Darmowe ebooki » Epos » Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Torquato Tasso



1 ... 50 51 52 53 54 55 56 57 58 ... 147
Idź do strony:
id="sub58">58.
Ale nie tylko te, com ich mianował192, 
Lecz y tych wszytkich, którzy się pisali. 
Młodzieńczyk Rynald urodą celował; 
Tak mu to wszyscy zgodnie przyznawali, 
Y pierwey owoc niż kwiat ukazował, 
A wszyscy mu się barzo dziwowali: 
Mars własny193 z niego, kiedy zbroyny bije, 
Kupido — kiedy piękną twarz odkryie. 
  59.
Piękna Zophia z Bertoldem go miała, 
A pierwey ieszcze, niźli go odięto 
Mamce od piersi, co go piastowała — 
Do Matyldy go na chowanie wzięto. 
Ta mu królewskie wychowanie dała 
Y mieszkał przy niey dotąd, aż poczęto 
W ogromny bęben bić na wschodzie słońca, 
Ten w niem chętną myśl przeraził194 do końca. 
  60.
Ieszcze w piętnastem spełna nie był lecie, 
Gdy uciekł z domu y szedł do przewozu 
Morz’ Egeyskiego195 y błądził po świecie, 
Aż naostatek196 trafił do obozu. 
Czemu go zacni nie naśladuiecie 
Wnukowie? nie chciał długo w miękkiem łożu 
Gnuśnieć y nie miał nic na gębie prawie197, 
A iuż trzeci rok na rycerskiey sprawie. 
  61.
A kiedy się iuż iezda198 popisała199, 
Rajmund z Tolozy200 następował, który 
Gdzie się Garona201 w ocean wmieszała202, 
Zbierał piechotę z pireneyskiej góry. 
Cztery tysiące było ich bez mała; 
Na niepogody twarde noszą skóry, 
Nazchwał203 są duży204 y zbyt205 pracowici, 
Wszyscy świetnemi zbroiami okryci. 
  62.
Pięć zaś tysięcy było Stephanowych, 
Którzy się w Blessie206 y w Turzie207 zbierali; 
A chociaż wszyscy w zbroiach byli nowych, 
Na niewczas208 nie są, y na pracą209, trwali. 
Doświadczona to210, że w rozkosznych owych 
Krajach ludzie też rozkoszni211 bywali. 
Iużci się oni naprzód potkać śmieią: 
Ale cóż potem? prętko osłabieią. 
  63.
Alkastus zatem w ogromnej postawie 
Z nienagła212 sobie z swemi Szwaycarami — 
Których miał pod213 sześć tysięcy — szedł w sprawie, 
Co siedząc między krzywemi Alpami, 
Skuli ku lepszey y godnieyszey sprawie 
Na ostre miecze pługi z lemięzami214. 
Tak że, co przed tem215 pastuchowie beli216, 
Iuż się z wielkimi królmi217 ścierać ięli218. 
  64.
Pod siedm219 tysięcy wyborney piechoty 
Za Szwaycarami poszło prawą stroną. 
Proporzec miała wszytek220 szczerozłoty. 
W nim złote klucze z papieską koroną. 
Kamillus221 ich wódz, wielki z swoiey cnoty 
Y z dawnych dziadów: dzielność zapomnioną 
Myśli odnowić we włoskim narodzie 
A chciwość sławy niezmierna go bodzie. 
  65.
A skoro było po okazowaniu 
Y wszyscy się iuż byli odprawili, 
Hetman o dalszem woyny dokonaniu 
Z starszemi radzi, którzy przy nim byli. 
Y rozkazuie, aby na świtaniu 
W drogę się zaraz z obozu ruszyli 
A pod Syońskie miasto222 w ten czas przyszli, 
Gdy nieprzyiaciel namniey223 o nich myśli: 
  66.
Więc żeby byli do bitwy gotowi, 
Żeby zwycięstwa pewnego czekali. 
Y pułkownicy, y starszy woyskowi 
Za temi iego słowy serce brali. 
Y niecierpliwi, nierychłemu dniowi 
Łaiąc, rannego świtu wyglądali. 
Lecz opatrznego Hetmana troskliwa224 
Myśl trapi, choć to na twarzy pokrywa. 
  67.
Bowiem szpiegowie, których wszędzie chował, 
Z różnych mieysc wszyscy iednoż mu pisali: 
Że król egipski woyska wyprawował, 
Y iuż się ludzie ku Gazie225 ruszali. 
Tak sobie myślił226, tak sobie rachował, 
Że mąż wojenny — iako powiadali, 
W te czasy pewnie nie miał darmo leżeć; 
W tym zaraz kazał po Henryka bieżeć227. 
  68.
Temu roskażał, aby się nie bawił228, 
Wsiadł w lekki okręt y nieobciążony 
A conapręcey229 aby się przeprawił 
Przez morze y szedł zaraz w greckie strony, 
«Iużem się, prawi, o tem dobrze sprawił, 
Że towarzyszem chce nam być liczony 
Królewicz szwedzki y że do nas iedzie, 
Y wielki orszak ludzi z sobą wiedzie, 
  69.
A iż mię nie raz grecki cesarz zdradził, 
Y teraz mi się obawiać przychodzi, 
Aby mu drogi do nas nie rozradził230, 
(Jako on zawsze na złe nasze godzi231) 
Przeto cię tam ślę, abyś mu się radził 
Spieszyć co pręcey232; widzi, że czas schodzi, 
Bo gdzieby233 z pierwszey spuścił co ochoty234, 
Pewnieby235 wielkiey nie uszedł sromoty236. 
  70.
Nie wracay się z nim, ale zaś poiedziesz 
Wciąż do cesarza zarazem greckiego: 
Aza237 go iako do tego przywiedziesz, 
Aby posiłku nam obiecanego 
Nie zwłóczył238 daley. A niźli wyiedziesz, 
Nie zapominay listu wierzącego239». 
W tym Henryk żegnał, a Goffred kłopoty 
Złożył na chwilę y spał pod namioty240. 
  70.
Nazaiutrz, kiedy pochodnie zażegał 
Y światło Phebus241 miotał z swego wozu, 
Dźwięk trąb krzykliwych, który się rozlegał, 
Y głośnych bębnów — poszedł do obozu. 
Nie tak rad grzmieniu, skąd nadzieją sięgał 
Dżdża242 nędzny oracz zgorzałomu zbożu: 
Jako ci byli radzi y weseli, 
Kiedy woienne muzyki słyszeli. 
  72.
Wszyscy tem więtszą243 chęcią pobudzeni, 
Iako napręcey244 się poubierali 
Y do rotmistrzów swoich zgromadzeni, 
Zbroyno przed nimi się ukazowali. 
Potem w piękny szyk od wodzów sprawieni, 
Proporce piękne na wiatr rozwiiali245, 
Wielką hetmańską chorągiew wnet potem 
Rozwito246, krzyżem przetykaną złotem. 
  73.
Wtym247 słońce wyżey coraz postępuiąc, 
Promienie na świat rozciągało swoie 
Y oczy blaskiem uraźliwym psuiąc, 
Płomień od świetney wyciągało zbroie, 
A ogniem iasnym powietrze farbuiąc, 
Swietnieysze się bydź248 zdało tyle troie249; 
Chrzęst lśniących się zbróy, krzyk wesołych koni 
Ogłusza pola y wiatr lekki goni. 
  74.
Ostrożny Hetman nigdy nie próżnował: 
Chcąc znieść zasadki250 y różne zawady, 
Co lżeysze ludzie iezne251 wyprawował 
Przed woyskiem, w pola przestrone252 na zwiady. 
Iuż też lud pieszy był ponaprawował253 
Drogi, co woyska zwykły trudnić rady254, 
Y gdzie ku miastu wiódł gościniec prosty, 
Doły porównał y porobił mosty. 
  75.
Nie hamuią ich w koło opasane 
Miasta mocnemi ze wszytkich stron mury, 
Rzeki y woyska pogańskie zebrane, 
Y ieśli się las gęsty trafi który: 
Równie tak Wisła, gdy niehamowane 
Wody rozpuści od góry do góry — 
Wszytko to, co iey kolwiek zastępuie, 
Rwie wielkim gwałtem y wali y psuie. 
  76.
Sam król trypolski255, który lud zebrany 
Y skarby w mieściech256 obronnych zawierał257, 
Mógłby był pono wstrącić258 Chrześciany, 
Ale ich drażnić zgoła nie nacierał; 
Y owszem dary pierwsze uiął pany259 
A dobrowolnie miasta swe otwierał 
Y przyiął pokój y spiski260 podane, 
Iakie mu były od naszych posłane. 
  77.
Ci Chrześcianie, co w górach mieszkali 
Blisko od miasta, zaraz na dół zeszli, 
Swoie dostatki hoynie rozdawali, 
Y różną żywność do obozu nieśli; 
Niewidanem261 się stroiom dziwowali 
Dzieci, niewiasty, młódź y ludzie zeszli, 
Od których Hetman wziął wodze świadome 
Y dróg y kraiów tamtecznych wiadome. 
  78.
To bowiem zawżdy262 Goffred upatrował263, 
Y ta w nim wola nieodmienna trwała, 
Aby przy morzu zawżdy postępował, 
Na którem można armata264 pływała; 
Tak swych żywnością snadnie265 opatrywał, 
Którey mu ona hoynie dodawała: 
Owsy, ięczmiony y chleby z Grecyey, 
A wina z Chio266 wiozła y z Kandyey267. 
  79.
Pod okrętami wielkiemi stękaią 
Wody, a morze nad zwyczay się pieni, 
Na Międzyziemnem Morzu268 iuż nie maią 
Bespiecznych269 pławów270 więcey Saraceni; 
Bo okrom271 tych, co Ligurowie272 daią 
Y Wenetowie w tem dziele ćwiczeni, 
Insze Sycylczyk, insze Francuzowie, 
Insze śle Anglik, insze Olandrowie273. 
  80.
Ci wszyscy spięci sercami zgodnemi, 
Iednostayną się wolą powiązali; 
Żywnością dla woysk, które szły po ziemi, 
Y rynsztunkami nawy ładowali, 
A wiedząc, że iuż tamci byli w ziemi. 
Y do Solimy274 iuż się przybliżali, 
Niechcąc omieszkać y oni też nagle 
Do Palestyny obrócili żagle. 
  81.
Ale ta, która płonne275 y prawdziwe 
Wieści roznosi, wszytkich uprzedzała; 
Ta — że iuż idą woyska ukwapliwe276 
Y że iuż blisko były — powiadała, 
Pułki, rotmistrze, wodze nielękliwe, 
Y co mężnieysze wszytkie mianowała277, 
Ich dzielność y ich zwycięstwa sławiła, 
A swoią twarzą straszliwą groziła. 
  82.
A chocia ieszcze nie tak blisko maią 
Nieprzyiaciela, samo rozbieranie278 
Przyszłych plag, które z woyną przychadzaią279, 
Strach y niezmierne czyni w nich lękanie; 
Myśli y uszy wszyscy nadstawiaią 
Na lada wieści y ciche szemranie 
Wszędzie powstaie, sam król potrwożony, 
Błędną280 obraca myśl na różne strony. 
  83.
Aladyn się zwał, co w ten czas panował, 
Tyran okrutny y wielkiey srogości, 
Ale wiek zeszły trochę go hamował, 
Że z pierwszey nieco spuścił okrutności. 
Ten wiedząc, że iuż Goffred następował, 
Y że pod miasto szedł bez wątpliwości, 
Dawny strach z nowem podeyźrzeniem281 dwoi, 
Y nieprzyiaciół, y swoich się boi. 
  84.
Różną miał wiarę w mieście: bo obrzędy282 
Mnieysza i słabsza miała Chrystusowe, 
Ale więtsza283 część zachowała błędy 
Y Bogu zmierzłe284 sny285 Machometowe286. 
Zostawszy królem po wszem287 państwie wszędy 
Dań y pobory ustawował288 nowe, 
Ale z nich swoie wyzwolił pogany, 
A na biedne ie włożył chrześciany. 
  85.
Ta myśl — okrutność iego przyrodzoną, 
Którą iuż była oziębła za laty289 — 
Teraz ożywia y nienasyconą 
Krwie290 chciwość wznawia: tak wąż, kiedy szaty 
Pierwsze y skórę złoży pochodzoną291, 
Srożeie barziey292; tak y lew kudłaty, 
Chowany w domu, kiedy go uderzy, 
Do przyrodzoney swey srogości mierzy. 
  85.
«Widzę — pry293 — w tym złym, niewiernym narodzie 
Niezwykłą radość y takich iest wiele, 
Co w spólnym płaczu y wspólney przygodzie 
Śmiech sobie czynią y nowe wesele. 
A ku naszemu zginieniu y szkodzie 
Wszyscy podobno294 sprzysięgli się śmiele, 
Myśląc, aby mię żywota zbawili, 
A chrześcianom bramy otworzyli. 
  87.
Ale ia fortel na nieprzyiacioły 
Y na zamysły naydę niecnotliwe: 
Wszytkich, co ich iest295, puszczę na miecz goły296, 
Pospołu z dziećmi, bo i te są krzywe297; 
Spalę ich domy, spalę y kościoły, 
Do szczętu plemię wytracę złośliwe. 
U ich sławnego Grobu pełne mary 
Pobitey księżey298 dam miasto299 ofiary». 
  88.
Na to się iuż był srogi tyran puścił, 
Ale nie przywiódł do skutku swey złości; 
A że niewinnym okrutnik przepuścił, 
Szło to z boiaźni, nie z iakiey litości. 
Bo się bał, aby sobie nie upuścił300 
Drogi do zgody, dla301 tey okrutności. 
A iako pokóy miał zawrzeć z naszemi, 
Uczyniwszy mord ten nad niewinnemi? 
  89.
Przeto z tey miary w sobie uhamował 
Tyrański zamysł, ale z drugiey strony 
Ieszcze okrutniey sobie postępował, 
Niemiłosiernem gniewem zaiuszony. 
Wsi wkoło palił, żywność wszelką psował, 
Pyszne pałace nie miały ochrony, 
W studnie y w źródła, y w rzeki przeyźrzyste302, 
Mieszał trucizny y iady nieczyste. 
 

Koniec pieśni pierwszey.

Pieśń wtóra Argument
Izmen czaruie, ale nadaremnie; 
Król chce wytracić wszystkie chrześciany303, 
Tam Zoffronia y Olind wzaiemnie 
Chcą umrzeć, aby król był ubłagany, 
Klorynda, szczęściem przybywszy foremnie304, 
Wolne ie czyni — Argant zagniewany, 
Iż Goffred na to, co Alet powiada, 
Niedba305 — woyną mu srogą odpowiada. 
  1.
Gdy się takiemi król mocnił sposoby, 
Izmen306 do niego przyszedł dnia iednego, 
Izmen, co zimne trwoży często groby. 
Y kiedy zechce, wzbudza umarłego, 
Izmen, którego rymów307 i osoby 
Boią się państwa Pluta308 podziemnego: 
On czarty wiąże, on ie rozwięzuie, 
On im, iako pan sługom, roskazuie309. 
  2.
Był przedtym310 zrazu Chrystusowej wiary, 
Ale
1 ... 50 51 52 53 54 55 56 57 58 ... 147
Idź do strony:

Darmowe książki «Jerozolima wyzwolona - Torquato Tasso (czytac ksiazki przez internet .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz