Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 280 281 282 283 284 285 286 287 288 ... 334
Idź do strony:
wskróś nie przejmuje, 
»Gdy wspomniem, jak tu dawno każda pokutuje 
»Bez kochanych przyjaciół, wygnanka uboga, 
»Skoro ją potępiła zapalczywość sroga 
»Nieludzkiego tyrana, co męże i syny 
»Wydziera biednem żonom prócz najmniejszej winy.  
  37
»Z naszej ziemie, która stąd leży o dwie mili, 
»Gdzie i my i powinni naszy się rodzili, 
»Wypędził nas okrutnik w puste pogranice2119 
»Dla przykrych żalów, cięższej nad żale tęsknice, 
»Zagroziwszy pod śmiercią najstraszliwszą srogo, 
»Abyśmy w ten dom z mężczyzn nie brały nikogo. 
»Nie mniemaj, by to plotki: wściekłe jego jady 
»Mizerne przelanej krwie dały nam przykłady.  
  38
»Wszystkich niefortun życzy naszemu stanowi2120, 
»Nie stawia się tak srogo nieprzyjacielowi. 
»Strzeż Boże, abyśmy co gadać z swemi miały, 
»Chociaby ich w te kąty nasze łzy przygnały. 
»Patrz, gościu: już dwie lecie drzewa okazałe 
»W pięknych sadach wydały owoce dojrzałe 
»Odtąd, jako przykry pan swoje sierdzistości2121 
»Rozciąga nad ubogiem ludem różnych włości,  
  39
»A jeszcze się nikt nie mści, podomno dla tego, 
»Iż w okolicy nadeń niemasz mocniejszego. 
»Więc niewymowną weń złość przyrodzenie wlało 
»I z olbrzymami ciało duże2122 porównało: 
»Fraszka sto teraźniejszych ludzi przeciw niemu. 
»Wzrok ciska ognie, równy w piekle djabelskiemu, 
»Co cięższa, nie jeno swem krzywdy działa takie, 
»Lecz rożnem lży sposobem i goście wszelakie.  
  40
»Jeśli swój żywot, jeśli sławę tych miłujesz, 
»Które w swej kompaniej mając, tak szanujesz, 
»Nie jedź, prze Bóg cię proszę, nie jedź do krwawego 
»Zamku, trzymaj się, radzę, gościńca inszego. 
»Z więtszą i to ochroną zdrowia twego będzie, 
»Gdy i stąd precz pobieżysz, póki nie przybędzie 
»Szpieg jaki, co wydaje cicho biednych gości, 
»Aby zwykłej nad niemi pan zażywał złości.  
  41
»Marganorem2123 go zową; o, jak tyran srogi! 
»Wszystkich nabawia sąsiad niewymownej trwogi. 
»Nigdy Nero, lub jeśli kto sroższy beł jeszcze, 
»Co go pióro dawniejszych wieków tknęło wieszcze, 
»Nie beł tak jadowity, nieuhamowany 
»Na krew ludzką, na srogie i śmiertelne rany. 
»Lecz barziej białogłowskiej pragnie; tak wilk głodny 
»Stado pode mgłę dusi mdłe w dzień niepogodny«.  
  42
Czemuby okrucieństwa zażywał takiego, 
Rugier i kompania wiedzieć pragnie jego; 
Proszą swej gospodyniej, aby powiedała 
Sarnę rzecz, jako w sobie z początku się miała. 
»Był pan tych wszystkich — ona wnet zaczyna — włości 
»Zawsze nieokrócony, hardy, bez ludzkości; 
»Jeno tak chytrze umiał gniew z jadem pokrywać, 
»Iż się zdał, jakby przez gwałt wielki, nań zdobywać. 
  43
»Bo póki z niem pospołu dwaj synowie byli, 
»Którzy się od postępków dzikich wyrodzili, 
»Mądrzy, wspaniali, dobrzy, rozkoszni, serdeczni, 
»Gościom wolny beł przejazd, bywali bezpieczni. 
»Kwitnęły obyczaje, ludzkość zostawała 
»W powadze, szczodrobliwość swój owoc dawała; 
»A ociec, choć beł skąpy, przecież rad wygadzał 
»Dobrem synom i wolej słusznej nie przeszkadzał.  
  44
»Jeśli się trafił kiedy gość, co jechał tędy, 
»Lub umyślnie lub jakie zaniosły go błędy2124, 
»Tak wdzięcznie beł przyjęty, tak uszanowany, 
»Iż chęć obu rodzonych w sercu jego rany 
»Pamiętnej wnet musiała uczynić miłości, 
»Tem barziej, im wspominał częściej ich ludzkości. 
»Cylander beł nazwany jeden, a drugiego 
»Mianowano Tanakrem u chrztu zwyczajnego.  
  45
»Oba kawalerowie kształtni, gładcy, śmiali, 
»Czci wiecznej godni, gdyby uwieść się nie dali 
»Tem błazeństwom, które my miłością zowiemy 
»I z dobrej drogi dla nich często zstępujemy 
»W labirynty tak sztuczne, w ścieszki tak wątpliwe, 
»Że nas wyrwać stworzenie nie wydoła żywe. 
»Tak się jem zstało właśnie, tem kształtem swe cnoty 
»Zmazali: męstwo, dzielność, domowe ochoty.  
  46
»Przyjechał do kasztelu2125 ich czasu jednego 
»Bohatyr ode dworu cesarza greckiego 
»Z nadobną dziwnie żoną, rozkosznej gładkości. 
»W tej Cylander swe zaraz utopił miłości, 
»Pała srogiem płomieniem i jeśli ratunku 
»Nie weźmie, przydzie mu dać garło w tem frasunku; 
»Bo gdy swój odjazd przed niem kiedy wspominała, 
»Serce mu z nędznych piersi gwałtem wydzierała. 
  47
»A widząc, iż nie mają miejsca prośby jego, 
»Desperacko sposobu kusi ostatniego: 
»Mocą dostać jej myśli, wdziewa twardą zbroję, 
»Rozsyła w różne drogi kompanią swoję. 
»Sam na pewnej pilnuje; ogień, co go grzeje 
»Wewnątrz, wątpliwe w sercu mdłem wskrzesza nadzieje. 
»Czeka, zakryty w lasku, potem nań wypada, 
»Postrzegszy, gdy już jechał, i swe drzewo składa. 
  48
»Za pierwszem starciem iż go rozciągnie na ziemi, 
»Tak tuszy i tak hardy jest z siłami swemi; 
»Lecz rycerz, co mu wojny nie nowina były, 
»Przepędził grotem przedni blach z najtęższej siły, 
»Tarcz wprzód, jak śkło, skruszywszy; temu z wielkiej rany 
»Krew pryska, już nią wszystek mizernie spluskany. 
»Niosą ojcu z lamenty trupa żałosnemi, 
»Który go pogrzebł, rzewno płacząc, z dziady swemi.  
  49
»Lecz tem przypadkiem dawnej ochoty, ludzkości 
»Nie ubyło młodszemu; z takąż chęcią gości 
»Przymował, jaką starszy za żywota swego 
»Oświadczał, gdy się trafił kto w kasztelik2126 jego. 
»Aż znowu tegoż roku z dalekiej krainy 
»Z żoną przyjechał tu grof niespodzianie iny. 
»Sam grzeczny, mądry, siły do Marsa sposobnej; 
»Sama nad podziw twarzy wdzięcznej i nadobnej. 
  50
»Każdy rozumiał, iż ich umyślnie złączyło 
»Przyrodzenie: tak równe jedno z drugiem było; 
»Sercem, urodą, dworstwem, rozumem, ludzkością 
»Ten kwitnął, ta zaś cnotą, wiarą i miłością. 
»Oboje godne siebie, obiema panował 
»Równy płomień i skutki równe w nich sprawował. 
»Olindrem bohatyra zwano z Longawille, 
»A ona imię na krzcie odniosła Druzylle2127.  
  51
»Skoro jej dojźrzał Tanakr, skoczywszy, przywita 
»I zaraz ogniem spłonął; tak więc rączo chwyta 
»Płomień nasuszszą słomę, gdy kto pieca blizko 
»Kładzie ją, aby z perzyn uczynił igrzysko. 
»Zapomniał przygód bratnich, ledwie myśli o tem, 
»Iż z miłości przypłacił zdrowiem, krwią, żywotem; 
»Wzdycha, twarz swoję w sercu jego wykowała 
»Piękna gościa, nowy żal, nowy ból zadała. 
  52
»Ostrożniejszem jednak być chce, bo strach ma oczy, 
»I w głowie swej uknował zastąpić mu w nocy 
»Z taką kupą żołnierzy swych, żeby z to siły2128 
»Olinder mścić się nie miał, gdy go będą biły 
»Bronie wszystkich: tak lekko gaśnie ludzkość ona 
»Wrodzona dla miłości, co w niem tkwi wpojona. 
»Poczyna tonąć w brzydkich występkach i swego 
»Powoli naśladuje ojca okrutnego.  
  53
»Milczkiem wyjeżdża z zamku, a z sobą prowadzi 
»Pod trzydzieści2129 we zbrojach najtwardszych czeladzi 
»I blizko od gościńca w jaskinią ich kryje; 
»Sam, miłością zraniony, ledwie tchnie i żyje. 
»Tem czasem Olindr jedzie i widzi, że drogi 
»Z ścieszkami opanował nieprzyjaciel srogi; 
»Dobywa rączo szable, ale oskoczony 
»Od wielu, ze krwią leje żywot ulubiony. 
  54
»Zabit Orlinder; żonę najpiękniejszą jego 
»Bierze zdrajca do zamku poniewoli swego. 
»Ta drapie niebieską twarz, tłucze piersi białe, 
»Źrzenice zatopiła w płaczu okazałe; 
»Żyć nie chce, spuszcza na dół pochyloną głowę, 
»Mdleje nieszczęsna wdowa i zamyka mowę. 
»Potem z mostu do rzeki wysoko skoczyła 
»I srodze o róg skały ciemię uderzyła.  
  55
»Nie mogła zaraz umrzeć; tak na poły żywą 
»Niesiono, ale skargą przykrą, żałośliwą 
»Najtwardszy krzemień, lwicę najsroźszą wzruszała 
»I w samej śmierci rozkosz z pociechami miała. 
»Próżno, bo smutny Tanakr sam chorej pilnuje, 
»Nie śpi, lekarzów prosi, siła obiecuje. 
»Za żonę ją już mieć chce, widząc cnotę taką, 
»I poprzysięga wiarę, uczciwość wszelaką.  
  56
»Tego pragnie, tego chce Tanakr bólem zjęty, 
»Aby prędko swój skutek odniósł zamysł wszczęty; 
»Jako może, błaga ją, na się zwala winę, 
»Miłością się wymawia, co dała przyczynę. 
»Darmo, bo im ją barziej, nieszczęsny, miłuje, 
»Im rychlej wkraść się w łaskę gwałtem usiłuje, 
»Tem cięższe w utrapionem sercu bole wzrusza, 
»A jakby na śmierć swoję jątrzy i przymusza. 
  57
»Lecz to sztucznie chce czynić mądra biała głowa, 
»Stokroć umrzeć dla swego Olindra gotowa: 
»Weselszy wzrok prostuje na Tanakra, słowy 
»Łagodnemi uśmierza żal jego surowy. 
»Leczyć ranę lekarzom różnem z chęcią daje, 
»Na wszystkiem, co oni chcą i każą, przestaje; 
»Przysięga, iż już starej miłości skutecznie 
»Zapomniała, a z nowej cieszyć się chce wiecznie.  
  58
»Pokój zmyśla po wierzchu, ale pomstę knuje 
»W sercu i wszystką siłą do niej się gotuje. 
»Różne rzeczy rozbiera w myślach rozdwojonych, 
»W powiekach nie postoi sen, łzami zemdlonych; 
»Na ostatek dać garło sama umyśliła, 
»Byle wprzód przed swą śmiercią Tanakra zabiła. 
»Umrzeć chce, rozumiejąc zginienie szczęśliwe, 
»Jeśli pomstą nasyci oko żałośliwe.  
  59
»Tak gniew morzy, wesołą wnet twarz ukazuje, 
»Wstawa rączo z pościeli, zdrowszą się być czuje; 
»Na Tanakrowę wolą przypada i ono 
»Wesele, prosi, aby co rychlej kończono, 
»Ubiera się nad zwyczaj piękniej, głowę stroi. 
»Tanakr trosk zapomina rad, już się nie boi; 
»Jeno chce mieć Druzylla, aby ślub dawano 
»Tem sposobem, jaki w jej ojczyźnie chowano.  
  60
»Lub to była prawdziwa rzecz, lubo nie była — 
»Bo i ja mniemam, iż ten figiel wymyśliła 
»Najutrapieńsza wdowa, aby swych żałości 
»Pożądaną nagrodę wzięła bez trudności — 
»Atoli to natenczas mieć chce i tak tuszy, 
»Że Olindra swojego najkochańszej duszy 
»Wdzięczną pośle ofiarę, zabiwszy srogiego 
»Młodziana, co mu wydarł żywot z żoną jego.  
  61
»»Wdowa — mówi — co bierze małżonka nowego, 
»» Po winna wprzód, nim wnidzie do łożnice jego, 
»»Błagać cień pierwszych mężów, których obraziła 
»»Tem samem, iż za mąż iść znowu pozwoliła, 
»»W kościele, kędy głuche ich schowano kości; 
»»A to snać ma jem pomódz do wyścia z ciemności, 
»»Jeśliby w jakiej byli na czas zatrzymani 
»»Od Boga za występek i grzech swój skarani.  
  62
»»A przy ślubie zaś z drugiem kapłan wyniesione 
»»Wino ma święcić, mówiąc modły zwyczajone, 
»»Potem, kiedy przemieni wieńce na ich głowy, 
»»Pierścienie złote odda, wnet kubek gotowy 
»»Poda do rąk małżonki naprzód, aby piła 
»»Jednę część, a mężowi drugą zostawiła. 
»»Taką powinność, takie prawo ustawili 
»»Przodkowie naszych krajów, kiedy je rządzili«. 
  63
»Tanakr, co mniej trwa2130 o to, choć według nowego 
»Zwyczaju odprawi się ślub w kościele jego, 
»Byle mu się czas krócił, byle nie trudniono 
»Chciwych zamysłów, kazał, żeby gotowiono2131 
»Wszystko co prędzej; nie wie nędznik oszukany, 
»Że na jawną śmierć tem jest przemysłem wydany. 
»Bo tak bodzie serce żal w troskliwej sierocie, 
»Iż chce najprędzej czynić skutek w złej robocie.  
  64
»Miała z sobą Druzylla białą głowę starą, 
»Co z dziecinnych lat szczerość przysięgła jej z wiarą; 
»Tej zawoławszy, sobie szepty najciszszemi 
»Rozkazuje napełnić jady śmiertelnemi 
»Kubek z winem i schować do czasu pewnego, 
»Ufając, że sekretu nie wyda wielkiego. 
»Bo tem sposobem żywot chce odjąć srogiemu 
»Mężobójcy, synowi Marganorowemu.  
  65
»Bieży baba z najwiętszą, jak może, ochotą 
»A maże nieszczęśliwą swe palce robotą; 
»Przyprawia wnet truciznę, wina kandyjskiego2132 
»Przymieszawszy do soku najjadowitszego. 
»Potem się do pokoju bez odwłoki wraca, 
»Daje paniej; ta patrzy i w rękach obraca 
»Przyczynę śmierci przyszłej, a zlawszy twarz łzami 
»I napiękniejsze piersi, miesza żal z gniewami. 
  66
»Przyszedł dzień i godzina, ślubowi oddana, 
»Alić w kosztownych szatach Druzylla ubrana 
»Idzie w kościół; muzyka przed nią wdzięczna brzmiała 
»I dźwiękiem słodkiem smutek zewsząd wygnać chciała. 
»Juź nabożeństwo zwykłem trybem poczynają 
»Wszyscy po wschodach, gankach, oknach jię wieszają. 
»Weselszy, niż kiedy, beł sam Marganor stary, 
»Bogate ciska z synem na ołtarz ofiary. 
  67
»Jak prędko nabożeństwo odprawili swoje 
»Księża, stanęło obok ludzi pięknych dwoje. 
»W złotem naczyniu kapłan wino poświęcone 
»Przyniósł; to do pięknych ust Druzylla przytknione 
»Pije śmiało tak wiele, jako rozumiała 
»Po truciinie, iż skutek swój w niej sprawić miała. 
»Potem młodemu panu najweselsza daje; 
»Ten z taką chęcią wypił, iż nic nie zostaje.  
  68
»A oddawszy precz kubek, ręce ściągnął obie, 
»W najściślejszem aby ją obłapił sposobie. 
»Lecz ta prędko w straszną się postać odmieniła, 
»Wściekłość miasto dobroci z gniewem nastąpiła: 
»Trąci go, twarz jej gore, w źrzeńcach2133 strach surowy 
»Gniazdo usłał, nakoniec tej zażywa mowy: 
»»Odstęp, o odstęp, zdrajco przemierzły, odemnie: 
»»Nieprzyjaciela odtąd głównego masz ze mnie.  
  69
»»Cóż, słodkich pociech szukasz — jakie głupstwa twoje! — 
»»U tego, któremuś wziął radość i pokoje? 
»»Takżeś prędko zapomniał, żem ja z tej złej ręki 
»»Nieszczęśliwy początek wzięła mojej męki! 
»»Atoć płacę: bierzesz śmierć, ale mię to boli, 
»»Iż bez morderstwa będziesz umierał powoli. 
»»Bo choćby się tyraństwa wszystkie zgromadziły 
»»Na cię, jeszcze twej złości równeby nie były! 
  70
»»Żałuję, żem obietnic inszych nie spełniła, 
»»Póki się dusza z ciałem tem nie rozdzieliła. 
»»Nic to: była chęć, była wola dostateczna, 
»»Przyjmie ją, nie wątpię ja, przyjmie Myśl przedwieczna. 
»»Niedostatek wymawia zawsze ubogiego: 
»»Z jakiem sercem dał, z takiem brać trzeba od niego. 
»»Dość na tem, żem ci zdrowie dziś własne odjęła, 
»»Jakom chciała, myśliła i zawsze pragnęła.  
  71
»»A choć według występków nie bierzesz karania 
»»Tu na świecie za twego i mego mieszkania, 
»»Ufam, iż duch pocierpią w piekielnej ciemności, 
»»Ja na to patrzyć będę z jasnych wysokości«. 
»To rzekszy, wzniosła wzgórę żałośliwe oczy 
»I płaczem
1 ... 280 281 282 283 284 285 286 287 288 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz