Darmowe ebooki » Dramat antyczny » Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ajschylos



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 20
Idź do strony:
class="verse">Wężami... Nie! Pozostać dłużej tu nie mogę! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Ach! Cóż za płone strachy budząć taką trwogę? 
Ty, z synów najwierniejszy, zwycięzcą z tej wojny 
Wyszedłeś, więc bądź silny, zwycięzco dostojny!  
  ORESTES
Nie strachy oneć widma, nie majaki chore: 
Wyraźnie widzę matki rozjuszoną sforę.  
  PRZODOWNICA CHÓRU
Twa dłoń od krwi przelanej dotychczas nie sucha 
I stąd to jest ów obłęd, co gasi ci ducha.  
  ORESTES
Wszechwładny Apollinie! Rój się nowy tłoczy... 
Kroplami krwi te groźne pobłyskują oczy!  
  PRZODOWNICA CHÓRU
Potrzebać odkupienia. Niech cię tylko ręką 
Loksyjasz dotknie świętą, a koniec twym mękom.  
  ORESTES
Ach, wy ich nie widzicie! Lecz ja patrzę na nie. 
O, precz stąd, precz!... Ma stopa już tu nie zostanie.  
 
Wybiega. PRZODOWNICA CHÓRU
Więc żegnaj! Niechaj bóg cię prowadzi i w nędzy 
Twej strasznej niech pomocyć udzieli co prędzej!  
  CHÓR
Oto się burzy nad królewskim domem 
Dziki rozszalał ból, 
Trzykrotnym uderzył weń gromem. 
Zginął Tyestes — i to był początek — 
Z rozpaczy nad śmiercią dzieciątek. 
Potem zaś władcę naszego ubili: 
W łaźni, w zdradzieckiej chwili, 
Skończył Achajów król. 
A teraz trzeci. Kto on? Odkupiciel? 
Czy też mordercą on? 
Ach! Kiedyż raz już spocznie klątwa-mściciel, 
Kiedyż powstrzyma swój gon267? 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Eumenidy268
OSOBY DRAMATU: Prorokini, kapłanka delficka Apollo Orestes Klitajmestra Hermes Chór Erynii (Eumenid269) Lud. Sędziowie. Kapłani.
W głębi front świątyni Apollina w Delfach270.
Drzwi zamknięte, obok nich stara Prorokini w sukni kapłanki, z wielkim kluczem przewieszonym przez ramię; we włosach gałązki oliwne. PROROKINI
Ze wszystkich najpierw bogów modlitwa ma idzie 
Ku Ziemi, ku prawieszczce271. Potem cześć Temidzie272 
Oddaję, co, jak głoszą dzieje, na urzędzie 
Proroczym nastąpiła po matce. Niech będzie 
Poświęcon trzeci pokłon również córce Ziemi, 
Tytanów latorośli, Fojbie273: szła za niemi, 
Nie siłą, tylko zgodą w tej świętej ustroni 
Osiadłszy. Zaś dziedzictwo i nazwisko po niej 
Wziął Fojbos274. Od jeziora, co wśród opok leży 
Delijskich275, do Pallady przypłynął wybrzeży276, 
A stamtąd k’nam zawitał, w dzierżawy Parnasu277. 
W pochodzie uroczystym, pośród gęstwi lasu 
Bezpieczne wycinając mu drogi, szli przed nim 
Synowie Hefajstosa278, hymnem niepoślednim 
Wielbiący swego pana. Tej pamiętnej chwili 
Mieszkańcy i król Delfów szumnie ugościli 
Przybysza. Siłę bożą wlał mu Zeus do wnętrza, 
By objął jako czwarty tron Wieszczów. Najświętsza 
Potęga Loksyjasza279 wieści od tej pory 
Rozkazy rodzicowe. Takie to mój skory 
Czci język władne bóstwa. Obok nich Palladę280, 
Mędrczynię, w swoich modłach przepokornych kładę 
I nimfy, w korycyjskich skałach skryte władztwo 
Mające281, gdzie się gnieżdżą demoni i ptactwo 
Wszelakie szuka schronu. Bromiosa282 pomnę, 
Co stał się tego miejsca panem, gdy niezłomne 
Swe siły zwrócił gniewnie przeciw Pentejowi283: 
Bachantki284 swe nań puścił, wiedząc, że go złowi 
Ich sfora i zaszczuje na śmierć ni285 zająca. 
Niech będzie też wspomniana krynica szemrząca 
Plejstosa286 — wraz z potężną mową Posejdona287, 
A w końcu Zeusa wzywa warga rozmodlona, 
Ze wszystkich najwyższego. Teraz, wieszczb mistrzyni, 
Na tronie swym zasiędę. Niech się łaska czyni 
Nade mną większa dzisiaj niźli w innym czasie. 
Zebrani Hellenowie mogą wejść, a zasię 
W porządku, jaki los im wyznaczył288 i droga 
Zwyczaju. Głosić będę świętą wolę boga. 
 
Otwiera drzwi świątyni i wchodzi do wnętrza. Po chwili wraca przerażona. Drzwi się za nią zamykają.
Strach mówić, strach jest patrzeć! Z domu Loksyjasza 
Precz widok mnie wypędził, co tak mnie przestrasza, 
Że w głowie mi się mąci, biegają me ręce, 
Lecz stopy się nie ruszą: stopy niemowlęce 
Ma z trwogi moja starość! Odbiegł duch mnie wszytek289! 
W wieńcami obwieszony wstępuję przybytek 
I oto widzę męża, jako głaz ołtarza, 
O łaskę błagający, haniebnie znieważa290: 
Dłoń jeszcze krwią ocieka na tym miejscu świętem, 
Miecz nagi trzyma w dłoni wraz z oliwnym prętem, 
W wełnianą, białą wstęgę owitym291 troskliwie — 
Spostrzegłam to wyraźnie. A przy nim — o dziwie! 
Na krzesłach pełno kobiet uśpionych dokoła; 
Nie kobiet, raczej Gorgon292 straszliwe zebranie —  
Czyż język mój tę grozę opisać wydoła? —  
A przecież i nie Gorgon: patrzałam ci na nie 
W obrazie, jak ich ciżba wszelką strawę kradła 
Ze stołu Fineusa293. Te zasię widziadła 
Bez skrzydeł są, acz równie ohydne i czarne 
Od stóp do głów na ciele. Wstrętu nie ogarnę 
Oddechów ich chrapliwych! Z oczu jad im ciecze, 
A strój ich jest ci taki, że ni w progi człecze 
Zawitać w nim, ni stanąć przed oblicze boże. 
Podobnych nie widziałam na całym przestworze, 
I nie ma ludu w świecie, co by, takie plemię 
Żywiący, nie żałował: zbyt to ciężkie brzemię! 
Lecz wszystkoć ja to zdaję na pana świątyni: 
Wszechmocny niech Loksyjasz, jak zechce, tak czyni! 
Na wszystko on ma leki w swym świętym rozumie 
I każdą z cudzych domów winę zmywać umie294. 
 
Otwierają się drzwi do świątyni: widać jej wnętrze, w środku pępek ziemi: z głazu wykuty stożek, owinięty wełnianymi paskami. Przy nim na krześle siedzi Orestes z mieczem w jednej, z gałązką oliwną, owiniętą wełnianym pasem, w drugiej ręce. Naokoło niego śpią Erynie, straszne, czarniawe postacie niewieście, z ciemnozielonymi, ociekającymi oczami. Przy Orestesie staje Apollo o jasnych kędziorach, w długiej, ze wszystkich stron zapiętej, fałdzistej szacie. U boku ma kołczan, w ręku łuk. APOLLO
Przenigdy nie odmówię ci możnej opieki; 
Twym stróżem zawsze będę, bliski czy daleki, 
I wrogom przeciw tobie cugli nie popuszczę. 
O, popatrz na tę straszną, oszalałą tłuszczę, 
W tej chwili snem zmorzoną, patrz na te dziewczęta, 
Na starcze dzieci Nocy295! Czerń ci to przeklęta: 
Ni bóg, ni człek, ni żadne zwierzę się nie spara296 
Z tym rodem. Zła to gońce, spłodziła je Kara, 
A gniazdo mają w mrokach podziemnego Piekła: 
Niebiosa odtrąciły, ziemia się wyrzekła 
Tych gadzin. Lecz ty musisz uciekać przed niemi, 
Bez końca, bez wytchnienia. Po obszarach ziemi 
Trop w trop cię gonić będą, gdziekolwiek się ruszy 
Twa stopa; i na morzu nie ujdziesz katuszy, 
Wśród miast, oblanych falą. Nie spoczniesz, biegunie297, 
Aż zajdziesz w gród Pallady298. Tam do stóp jej runie 
Twa postać, tam jej posąg obejmą twe dłonie, 
Tam ja cię wobec sędziów surowych obronię; 
Przeze mnie już na zawsze odbiegną cię znoje, 
Bo matkę wszak zabiłeś na rozkazy moje! 
  ORESTES
wychodzi z świątyni, rózgę oliwną zostawił, miecz schował do pochew
O władco Apollinie! Sprawiedliwe słowa 
Wymawiasz — niech też będzie do czynu gotowa 
Twa ręka! Obiecałeś, tak mnie zbaw z tej matni! 
  APOLLO
Miej wiarę! Zbądź się trwogi! O ty, płodzie bratni  
Ojcowskiej krwi, Hermesie! Weź go w swoją strażę, 
Boć słusznie zwiesz się stróżem, po świata obszarze 
Ty czujny wędrowniku299! Tobie ja go zlecę: 
Do ludzi gdy zapuka, oddan twej opiece, 
Zeus uczci prośby twoje, i otworzą ludzie. 
 
Hermes, zjawiwszy się na wezwanie Apollina, odprowadził Orestesa na bok. Apollo znika. Po chwili wstaje spod ziemi cień Klitajmestry. KLITAJMESTRA
do Erynii
Co, śpicie? Czyż się godzi, gdy ja w takim trudzie? 
W obliczu wszystkich zmarłych przez was opuszczona, 
Wstyd znoszę nieustanny, morderczyni-żona! 
Umarli wstyd mój znają! Samotnieć ja chodzę, 
Wyklęta z ich szeregu300. To wam mówię: srodze 
Ma wina mnie przygniata. Lecz ja, któram w sposób  
Tak straszny ucierpiała od najdroższych osób, 
Nie widzę, by ktoś z bogów bronił mego prawa, 
By dłonie matkobójcze zmogła pomsta krwawa. 
O, popatrz na tę ranę! Zobaczysz, boć przednie 
Są oczy twego ducha, gdy drzemiesz; zaś we dnie 
Leniwie ścigasz Doli ofiarę. Bogatą 
Niejedną jam was godnie żywiła obiatą, 
Bez wina301, czystą, hojną; niejedną wam kładę,  
Bywało, karm302 po nocy; sowitą biesiadę 
Przy moim gotowałam ognisku, na którą 
Bóstw innych nie prosimy — za wszystko ponurą 
Niewdzięczność tylko sprzątam, a on, niby sarna, 
Z rąk waszych się wymyka. Sieć to była marna: 
Wyskoczył z niej, ucieka, drwi z waszej gonitwy. 
Dla dobra mojej duszy słuchajcie modlitwy, 
Zerwijcie się, wy groźne podziemi boginie — 
To widmo Klitajmestry rozbudza was ninie303. 
  CHÓR
wzdycha KLITAJMESTRA
Ty wzdychasz, a on uciekł, wymknął się co prędzej, 
Bo tylko mnie przychylnych zabrakło w tej nędzy.  
  CHÓR
wzdycha KLITAJMESTRA
Sen twardy masz, nie czujesz mej boleści rzadkiej: 
Orestes, matkobójca, uciekł pomście matki! 
  CHÓR
jęczy KLITAJMESTRA
Co, jęczysz? Jęczysz we śnie? Zerwij się na nogi! 
Bo któż ma, jeśli nie ty, spełnić czyn złowrogi!? 
  CHÓR
jęczy KLITAJMESTRA
I sen, i trud, to dwóch jest sprzymierzeńców: siły 
Potwora straszliwego do głębi wypiły. 
  CHÓR
wśród zdwojonych jęków i wzdychań
Goń! Chwytaj! Łapaj zbiega! 
  KLITAJMESTRA
Zwierzynę szczujesz we śnie! Sen ci twój dolega! 
Zdobyczy nie chcesz puścić, jako psy, tak szczekasz — 
Na darmo! Zbudź się! Zbudź się! Dlaczego tak zwlekasz? 
Niech trud cię nie zleniwia! Odpędź to zwodnicze 
Znużenie! Wstań! Wyrzuty niech cię jako bicze  
Smagają! Na rozumnych bodźcem są wyrzuty. 
Hej! Huzia! Niech go ściga twój oddech zatruty, 
Niech za nim wnętrze twoje krwawym ogniem płonie! 
Na śmierć go zamęcz, zaszczuj w tym powtórnym gonie! 
 
Znika.
Przodownica chóru budzi się pierwsza, za nią inne, budząc się wzajemnie. Podczas śpiewu Chór ustawia się w szeregu, pozostając jeszcze w świątyni. PRZODOWNICA CHÓRU
Wstań! Zbudź się! Budź sąsiadkę! Wstań! Ja ciebie budzę! 
Hej! Rusz się! Co, śpisz jeszcze? Nie wiem, czy się łudzę: 
Jakowyś głos słyszałam. O piekła! O nieba! 
Otrząśnijże się ze snu! Przekonać się trzeba! 
  CHÓR
O, biada, siostry, o! Jakiż to ból mnie zmógł?! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
I ja ci — niedaremnie! — pełna jestem trwóg! 
  CHÓR
Czyż kiedy był na święcie ból straszniejszy znan? 
Najkrwawsza z krwawych ran: 
Toć zdobycz nam dziś uszła precz od naszych leż! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Sen mnie ogarnął i czmychnął mi zwierz!  
  CHÓR
Zeusa synu ty304, złodziejski jesteś ród! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Nas stare, młody boże, takeś czelnie zwiódł! 
  CHÓR
Czcisz zbiegów, niegodnemu dajesz pewny schron: 
Mordercą matki on! 
Chcesz bogiem być, a otoś matkobójcę skradł! 
  PRZODOWNICA CHÓRU
Zali305 to słusznym nazwać może świat? 
  CHÓR
Straszliwą dzisiaj hańbę zgotował mi sen: 
Zesmagał gnuśne! — Blizny wszystkie licz, 
Które mi ciął jego bicz! 
Groźny zbój, harap306 swój 
Tak ćwiczył na mej skórze męczarń sprawca ten, 
Że dreszcz mi w kości wlał i krew głęboką. 
 
Tak czynią nowe bogi w ten dzisiejszy czas!307 
Na krwawym tronie siedzą, w ciemną noc 
Spychają prawa moc.308 
Zguba zgub: krew u stóp 
I we krwi pępek ziemi, cny ołtarny głaz 
Skalan bezbożnie obrzydłą posoką. 
 
Stolicę wieszczą swoją obryzgał on sam; 
Mordercy udzieliwszy schronu i opieki, 
Ustawom wielkich bogów czelny309 zadał kłam, 
Prastare Mojry310 pohańbił na wieki. 
 
I mnieś napełnił wstrętem, lecz szkoda twych sił: 
Choć skryłby się pod ziemię, nie zbawisz go, panie! 
Skazaniec, jeszczeć będzie pod mieczem się wił — 
Taki sam zbójca przeciw niemu wstanie! 
 
Apollo zjawia się znowu, z łukiem naciągniętym, z strzałą na cięciwie. APOLLO
Uciekaj! Rozkazujęć! Domu mego ściany, 
Stolicę moją wieszczą rzuć, płodzie skalany! 
Precz, mówię, bo inaczej na twą czarną tłuszczę 
Z cięciwy tej złocistej lotną żmiję puszczę, 
Aż z bólu się poskręcasz, tak cię kąsać będzie, 
Aż wszystką krew wyrzygasz, której w chutnym pędzie 
Morderczym twój się język nachłeptał zdradliwy! 
Nie twoje tutaj miejsce! Na nieszczęsne niwy, 
Na place szubieniczne, tam, gdzie we krwi broczy 
Straceniec, tam, gdzie ludziom wyłupiają oczy, 
Gdzie trzebią niemowlęta, niweczą nasienie, 
Tam niech cię twego losu przekleństwo pożenie311! 
Gdzie jęczą na pal wbici i kamienowani, 
Gdzie piersi wyrzynają — do takiej przystani 
Uciekać ci się godzi... O, słuchasz z lubością, 
Nieprawda? Rozkosz wlewa
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 20
Idź do strony:

Darmowe książki «Oresteja - Ajschylos (gdzie można czytać książki przez internet za darmo .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz