Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 281 282 283 284 285 286 287 288 289 ... 334
Idź do strony:
najhojniejszem twarz nadobną moczy, 
»»Przymi — wołając — proszę, Olindrze kochany, 
»»Dar, od najnieszczęśliwszej żony zgotowany«. 
  72
»»Przymi, a uproś zaraz zbawiciela swego, 
»»Abym z tobą dziś mogła być w królestwie jego. 
»»Jeślić rzecze, iż dusze, co zasług nie mają, 
»»Próżno się do niebieskich gmachów napierają, 
»»Powiedz, iż znamienite mam korzyści z sobą, 
»»Z któremi przed najświętszą stanąć chcę osobą: 
»»Bo zaż więtsza może być przysługa na ziemi, 
»»Jako gubić bezbożnych z grzechami brzydkiemi?« 
  73
»Ledwie tych słów ostatnich z płaczem domówiła, 
»Ducha z najkształtniejszego ciała wypuściła, 
»Nie utraciwszy pierwszej bynajmniej gładkości, 
»Wesoła, iż się znacznie zemściła srogości 
»Tanakrowej, bo umrzeć on musiał tem pręcej, 
»Iż z ochoty nieborak trucizny pił więcej. 
»Biało, jako lilia najpiękniejsza, bladła 
»I niedaleko trupa zdrajce swego padła. 
  74
»O, jak żalem nieznośnem został przerażony 
»Marganor, sprawy widząc z nagła dziwne ony! 
»Z niewymówionej nędznik umrzeć chce żałości, 
»Co mu niespodziewanie przeraża wnętrzności. 
»Dopiero dziatki widział, a teraz czas mały, 
»Jako mizerny ociec jest osierociały. 
»Więc przyczyny żałosnych śmierci go przejmują: 
»Dwie białe głowy dwuch mu synów odejmują. 
  75
»Razem go zdrada gryzie, miłość, żal, sromota, 
»Gniew wściekły i białej płci najchytrszej2134 niecnota; 
»Burzy się na kształt morza, kiedy go ruszyły 
»Wiatry, co je w dzień chmurny grady pobudziły. 
»Pomsty chce, lecz w tej mierze próżna jest otucha: 
»Sam widzi Druzylline ciało, próżne ducha. 
»Nic to przecię: on jadem surowem ruszony, 
»Kole bezduszne piersi przez obiedwie strony. 
  76
»Tak pełna trucizn żmija żądło pomsty chciwe 
»Topi w kiju, którem ją chłopczysko gniewliwe 
»Przyciska; tak pies wściekły sierć na grzbiecie jeży, 
»Gdy za ciśnionem na się kamieniem w skok bieży, 
»Aby go kąsał darmo kłem nielutościwem, 
»Jakoby on beł winien, jakoby beł żywem, 
»Ani może uśmierzyć swych jadów i złości, 
»Aż go ktokolwiek sprzątnie z nieznajomych gości. 
  77
»Ale gdy się nie mogły napaść jego oczy 
»Tą pomstą, jak szalony, w pośrzodek nas skoczy; 
»Żadnego nie ma względu na stan, na włos siwy, 
»Wiele zabił białych głów różnych, zapalczywy; 
»Nie inaczej chłop kładzie kosą wyostrzoną 
»Na ziemię trawę z kwieciem barwistem zieloną. 
»My, nędzne, nie broniem się; mniej, niż w pół godziny, 
»Ze sto ranił, z pięćdziesiąt zabił bez przyczyny.  
  78
»Ludzie bojaźń objęła, włosy z strachu wstały, 
»Jedni wrzeszczą, a drugich słowa odbieżały; 
»Ucieka z podłem gminem i stan wynieślejszy, 
»Nakoniec z rady jego skoczyli przedniej szy 
»I szaloną porywczość według sił hamują 
»Prośbami, swą powagą, broń z ręku wymują. 
»Tak zostawiwszy i płacz i krwie potok cały 
»W kościele, wszedł do zamku na sam wierzch tej skały. 
  79
»Gniew jednak w niem nie umarł: dekret dał surowy, 
»Aby z państwa wygnano wszytkie białe głowy, 
»Bo kochańszy z przyjaciół ledwie uprosili, 
»Iż ostatka żołnierze srodzy nie pobili. 
»Zaczem wszystka płeć nasza, gdy beł nakłoniony 
»Dzień do zmierzku2135, uciekać musi w cudze strony 
»Z tem zakazem, aby już, póki zstawa świata, 
»Żadna nie oglądała męża, syna, brata. 
  80
»Tak od żon oderwano mężów ulubionych, 
»Tak i od matek w naukach synów wyćwiczonych, 
»A żaden z nich nawiedzieć nie śmie, gościu drogi, 
»Tych progów: wielką bojaźń wlał w nich tyran srogi. 
»I nie dziw: najsroższemi pokarał mękami 
»Wielu, co malusieńki czas tu byli z nami. 
»Więc i do kasztelu2136 wniósł tak przykre zwyczaje, 
»Iż gorszych nie słychały nigdy dzikie kraje. 
  81
»Biała głowa, co tędy umyślnie pojedzie, 
»Lub trafunkiem przygnana, pokarmować2137 będzie, 
»Prawo tak chce, aby grzbiet, nędzna, nagi dała 
»Pod miotły z orszakiem swem, będzieli go miała. 
»Potem, kiedy ją wygnać z miasta będą chcieli, 
»Trzeba, żeby jej szaty po piersi urżnęli: 
»Niech u niej widzą wszyscy, co natura kryje; 
»A żołnierstwo zaś mężczyzn, będąli, pobije.  
  82
»Bohatyrów jeśli też trafi się tu który, 
»Sam go poimać każe, zaraz zbiegszy z góry, 
»I jak ofiarę jaką na cmyntarze one 
»Prowadzi, gdzie są ciała synów pogrzebione. 
»Zdziera zbroję swą ręką, zsiadać każe z koni, 
»Odpasuje od boku doświadczone broni; 
»Potem w turmę straszliwą, pełną smrodów wpycha, 
»Gdzie ostatniego ducha więtsza część wydycha. 
  83
»Nadto powiem ci jeszcze: jeśli który będzie 
»Tak szczęśliwy, iż jego cnotą się uwiedzie, 
»Wypuszcza go z tarasu2138, lecz na święte księgi 
»Ewangeliej musi te czynić przysięgi, 
»Iż póki dusza w żywem będzie trwała ciele, 
»W domu, w polu, na morzu, w lesie i w kościele 
»Z najokrutniejszem gniewem wszystkie białe głowy 
»Ma prześladować zawsze szablą, piórem, słowy«. 
  84
Tak mówiąc, bohatyrki śmiałe rozdrażniła 
I wielkomyślne serca w gniewy zaprawiła. 
Gryzą się, iż nierychło mija noc i łają, 
Ledwie na sen powieki ciężkie pozwalają. 
A gdy jutrzenka biała na wschód podawała 
Rany świt i dać miejsce bratu Febejniała, 
Porwawszy się, żelazne odzieżę wdziewały 
I na konie ochoczo najrętsze wsiadały.  
  85
Ledwo ze wrót pomkną się trzy lub cztery kroki, 
Ujrzą, ano z kurzawy gęstej dym wysoki 
Z tyłu jem się ukazał, a tęten2139 prędkiego 
Poskoku jazdy sporej zagłuszał każdego. 
Obrócą wzrok, gdzie prochy mgłę wzbudzają ony 
Tak daleko, jak zasiądz może wyciśniony 
Kamień, i wnet we zbrojach dwudziestu postrzegli, 
Co na koniech w pochyły wąwóz pędem wbiegli.  
  86
W pośrzodku prowadzili wiekiem obciążoną, 
Na szkąpsku białą głowę z twarzą pochyloną; 
Tak zbrodnia2140 do szubienic na katowskie męki 
Najczujniejsza straż zwykła wlec z miasta przez dzięki2141. 
Tej gospodyni biedna gdy się przypatruje, 
Zbladszy, jako trup, gościom zaraz ukazuje 
I powieda, że »to jest Druzylle kochana 
»Sekratarka, dziś na śmierć haniebną skazana.  
  87
»Sekretarka, co oraz poimana była 
»Od Tanakra i której pani poruczyła 
»Jad śmiertelny gotować; ta w kościół chudzina 
»Wniść dla podejźrzanego strachała się wina. 
»Potem gdy ją wieść przykra w pół serca trafiła, 
»Iż desperacko pani zdrowie utraciła, 
»Wypadła z miasta chyżo w minucie godziny, 
»Chcąc opuścić przemierzłe złych ludzi krainy.  
  88
»Ale Marganor zdrajca wszędzie rzucił szpiegi 
»Na ląd i tam, gdzie morza tłuką swoje brzegi, 
»Różnych sposobów, różnej próbując chytrości, 
»Jakoby jej dostać mógł i napaść srogości. 
»Nakoniec czegóż brzydkie łakomstwo nie sprawi? 
»Grof jeden, u którego staruszka się bawi, 
»Wydał ubezpieczoną pokojem za dary, 
»Których dosyć Marganor obiecał mu stary.  
  89
»I pod samę Konstansę2142, mocno przywiązaną 
»Do konia, odprowadził, nagą, roztarchaną. 
»O czem dowiedziawszy się nasz pan jadowity, 
»W domek opodal drogi, od ludzi zakryty, 
»Wsadzić kazał nieszczęsną, aby oczy jego 
»Nie widziały przyczyny żalu najcięższego. 
»Dziś zaś, jako ja tuszę, babę utrapioną 
»Już chce zabić i śle z nią zgraję zajątrzoną. 
  90
Jako rzeka2143, którą śle Wesulus2144 wysoki, 
Gdy się z nią Tyczyn2145, Adda2146, Lambr2147 zejdzie głęboki, 
W nieokróconem pędzie domy wywalone 
Hardsza kruszy, most każdy rwą wiry szalone: 
Tak Rugier, słysząc coraz więtsze okrutności 
Marganarowe, serce zapala w śmiałości, 
Tak bojowniczki obie goreją gniewami 
I pomstę obiecują swemi wziąć szablami. 
  91
Nie mogą się wydziwić brzydkiem złościom jego, 
Barziej, jako jem cierpiał Bóg do czasu tego. 
Potem nadobne dziewki wespół uradziły, 
Aby bez żadnej zwłoki zdrowia go zbawiły; 
Jeno dać zwyczajną śmierć zda się jem nie grzeczy 
Temu, co bestyalski żywot, nie człowieczy 
Prowadzi: przez tysiąc mąk, tysiąc zelżywości 
Przeklętą duszę posłać w nizkie chcą ciemności. 
  92
Ale niż jem to przydzie, co myślą, odprawić, 
Najutrapieńszą babę wprzód skoczą wybawić. 
Skoro broni dobyli ostrych w mgnieniu oka, 
Zaraz z najstraszliwszych ran leje się posoka. 
Przykrzejszego zapędu, jako rozum wzięli, 
Marganorowi na się hultaje nie mieli; 
Uciekając, ciskają puklerze, szyszaki, 
A ci w tyły sromotne sieką nieboraki. 
  93
Tak wpada na zjadłych psów kieł nieuchroniony, 
Kiedy się nabarziej zda być ubezpieczony, 
Rozbójca wilk, z obłowem co śmiele kradzionem 
Szedł do jamy dać pokarm szczennikom2148 zmorzonem, 
A widząc, iż o zdrowie idzie ulubione, 
Puszcza zdobycz, sam w gaje uchodzi zgęścione 
I niedościgłą stopę takiem pędem niesie, 
Że go chciwość myśliwcza darmo szuka w lesie.  
  94
Potem nie tylko swych zbrój i baby ubogiej 
Odbiegli, rozum z trwogi utraciwszy srogiej, 
Lecz z własnych pozsiadali jak najprędzej koni, 
Widząc, iż najuszony zwyciężca ich goni, 
I w jaskinie co bliższe gwałtem się wcisnęli, 
Które w chróstach najgęstszych przed sobą widzieli, 
Zacna zaś kompania dziewki utroskane 
Z chęcią wielką na konie wsadza odbieżane. 
  95
I w najbystrzejszem skoku bieżą ku srogiemu 
Zamkowi prostszą drogą Marganorowemu. 
Chcą z sobą wziąć staruszkę, lecz ta, strachem zjęta, 
I pojrzeć w ten nie może kąt, gdzie złość przeklęta 
Tyrańskich ludzi mieszka: krzyczy, płacze, prosi; 
Ale ją Rugier dobry na konia podnosi 
I za sobą bezpiecznie siedzieć rozkazuje, 
Ażby pomstę ujźrzała, którą obiecuje. 
  96
Przypadli w mgnieniu oka na miejsce, z którego 
Widzą kształt z wielu kamieńc2149 rynku bogatego; 
Nie miał przekopu, muru, nie strzegły go wały, 
Wkoło tylko kamienie przykre opasały. 
A w pojśrzodku stał pałac, pięknie wyniesiony, 
Grzbiet na skale swej trzymał dużej umocniony. 
Tam swe wodza2150 kierują z wielkiem ukwapianiem, 
Tusząc, Marganorowem iż on jest mieszkaniem.  
  97
Zaraz, jak wpadli w rynek, straż oczy straszliwe 
Obraca i ręce nieść chce, na korzyść chciwe; 
Pytają przyczyn weścia i co zaczby byli, 
W który sposób w dziedzictwo pana ich przybyli. 
Wtem sam Marganor wyszedł rączo z niektóremi 
I słowy jem powiada zaraz gniewliwemi 
Prawo złe swojej ziemie i ustanowiony 
Zwyczaj na gościa, który trafi się w te strony.  
  98
Wnet Marfiza serdeczna konia ostrogami 
Jako najmocniej zwarwszy, nie chce nowinami 
Bawić tyrana złego, prędkiej pomsty chciwa, 
I kopiej nie składa, szable nie dobywa, 
Ale pięścią w wierzch hełmu z tej mocy i siły, 
Które jej z przyrodzenia w ciało wlane były, 
Tak okrutnie Margana zdrajcę uderzyła, 
Iż na poły martwego w siedle zostawiła.  
  99
Za Marfizą nadobna żołnierka z Dordony 
Bieży, a przy niej Rugier, gniewem zapalony, 
I zaraz miedzy brzydką zgrają się zawiera, 
Sześciu jednem kopiej złożeniem zabija: 
Pierwszemu brzuch, a dwiema piersi srodze skrwawił, 
Czwarty szyje, piąty łba trafunkiem nadstawił; 
Szóstemu o tył duży drzewo się spadało, 
Żeleśce sztych śrzodkiem zbrój krwawy ukazało. 
  100
Córka zaś Amonowa w kogo uzłocony 
Grot wymierzy, ziemie się chwyta, obalony, 
Równa piorunom, które strzela z pochmurnego 
Obłoku błyskawicadnia niepogodnego, 
A w co jeno zawadzi, kruszy, łamie, psuje, 
Dęby ścina, krzemienie najtwardsze rysuje. 
Ucieka, kędy może, żołnierz wylękniony, 
Kto w kościele, kto w domu tai się, zamkniony.  
  101
Marfiza Marganowi ręce powiązała 
Opak i Druzyllinej słudze w moc oddała. 
Ta rada, niewymownie cieszy się, ślubuje, 
Iż krzywdy paniej swojej znacznie powetuje. 
Potem radę zarazem spólną uczynili, 
Aby zamek tyrański do szczętu spalili, 
Jeśli lud nie pozwoli na ich prawa nowe, 
Które dać bojowniczki zaraz jem gotowe. 
  102
Lecz najmniejszej wola ich w tem nie ma trudności: 
Wszyscy nad złoto droższej pragnęli wolności. 
Nie trzeba miasta palić, mieszczan bić, bo oni 
Dawno najostrszych2151 dobyć myślili nań broni 
I tak panu życzyli źle, jak prawom jego, 
Jeno czasu musieli czekać sposobnego, 
Posłuszeństwa oddając dotąd przymuszone, 
Póki pomsty nie wezmą gniewy zajuszone. 
  103
Więc nieufność na wielkiej bywała przeszkodzie: 
Niezgodni są, każdego podejrzenie bodzie. 
Tem czasem wyzabijał jednych tyran srogi, 
Drugich na wyspy posłał, za morskie odnogi, 
Aż nakoniec, choć serce milczało strwożone, 
Łzy nieba przeraziły, gwiazdami natknione, 
Zwabiwszy na szeroki krąg ziemski gniew boży, 
Który im jest późniejszy, tem surowszej grozy. 
  104
Bo za tą okazyą on lud utrapiony 
Wylewa na Margana jad wewnątrz tajony: 
Tłucze, bije, włosy rwie, lży słowy szpetnemi. 
Pełni się to, co czasy rzeczono dawnemi, 
Iż na pochyłe skaczą drzewo biedne kozy, 
A na nieszczęśliwego co żywo się sroży. 
Słusznie przykład królowie stąd wezmą, a swemu 
Źle panować nie będą pospólstwu biednemu.  
  105
Ci zaś, którem przykry pan córki, siostry, żony 
Pobił, widomy niosą gniew i odważony, 
Zabić chcą okrutnika, cisną się z szablami; 
Lecz bohatyrki obie skoczywszy, broniami 
Okryły go, a z drugiej strony Rugier śmiały, 
Nie chcąc, by lekko z świata tyran zszedł zuchwały; 
Bo jeszcze zrazu spoinie tak postanowili, 
Aby go tysiącem mąk różnych nakarmili. 
  106
Obnażonego tedy w pół wnet porywają 
I słusznem zjętej gniewem znowu starce dają, 
Wprzód krętemi związawszy dużo2152 powrozami, 
Iż najmniejszemi ruszyć nie zdołał członkami. 
Tak sługa Druzyllina, zajątrzona srodze, 
Wodzi skrępowanego po rynkowej drodze, 
Wodzi, a bojcem, który z drzewa kończatego 
Uczyniła, krwawi brzuch, piersi, boki jego.  
  107
Ulania też z swemi we spółek pannami 
Miedzy ciskaniem błota, miedzy kamieniami 
Bieży, ręce do góry wzniesione trzymając 
I dotkliwemi z niego słowy przeszydzając. 
»Gdzie teraz twoja srogość — woła — gdzie sierdzi te; 
»Zamysły, gdzie
1 ... 281 282 283 284 285 286 287 288 289 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz