Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 265 266 267 268 269 270 271 272 273 ... 334
Idź do strony:
utrapiony 
Wytchnął ducha nędznego przez oddech ściśniony. 
O czem wiadomość wziąwszy, bardzo się frasuje 
Rugier, ale po czasie: już go nie ratuje. 
  10
Tem czasem Bradamanta skarży się na swego 
Rugiera, iż jej słowa poprzysiężonego 
Nie strzymał, we dwadzieścia dni do Góry Jasnej. 
Stawić się obiecawszy w osobie swej własnej. 
Nigdy tak pilno czasu więzień nie rachuje, 
O którem sobie wyniść z oków obiecuje; 
Nie czeka z taką banit tęsknicą godziny, 
Co mu ojczyznę wróci, matkę, żonę, syny,  
  11
Z jaką troskliwa dziewka; bo tak się jej zdało, 
Iż lub to słońce biegań zwykłych uchybiało, 
Lub konie, co je ciągną, razem pochramiały, 
Albo koła z swych złotych osi pospadały. 
Każdy tak się jej wielki być zda dzień i długi, . 
Jako ów, gdy do swej stać Febowi usługi 
Żyd mężny kazał1764; noc zaś widzi się jej taka, 
W jaką się duży rodził Herkules, dwojaka.  
  12
O, jak po wiele razy ona niedźwiedziowi 
Sześcioniedzielnego snu zajrzy i szczurkowi, 
Aby jako najtwardszem czas długi uśpiona, 
Nie była od nikogo dotąd obudzona, 
Póki Rugier, przyszedszy, oka wesołego 
Nie ukaże, przyczyny omieszkania swego 
Powiedając jej słuszne. Ale nic nie może 
Sprawić, bo częściej, niż śpi, łzami zlewa łoże.  
  13
I po niem się tam i sam ustawnie przewraca, 
Wytrzeszczone do okien źrzenice obraca, 
Przez które, gdy różaną twarz urumieniła, 
W jasny świt Tytonowa małżonka wchodziła, 
Najśliczniejsze po plecach rozpuściwszy włosy, 
Z których siała lilie na zaranne rosy. 
Pragnie w nocy, aby dzień co prędzej widziała, 
We dnie zaś, aby noc się gwiazdami odziała. 
  14
A kiedy już cztery dni do naznaczonego 
Czasu miała, o którem Rugiera swojego 
Widzieć tuszy, wesołą karmi się nadzieją, 
Serce otuchy jakieś, pociech próżne, grzeją. 
Na wieżą co godzina wstępuje wysoką, 
Z której lasy z łąkami i morską głęboką 
Wodę widzi, więc wielką część gościńca tego, 
Co do Montalby wiedzie z Paryża wielkiego.  
  15
Jeśli kto świetnem ciśnie z jasnej błyskiem zbroje, 
Zaraz weń wlepia ostry wzrok i oczy swoje, 
Twierdzi, iż to jest Rugier; jeśli zaś pieszego 
Zajrzy gdzie, rozumie być posłańca od niego, 
Zbiega co prędzej na dół, aby usłyszała 
Nowiny, których z wielką radością czekała. 
A choć się często zdradza, choć sig oszukiwa, 
Przecię jej tem ufności dobrej nie ubywa.  
  16
Kilkakroć przez godzinę z Montalbu swojego 
W pole szerokie bieży, chcąc potkać samego 
W pół drogi; ale gdy nic upatrzyć nie może, 
Pewne śle w różne strony, którym ufa, stróże. 
Sama wzdychając ciężko, do zamku się wraca, 
Krok ku łożnicy, nie chcąc, leniwy obraca; 
Miłość z gniewem zrzą serce, nikt jej nie dogodzi, 
A termin dni dwudziestu powoli wychodzi.  
  17
Mija powoli po dniu dzień i blizko tego, 
Iż drugi raz doczeka w domu dwudziestego, 
A jeszcze o niem nie wie, nikogo nie widzi: 
Dopiero mniema, iż z niej kochanek jej szydzi. 
Wzrok łzami zlewa, usta skrwawiła nadobne, 
Piersi potłukła, śniegom najświeższem podobne; 
Warkocz gwałtem rwie złoty, smutnemi skargami 
Wzrusza piekielne duchy, jędze z furyami.  
  18
»Takli to — mówi — szczera miłość moja goni, 
»Niestetyż, niewdzięcznika, co przede mną stroni! 
»Takli, najgłupsza dziewka, będę się kochała 
»W tem, co mu moja nigdy chęć nie smakowała! 
»Długoż szaloną będę, pozwalając tego, 
»Aby ten, co mną gardzi, beł pan serca mego, 
»Ten, co tak o przymiotach swoich hardzie tuszy, 
Aż go chyba boginiej z nieba gładkość ruszy! 
  19
»Najokrutniejszy młodzian! wie on, iż dla niego 
»Schnę, omdlewam, boleję, siła cierpię złego; 
»Cóż za dziw, że wyniosły, twardy, pyszny, srogi 
»I za podłą mię sługę wzbrania wziąć niebogi! 
»Co cięższa, aby mych łez, wzdychania, trosk, męki 
»Nie wiedział, jak najdalej ucieka przez dzięki1765; 
»Tak jadowitej czyni złe robactwo żmije1766: 
»Chcąc śmierć w żądłach ostrych mieć, łeb dla klątew kryje. 
  20
»Ty sama bohatyra zastanów dzikiego, 
»Wenus, co na kształt wichru bieży w skok lekkiego, 
»Zastanów, prze Bóg proszę, albo pierwsze moje, 
»Gdym nie znała, co to jest miłość, wróć pokoje! 
»Ale czegóż, nędzna, chcę? Cóż mi się wżdy dzieje? 
»Próżne mię, próżne trzykroć nadęły nadzieje. 
»Ty, sroga, troski nasze jesz, wzdychaniem tajesz, 
»Gniewami się zabawiasz, łzy nieszczęsne pijesz!  
  21
»A ja darmo narzekam i ratunków twoich 
»Próżno wołam w najcięższych utrapieniach swoich. 
»Głupstwo mi, głupstwo winno, bo zaż trzeba było 
»Sercu memu, aby się unieść pozwoliło 
»Bujnem zaraz chciwościom, co tak wyleciały 
»W górę, iż jem do szczętu skrzydła już zgorzały? 
»Zaczem przyszło mi, na dół spadszy, zbyć ufności, 
»Co poniekąd miłością grzała me wnętrzności.  
  22
»Aleć i na się ponno bez żadnej przyczyny 
»Uciążam, bo cóż za grzech, cóż za moje winy, 
»Prócz tego, żem, najszczersza dziewka, zakochała1767 
»Tak prędko, jakom rychło Rugiera ujrzała? 
»Ale to spólna białej płci ułomnej wada, 
»To są przebiegi nasze, to sztuki, to zdrada! 
»Obyczaje mię zwiodły, gładkość, cnoty jego: 
»Głupi, kto słońca widzieć nie chce rozkosznego!  
  23
»Więc słowa, które wielkiej wiary godne były, 
»Bez wszelakich trudności prościznę1768 zdradziły, 
»Ukazując fortunę i dzieła mojego 
»Potomstwa, sławy godne u świata wszystkiego. 
»Ciebie, Merlinie, ciebie z Melissą kląć przydzie, 
»Póki duch z nieszczęsnego ciała nie wynidzie, 
»Duch mój mdły, suche kości co już ledwie wspiera, 
»A gwałtem z najnędzniejszych piersi się wydziera. 
  24
»Na Merlina ja muszę skarżyć się koniecznie 
»I na Melissę, bo mię ci w te troski wiecznie 
»Wdali, owoc, co iść miał z nasienia mojego, 
»Ukazawszy przez duchy z piekła podziemnego, 
»Tą nadzieją mnie ponno i chęcią fałszywą 
»Chcąc wdać w niewolą długą, ciężką i dotkliwą. 
»Przyczyny inszej nie wiem, jeno iż mojego 
»Zajrzeli mi pokoju i wczasu słodkiego«.  
  25
Tak, zjęta zbytniem żalem, dziewka narzekała, 
Żadnej z poradą przyjąć pociechy nie chciała; 
Bo choć się wkrada cicho nadzieja wątpliwa 
W bierne serce, ale zaś bojaźń niecierpliwa 
Wnet ją gasi. Nakoniec przypomniawszy sobie, 
Tak jej Rugier w tysiącznem przysięgał sposobie, 
Chce zwyciężyć swej wiary słabość statecznością 
I dłużej jeszcze czekać nań lub to z ciężkością.  
  26
Czeka stroskana dziewka dni dwadzieścia drugich, 
Wzdycha, oczy w łzach topi, a nie mogąc długich 
Tęsknic w cichości chować, jako zwyczaj miała, 
Zawsze na wielką drogę bez panien chadzała, 
Aby, jeśli nie potka Rugiera samego, 
Wcięła jaką wieść o niem i o sprawach jego. 
Ma, co chce, ale słyszy nieszczęsną nowinę, 
Która z ostatniej zdarła nadzieje chudzinę.  
  27
Gaszkona, co z obozu szedł afrykańskiego, 
Od Maurów wyrwawszy się z więzienia ciężkiego — 
A ten jeszcze w tej bitwie został poimany, 
Kiedy Paryż przez wielki szturm beł dobywany — 
Potka i sztucznie zakryć chcąc swoje miłości, 
Z daleka nowin pyta i wojskowych wieści, 
Aż do Rugiera przyszło; na tem się stanowi, 
Ale wprzód co inszego, nie swe ognie mówi.  
  28
Ludzki jakiś beł rycerz, znał wszystkie do tego 
Przedniejsze pany z wojska Agramantowego; 
Powieda jej zarazem, jako Rugier zbrojny, 
Sam a sam1769 pragnąc z dużem1770 Tatarzynem wojny, 
Zabił go; ale i on szkaradnie raniony, 
Między nadzieją życia, śmierci zostawiony, 
Ciężki żal obozowi zostawił wszystkiemu: 
Tak jego grzeczność, dzielność miła jest każdemu.  
  29
Przydał potem, iż »dziewka najmężniejsza ona, 
»Której ty ponno nie znasz, Marfiza rzeczona, 
»Nad podziw bohatyrka piękna, wielkiej cnoty, 
»Rozkosznemi tak jego wnętrzności przymioty 
»Ujęła, iż się Rugier do inszej nie chyli, 
»Myśli jeno najczęściej, aby z sobą żyli; 
»Zawsze ich każdy widzi wespół, zaczem tuszą, 
»Że sobie wiarę dali, że się pojąć muszą.  
  30
»Ożenić się jem przydzie; takie miedzy pany 
»Są mowy, byle Rugier swoje zleczył rany. 
»Wszyscy ma są życzliwi, wszyscy pragną tego, 
»Aby para tak godna do skutku lubego 
»Swe przywiódszy zamysły, wzajem się cieszyła 
»Z tych rozkoszy, fortuna co jem naznaczyła, 
»I aby męstwa dali nieporównanego 
»Świadectwo w swych potomkach do wieku późnego«. 
  31
Mówił i wierzył temu, a nie bez przyczyny 
Gaszkończyk, bo po wszystkiem wojsku te nowiny 
Rozsiały się, co żywo rozumienia tego 
Było, że się z wesela ucieszą prędkiego. 
Więc podobieństwo wielkie widziano i znaki, 
Przez które miała koniec ich miłość wziąć taki; 
A wieść też, choć z pierwotka1771 małej siły bywa, 
Wzbija się i mocy jej z biegu wnet przybywa.  
  32
Iż z nią pospołu przyszedł do sarraceńskiego 
Obozu, towarzystwa iż w niem zaś ścisłego 
Ustawnie zażywali, to wszystkiem czyniło 
Podejrzenie, które zaś jeszcze się mocniło 
Tem barziej, gdy ujrzeli, że po odjechaniu 
Z Brunellem i na króla ciężkiem rozgniewaniu, 
Nie przyzwana, na zad się z ochotą wróciła, 
Aby tylko rannego Rugiera cieszyła.  
  33
Aby mu bólu, które serce z ran przejmuje, 
Ulżyła, nawiedza go, trudu nie lituje; 
Skoro dzień, podle łóżka siedzi u chorego, 
Świt ją przyżenie, noc ją wypędzi od niego. 
Tą chęcią nazbyt wielkie podejźrzenie daje 
Osobie, ale barziej górne obyczaje 
Czynią miejsce mniemaniu u ludzi próżnemu, 
Iż inszem harda, ludzka iest tylko samemu.  
  34
Pukało się nieszczęsne serce od boleści 
Bradamancie, kiedy tej słuchała powieści; 
Milczy, twarz, jako chusta najbielsza, pobladła, 
Ledwie się trzyma, aby na ziemię nie padła. 
Obraca najsmutniejsza dziewka konia swego, 
Zazdrości, gniewu pełna i jadu wściekłego; 
Ostatek jej ucieka z wnętrzności nadzieje, 
Bieży, jako szalona, a z oczu. łzy leje. 
  35
Przyjechawszy do zamku, idzie w swe pokoje, 
Porzuca się na łóżko, nie zdymuje zbroje, 
Na dół źrzenice trzyma, ażeby ciężkiego 
Wzdychania nie słyszano, usta do miękkiego 
Posłania jak najbarziej przyciska, więc w głowie 
Powieść Gaszkończykowę powtarza po słowie; 
A nie mogąc dłużej znieść, aby nie gadała, 
Nieszczęsna znowu w ten kształt skargi zaczynała: 
  36
»Komuż, o niefortunna dziewka, wierzyć będę, 
»Gdzież na szczerość drugi raz inszą się zdobędę, 
»Kiedyś, najokrutniejszy, zdradził mię, Rugierze, 
»Kiedy krzywoprzysięstwo twe żywot mi bierze! 
»Słyszał kto: niechaj powie, niech powie, dla Boga, 
»Aby szczerości w przyszły czas była przestroga, 
»Jeśli kiedy zdradziectwo równe temu było, 
»Choć go serce niewinne wziąć nie zasłużyło! 
  37
»Czemuż, niestetyż, czemu, Rugierze kochany, 
»Jakoś jest najwdzięczniejszy, jakoś zawołany 
»Miedzy inszemi rycerz — bo pewnie drugiego 
»Coby dość jakiej cząstki męstwa miał twojego, 
»Nie najdziem — nie starasz się i o to zarazem, 
»Abyś wierny, stateczny mógł być jednem razem? 
»Czemu do inszych boskich, co ich niemasz miary, 
»Cnót nie przyłączysz prawdy, stałości i wiary? 
  38
»Nie wiesz, iż każda dzielność w lekkiej bywa cenie, 
»Jeśli łamaniem przysiąg maże swe sumnienie? 
»Fraszka są najpiękniejsze postępki i siły, 
»Choćby, jak słońce, w każdem rycerzu świeciły, 
»Przy kłamstwie! O, jak snadno, trzykroć snadno było 
»Oszukać dziewkę, której na cię patrzyć miło 
»I która, jako Boga, czci ciebie samego, 
»Skoroś jej serce wyjął z ciała nieszczęsnego! 
  39
»O srogi! za jaki grzech będziesz pokutować, 
»Jeśli zabiwszy tego, nie możesz żałować, 
»Co cię z serca miłuje? Więc co ważyć sobie 
»Będziesz, gdy się tak lekka zda przysięga tobie? 
»Jako z nieprzyjacioły swemi się obchodzisz, 
»Kiedy tych, co twoi są, do śmierci przywodzisz? 
»Rzekę i słusznie rzekę, iż sprawiedliwości 
»Nie ma niebo, nie mszcząc się mych krzywd, a twych złości! 
  40
»Jeśli nad insze grzechy niewdzięczność przodkuje 
»I tak samego Boga dobrotliwość psuje, 
»Iż zarazem anioła najdoskonalszego 
»Dla niej rozkazał zrzucić z nieba wysokiego, 
»I jeśli wielkich wielkie występków karanie 
»Czeka, kiedy kto nie chce pokorzyć się za nie: 
»Strzeż się, Rugierze, strzeż się, a wczas, radzę tobie, 
»Abyś go nie przyśpieszył niewdzięcznością sobie! 
  41
»Niewdzięcznością tak wielką, która serce twoje 
»Zaraziła, za chęci i miłości moje. 
»Co więtsza, winęć daję kradziestwa chytrego: 
»W sercuś mnie podszedł, serca zbawiłeś mię mego! 
»Ty właśnie, nie kto inszy, ty, co sługą mojem 
»Zostałeś przysięganiem, wspomni sobie, twojem, 
»Teraz wydarłeś mi się gwałtem bez przyczyny, 
»A wiesz, kto cudze bierze, iż nie jest prócz winy.  
  42
»Ty mnie opuszczasz, ja zaś, będę-li żyć chciała, 
»Bez ciebie ducha wytchnąć pierwej muszę z ciała. 
»Jakoż przydzie mi na to, bo w takiem frasunku 
»Od śmierci jednej szukać mam wolą ratunku. 
»To mię boli, to tylko serce me przejmuje, 
»Że w tej niełasce żal mi zdrowie odejmuje. 
»O, jak trzykroć szczęśliwą śmierćbym rozumiała, 
»Gdybych z jedno twe przy niej westchnienie słyszała!«  
  43
To mówiąc, upłakana dziewka już, już sobie 
Pierś białą umyśliła przebić w onej dobie: 
Porywa się z pościeli, łzami umoczonej, 
Gniew jej leci z wściekłością z twarzy zapalonej; 
Potem chyżo dobywszy broni, uderzyła 
W bok lewy, nic nie pomniąc, iż we zbroi była. 
Zdumieje się zaś potem i mówi do siebie: 
»Tak to umrzeć tu marnie chciałam, nie w potrzebie!  
  44
»Zaż nie lepiej, do wojska iż pojadę swego, 
»Gdzie nabywszy zwycięstwa wprzód męstwem jakiego, 
»Umrę zaś potem
1 ... 265 266 267 268 269 270 271 272 273 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz