Stracone zachody miłości - William Shakespeare (Szekspir) (biblioteka techniczna online TXT) 📖
„Nie trzeba mówić tyle o miłości, wszelkie księgi są pełne miłości, tak wielu autorów, że straconym zachodem byłoby mówić o miłości”— John Florio, First Fruits
Szekspir nie przejął się zbytnio opinią swego znajomego, nauczyciela języków na dworze królewskim, i pokusił się o napisanie kolejnego utworu na temat miłości, komedii o nietypowym zakończeniu, obfitującej w słowne gry i aluzje.
Król Nawarry nakłania swoich trzech przyjaciół, by oddać się tylko księgom i nauce. Przez trzy najbliższe lata mają krótko sypiać, skromnie jadać, raz w tygodniu pościć oraz, co najważniejsze, nie stykać się z kobietami. Ułożony przez nich regulamin nie pozwala na dopuszczanie kobiet na bliżej niż milę od zamku. Wszyscy kawalerowie przysięgają przestrzegać uzgodnionych reguł, lecz niebawem okazuje się, że o czymś zapomnieli. Wysłana z misją dyplomatyczną francuska księżniczka jest już w drodze i lada chwila zjawi się ze swoją świtą. Niełatwo będzie dotrzymać przysięgi wobec obozującej w królewskich posiadłościach pięknej księżniczki i jej uroczych dwórek.
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Stracone zachody miłości - William Shakespeare (Szekspir) (biblioteka techniczna online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
Któż to jest ta Dictynna?
NATANIELTytuł Feby, Luny, księżyca.
HOLOFERNESTo prawda, koluzja zawsze dobra, choć przemienione nazwiska.
HOLOFERNESPanie, dopomóż twojemu dowcipowi! Ja mówię, że aluzja zawsze dobra, choć przemienione nazwisko.
TĘPAKA ja mówię, że poluzja zawsze dobra, choć przemienione nazwiska, bo księżyc nigdy nie ma więcej jak miesiąc, a do tego dodaję, że jeleń, którego zabiła księżniczka, był to koziołek.
HOLOFERNESDostojny Natanielu, czy chcesz, żebym ci wydeklamował epitaphium, które napisałem ex tempore62 na śmierć jelenia? Żeby się nie sprzeciwiać nieukowi, nazwałem jelenia, którego zabiła księżniczka, koziołkiem.
NATANIELPerge63, mądry Holofernesie, perge, tylko żadnych wszeteczności.
HOLOFERNESRzadki talent!64
HOLOFERNESTo dar, który posiadam; powszedni, bardzo powszedni. Wyobraźnia szalona i błędna, pełna forma, figur, postaci, przedmiotów, wyobrażeń, aprehensji65, poruszeń, rewolucji, poczętych w brzuszku pamięci, żywionych w łonie pia mater66, a porodzonych przy dojrzałej sposobności. Dobry to dar jest dla ludzi, którym na bystrości nie zbywa, za co Panu Bogu dziękuję.
NATANIELI ja też chwalę Pana za ciebie, i wszyscy moi parafianie to samo by robić powinni, bo ich synowie dobrze są przez ciebie ćwiczeni, a ich córki wielkie robią postępy pod twoim kierunkiem; jesteś też zacnym członkiem rzeczypospolitej.
HOLOFERNESMehercle67 jeśli ich synom nie zbywa na dowcipie, nie zbędzie im na nauce; jeśli ich córki są otwarte, napełnię je nauką. Ale vir sapit, qui pauca loquitur68. Niewieścia dusza nas pozdrawia.
Bóg wam daj dzień dobry, panie wikary.
HOLOFERNESPanie wikary? Quasi69 „wio kary”? A skoro „wio!” wołasz, który z nas kary?
ŁEPAKA jużci ten, panie bakałarzu, który najpodobniejszy do konia.
HOLOFERNESNiezgorzej wierzgnął. Dobry połysk dowcipu w garści ziemi, dosyć ognia dla krzemienia, dosyć pereł dla wieprzaka. Pięknie, dobrze.
ŻAKINETTADobry panie wikary, bądź tak dobry, list mi ten przeczytaj, oddał mi go Łepak, a przysłał pan Harmata. Proszę cię, przeczytaj mi go.
HOLOFERNESFauste, precor, gelida quando pecus omne sub umbra ruminat70 i tam dalej. O dobry stary Mantuańczyku!71 Mogę do ciebie zastosować, co jeden podróżny o Wenecji powiedział:
Stary Mantuańczyku! Stary Mantuańczyku! Kto cię nie rozumie, ten cię nie kocha. — Ut, re, sol, la, mi, fa73. — Z przeproszeniem, jaka treść listu? Albo raczej, jak powiada Horacjusz w swojej... — Na moją duszę, wiersze!
NATANIELWiersze, mospanie, a do tego bardzo uczone wiersze.
HOLOFERNESOdczytaj mi choć jedną zwrotkę, strofę, stanzę. Lege, domine74.
NATANIELNie oddajesz z potrzebną energią apostrofu, dlatego też chybiasz w akcencie. Pozwól mi raz jeszcze przejrzeć canzonettę75. Liczba zgłosek zachowana, ale i na tym koniec. Co do elegancji, łatwości, złotej kadencji i poetycznej, caret76. Ovidius Naso77, to mi był człowiek; a dlaczego, proszę Naso, jeśli nie dlatego, że umiał wąchać wonne kwiaty wyobraźni, wstrząśnienie inwencji? Imitari78 jest nic: i pies robi za panem, i małpa za dozorcą, i koń tresowany za jeźdźcem. Ale, damozello, panienko, czy to do ciebie pisano?
ŻAKINETTATak jest, przez niejakiego pana Birona, jednego z dworzan cudzoziemskiej królewny.
HOLOFERNESRzućmy oko na adres. „Do śnieżnobiałej rączki najpiękniejszej pani Rozaliny”. Wejrzyjmy raz jeszcze na treść listu; obaczmy imię adresującej i osoby adresowanej. „Twój sługa, pani, na wszystko gotów, Biron”. Wielebny Natanielu, ten Biron jest to jeden ze sprzymierzonych królewskich; wystosował on ten list do towarzyszki obcej królewny; a list, przypadkowo albo drogą podstępu, zabłąkał się. Dreptaj, moja duszko, oddaj ten papier w królewskie ręce. Jego królewskiej mości wiele na tym może zależeć. Mniejsza o komplementy, uwalniam cię na ten raz od powinności. Adieu!79
ŻAKINETTADobry Łepaku, chodź ze mną. Niech Bóg zachowa waspanów.
ŁEPAKJestem gotowy, dziewczynko.
Zrobiłeś to, panie, w bojaźni bożej i bardzo pobożnie, a jak to mówi jeden ojciec Kościoła...
HOLOFERNESNie mów mi o ojcach Kościoła, boję się farb farbowanych. Ale wracając do wierszy, czy ci się podobały, wielebny Natanielu?
NATANIELCudownie, co do stylu.
HOLOFERNESZaproszony dziś jestem na obiad przez ojca jednego z moich uczniów. Jeśli ci po myśli, nim siądziemy do stołu, zaszczycić nas twoim błogosławieństwem, mocą powagi, której używam u rodziców wyżej wzmiankowanego wyrostka albo ucznia, podejmuję się otrzymać ci ben venuto80, a przy obiedzie dowiodę, że wiersze te zdradzają nieuctwo, nie mają ani poetycznego smaku, ani dowcipu, ani inwencji. Błagam cię, zaszczyć nas swoją obecnością.
NATANIELDziękuję z całego serca, bo towarzystwo, mówi tekst, jest szczęściem żywota.
HOLOFERNESA tym razem tekst niewątpliwą mówi prawdę.
Ciebie także zapraszam. Nie sądzę, żebyś mi chciał „nie” powiedzieć, pauca verba81. Chodźmy! Gdy dwór bawi się polowaniem, użyjmy też i my naszego wczasu82.
Król poluje na jelenia, ja poluję na samego siebie; oni łapią ptactwo smolnym lepem, ja się sam smołą oblepiłem, smołą, która plami. Plami, brzydkie słowo! Niech i tak będzie! Ukój się, boleści, bo, jak powiadają, błazen to powiedział, a ja dziś na błazna wyszedłem. Dobrze rozumujesz, dowcipnie! Przez Boga, ta miłość jest szalona jak Ajaks83, zabija barany, zabije też i mnie, mnie barana. To drugi niezbity na moją obronę dowód. Nie chcę kochać, niech mnie powieszą, jeśli będę kochał. Nie, przysięgam, nie chcę. Ale ach, jej oczy! Na to światło dzienne, gdyby nie jej oczy, nie kochałbym jej, tak jest, gdyby nie dwoje jej oczu. Ale postrzegam, że tylko kłamię, bezwstydnie samemu sobie kłamię. Na niebo, kocham, to mnie nauczyło rymować, melancholizować, a oto próbki moich rymów i mojej melancholii. Cóż robić! Odebrała już jeden mój sonet. Pajac go poniósł, szaleniec go posłał, a odebrała go pani: słodki pajac, słodszy szaleniec, a najsłodsza pani! Na świat przysięgam, że gdyby i trzej inni w te same wpadli sidła, nie troszczyłbym się o to więcej niż o szpilkę. Ale widzę, że zbliża się z nich jeden z papierem, o Boże, ześlij mu wzdychanie!
Niestety!
BIRONPostrzelony, jak Bóg żywy! Dalej, słodki Kupidynie! Trafiłeś go twoją ptasią kuszą pod lewą brodawkę: na uczciwość — tajemnie.
KRÓL