Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 278 279 280 281 282 283 284 285 286 ... 334
Idź do strony:
musi rączo szable swojej, 
Znać mu gniew na jagodzie czerwonej obojej. 
Wierzę, iż komedyej w Atenach nie było 
Tak sławnej, na którąby pospólstwo życzyło 
Z więtszą uciechą patrzyć, jak się radowała 
Zawisna Bradamanta, gdy ten swar ujrzała. 
Żal w niej taje pomału, radość wyszła z miary 
I już lepszej o swojem Rugierze jest wiary.  
  54
Bierze broń swą powolej z ziemie i na stronę 
Umknąwszy się, chce zwadę z chęcią widzieć onę; 
Zda się jej, iż na boga wojn2055 patrzy samego: 
Tak jej miłe męstwo jest Rugiera dobrego. 
Jędzę z piekła być mniema Marfizę gniewliwą, 
Gdy swój wzrok nań obraca i twarz zapalczywą; 
A lub to kilka razów przykrych mu zadała, 
Przecię do swej obrazy długo nie wzruszała. 
  55
Wiedział bowiem moc szable swojej niesłychaną, 
Która najtwardszą zbroję, trzykroć sczarowaną, 
Jako papieru kartkę, snadno przecinała, 
Gdzie jeno kolwiek lub w tarcz lub w blach zajmowała; 
Rzadko odszedł, kogo nią Rugier ciął, bez rany, 
Kruszył się namocniejszy szyszak, jako śklany. 
Dla tego jej tak cierpiał, lecz nakoniec ona 
Przywiodła go do pomsty złość jej zajątrzona. 
  56
Bez wszelakiego względu tęgi, niepojęty 
Raz mu dała, gdzie karku obojczyk przypięty 
Strzegł pilno; ten tarcz rączo wznosi dla obrony, 
Na którą miecz haniebnie spada wyniesiony. 
W prawdzieć orła, który beł w pośrzodku nie psuje, 
Bo uczarowana stal moc mu odejmuje; 
Ale ramię tak tłucze, iż gdyby nie zbroja, 
Upadłaby, Rugierze, z niem i ręka twoja.  
  57
A stamtąd pewnieby się i głowie dostało: 
Tak ciąć surowej dziewce w ten czas się udało. 
Ledwie wznieść Rugier może ramienia lewego, 
Ledwie dźwiga w puklerzu znak orła białego; 
Zaczem, mając kolerą2056 serce poruszone, 
Z oczu płomienie ciska, gniewem rozżarzone, 
I z jak najwiętszą siłą sztych podał w tę stronę, 
Gdzie prędko przyść nie mogła druga na obronę.  
  58
Tu powiedzieć nie umiem, jako nalazł srogi 
Raz nie tam, gdzie Rugier chciał, insze sobie drogi; 
Bo w pniak miasto Marfizy cyprysa jednego 
Wpadła najstraszliwsza broń na piądź dobrą jego. 
Tem czasem on przygórek2057 z równinami swemi 
Zadrżał, iż mało wszyscy nie byli na ziemi; 
Zadrżał przykro, a z grobu głos — o jakie dziwy! — 
W ocemgnieniu wychodził okropny, straszliwy: 
  59
»O, dajcie zwadom pokój, przykrem, dzieci moje: 
»Lube bratu i siostrze należą pokoje. 
»Co za słuszność, prze Boga, aby rodzonego 
»Siostra zabijać miała, wyszedszy z jednego 
»Żywota; i brat siestrze nie ma śmierci dawać, 
»Póki z sobą będą żyć i spólnie przestawać. 
»Wierz, Rugierze, i ty wierz, Marfizo, bezpiecznie2058, 
»Iż, bliźnięta, z jednej krwie poszliście koniecznie.  
  60
»Wtóry Rugier wasz ojciec, matka zasię była 
»Galaciella2059, co razem obu urodziła. 
»Tej bracia zdradą męża zabiwszy dobrego, 
»Pomazali złe ręce krwią niewinną jego, 
»Nie mając względu, że was w swem w ten czas nosiła 
»Żywocie i najbliższą onych siostrą była. 
»Samę potem, okrutni, w pół zimy na morze 
»Pchnęli w starem czółnisku, gdy już gasły zorze.  
  61
»Ale szczęście, choć jeszcze na świat was nie dało, 
»Iż do dzieł najsławniejszych od wieków przejrzało, 
»Bat do brzegu przybiwszy pustego dziurawy, 
»Port waszej matce czyni nieszczęsnej łaskawy; 
»Gdzie potem urodzonych skoro oglądała, 
»Radością nakarmiona, z światem się rozstała. 
»A jako Bóg chciał, co strzegł żywota waszego, 
»Ja trafunkiem do miejsca przyszedłem onego.  
  62
»I pozbierawszy z żalem lichej drewna fusty, 
»Dałem jej pogrzeb, jaki kraj pozwolił pusty. 
»Was w suknią uwinione biorę i i krok spory 
»Czyniąc, niosę zarazem na Kareńskie góry. 
»I kiedy ciałka kąpię biedne, z najbliższego 
»Lwica lasku wypadła od płodu swojego; 
»Ta dwadzieścia miesięcy swojemi piersiami 
»Karmiła was, wzrok czyniąc wesoły nad wami. 
  63
»A potem jednego dnia odszedłem trafunkiem 
»Z chałupki, chcąc i wam być i sobie ratunkiem 
»W nabywaniu żywności, gdyście już podrośli 
»I ponno na igranie w głębszą puszczą poszli, 
»Kiedy rota arabskich zbójców was zoczyła 
»I Marfizę, choć prosząc, twarz łzami zmoczyła, 
»Poimali; lecz Rugier chyży uciekł rączo, 
»Któregom, po szkodzie mądr, pilnował gorąco. 
  64
»Masz to pomnieć, Marfizo, i ty masz własnego, 
»Rugierze, znać Atlanta mistrza zgrzybiałego. 
»Jam wiedział z gwiazd — życzliwe nieba mi to dały — 
»Iż cię umorzyć zdrady chrześcijańskie miały; 
»Więc aby skutku wróżka2060 zła nie wzięła swego, 
»Różnych sztuk probowałem, starania dziwnego. 
»Niestetyż, nie mogąc nic pomódz, tu z żałości 
»Umieram, głuche w grobie tem schowawszy kości.  
  65
»Bo przed śmiercią widziałem duchem wieszczem mojem, 
»Żeście się tu rozpierać krwawem mieli bojem, 
»Tu w tem gaju; dlatego djabłów z otchłań nizkich 
»Przymusiłem, aby skał naniózszy z gór blizkich, 
»Ten piękny, jak widzicie, grób mi zbudowali, 
»A z niego dusze mojej aż dotąd nie brali, 
»Pókiby się przejźrzana zwada nie zaczęła 
»Dwojga rodzonych, teraz co już koniec wzięła.  
  66
»Tak po tem ciemnem lasku duch mój długo chodził, 
»Jakby ciało miał, a ja znowu się urodził, 
»Na wasz przyjazd czekając. Ty zaś — mówię tobie, 
»Bradamanto — zawisną nie kraj serca sobie 
»Miłością: Rugier twój jest. Lecz już czas, iż moje 
»Mowy zmilkną: osiągnie cień mieszkania swoje«. 
Tu głos ustał, po którem strach niewymówiony 
Nastąpiwszy, bojaźnią strwożył pola ony.  
  67
Z wielką radością Rugier za siostrę przymuje 
Marfizę, obłapia ją, ściska i całuje; 
Niemniej ona cieszy się, że na serdecznego 
Brata patrzy, ozdobę co jest wojska swego. 
Tak gdy jem serce pała wrodzoną miłością, 
Przypominają, co się z pierwszą ich młodością 
Działo przedtem i widzą dowody słusznemi, 
Że to prawda, jako duch powiedział przed niemi.  
  68
Na ostatek wynurza przed nią i nie kryje, 
Iż jedna Bradamanta w sercu jego żyje, 
Jako mu siła dziwnych dobrodziejstw czas długi 
Czyniła, którem żadne nie zdolą posługi. 
Prosi, aby przyjąwszy najsłuszniejszą radę, 
Odmieniła w skuteczną miłość przeszłą zwadę. 
Ta słucha i już w niej gniew niezgodliwy taje, 
Obłapić Bradamantę rączo z miejsca wstaje.  
  69
Prosi potem Rugiera, aby jej powiedział 
Stan ich ojca, bo o tem od Atlanta wiedział, 
Kto śmierci beł przyczyną i zabicia jego, 
Czy w szturmie, czy w potrzebie pozbył zdrowia swego, 
Tyrańskiem sercem kto zaś matkę utrapioną 
Na morze puścił, aby była utopioną; 
Bo choć w dziecinnych leciech kęs o tem słyszała, 
Lecz do szczętu wszystkiego z czasem zapomniała.  
  70
Mówi Rugier: »Wiedz siostro, iż od trojańskiego 
»Nasz przodek idzie wodza, Hektora dużego2061. 
»Bo jako Astyanaks najchytrszych2062 srogości 
»Uszedł Ulissesowych w słabiuchnej młodości, 
»Podrzuciwszy dziecinę podobnego sobie, 
»Który w ojczystem zań legł, udawiony, grobie, 
»Sam po długiem błąkaniu, kędy go wiatr żenie, 
»Nakoniec w Sycyliej panował Messenie. 
  71
»Jego zaś potomkowie część opanowali 
»Kalabryej, a gdy się gęściej rozradzali, 
»Do miasta, gdzie Mars krwawy ulubił mieszkanie2063, 
»Jechali, kochając się w tamtej miejsc odmianie. 
»A nie darmo, bo byli wielcy cesarzowie 
»Byli z nich — snadno dojdziesz z historyj — królowie, 
»Począwszy od Konstansa i od Konstantyna, 
»Aż do Karła, co synem króla beł Pipina. 
  72
»Z tych Rugier pierwszy wyszedł, Dziambar, Rambald śmiały, 
»Rugier wtóry, któremu równego nie miały 
»Przeszłe wieki; z niem, jakoś porządnie słyszała 
»Od Atlanta, matka nas dwoje bliźniąt miała. 
»Opuszczam inszych wiele, których zawołane 
»Dzieła opowiedają kroniki pisane. 
»Tam się doczytasz, jako z królem Agolantem 
»Almont przyszedł i Trojan z synem Agramantem.  
  73
»Z niemi nadobniusieńka wespół dziewka była, 
»Agolantowa córa, której tak służyła 
»Siła, serce i męstwo, iż w oczach wszystkiego 
»Wojska zbiła kopią męża niejednego. 
»Potem w Rugierze z jego cnót się zakochała, 
»Dla krztu i małżeństwa z niem od ojca zjechała«. 
Tu wspomniał Rugier siestrze Beltramowe2064 złości, 
Jako w pokrewnej topił swe żądze miłości2065; 
  74
Jako zdrajca ojczyznę, ojca, braty swoje 
Wydał, gdy wściekłych ogniów paliły go znoje, 
Rysę2066 otworzył, w moc dał nieprzyjacielowi, 
Co mogła najtęższemu odeprzeć szturmowi; 
Jako Agolant z synmi najokrutniejszemi, 
Brzemiennej Galacielle nie chcąc mieć w swej ziemi, 
Na morze w złem czółnisku wyprawił bez wiosła, 
Aby ją na pewną śmierć wzdęta woda niosła.  
  75
Długo z wesołą twarzą Marfiza słuchała 
Brata swego i powieść w sercu rozbierała; 
Cieszy się niewymownie, słysząc znakomite 
Dzieła wielkich pradziadów, o których obfite 
Wszędy z nasłodszą sławą idą wiadomości, 
Gdzie Mongrana2067 i Jasnej Góry2068 leżą włości. 
Widzi, iż z najwiętszemi zawsze porównali 
Bohatyrami, co tu kiedyś przemieszkali.  
  76
Nakoniec, kiedy Rugier powiada jej, jako 
Trojan z dziadem i stryjem zdradą ladajako 
Ojca ich zamordował, a matkę ubogą 
Wypchnął na morską wodę straszliwą i srogą, 
Nie może dalej ścierpieć, przerywa mu mowy, 
Odpowieda, wzdychając ciężko, temi słowy: 
»Odpuść, bracie, słusznie cię każdy będzie winił, 
»Iżeś dotąd nad niemi pomsty nie uczynił.  
  77
»Jeśli w Almontowej krwi serca zażartego 
»Omieszkałeś zaprawić, nim zszedł z świata tego, 
»Synom potrzeba było to oddać koniecznie, 
»Bo zmaza ta na tobie musi zostać wiecznie. 
»Żyje Agramant, żyjesz i ty, a swojemu 
»Powinności nie dajesz ojcu kochanemu; 
»I nie jenoś nie zabił jeszcze króla złego, 
»Ale na więtszą mieszkasz zelżywość u niego.  
  78
»Ja obietnice takie z przysięgą oddaję 
»Chrystusowi, co dzisiaj do niego przystaję, 
»Iż szable nie odpaszę od boku mojego, 
»Póki śmierci nie zemszczę ojca zabitego. 
»Wszystkie siły i wszystkie dam na to starania, 
»Aby się z niewinnej krwie nie cieszył przelania 
»Zły naród i ty, maszli rozum, myślić będziesz 
»O tem, jako mu wprędce na garle usiędziesz«. 
  79
O, jako z wielką tych słów słuchała radością 
Bradamanta! Serce jej gorącą miłością 
Przeciw Marfizie pała, bliżej przystępuje, 
Aby tę radę przyjął, prosi, usiłuje. 
»Poznaj — mówi — Rugierze cesarza naszego, 
»Który o wielkiej sławie wie ojca twojego. 
»Przyjedź, a ujrzysz, jako on poważa sobie 
»Twą dzielność, nad inszych ją przypisując tobie«.  
  80
Odpowiada jej Rugier: »Dziewko piękna moja! 
»Wielkiej wagi być musi u mnie wola twoja. 
»Wiedz pewnie, żem ja dawno, dawno myślił o tem, 
»Abym poświęcił żywot swój liliom złotem. 
»Atom zamieszkał trochę; ta przyczyna tego 
»Że mię zdrowia uczynił król rycerzem swego 
»I sam mi miecz przypasał; zaczem złości zażyć 
»Tej nie mogę, abym miał na krew jego ważyć.  
  81
»Wszak z mów i z listu mogłaś wyrozumieć mego, 
»Iż słusznej okazyej, czasu sposobnego 
»Szukać chcę, abym z moją stamtąd uczciwością 
»Wymknąwszy się, twą siebie cieszyłem grzecznością. 
»Bitwa wprzód z Tatarzynem dużem przeszkodziła, 
»O której, że cię pewna wieść uwiadomiła, 
»Nie wątpię; potem insze zabawy, kłopoty 
»Nadpleniły2069 tej we mnie z mem żalem ochoty«. 
  82
Z chęcią tę Bradamanta wymówkę przymuje, 
Ledwie łzy w oczach jasnych wilgotne hamuje. 
Nakoniec najpiękniejsze bojowniczki obie 
W tysiącznem zaklinają Rugiera sposobie 
I przysięgą stwierdzają, to postanowiwszy, 
Aby bez żadnej zwłoki, swój czas upatrzywszy, 
Do cesarza przyjechał; choć teraz swojemu 
Ukazać się jeszcze ma królowi pierwszemu.  
  83
Cieszy Marfiza smutną Bradamantę swoję: 
»Nie bój się, siostro, i wierz, na uczciwość moję, 
»Iż się w kilku dniach Rugier znowu do nas wróci, 
»A z tęsknicą żal spólny w dobrą myśl2070 obróci, 
»I musi nie znać odtąd za pana swojego, 
»A to mu w oczy mówię, zdrajce afryckiego«. 
Rugier pozwala, potem i siostrę i żonę 
Obłapiwszy, już konia nawiódł w inszą stronę. 
  84
Ale wtem narzekanie i płacz żałośliwy 
Z bliższych rowów o ich słuch uderzył się chciwy. 
Na głos lamentów przykrych, które napełniają 
Powietrze, cicho stojąc, uszu nadstawiają. 
Zda się jem, białogłowskie jakby wrzaski były, 
Politowania godne, co się precz szerzyły. — 
Lecz o tem w drugiej pieśni, bo już strony moje 
Nademdlawszy, zwykłe chcą mieć na czas pokoje.  
 

Koniec pieśni trzydziestej szóstej.

XXXVII. Pieśń trzydziesta siódma Argument
Smutny głos ciężkich żalów z narzekaniem biednem 
Kompania serdeczna w rowie słyszy jednem. 
Skoczą i swe prostują konie wyćwiczone 
W padoły, gdzie trzy dziewki najdą obelżone 
Od Marganora zdrajcę; ten z oberznionemi 
Szatami, w poły nagie, porzuca w swej ziemi. 
Mszczą się krzywdy widomej; Marfiza stanowi 
Nowe prawo, druga śmierć daje Marganowi. 
  Allegorye

W tej trzydziestej siódmej pieśni znaczny jest przykład statecznej miłości, wiary, męstwa, rozumu, którego czasem natura dla jakiejsi uciechy swojej wspanialszem udziela białym głowom; w Marganorze zaś źwierciadło osobliwej pomsty, iż Bóg sprawiedliwy albo rzadko albo nigdy bez karania nie puszcza tych, którzy lub słowy wszetecznemi lub uczynkami niepobożnemi poszpeceni, poprawy przyszłej żadnej nie dają nadzieje.

Skład pierwszy
Gdyby, jak obracają swój rozum wspaniały, 
Aby od przyrodzenia dar wymyślny miały, 
Pracując we dnie, w nocy z wielką cierpliwością, 
I o to z ostatnią się biedziły pilnością 
Zacniejsze białe głowy, żeby pamięć jego 
Nie zaginęła, póki świata zstanie tego, 
Do tych nauk się udawszy, co śmiertelne cnoty 
Nieśmiertelnemi czynią przez piękne roboty:  
  2
Same bez chyby, same mogłyby dać wieczną 
Swem dzielnościom dojrzałość i sławę bezpieczną, 
Nie żebrząc od pisarzów ratunku żadnego, 
1 ... 278 279 280 281 282 283 284 285 286 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz