Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 270 271 272 273 274 275 276 277 278 ... 334
Idź do strony:
przedniejszego, 
Od gniewu i od żalu zmartwieli wielkiego. 
Tak się wściekłemi wewnątrz jady napełnili, 
Iż zaledwie ostrych w się szabel nie wrazili. 
»Patrzcie — mówią — co broi nieszczęsna godzina: 
»Z ozdób wszystkich licha nas złupiła dziewczyna!«  
  72
Wzgardą i nienawiścią potem uwiedzieni 
Samych siebie, każdy, z nich przedsięwzięcie mieni: 
Nie chcą jechać do Karła, ale zaraz swoje 
Zdejmują najświetniejsze tarcze, hełmy, zbroje; 
Więc szable odpasawszy, to wszystko pospołu 
Do głębokiego za mur przerzucają dołu 
I ślub czynią z ostremi nie chodzić żelazy 
Cały rok za podjęte na uczciwem razy,  
  73
Ani na koniu jeździć, lecz piechotą wszędzie 
Odprawować swą drogę, lub najgorsza będzie. 
A choć to i rok minie, przecię ci u swego 
Przysięgają nie nosić boku najduższego1883 
Żadnej broni, aż znowu dostaną jej sobie, 
Nieprzyjaciół w rycerskiem pożywszy sposobie. 
Tak bez zbrój i z gołemi wędrują rękami, 
Na swe konie czeladzi wsieść kazawszy sami. 
  74
Bradamanta, gdy siestrze Febus ustępował, 
W zamek, co na paryskiej drodze się najdował, 
Wjechała i nowinę słyszy pożądaną, 
Iż zniósł Rynald pogany siłą niezrównaną. 
Dobry wczas mężna dziewka ma tam i wygodę, 
Ale dawno straciwszy z wolnością swobodę, 
Nie je, nie śpi; im barziej w sobie usiłuje 
Taić miłość, tem więtsza w nędznej się najduje.  
  75
Ale o niej tą razą dosyć; do mężnego 
Wrócić się chcę Rynalda, który dnia przeszłego 
Z Serykanem u studnie bić się postanowił, 
Gdzie Gradas miejsce dobre już beł przygotowił1884. 
Wiedzcież, iż pojedynek tak straszny i srogi, 
Nie o państwo, królestwo ani klejnot drogi, 
Ale dla Duryndany wprzód najostrszej1885 będzie, 
Potem kto na Bajarda, wygrawszy go, wsiędzie. 
  76
Już się zeszli i trąby inszej nie czekają, 
Wrodzonem serca męstwem rozpalone mają. 
Twarzy z szyszaków widać obudwom wesołe, 
Blask wzrok z szabel uraża, które mają gołe. 
Skoczą żartko do siebie i oba ostremi 
Trafią w mocne puklerze broniami swojemi; 
Gęste i ciężkie razy precz się rozlegają, 
A płomienie sierdzistych jadów gniew wzbudzają.  
  77
Rynald to stąd, to z owąd wielkie czyni koła, 
W bok uskakuje, głowy strzeże, chroni czoła; 
Wie, jako najduższy1886 blach nie może hamować 
Najdoskonalszej szable, woli ustępować. 
Gradas, ledwie dościgły subtelnemu oku, 
Za niem leci i swego w skok pomyka kroku, 
Ciskając na wiatr lekki najgęściejsze razy, 
Aby go gdzie dosięgnąć mógł miedzy żelazy.  
  78
Ten zaś umiejętnością zraża Duryndanę, 
W niezasłoniony jego bok zadawszy ranę; 
Stalonej coraz sztukę chce urwać odzieże, 
Która ramion i piersi powierzonych strzeże. 
Czyni straszliwe sztychy, gdzie są słabsze nity, 
Aby przez nie utopił miecz w niem jadowity. 
Próżno, bo zbroja jego, przez czary zrobiona, 
Nie może być od prostej szable zdziurawiona.  
  79
Gdy czas niemały męskie1887 się oba silili 
Bez odpoczynku i tak oczy zabawili, 
Iż na żadną obrócić nie mogli ich stronę, 
Ustawiczny wzgląd mając na ciał swych obronę, 
Nowy jakiś zgiełk i grzmot zatrwożył ich nowy, 
Jaki więc z błyskiem spada na dół, piorunowy. 
Obejrzawszy się, widzą ptaka szkaradnego, 
A on konia pazury żmie1888 Rynaldowego.  
  80
Dziw jakiś niesłychany i wielki beł srodze, 
Od którego w niemałej koń Bajard beł trwodze; 
Pysk na trzy łokcie dłuższy miał, a postać ciała 
Nietoperza brzydkiego właśnie wyrażała. 
Pióra, jak najczarniejsza smoła, na niem były, 
Śmiercią krzywe pazury widomą groziły; 
Wzrok ogniem pałał, którem strach mógł czynić nagle, 
Skrzydła, jak u okrętu najwiętszego żagle.  
  81
Lubo to beł ptak lub nie, twierdzić nie chcę tego, 
Bom ja — upewnić was śmiem — nie widział takiego 
I nie czytałem nigdy w żadnej historyej 
Otak cudownem zwierzu i srogiej bestyej 
Prócz Turpina; zaczem być rozumienia tego 
Muszę, iż to beł djabeł z piekła podziemnego, 
Który Malagizemu na większą wygodę 
W tem sposobie chciał w bitwie uczynić przeszkodę.  
  82
Tak wierzył i sam Rynald, o co kilka razy 
Uciążał1889 nie bez znacznej na brata obrazy. 
Przał się on ustawicznie i Boga samego 
Świadkiem czynił, iż nie dał przyczyny do tego; 
Więc przydawał i częste klątwy z przysięgami 
Na znak swej niewinności, twarz skropiwszy łzami. 
Jakożkolwiek, był-li to djabeł lub ptak chciwy, 
Wnet swój w koniu utopił pazur niecierpliwy.  
  83
Utopił, a ten wodza1890, chocia mocne były, 
Zerwawszy, kopytami co z najwiętszej siły 
Broni się i tak gęste z gniewem razy daje, 
Iż się straszny dziw pióry pod niebo udaje 
I znowu chyżem na kształt żartkiej strzały lotem 
Wpada nań z rykiem strasznem i z ogromnem grzmotem. 
Zaczem już w kilku miejscach Bajard obrażony 
Uciec musi, chcąc inszej zasiądz gdzie obrony.  
  84
Ucieka najbiedniejszy do lasu blizkiego 
I patrzy miejsca w chróście co najgęściejszego. 
Leci skrzydlate zwierzę, oczy w nim utkwione 
Trzyma, aby z raz jeszcze pazury stalone 
We krwi jego omoczył; lecz koń, strachem zjęty, 
Szczęściem jakiemsi1891 z oczu najwścieklej szych wzięty, 
Wpadł w gęstwę; bestya też pod same się wzbiła 
Obłoki, jak prędko z niem ślad oraz straciła.  
  85
Rynald z Gradasem widząc, iż zakład ich drogi 
Ucieka, co oń zwodzą pojedynek srogi, 
Przestali się bić zaraz, ale z tem dokładem, 
Iż pilno bieżeć mają oba jego śladem, 
Aby go wprzód od dużej spony wybawili, 
Potem u tegoż zrzódła znowu się oń bili; 
I na to wiarę ręce społem sobie dają, 
Sami rączo, gdzie bieży, po niem się udają.  
  86
I gdzie zdeptana trawa świeżo się wznosiła, 
Co ją dopiero stopa jego przytłoczyła, 
Pilnują; ale bystry koń z oczu jem ginie, 
Wpadszy do blizkich chróstów w najgęstszej krzewinie. 
Gradas, iż w pobliżu miał kochaną Alfonę, 
Dopadł jej i puszcza się w tamtę, gdzie biegł, stronę, 
Zostawiwszy daleko Rynalda pieszego, 
Który wydołać nie mógł wielkiem krokom jego. 
  87
Gryzie się dobry Rynald, żal mu serce psuje, 
Widzi, iż próżno goni, daremnie pracuje; 
Bo Bajard, strachu jeszcze nie zbywszy pierwszego, 
I do piekłaby ponno z chęcią wpadł samego: 
Tak mu krzywe pazury gwałtem dokuczyły 
I oczy wściekłe, z których ognie wychodziły. 
Zaczem, po biegu onem zbytnie spracowany, 
Wraca się, swe nieszczęście łając, do fontany.  
  88
I tam czekać chce, ażby Bajarda dzielnego 
Przywiódł Serykan według zakładu spólnego; 
Ale gdy do wieczornej zorze nic nie sprawił, 
Żałosny pieszo odszedł i swojem się stawił. 
Ten drugi zaś lepsze miał szczęście, bo gdy w gęsty 
Las wszedł, głos z rżania w stronie wnet usłyszał częsty; 
I pełen dobrych otuch przybliża się, rączy, 
Gdzie w gęstwinie odbijał list promień gorący.  
  89
Wzrok miece w kąty różne, alić tuż pod skałą 
Zoczył, a koń w jaskinią wcisnąwszy się małą, 
Stoi, okropnem strachem niewymownie zjęty; 
Potem za wodzę złotą od niego ujęty, 
Zaledwie się wieść daje, jak nie chcąc, wychodzi, 
Mniema, że nań gdzie w polu zły zwierz jeszcze godzi. 
Gradas, choć pomniał słowo, iż się z niem miał stawić 
Do źrzódła, ujeżdża precz, nie myśli się bawić. 
  90
»Głupstwo — mówi sam w sobie — głupstwoby to było 
»O zakład, którego dziś samo mi życzyło 
»Szczęście, straszną spórkę1892 wieść; dosyć, dosyć tego, 
»Żem z Indyej przyjechał umyślnie dla niego. 
»I tobie się, Rynaldzie, kazi pewnie głowa, 
»Jeśli według spólnego czekasz na mię słowa; 
»Bo ja nie myślę z koniem tu być u fontany: 
»Ty, pragnieszli go dostać, nawiedź Indyany.  
  91
»Sprobuj też, serykańskie jakowe są kraje, 
»Jeślić z sercem śmiałości męskiej na to zstaje, 
»Wyjedź z żyznej Francyej«. Tak mówiąc, prostuje 
Wodze1893, gdzie w Arii nowe król wojsko spisuje; 
Skąd na pomniejszej, ale opatrzonej łodzi 
Z Bajardem, Duryndaną do swych państw odchodzi, 
Rad, iż mu w ręce wpadło bez wszelkiej trudności 
To, co nad zdrowie ważył i królewskie włości. 
  92
Ale o tem drugi raz, bo mi Astolfowe 
Czas wspomnieć po powietrzu drogi obłokowe; 
Pod któremi gdy latał w niedościgłem pędzie 
I znaki wielkie dziwnych dzieł zostawiał wszędzie, 
Obrócił hipogryfa za Renem głębokiem 
Przeciwko zachodowi, aby po wysokiem, 
Lekki, bieżąc powietrzu, widział Hiszpanią 
W tem kącie, gdzie z obfitą dzieli się Francyą. 
  93
Przeszedł Nawarrę, prosto ku Aragoniej 
Udał się, potem kraje minął Kastyliej; 
W lewej ręce daleko puszcza Tarrakonę, 
Biskalią wesołą, w prawą zasię stronę 
Przy Gallicyej państwo widzi Ulizbony1894. 
Nawraca bieg polotny do żyznej Kardony1895, 
Miedzy morzem i polem nic nie zostawuje 
Niewidzianego, ptaka gdzie swego kieruje.  
  94
Widzi Gades1896, postawił gdzie kres zamierzony 
Alcyd na chciwą śmiałość, Alcyd niezwalczony. 
Afryckiem państwem bieży, stamtąd się udaje 
Przy brzegu morskiem w płodne do Egiptu kraje. 
Balearyjskie wyspy sławne prędko mija 
I przeciwko Ewize1897 pod słońce się wzbija; 
Obrócił do Ardzille skrzydła nieścignione, 
Z którą ma Hiszpania państwo rozdzielone.  
  95
Widzi Marokkę, Oran pyszno murowany, 
Hipponę1898, Algier1899, Fezzę1900, bogate Budzany1901; 
Nie może się wydziwić pompie miast budownych, 
Co wyniosłością niemasz na świecie jem równych. 
Potem nad wielką leci Bizertą1902 z Syrtami1903, 
Zostawia w zad Aldzierbę1904 z drugiemi wyspami, 
Więc i Tunis, Bernikę1905, Trypol1906 z Tolomitą1907, 
Skąd Nil śle przez Azyą dań morzu obfitą. 
  96
Przebiega krzywe brzegi, gdzie Atlant surowy 
Królestwo rządzi swoje i kraj zachodowy; 
Wielkiem Kareńskiem górom1908 tył żartki podaje, 
Na drogę Cyrenejską1909 prosto się udaje. 
Wpadł w pola, co je piaski szerokie przykryły, 
Ku Nubiej granice Albady1910 gdzie były; 
Ginie mu cmyntarz z oczu, od Batta1911 zrobiony1912, 
I wielki zbór Amonów1913, z gruntu rozwalony. 
  97
Leci ku Tremizenie drugiej1914, gdzie obrzędy 
Machometowe chowa lud i brzydkie błędy; 
Potem złote obraca wodze do tej ziemie, 
W której strasznych Murzynów czarne mieszka plemię. 
Miedzy Dobadą1915 trzyma pióra rozciągnione, 
Obłoki rwąc i wiatry wskróś nieokrócone, 
Do Nubiej się wielkiej równem lotem spuszcza, 
A gniazdo Sarracenów, Koalle1916, opuszcza.  
  98
Rządził Etyopią1917 Synap1918 wielkiej cnoty, 
Miasto sceptrum krzyż w ręku swych piastując złoty; 
Pełen nieprzepłaconych skarbów, bogobojny, 
W naszej wierze państw różnych rząd trzymał spokojny 
Tam, gdzie Czerwone morze skały tłucze krzywe 
I na brzegi wymiata wały zapalczywe, 
A jeśli się nie mylę, za pana go mają 
Te miejsca, kędy do krztu ognia używają.  
  99
Tu się zatrzyma Astolf, z konia skrzydlatego 
Zsiadszy, w mieście Nubiej króla pobożnego; 
Oględuje pyszny gmach, gdzie na wszystkie strony 
jasne złoto po ścianach śle blask nieścigniony. 
Z którego klamki, skoble, zawiasy, zapory 
I u wzwodów1919 głębokich wisi łańcuch spory. 
Nie może chciwem objąć drogich kruszców okiem, 
Świecą, jak Febus, rządkiem odziany obłokiem. 
  100
Widzi z najprzedniejszego kryształu robione 
Słupy, pod strop kruczganków1920 długich wyniesione; 
Każda ściana, różnych barw perłami drogiemi 
Natkniona, wzrok sposoby cieszy tysiącznemi: 
Tu rubin zapalony wydaje płomienie, 
Tu karbunkuł czarnawe precz wygania cienie, 
Tu smaragi z wdzięcznemi błyszczą szafirami, 
Dyamenty wesołe strzelają ogniami.  
  101
Wszystkie dachy wysokich obłamków1921 z murami 
Najprzedniejszego złota okryte blachami; 
Wdzięczność drogich balsamów, który się tam rodzi, 
Po wspaniałych pokojach mile się rozchodzi. 
Pełno ambry1922 i inszych rozkosznych wonności, 
Co ich Jerozolima nie zna w swojej włości 
I które na wszystek świat stamtąd rozsyłają: 
Słusznie szczęśliwą ziemią ten kąt nazywają.  
  102
Jak słuch jest, iż mu trybut wielki sołdan1923 daje, 
Co Egipt i Nilowi bliższe rządzi kraje; 
Bo to w mocy jego jest, rozkopawszy brody, 
W insze państwo Nilowe nakierować wody, 
Zaczem suchością zbytnią Kair utrapiony 
Przez ciężki głód nakoniec zostałby zniszczony. 
Raz Synapem poddani, drugi raz zaś panem 
Zową go swym językiem, a my Pretojanem1924. 
  103
Wszyscy inszy królowie, co Etyopią 
Władnęli dawniejszych lat i co teraz żyją, 
Nie mieli takich bogactw ani takiej siły, 
Jakie z jego domową wielmożnością były. 
Ale za cóż to stało: bo go przecie tłoczy 
Przykry żal, iż niedawno swe utracił oczy; 
Nadto, choć hojny w sobie dostatek zawiera 
Żywności jego państwo, on głodem umiera.  
  104
Bo jeśli jeść albo pić chciał król nieszczęśliwy, 
Jak za stół siadł, żeby głód wygnał niecierpliwy, 
Piekielne ptastwo zaraz kupą przyleciało, 
Brzydka zaraza, którą Harpiami1925 zwało 
Pospólstwo, i potrawy pazurem zostrzonem 
Porwawszy, uciekały lotem nieścignionem; 
A to, co w się nie mógł wziąć ich kałdun niesyty, 
Ząb splugawił z paszczeki1926 sprosnej jadowity.  
  105
Skarał go Bóg dla tego, iż on jeszcze młody, 
Gdy pierwszem ledwie kwiatem osłaniał jagody, 
Widząc takie
1 ... 270 271 272 273 274 275 276 277 278 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz