw Sebastiana Bastla do przytomności.
Po wielu tygodniach spędzonych w szpitalu odjechał ze stolicy do swych rodziców, którzy nigdy nie dowiedzieli się, dlaczego przez dalszy okres życia był taki smutny i ponury i dlaczego pędził życie odludka i samotnika.
1. Cztery kobiety — tytuł zbioru w pierwszym wydaniu z 1928 r. brzmiał: Cztery kobiety: Beatrice, Garcinda, Filomena, Lotka. Utwór jest zestawieniem czterech nowel o zbliżonej tematyce, wydanych w latach 1867–1871. [przypis edytorski]
2. Beatrice — nowela wydana w 1867 r. [przypis edytorski]
3. al fresco (wł.) — malowany specjalną metodą na wilgotnej jeszcze ścianie. [przypis tłumacza]
4. fioraia (wł.) — kwiaciarka. [przypis tłumacza]
5. cicisbeo (wł.) — przyjaciel. [przypis tłumacza]
6. canzona — liryczna forma poetycka; tu: wiersze, strofy. [przypis tłumacza]
7. Garcinda — w oryg. tytuł tej noweli brzmi Geoffroy und Garcinde (pod takim tytułem nowela była drukowana w 1871 r. w „Westermann’s illustrirte deutsche Monats-Hefte”, nr 79/1871). [przypis edytorski]
8. Carcassonne — miasto w płd. części Francji, słynne z fortyfikacji, założonych przez Rzymian w I w. p.n.e., a rozbudowanych przez Wizygotów w VI w. n.e. [przypis edytorski]
9. mleczna siostra — mlecznym rodzeństwem nazywano dzieci karmione piersią przez tę samą kobietę; jeszcze w XIX i na początku XX w. rozpowszechniony był obyczaj, według którego bogatsze kobiety nie karmiły swoich dzieci własną piersią, lecz wynajmowały biedne młode matki jako mamki. [przypis edytorski]
10. Lo douz chans d’un auzehl que chantava en un plays, me desviet l’autr’ier de mon camin (starofr.) — słodki śpiew ptaka, który zabrzmiał z lasu, niedawno wywabił mnie z mej ścieżki. [przypis tłumacza]
11. zachorzeć (daw.) — zachorować. [przypis edytorski]
12. waszeć (daw.) — zwrot grzecznościowy, skrót od: wasza miłość. [przypis edytorski]
13. kawalkata — dziś popr.: kawalkada. [przypis edytorski]
14. schorzały (daw.) — schorowany. [przypis edytorski]
15. Maires de Crist, ton filh car prega per nos, quens ampar e quens garde de cazer a la fin en desesper (starofr.) — Matko Jezusa, Syna Twego uproś dla nas, aby łaską i zbawieniem nas obdarzył, byśmy nie pogrążyli się w rozpaczy. [przypis tłumacza]
16. do Gaillaku — tu Gaillac oznacza siedzibę hrabiego Peire de Gaillac. [przypis edytorski]
17. soeur (fr.) — siostra; souffrance (fr.) — cierpienie. [przypis edytorski]
18. obramiony — dziś raczej: obramowany; okolony. [przypis edytorski]
19. polenta — włoska potrawa narodowa przyrządzana z mąki kukurydzianej. [przypis tłumacza]
20. ladro maledetto (wł.) — przeklęty złodziej. [przypis tłumacza]
21. Corpo della Madonna! (wł.) — Matko Najświętsza. [przypis tłumacza]
22. sapristi (fr.) — do licha. [przypis tłumacza]
23. sangue freddo, amico mio! (wł.) — zimnej krwi, przyjacielu. [przypis tłumacza]
24. peste alla fortuna (wł.) — co za los. [przypis tłumacza]
25. ecco (wł.) — macie! [przypis tłumacza]
26. perduto, che il diavolo vi porti! (wł.) — [jestem] zgubiony, niech was diabli wezmą. [przypis tłumacza]
27. La notte e bella, fa presto, Ninella... (wł.) — noc jest piękna, chodź szybko, Ninello. [przypis tłumacza]
28. presto (wł.) — szybko. [przypis tłumacza]
29. Homo homini lupus (łac.) — człowiek jest dla człowieka wilkiem. [przypis tłumacza]
30. samotrzeć (daw.) — sam z dwoma towarzyszami; we trójkę. [przypis edytorski]
31. bawić — tu daw.: przebywać. [przypis edytorski]
32. idée fixe (fr.) — jakaś myśl nieustannie kogoś zaprzątająca, często sprzeczna z rozsądkiem. [przypis tłumacza]
33. Lotka — nowela Lottka została wydana w 1871 r. w zbiorze Ein neues Novellenbuch. [przypis edytorski]
34. non piú andrai farfallon amoroso (wł.) — już nie będziesz więcej latał, motylku zakochany. Pierwsze słowa arii Figara z I aktu Wesela Figara. [przypis tłumacza]
35. komers — regularne spotkania studentów, połączone z piciem piwa lub wina. [przypis tłumacza]
36. landszaft (z niem.) — pejzaż. [przypis edytorski]
37. desinit in piscem (łac.) — zakończona rybim ogonem. [przypis tłumacza]
38. Rzucam tę dziesięciogroszówkę na ziemię. Jeśli na górze będzie orzeł, ty zwyciężyłeś, jeśli reszka... — tłumacz, zgodnie z dawniejszym obyczajem, zmienił nieco realia, zastępując monetę używaną przez niemieckich bohaterów opowiadania polską dziesięciogroszówką. [przypis edytorski]
39. antykwarnia — dziś: antykwariat. [przypis edytorski]
40. tlić — dziś popr.: tlić się. [przypis edytorski]
41. Orlando Furioso (wł.) — Orland Szalony. [przypis tłumacza]
42. à la bonne heure! (fr.) — proszę bardzo, i owszem. [przypis tłumacza]
43. allons donc! (fr.) — cóż znowu. [przypis tłumacza]
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami
Uwagi (0)