Darmowe ebooki » Tragedia » Judasz - Kazimierz Przerwa-Tetmajer (gdzie czytac za darmo ksiazki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Judasz - Kazimierz Przerwa-Tetmajer (gdzie czytac za darmo ksiazki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Kazimierz Przerwa-Tetmajer



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
class="stanza-spacer">  JUDASZ
Przez was! 
  MAWIAEL
Przez ciebie! 
  SĄSIAD I
Patrz, jako się dziady kłócą.  
 
 
  SĄSIADKA I
Patrzeć, rychło li się rzucą 
z pięściami na się?  
  SĄSIADKA II
Zgorszenie! 
Ojciec z dziećmi! Drzeć się tak 
poprzed ludzi!  
  SĄSIAD I
Miast o chlebie 
myśleć teraz, kiedy brak —  
  SĄSIADKA II
A żeby tak za kamienie 
nie czekając —  
  SĄSIADKA I
Przegnać licho! 
Niech nie gorszy!  
  SELLA I MAWIAEL
Gdzieś był?! Gdzie? 
  EBAL
ukazuje się z okna.
Nie będziecie wy raz cicho?! 
Psy spuszczę! 
 
Wchodzą Jan i Jakób Zebedeuszowi. JUDASZ
z rozpaczą załamując ręce
Znaleźli mnie!  
 
Jakby chciał uciec, jednak zostaje w miejscu. JAKÓB
Patrz, bracie, idąc przed siebie, 
zaszliśmy przed zdrajcy dom —  
 
spostrzega Judasza
Tu on?!  
  GŁOS Z GÓRY
Judaszu! Judaszu! 
 
Daleki grzmot. GŁOSY POMIESZANE
Grom! 
Zagrzmiało! 
Czyście słyszeli? 
W grzmieniu głos! 
Mnie się wydało, 
ktoś wołał!  
  JAN
podniesionym głosem
Ucho słyszało! 
Żar błysnął z pośród topieli!  
  JAKÓB
do Judasza
Bracie!  
  JUDASZ
zwieszając głowę, złowrogo
Jam nie twój brat...  
  JAKÓB
Coś uczynił?!... 
 
Wszyscy skupiają się.
Zaprzedałeś krew niewinną!  
 
Rozdziera szatę. SĄSIEDZI
Biada!  
  JAKÓB
Wziąłeś trzydzieści srebrników!  
  JUDASZ
Zwróciłem...  
  SĄSIEDZI
On zaprzedał krew niewinną!...  
  JAKÓB
Wstałeś, jako Kain nowy! 
Wąż cię swą śliną oślinił, 
który w Raju wzbudził grzech!  
  SĄSIEDZI
Co on takiego uczynił?  
  JAKÓB
Zaprzedał niewinną krew!  
  SĄSIEDZI
Biada!...  
 
Grzmot. JAN
Ludzie! Chylcie głowy! 
Żebrzcie, by od waszych strzech 
odstąpił gniew Pański, ściany 
domów waszych nie pokruszył! 
Bo się wzruszył Pański gniew! 
Bo rozewrą się niebiosy 
i ujrzycie bok krwią zlany 
i ujrzycie krwawe włosy, 
i ujrzycie z włosów krew! 
Żebrzcie, bo się Bóg poruszył  
 
wskazuje Judasza
przeciw temu!! Bóg się jawi! 
Drżyjcie! Bo wał wstaje w morzach, 
piętrzą się głębie żywiołu, 
góra się na górę stawi, 
aby zagrzmiały pospołu: 
oto, który przedał krew!!!  
  JUDASZ
dygocąc
Jam zwrócił...  
  SĄSIEDZI
nie rozumiejąc, ze zgrozą
On przedał krew... 
  JAN
do Judasza
Przecz przed Szatanaś położył 
Ciało Boga?!  
  JUDASZ
On mnie stworzył... 
  SĄSIEDZI
Co uczynił? Jak uczynił?  
  JAN
Niemy kamień będzie winił! 
Nieme drzewa będą sędzie! 
Niema trawa krzyczeć będzie: 
przeklęty!! 
  JAKÓB
On za trzydzieści 
srebrników zaprzedał Boga!  
  SĄSIEDZI
Biada!...  
  JAKÓB
Z nim ciemność i trwoga!  
 
Jan i Jakób wychodzą. JUDASZ
z rozpaczą
Zwróciłem... 
  ADA
głupowato
Toś wziął 
i zwrócił, a Ebal w domu?  
  MAWIAEL
A w domu się Ebal mieści, 
a on zwrócił?! oddał komu?!  
  ADA
głupowato
A wiatr taki zimny dął 
przez noc całą tam pod stogiem...  
  SĄSIEDZI
połowa
Biada!... On frymarczył Bogiem!...  
  SĄSIEDZI
druga połowa
Zgroza!... Za kamienie brać!...  
  SĄSIADKA I
wskazując za Janem i Jakóbem
Może Aniołowie byli?  
  SELLA
A tyś wziął i oddał komu?! 
Gdy my tak —  
 
zaciska pięście i zbliża się ku Judaszowi. Mawiael i Ada za nią.
Ha, psie parszywy! 
Gdy my tu —  
  JUDASZ
nie cofając się, głucho
Będziecie bili? 
  SĄSIEDZI
Dosyć! Dosyć! Raz mu dać! 
Bił swą żonę! Bił swą mać! 
Boga za srebrniki zdał! 
Jeszcze ściągnie Boży gniew 
na domy nasze i niwy! 
Aniołowie go przeklęli! 
Kamionować!! 
 
Straszliwe grzmoty z przerażającym błyskiem. Powicher skręca i obala drzewa. GŁOSY
Biada!... Byśmy nie zginęli!... 
Pioruny!... Ulewa drzew!...  
 
Sąsiedzi uciekają do domów. Dzieci Judasza za nimi. Judasz pozostaje nieruchomy. Powicher przelata i ucisza się. NIEZNANY
pojawiając się.
Żyjesz —  
  JUDASZ
głucho
Żyję — 
  NIEZNANY
Czemu? Wiesz? 
  JUDASZ
j. w.
Bym na niebie wisiał wszerz 
jak tęcza —  
  NIEZNANY
Byś dokończył —  
  JUDASZ
j. w.
Com rozpoczął — 
  NIEZNANY
Przed stworzeniem —  
  JUDASZ
Widział Bóg — 
  NIEZNANY
W żywocieś się matki począł —  
  JUDASZ
z bolesną rezygnacją
Abym w ziemi spocząć mógł...  
 
po chwili
O matko...  
  NIEZNANY
Daremny jęk — 
  JUDASZ
O matko!...  
  NIEZNANY
Pustynia krzyczy — 
  JUDASZ
z rozpaczą
O matko! matko! matko!...  
 
Ściemnia się. Nieznany znika. Rozjaśnia się.
z czułością
Twarz twoja — — 
twe włosy — — twe oczy — — twe ręce — 
spod śmiertelnego zawoja — —  
twe oczy — — 
otom twój syn... 
widzisz mnie? 
Och, twe spojrzenie!... 
 
w uniesieniu
O większa, niż w niebie, słodyczy!  
 
z rozpaczą wyrzutów sumienia
O męka — — o męka w męce...  
 
po chwili
Matko, patrz — oto kamienie, 
któremi miał twój syn 
kamionowany być...  
 
po chwili
Ty znasz mych win 
bezmierny ciężar...  
 
po chwili
Twe łzy, 
twe nieprzespane noce, 
twoje serdeczne płacze, 
twoje rozpacze... 
Twoje sieroce 
godziny życia... Twe czoło 
zdeptane — —  
 
wzdryga się
nogą syna — — 
twe łzy — — — 
Bóg nie powiedział: przebaczę...  
 
z wybuchem
Ty, matko, poniewierana, 
bita — — 
ty, któraś kryła twarz połą 
szaty, gdy ręka cię syna — — 
by twarz zakryta — — 
by twarz! — — — 
Godzina 
straszna — — pamięci...  
 
po chwili
Gdy wszystkie ręce 
przeciwko mnie — — gdy krzyż 
nad mną, jak orzeł — matko! i ty?!... 
przeciw mnie?!...  
 
słania się
głucho
Matko: zwierzęce 
dałaś mi serce, krwawsze niż 
tygrysa... 
przecz?... 
 
po chwili
Twe łzy, 
cóż łzy twe?  
 
w wyczerpaniu ducha
Czym kupił za nie 
szczęście i miłowanie?...  
 
Z za domu Judasza wychodzi stara kobieta z sierpem, schyla się i poczyna żąć trawę. JUDASZ
Co to?! 
Matko!... 
To ty?! To ty?!...  
 
jakby w obłędzie
Mamo — widzisz motyla? 
Jak śliczny — o, 
na kwiecie... skrzydła rozchyla, 
poleciał... 
Mamo, o, 
widzisz, jaki on duży — — 
jak dłonie dwie — — 
jak się ślicznie lśnią 
skrzydła — — mknie — — 
jak kwiat do gwiazd w podróży... 
Co będziesz żęła? Trawę? 
Dla krowy? 
Szkoda trawy, 
biegną w niej takie żwawe 
robaczki — o — — — 
takie rade... 
 
nagle
Matko — — jak blade 
twe lica!... Nie żnij trawy — 
pot z niej wystąpił krwawy — — 
krew z trawy!!... krople jak groch!!...  
 
chwyta się za głowę
Czy słyszysz mnie?! 
Przestań żąć trawę!! 
Nie?! 
 
Zbliża się gwałtownie i podnosi rękę jak do uderzenia. Nagle zakręca się i pada u stóp widma, które żnie dalej.
Och! Och! Och!  
 
powstając, po chwili
Proch — — 
nic więcej... 
Nie ma krwi... 
Matko — — przebacz mi — — 
ty wiesz — — ty... 
ty wiesz — — — 
Bóg tak chciał — — 
przeklął — — 
i życie dał... 
 
po chwili pod nagłą myślą
Spójrz na mnie — — widzisz twarz? 
Mą twarz? 
Tyś ją dała — — 
sierp w ręku masz: 
zedrzej!... Rękami 
zedrzej — — plami... 
Gdym w paschę był 
w Jerozolimie młodym chłopcem, 
gdziem się pokazał, zaraz szmer: 
złodziej... Jakąem wściekłość krył, 
a i ból jaki!... W oku obcem 
myśl taką budzić — na pierwszy zer... 
Złodziej!... tym szeptem w twarz mi pluto!..  
 
zrywając się z dzikim krzykiem
Matko! Obliczem wyzuto 
z śród żywych mnie!!  
 
z furią
To ty!!... Tyś dała je!!... 
 
Widmo przestaje żąć, podnosi się i patrzy na Judasza. Moment wahania. Wydaje się, jakby widmo chciało wyciągnąć ku niemu ręce i postąpić ku niemu, jakby czekało, aby on się zbliżył. On jednak stoi nieruchomy. Ściemnia się. Widmo niknie. Rozjaśnia się.
Znikła!... Ha!...  
 
z wysileniem
Uszła — — 
przede mną — — 
uciekła — — drugi raz — — 
raz pierwszy w ciszę podziemną, 
pod grobu głaz — — 
raz drugi — — 
Skończone. 
Był cień... 
Uszła — — jam — — jam — — 
 
po chwili podnosząc powoli palec ku niebu.
W nieskończoności 
znikła — to było widmo — — szloch 
i nic... 
Tam kiedyś matek dwóch 
zadrżą wnętrzności 
naprzeciw się — tam — w niewysłowionej boleści — — 
dwóch matek — — — 
a przecież oddałem trzydzieści 
srebrnych, nie wziąłem nic! 
 
Słychać śmiech i w oddali grzmot piorunu.
Judasz z przerażeniem
Czyj śmiech?! 
  GŁOS NIEZNANEGO
Wygnałeś matkę swoją!... 
Odeszła!  
  JUDASZ
chwytając się za głowę.
O! O! O!...  
 
W hallucynacji Judasza pojawia się gromada dzieci, potem orszak kobiet młodych i starych, potem orszak mężów i starców, na końcu Uczniowie. Jan Ewangelista trzyma ogromny czarny krzyż przed sobą. Wchodzą z różnych stron i prawie otaczają Judasza stojącego pod drzewem. Wszyscy mają prawice wyciągnięte ku Judaszowi, piętnujące. JUDASZ
w największej trwodze
Panie!!...  
 
po chwili z rękoma do tłumu
Przyszli!!... 
 
po chwili na wsze strony
I czegóż chcecie? 
Po co idziecie? 
Zwróciłem tych trzydzieści... 
Żem wydał Pana, 
że krew rozlana — — 
lecz patrzcie w głąb boleści... 
 
Mojego serca 
straszny szyderca 
kawały przed psy miotał! 
przetom przezdradził — — 
przetom prowadził — — 
przetom ten Dom zdruzgotał... 
 
Czego wy chcecie?... 
Po co idziecie?... 
Krzyż mnie pod ziemię wgniata!... 
Okropni sędzie!... 
I sąd wasz będzie 
do końca, do końca świata!!...  
 
Tłum cofa się i wychodzi. JUDASZ
sam
Jestem... 
Nie jestem proch... O straszliwość... 
Pusto... Jasność świetlana 
dnia... 
Świata żywość 
pełna, a pusta tak — — jak szczyty gór — — 
Ni Boga, ni Szatana... 
O klątwa!! 
 
chwyta sznur, którym jest przepasany
Jedno: sznur 
i ja... 
I przecz?! 
 
Grzmot.
I znowu gromy? 
Cały mi świat 
przez wieków grad 
na oczach jest widomy — 
jam Wieczność...  
 
W jasności wstępuje na pagórek po prawej stronie sceny Nieznany w purpurowym płaszczu z płomiennym trójzębem w ręce. NIEZNANY
Piekło... 
  JUDASZ
przeniknięty do szpiku kości
Wieczność kary... 
  NIEZNANY
Idźcie przeklęci w ogień wieczny, 
tam będzie płacz i zgrzytanie zębów...  
  JUDASZ
Ha!... Piekła żary — —  
  NIEZNANY
Miecz obosieczny 
płomienia w ręku Anioła 
u Raju zrębów.  
  JUDASZ
Piekło — — — u Raju zrębów...  
 
powtarzając
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: 
czyja się dusza pada, psowa, 
czyja się dusza zsuwa w cień, 
czyjej się duszy chwycił grzyb, 
wziąwszy chleb w koszyk, nieco ryb, 
do Galilei niechaj spieszy, 
bo w Galilei wielkie dni...  
 
wybucha płaczem spazmatycznym.
Och! Och! Och!  
  NIEZNANY
Słowa, słowa, 
słowa — dym...  
  JUDASZ
Wieczność kary — — 
wieczność męki — — — 
nikt nie pocieszy — — 
nie przebaczy — —  
  NIEZNANY
Wieczność męki, 
wieczność kary, 
wieczność rozpaczy.  
  JUDASZ
I nigdy wyzwolenia?! 
I nigdy przebaczenia?!  
  NIEZNANY
Nikt nie przebaczy.  
 
Grzmot. JUDASZ
porywając się
Więc nie!!  
  GŁOS Z GÓRY
Judaszu! Judaszu!  
  JUDASZ
Nie szukaj mnie! 
Jam nie Adam, co drżał! 
Przeklęty byłem tu, niech będę tam 
potępiony!!...  
 
Przeciągłe grzmoty.
Zczeźnij na miał 
ziemio! Ruń gwiazdo i słońce! 
Z niebiosów bram 
wyjdź ogniu i z piekła krat!! 
Klnę rodzące 
i niemowlęta!! 
Zioła,
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Judasz - Kazimierz Przerwa-Tetmajer (gdzie czytac za darmo ksiazki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz