Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 279 280 281 282 283 284 285 286 287 ... 334
Idź do strony:
class="verse">Których serce zazdrość zrze i pochlebstwa złego 
Brzydkie kłamstwo zaślepia; zaczem dobre sprawy 
W milczeniu topią, a złe są pism ich zabawy. 
I rosłoby mem zdaniem imię ich tak wielkie, 
Żeby zaćmiły mężczyzn wnet odwagi wszelkie. 
  3
Nie dosyć było komu pracą zmysłu swego 
Oddać wiecznej pamięci męża serdecznego, 
Ale jeszcze postępki, co skryte być miały 
Białej płci, z ich zelżeniem przezeń światło brały, 
A to dla tego, żeby nie były tak snadno 
Chwalone, raczej poszły z zapomnieniem na dno. 
Inaczej sprawy wielkie, dowcip ich wysoki 
Kryłby mężczyńskie2071 dzieła, jak słońce obłoki. 
  4
Ale tak wielkiej wagi i język łagodny 
I pióro nie może mieć i rozum swobodny, 
Choćby się najwścieklejszem jadem złość pukała, 
Choćby najbarziej cnocie zazdrość ujmowała, 
Aby ich najawniejsze chcąc zatłumić chwały, 
Jakiejkolwiek zostawić części nie musiały, 
Części, lub to niespełna, która jem należy, 
A trwać będzie, póki dzień wciąż za dniem pobieży.  
  5
Nie pierwsza Harpalice2072 i Tomirys2073 była, 
Co wójsk nieprzyjacielskich kilka poraziła; 
Wiele przed Orytyą2074, przed Kamillą2075 żyło 
Panien, którem garło dać za ojczyznę miło. 
Kto mądry nie pochwali sydońskiej Dydony2076, 
Iż traci dla czystości żywot ulubiony. 
Kto się nie podziwuje wielkiej Zenobiej2077, 
Kto Semiramidzie, zwyciężcy2078 w Syryej? 
  6
To te przez szablę sławne; a drugich czy mało 
Oko śmiertelne w Rzymie, w Grecyej widziało, 
U Indów i tam, kędy Febus złote włosy 
Topi, noc z czarnych mroków miecąc na niebiosy, 
Co czystością; naukami, wiarą tak świeciły, 
Iż najsławniejszych mężów w zad precz zostawiły? 
A wżdy z tysiąca jedna ledwo się mianuje: 
Kłamstwo złych historyków wszystko jem ujmuje.  
  7
Nic to, o zacny staniej przecię ty swojemu 
Czyń dosyć zamysłowi, nie ustępuj złemu. 
Rób dobrze, niech cię bojaźń namniej nie hamuje, 
Że wielka cnota wielkiej płacej nie zyskuje. 
Przydzie ten czas, uwierz mi, przydą takie wieki, 
Iż godność pyszną głowę musi wznieść przez dzięki2079, 
A jeśli pióro przedtem nie służyło tobie, 
Teraz musi: twa dobroć zwycięży go sobie.  
  8
Ato już masz Pontana2080 i Marulla2081 swego: 
Oni pismem do wieku dadzą cię późnego, 
Dwaj Strozzów2082, ociec z synem, Bembus2083, Kapel2084 z niemi, 
Co wydał z obyczajmi dworzanina swemi2085, 
Więc Ludwik z Alamanem2086, Marsowi podobni2087, 
Do szable i do pióra nad podziw sposobni, 
Ze krwie tej, która rządzi ziemię, co ją wspiera 
Menzo2088, a jezior kilka głębokich zawiera2089. 
  9
Z tych jeden czci twoję płeć z natchnienia własnego 
I godną być powieda nieba wysokiego: 
Już Parnas brzmi, już w Cyncie2090 sława się rozlega 
Twojej wiary i samych obłoków dosięga! 
Miłość serdeczna, umysł stały, niewzruszony, 
Co żadnemi groźbami nie beł zniewolony, 
Wspaniałej Izabelle2091 dodaje mu chęci, 
Aby cię prędko z głuchej wyrwał niepamięci.  
  10
A tak mu lube te są codzienne roboty, 
Iż ze wszystkiej czyni to bez trudu ochoty. 
Próżno twych nieprzyjaciół pióro zazdrościwe 
Lży cię: przytępi je wnet pismo jego mściwe. 
Nie ma świat bohatyra, coby zdrowia swego 
Mniej ważył na obronę cnót i uczciwego; 
Sam sobie materyą jest, a piękna praca 
W zysk wieczny i jemu się i drugiem obracaj 
  11
I zaprawdę słuszna rzecz, aby tak serdeczna 
Biała głowa w przyjaźni była swej stateczna 
Przeciwko niemu dotąd, póki w zimnem grobie 
Nie odpoczynie próżne ducha ciało sobie, 
Dotrzymawając szczerze wiary niewzruszonej 
I chęci, węzłem słodkich miłości ściśnionej. 
Godzien on jej, godna go bez chyby i ona: 
O, jak szczęśliwem losem ta para złączona!  
  12
Nowy tryumf na brzegu Ogliej2092 stawiajcie,  
Którem niezapomnioną ludzkość wystawiajcie 
Zacnego stadła; ognie, żelaza i wody. 
Niech mu nie szkodzą, wiecznej niech dozna pogody! 
Podle tego Bentywol2093, Herkules nazwany, 
Chwali twe cnoty, nigdy nie upracowany; 
Po niem Renat2094 z Trywulcem2095, Gwido2096 Molza stary2097, 
Co od Feba, iż pisał o tobie, wziął dary. 
  13
Nuż i książę z Karnutu2098, syn pana mojego, 
Skrzydła na kształt łabęcia rozciąga białego, 
Aby słodkiem śpiewaniem imię wielkie twoje 
Uczynił, zabawiając nad niem głosy swoje, 
I wznosi je pod niebo. Nie dosyć mu na tem, 
Że pisał o Atenach i Rzymie bogatem: 
Uczciwszą pracą mniema, gdy rymy swojemi 
Wieczną uczyni sławę białej płci na ziemi.  
  14
Prócz tych i inszych wiele, co przez nauki swoje 
Wywyszszają ozdoby ustawicznie twoje, 
Sambyś, o zacny stanie, sambyś zdołał temu, 
Nie ustępując czerstwem dowcipem żadnemu; 
Chciej tylko igły na czas zapomnieć z kądzielą, 
A w źródle Aganippy2099 kochać się z niewielą, 
Z niewielą wielkich ludzi: o, jak w skok dziwnemi 
Pismy zetrzeć się będziesz mógł z najuczeńszemi!  
  15
Były pierwszego wieku mądre białe głowy, 
Na których rozum komuż stałoby wymowy? 
I niebo pierwej ponno z prędkiemi obroty 
Wsteczby poszło, niż wszystkich zliczyćbym mógł cnoty. 
Kilka zaś pochwalę-li: wnet na się zazdrości 
Wzruszę drugich z gniewami oprócz wątpliwości. 
Cóż wżdy mam czynić? Milczeć o każdej, czy sobie 
Wziąć jednę, abym godność jej chwalił w tej dobie?  
  16
Próżno: obierę jednę, a obierę taką, 
Co swem rozumem bystrość zaćmiła wszelaką 
Krętnych łbów; ani drugie będą za złe miały, 
Choć ją wspomnię, bo jej to zawsze przyznawały. 
Ta nie jeno już, już się sama uczyniła 
Nieśmiertelną swem pismem, co je w świat puściła, 
Lecz i teraz sprawi to, o kiem mówić będzie, 
Iż go, wyjąwszy z grobu, w żywych stawi rzędzie. 
  17
Jako na piękną siostrę Latoides2100 śmiały 
Milej patrzy, gdy w morskie ma zapadać wały, 
I promieńmi zdobi ją w ten czas jaśniejszemi, 
Niż Wenerę lub Maję2101, co się błyszczą z niemi: 
Tak wymowa wszystkie swe natchnęła wdzięczności 
W język tej, którą waszej podam wiadomości, 
Taką pozwoliwszy moc słowu najsłodszemu, 
Iż subtelnością w mowie równa Merkuremu. 
  18
Wiktorya2102 jej imię, a słusznie, bo tego 
Czasu urodziła się, kiedy wesołego 
Zwycięstwa wielkich wiele tryumfów stawiano 
I za jej zdrowie bitwy przykre wygrawano; 
Druga Artemizya, co dziwną swojemu 
Mauzolowi oddała miłość kochanemu, 
Tem więtszą, im słodsze są nad cukier jej słowa, 
Któremi pogrzebionych ożywiać gotowa. 
  19
Jeśli Laodamia2103 i Brutowa żona2104 
Na miecz z kochanem mężem była odważona, 
Jeśli Arrya2105 jeśli Argia2106 z Ewadną2107 
Dla spólnej wiary śmiercią zginęły szkaradną, 
Jak wielką, Wiktorya, zjednałaś ty sobie 
Sławę, co nie jeno ledz chcesz z małżonkiem w grobie, 
Ale rymy go bierzesz w jednej roku ćwierci 
Na złość upartem Parkom jadowitej śmierci.  
  20
Jeśli Meońska księga2108 zazdrość poruszyła 
W Macedonie2109, iż dzieła przeważne chwaliła 
Achillesa dużego, o jak Frańciszkowe 
Bodłyby go, gdyby żył teraz, męstwa nowel 
Tem barziej, im subtelniej pismy najmędrszemi 
Żona jego z laty je złączyła wiecznemi; 
Zaczem tak głośne już jest imię jego wszędzie, 
Iż potrzebować trąby on inszej nie będzie.  
  21
Ale gdybym, jak trzeba, godne białe głowy 
Tu w tej księdze chciał zamknąć choć krótkiemi słowy, 
Pełne wielkich byłyby imion moje karty, 
A zamysł skutku przecię nie wziąłby uparty. 
Więc i Marfiza głucho musiałaby zostać 
Bo oraz dwiema wielkiem trudno rzeczom sprostać, 
Marfiza, której dzieła, u świata wsławione, 
Do przyszłego nie będą wieku zapomnione.  
  22
Wracam się tedy do niej według obietnice, 
Abym wam, co słuchacie, ulżyć mógł tęsknicę, 
O męstwie powiadając serdecznem, którego 
Ucześniczką jest córa Amona wielkiego. 
To wszystko, o zacna płci, chcę dla ciebie czynić, 
Aza2110 przyczyn nie najdziesz łajać mię i winić; 
Odkryję nieba godne obu dziewek sprawy, 
Którem Bellona siostrą, bratem zaś Mars krwawy. 
  23
Już Rugier, jakom przedtem pisał, na rączego 
Wsiadał konia, chcąc jeszcze zraz nawiedzić swego 
Agramanta, i siostrę z Bradamantą wdzięczną 
Żegnał, miłość jej szczerze poprzysiągszy wieczną, 
Kiedy płacz żałośliwy z lamenty przykremi 
Odezwał się padoły miedzy co bliższemi. 
Zastanowi się zaraz i dwiem pannom radzi, 
Aby szły na ratunek tam, gdzie głos prowadzi.  
  24
Porwą się, a im bliżej w one przyjeżdżają 
Doliny, tem rzetelniej krzyk zrozumiewają. 
Przypadszy, wnet trzy nagie zoczą białe głowy, 
Co tam najsmutniejszemi wrzask wznawiają słowy; 
Tem pod same piersi ktoś zły, nieludzki, srogi, 
Urżnął szaty i nago opodal u drogi 
Zostawił; ony biedne na ziemi siedziały, 
A siebie, jakokolwiek mogąc, zakrywały.  
  25
Jako kiedyś Wulkanów syn2111, z prochu samego 
Urodzony, nogi miał smoka najbrzydszego, 
Które bezpieczna chciwie Aglauros2112 ujrzała, 
Choć jej Pallas patrzyć nań srodze zakazała, 
A on krzywe pazury i stopy plugawe. 
Udami jak najmocniej, co były białawe, 
Przyciskał: tak trzy panny swe dziewcze skrytości 
Zasłaniały, od wielkiej w pół żywe żałości.  
  26
Sprośne widziadło, wszelkiej próżne uczciwości, 
Obiedwie bohatyrki do słusznej litości 
Przywiódszy, gniew w nich budzi, twarz pała wstydami; 
Tak w pesteńskich ogrodach2113 róże z fiołkami 
Czerwienieją, tak Febus dzień światłem pleciony 
Rumieni, na wschodowe gdy wóz pędzi strony. 
Poznawa Bradamanta postać Ulaniej2114, 
Co obrana do Karła posłem z Islandyej.  
  27
Poznawa i dwie panny, które przy niej były, 
Gdy w zamku Trystanowem pospołu patrzyły 
Na obrazy Francuzów bitnych i żałuje, 
Że ją w takiem nieszczęściu widzi i najduje. 
»Kto — mówi — o kochana dziewko, tak złośliwy, 
»Kto tak ludzkości próżen i nielitościwy, 
»W kiem jad, wkiem zapalczywość, prze Bóg, tak straszliwa, 
»Iż śmiał odkryć, co sama sromota zakrywa?«  
  28
Bradamancie się swojej gdy przypatrowała 
Ulania, płaczem wzrok hojnem zalewała; 
Widzi, że ta jest własna, co trzech królów srodze 
Drzewem z koni zrzuciwszy, odbiegła na drodze. 
Powieda jej, iż w zamku, co wierzch widać jego, 
Najwścieklejszy lud mieszka serca niedźwiedzego2115; 
Ten z szat ją zdarł, despekty nakarmił różnemi, 
Nakoniec tarcz złotą wziął z klejnoty inszemi.  
  29
Ale najmniejszej sprawy dać nie umie o tem, 
Gdzie ją podzieli i co zstało się z nią potem; 
Ani o trzech rycerzach, którzy w kompaniej 
Umyślnie przez wiele ziem biegli do Francyej, 
Nie wie, jeśli zabici, czy siedzą w więzieniu. 
Ona szukać ratunku chce w swem obelżeniu 
U Karła, nic nie wątpiąc, iż powaga jego 
Zgani dzikie postępki ludu tyrańskiego.  
  30
Najserdeczniejsze dziewki, których pobożnością 
Piersi zawsze pałały, niemniej jak dzielnością, 
Gryzą się, widząc srogą rzecz i niesłychaną; 
Twarzy nadobne farbą spłoniały rumianą, 
Serce ich nie może się zmieścić samo w sobie, 
Skacze. Zaraz chcą pomstę czynić w onej dobie 
I nie czekając prośby panny utrapionej, 
Biorą drogę, kwapiąc się, ku fortecy onej.  
  31
Lecz wprzód zelżonem gościom, których żałowały, 
Zdjąwszy zwierzchnie odzienie z siebie, darowały, 
Żalem ujęte, słuszną wzbudzone ludzkością, 
Nie chcąc, aby błyskały więcej swą nagością. 
Bradamanta, postrzegszy barzo zmordowaną 
Ulanią, łaskę jej czyni niezrównaną: 
Na konia za się bierze; Marfiza zaś drugą, 
Trzeciej Rugier takowąż wygadza posługą. 
  32
Jadą śpieszno, gościniec przednia ukazuje 
Do zamku, a gdzie bliżej, tam konia kieruje. 
Kompanią Marfiza cieszy nieszczęśliwą, 
Upewniając, iż pomstą swe oczy straszliwą 
W okamgnieniu napasie, a co w koniu siły 
Lecą; przecię już krzywy wąwóz opuściły. 
Więc choć słońce w ocean swe promienie skryło, 
Te swą drogę konają, pracować jem miło.  
  33
Aż pobliżu2116 wioseczkę małą obaczyły, 
Na górze, z której skały ostre wychodziły. 
Tam mrokiem przymuszone, na noc się udają 
I z wieczerzą gospódkę nienagorszą mają. 
Dziw jednak wszystko troje wielki opanował, 
Gdy w różne strony wzrok swój każdy z nich prostował, 
Iż mężczyzny w tem domu nie widzą żadnego, 
Niewiasty same panem i dozorcą jego.  
  34
Nie beł zdumiały barziej Jazon doświadczony, 
Kiedy z Argonautami w cudze jadąc strony, 
W Lemnie2117 ujrzał białą płeć waleczną przed laty, 
Która pobiwszy męże, syny, ojce, braty, 
Łukiem i szablą groźna, wyspie panowała, 
A mężczyzny2118 namniejszej z sobą mieć nie chciała, 
Jako Rugier na ten czas i dwie dziewki one, 
Wspaniałem na swych twarzach gniewem zasępióne. 
  35
Wprzód po tych białych głowach, co wespół mieszkały, 
Mieć chcą, aby trzech sukien dla nagich dostały, 
Choćby podłe i nie tak wyśmienite były, 
Jakich jem trzeba właśnie i one życzyły. 
A Rugier zaś najstarszej zawoławszy sobie, 
»Niech to — mówi — nie wzrusza żadnych gniewów w tobie, 
»Iż śmiem pytać, czemu tu rycerza żadnego 
»Niemasz«. Ta odpowiada wnet na słowa jego:  
  36
»Dziw, widzę, w tobie jakiś, o gościu, się rodzi, 
»Że żaden po tem domu mężczyzna nie chodzi. 
»Co mniemasz, jeśli nam serc ból
1 ... 279 280 281 282 283 284 285 286 287 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz