Darmowe ebooki » Komedia » Mieszczanin szlachcicem - Molière (Molier) (czytać ksiązki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Mieszczanin szlachcicem - Molière (Molier) (czytać ksiązki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:
class="paragraph">Ani mi się śni. KLEONT

Dobrze więc! Jeśli tak mało ci na tym zależy, aby uśmierzyć me zgryzoty i usprawiedliwić niegodny sposób, w jaki przyjęłaś me zapały, dobrze więc, niewdzięczna, widzisz mnie po raz ostatni w życiu: idę z dala od ciebie umrzeć z miłości i żalu.

COVIELLE
do Michasi

I ja za panem.

LUCYLLA
do Kleonta, który chce odejść

Kleoncie!

MICHASIA
do Covielle’a, który idzie za panem

Covielle!

KLEONT
zatrzymując się

Co takiego?

COVIELLE
zatrzymując się również

O co chodzi?

LUCYLLA

Gdzie idziesz?

KLEONT

Już powiedziałem.

COVIELLE

Idziemy umrzeć.

LUCYLLA

Ty chcesz umrzeć, Kleoncie?

KLEONT

Tak, okrutna, skoro tego pragniesz.

LUCYLLA

Ja! Ja pragnę, abyś umarł?

KLEONT

Tak, ty.

LUCYLLA

I któż ci to powiedział?

KLEONT
zbliżając się do Lucylli

Czy nie znaczy, iż chcesz mojej śmierci, skoro nie chcesz rozproszyć mego niepokoju?

LUCYLLA

Czyż to moja wina? Toż, gdybyś chciał wysłuchać, byłabym ci dawno wyjaśniła, że owo chłodne przyjęcie dziś rano spowodowała jedynie obecność starej ciotki, która uważa, iż samo zbliżenie mężczyzny uchybia młodej panience, prawi nam ustawicznie kazania na ten temat i przedstawia wszystkich mężczyzn jako diabelskie i zapowietrzone istoty.

MICHASIA
do Covielle’a

Oto i cała tajemnica.

KLEONT

Nie zwodzisz mnie, Lucyllo?

COVIELLE
do Michasi

Nie bierzesz ty mnie na kawał?

LUCYLLA
do Kleonta

Nic prawdziwszego pod słońcem.

MICHASIA
do Covielle’a

Samiutenieczka prawda.

KLEONT

Ach, Lucyllo, jak rychło jedno słowo z twoich ust umie ukoić burze mego serca! Jak łatwo jest przekonać kogoś, kto tak bardzo kocha!

COVIELLE

Jak one nas za nos wodzą, te szelmy z piekła rodem!

SCENA XI
Pani Jourdain, Kleont, Lucylla, Covielle, Michasia PANI JOURDAIN

Cieszę, się, że cię spotykam, Kleoncie: zjawiłeś się w samą porę. Mąż właśnie idzie — skorzystaj ze sposobności, aby się oświadczyć o rękę Lucysi!

KLEONT

Ach, pani, jakże miłe mi są te słowa i jak odpowiadają mym najszczerszym pragnieniom! Czyż mógłbym otrzymać rozkaz bardziej ponętny, łaskę bardziej cenną?

SCENA XII
Kleont, Pan Jourdain, Pani Jourdain, Lucylla, Covielle, Michasia KLEONT

Panie, nie chciałem się uciekać do niczyjego pośrednictwa, aby panu przedłożyć prośbę, z którą noszę się już od dawna. Dotyczy mnie ona dosyć blisko, abym miał prawo sam z nią wystąpić — bez długich tedy omówień powiem panu, iż śmiem ubiegać się o łaskę zostania pańskim zięciem.

PAN JOURDAIN

Zanim odpowiem, proszę, chciej mnie objaśnić, czy jesteś szlachcicem?

KLEONT

Szanowny panie, większość ludzi nie wahałaby się długo na mym miejscu z odpowiedzią: ten i ów przywłaszcza sobie tę godność bez najmniejszego skrupułu; kradzież taka stała się dziś niemal zwyczajem. Co do mnie, wyznaję, że mam na tym punkcie nieco surowsze zapatrywania. Uważam, że wszelkie szalbierstwo niegodne jest uczciwego człowieka, że dowodem niskich uczuć jest ukrywać urodzenie, które niebo dało nam w udziale, stroić się w oczach świata w samozwańcze tytuły oraz podawać się za to, czym się nie jest w istocie. Pochodzę z rodziny, która od dawna z ojca na syna piastowała zaszczytne urzędy; miałem honor spędzić sześć lat w służbie wojskowej i posiadam tyle majątku, aby zajmować w świecie miejsce dość poczesne — mimo to jednak nie chcę nadużywać miana, do którego wielu na mym miejscu przyznałoby sobie prawo, i powiem otwarcie, że szlachcicem nie jestem.

PAN JOURDAIN

Daj rękę, drogi panie, ale córka moja nie dla ciebie!

KLEONT

Jak to?

PAN JOURDAIN

Nie jesteś szlachcicem, nie możesz być mężem mojej córki.

PANI JOURDAIN

Co tobie się ubzdurało w głowie z twoim szlachectwem? Czy może myśmy się poczęli z żebra świętego Ludwika?

PAN JOURDAIN

Cicho bądź, moja połowico! Już zaczynasz swoją piosenkę?

PANI JOURDAIN

Czy nasi rodzice byli czym innym niż uczciwymi mieszczanami?

PAN JOURDAIN

Proszę mi bez przezwisk.

PANI JOURDAIN

Może twój ojciec nie był kupcem, tak samo jak i mój?

PAN JOURDAIN

Diabli nadali babę! Zawsze ją język świerzbi. Jeśli twój ojciec był kupcem, tymci gorzej dla niego, ale, co się tyczy mego ojca, tylko skończeni durnie mogą bajać takie rzeczy. Krótko mówiąc, chcę mieć zięcia szlachcica i basta.

PANI JOURDAIN

Córce potrzeba męża, który by jej odpowiadał; lepiej jej iść za porządnego człowieka, który jest przy tym zamożny i przystojny, niż za jakiego szlachciurę, dziada i niedołęgę.

MICHASIA

To prawda! Na przykład syn dziedzica z naszej wioski: toż to największy niezguła i najgłupszy wałkoń, jakiegom kiedy na oczy widziała.

PAN JOURDAIN
do Michasi

Cicho siedź, błaźnico! Zawsze się musisz wtrącać. Majątku mam dosyć sam dla córki, trzeba mi tylko zaszczytnego tytułu: chcę, aby została markizą.

PANI JOURDAIN

Markizą?

PAN JOURDAIN

Tak, markizą,

PANI JOURDAIN

Niechże mnie Bóg broni!

PAN JOURDAIN

To moja niewzruszona wola.

PANI JOURDAIN

A ja powiadam, że na to nigdy się nie zgodzę. Takie pchanie się wyżej niż Pan Bóg człeka stworzył, kończy się zawsze bardzo smutno. Wcale nie mam ochoty, aby pan zięć miał wymawiać córce jej rodziców i aby jej dzieci wstydziły się nazywać mnie babką. Niechże przypadkiem zajdzie do mnie w odwiedziny wystrojona jak wielka dama i zapomni przez nieuwagę pozdrowić jakiego pana sąsiada lub panią sąsiadkę, co by to zaraz były za gadania! „Patrzcie no — tak by mówiono — jak ona zadziera nosa, ta pani markiza! A przecież to córka pana Jourdain; ot, pamiętam ją takim bębnem; kontenta była, kiedy się mogła z nami bawić w ślepą babkę. Nie zawsze była taką damą: toć obaj dziadkowie sprzedawali sukno koło bramy św. Innocentego. Ba! Zostawili dzieciom wcale ładny mająteczek, który teraz może drogo im przychodzi opłacić na tamtym świecie: z uczciwości nie bogaci się człowiek tak łatwo”. Nie mam wcale ochoty, żeby sobie na mnie ostrzyli języki; chcę po prostu człowieka, który byłby mi wdzięczny za mą córkę i któremu bym mogła powiedzieć: siadajże, miły zięciu, i zjedz z nami obiadek!

PAN JOURDAIN

Oto uczucia godne ciasnego pojęcia, chcieć na zawsze grzęznąć w mizerii swego stanu! Nie sprzeczaj się dłużej! Córka moja będzie markizą na przekór całemu światu, a jeżeli mnie będziesz drażnić, to zrobię z niej księżnę!

SCENA XIII
Pani Jourdain, Lucylla, Kleont, Covielle, Michasia PANI JOURDAIN

Kleoncie, nie trać jeszcze odwagi!

do Lucylli

Chodź za mną, córko, i powiedz stanowczo ojcu, że, jeżeli nie wyda cię za niego, nie chcesz iść za nikogo!

SCENA XIV
Kleont, Covielle COVIELLE

Diablich się pan dopytał zysków za swoje wzniosłe uczucia!

KLEONT

Cóż chcesz? Mam na tym punkcie drażliwość, z której przykład drugich wyleczyć mnie nie zdoła.

COVIELLE

Czy pan sobie żartuje, aby brać rzeczy na serio z tego rodzaju człowiekiem? Czyż pan nie widzi, że on ma bzika? Cóż panu szkodziło dostroić się do jego urojeń?

KLEONT

Masz słuszność, ale nie myślałem, że trzeba się będzie wywodzić ze szlachectwa, aby zostać zięciem pana Jourdain.

COVIELLE

Ha, ha, ha!

KLEONT

Z czegóż się śmiejesz?

COVIELLE

Z pewnej myśli, która mi przyszła do głowy. A gdyby tak za jednym zachodem zadrwić sobie z tego dudka, a zarazem uzyskać to, czego pan pragnie?

KLEONT

W jaki sposób?

COVIELLE

Pomysł wcale ucieszny.

KLEONT

Cóż takiego?

COVIELLE

Przedstawiano niedawno w mieście maskaradę, która by tutaj znakomicie się nam nadała. Chciałbym tedy spożytkować to widowisko i wyprawić poczciwcowi paradną hecę. Trąci to wprawdzie komedią i to grubą, ale z nim można sobie na wszystko pozwolić: nie potrzeba zbytnio wytężać mózgownicy. Pewien jestem, iż pan Jourdain odegra cudownie swą rolę i przyjmie w świętej naiwności za dobrą monetę każde najdziksze błazeństwo. Mam aktorów i kostiumy pod ręką... Niech mi pan pozwoli działać!

KLEONT

Ale wytłumacz...

COVIELLE

Wszystko panu objaśnię. Chodźmy stąd, właśnie wraca!

SCENA XV
Pan Jourdain sam PAN JOURDAIN

Cóż za dziwactwa! Wszyscy na mnie powstają za tych wielkich panów, a, doprawdy, cóż może być milszego i godziwszego niż szukanie ich towarzystwa? Czyż ono nie przynosi jedynie zaszczytu i przyjemności? Ba, oddałbym chętnie dwa palce u ręki, aby się urodzić hrabią lub markizem.

SCENA XVI
Pan Jourdain, Lokaj LOKAJ

Jaśnie panie, przybył właśnie pan hrabia pod rękę z jakąś damą.

PAN JOURDAIN

Ach, Boże, a ja mam jeszcze wydać kilka rozporządzeń. Powiedz, że zjawię się za chwilę.

SCENA XVII
Dorymena, Dorant, Lokaj LOKAJ

Pan powiada, że zjawi się za chwilę.

DORANT

Dobrze już, dobrze.

SCENA XVIII
Dorymena, Dorant DORYMENA

Doprawdy, lękam się, Dorancie, że popełniam wielką nieostrożność, pozwalając ci się prowadzić w ten sposób do zupełnie obcego domu.

DORANT

Gdzież zatem każesz pani szukać schronienia mej miłości, która ci pragnie zgotować tę małą rozrywkę? Wszak dla zachowania pozorów nie chciałaś pozwolić, aby się to odbyło w twoim, ani też w moim domu.

DORYMENA

Ale tego nie bierzesz w rachubę, że dowody czułości, jakich doznaję od ciebie niemal co dzień, wkładają na mnie z każdym dniem coraz to większe zobowiązania. Daremnie próbuję się bronić: twoja wytrwałość, choć na pozór słodka i uległa, wyczerpuje mój opór i sprawia, iż powoli uzyskujesz wszystko, czego zapragniesz. Zaczęło się od częstych wizyt, potem przyszły oświadczenia, po nich serenady i zabawy, wreszcie podarki. Opierałam się długo, ale pan niczym się nie zrażasz i piędź po piędzi umiesz zdobywać grunt mej przychylności. Co do mnie, za nic już ręczyć dziś nie mogę: zaczynam wierzyć, iż w końcu uda ci się doprowadzić mnie do małżeństwa, od którego byłam zrazu tak daleka.

DORANT

Na honor, pani, już dawno powinno się było na tym skończyć. Jesteś wdową, zależysz tylko od siebie, ja również jestem wolny i kocham panią nad życie — cóż stoi na przeszkodzie, abyś dziś jeszcze uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi?

DORYMENA

Mój Boże! Dorancie, wiele trzeba przymiotów z obu stron, aby żyć razem szczęśliwie. Wszak dwojgu najrozsądniejszym nawet istotom nie zawsze się udaje stworzyć związek, z którego by później były zadowolone.

DORANT

Żartuje pani! I po cóż dopatrywać się tylu trudności? Jedno doświadczenie, które pani uczyniła, nie przesądza wszak o innych.

DORYMENA

Słowem, wracam ciągle do tego samego — wydatki, które dla mnie podejmujesz, niepokoją mnie z dwojakiej przyczyny: po pierwsze zobowiązują mnie mocniej, niżbym pragnęła, po drugie, bez urazy, pewna jestem, iż nie przychodzą panu bez kłopotu, a tego bym bardzo nie chciała.

DORANT

Och, pani, to drobiazg i jeżeli o to jedynie...

DORYMENA

Wiem, co mówię. Pomijając inne rzeczy, sam diament, do którego przyjęcia pan mnie wprost zmusił, posiada taką wartość...

DORANT

Błagam panią, nie chciej przeceniać tej drobnostki, która miłości mojej wydaje się zbyt niegodną ciebie, i pozwól... Otóż i gospodarz domu.

SCENA XIX
Pan Jourdain, Dorymena, Dorant PAN JOURDAIN
(uczyniwszy dwa ukłony i znalazłszy się zbyt blisko Dorymeny)

Trochę w tył, wielmożna pani.

DORYMENA

Jak to?

PAN JOURDAIN

Jeden krok, jeżeli łaska.

DORYMENA

O co chodzi?

PAN JOURDAIN

Niech się pani trochę cofnie, abym mógł trzeci raz.

DORANT

Tak, pani, pan Jourdain zna się na formach.

PAN JOURDAIN

Pani, jest to dla mnie niezmierną chwałą ujrzeć się dość szczęśliwym, aby dostąpić tej radości spotkania się z tym szczęściem, iż jesteś tak łaskawą uszczęśliwić mnie tą łaską, aby mi uczynić zaszczyt zaszczycenia mnie dobrodziejstwem swej obecności. I gdyby jeszcze skromne me zalety zalecić mnie mogły w oczach osoby tak wysokich zalet i gdyby niebo... zazdrosne o me szczęście... chciało mnie obdarzyć... szczęściem ujrzenia się godnym... tych...

DORANT

Ależ dosyć już, kochany panie Jourdain. Pani markiza nie lubi długich ceremonij, a wie dobrze, że panu na dowcipie nie zbywa, po cichu do Dorymeny Jak pani widzi, dosyć sobie pocieszna figura — ot, łyczek4.

DORYMENA
po cichu do Doranta

Nietrudno to spostrzec.

DORANT

Pani, przedstawiam ci mego najlepszego przyjaciela.

PAN JOURDAIN

Zbytek zaszczytu, doprawdy, panie hrabio.

DORANT

Człowieka wykwintnego w każdym calu.

DORYMENA

Mam dla niego wiele szacunku.

PAN JOURDAIN

Nic jeszcze nie uczyniłem, pani, aby zasłużyć na tę wielką łaskę.

DORANT
po cichu do pana Jourdain

Niechże panu nie przyjdzie do głowy wspominać o diamencie, któryś jej ofiarował.

PAN JOURDAIN
po cichu do Doranta

Czy nie mógłbym się choć zapytać, jak się jej

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:

Darmowe książki «Mieszczanin szlachcicem - Molière (Molier) (czytać ksiązki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz