Darmowe ebooki » Tragedia » Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 30
Idź do strony:
przebaczenia. 
  KRÓLOWA
Cześć mu niosę, to serca rozkosz i zadanie.  
  CARLOS
Czy nigdy nie kochałaś?  
  KRÓLOWA
Szczególne pytanie! 
  CARLOS
Czy nigdy nie kochałaś? —  
  KRÓLOWA
Nie kocham — nie marzę — 
  CARLOS
Bo serce czy przysięga kochać ci nie każe?  
  KRÓLOWA
Nie zadawaj mi pytań i oddal się, książę.  
  CARLOS
Bo ci broni twe serce czy przysięga wiąże?  
  KRÓLOWA
Bo to moja powinność. — Nieszczęsny! Do czego  
To smutne rozbieranie55 losu rzuconego,  
Któremu posłusznymi musim być oboje? 
  CARLOS
Być mu posłuszni? Musim? 
  KRÓLOWA
Cóż mi słowo twoje 
Tonem tak uroczystym wypowiedzieć pragnie? 
  CARLOS
To, że Carlos swej woli pod przymus nie nagnie,  
Że Carlos nie jest skłonny w tych krajów przestworze  
Zostać jeden nędzarzem, kiedy stać się może  
Krusząc prawa przeszłości, kosztem jednej chwili,  
Najszczęśliwszym na ziemi!  
  KRÓLOWA
Czy mnie słuch nie myli? 
Ty się jeszcze spodziewasz! — Nadzieja zuchwała  
Śmie łudzić twoje serce, kiedy przeszłość cała,  
Wszystko — wszystko stracone bez śladów po sobie! 
  CARLOS
Ja tylko za stracone mam popioły w grobie.  
  KRÓLOWA
Do mnie zwracasz — do matki, nadzieję szaloną?  
 
zatapia w nim wzrok przenikliwy — po chwili mówi z godnością
Czemuż nie? Gdy ci czoło uwieńczą koroną,  
Możesz ogniem zniweczyć prawa poprzednicze,  
Możesz za próg wyrzucić twych przodków oblicze —  
Co więcej nawet, możesz — któż śmie opór stawić? —  
Popioły ojców twoich sromotnie splugawić —  
Dobyte z Eskurialu56, rozwiać na wsze strony.  
Możesz — by godnie skończyć — gdy zapragniesz żony...  
  CARLOS
O! Na Boga zaklinam — nie kończ tej potwarzy! 
  KRÓLOWA
Kazać przywlec twą matkę do stopni ołtarzy!  
  CARLOS
O, przekleństwo synowi!  
 
po chwili niemego osłupienia
Więc wszystko stracone! 
O! Teraz zdjęłaś z oczu czarowną zasłonę,  
Która bodajby wiecznie kryła me powieki!  
Ciebie los mi wydziera na wieki! — na wieki!  
Stało się — los tak wypadł! W sercu piekło czuję!  
Nawet w złączeniu z tobą piekło szczęście truje.  
O biada! Sił mi braknie — serce pęka z bólu! 
  KRÓLOWA
Pożałowania godny, drogi mój Karolu!  
Czuję sama — o! Czuję boleść, która łono  
Twe szarpie bez litości — boleść nieskończoną  
Równie jak miłość twoja: lecz wielką jak ona  
Będzie chwała, gdy żal ten serce twe pokona.  
Dosięgnij tego szczytu, bohaterze młody.  
Warto jest boje staczać dla takiej nagrody.  
Tobie zwłaszcza należy krzepić się na siłach,  
Przez pamięć cnót twych dziadów, płynących z krwią w żyłach.  
Podźwignij się z niemocy, szlachetny Carlosie!  
Wnuk wielkiego Karola niech w tak srogim losie  
Czerpie siły do zwycięstw, gdzie inny nie może  
Nawet broni podźwignąć. 
  CARLOS
Za późno! O Boże! 
  KRÓLOWA
Za późno stać się mężem? A gdzież cnoty władza,  
Jeśli nas własne serce w pierwszej próbie zdradza?  
Tyś ręką Opatrzności wysoko stawiony —  
Wyżej, książę, niżeli twych braci miliony.  
Ulubieniec tak stronnie w dary obsypany  
Ujęte biednej reszcie. — Czymże ten wybrany  
Zasłużył? Zapytują — już w matki żywocie57,  
By jeden ważył więcej niż śmiertelnych krocie?  
Tyś winien stać się godnym tej względności nieba,  
Aby światu przodować, zasługi potrzeba!  
Zdobądź się na nią pierwszy, czego nikt w tej mierze  
Nie złożył na ofiarę, ty ponieś w ofierze. 
  CARLOS
Żeby ciebie wywalczyć, czuję moc olbrzyma.  
Ciebie stracić na wieki serce siły nie ma!  
  KRÓLOWA
Przyznasz jednak — tylko, Karolu, rozjątrzenie,  
Tylko duma, zawziętość, mogą twe pragnienie  
Tak szalone ku matce podniecać bezprawnie.  
Ta miłość i to serce, które marnotrawnie  
Mnie składasz na ofiarę, do tych państw należą,  
Które ci kiedyś rządy nad sobą powierzą.  
Patrzaj! — wszak ty marnujesz w twym sercu złożoną  
Własność przybranych dzieci. — Miłość twą koroną,  
Twym urzędem być winna. — Dotąd w błędnej drodze  
Zwracałeś ją do matki. Powstrzymaj jej wodze.  
O! Powstrzymaj i skieruj ku ludów twych rzeszy.  
Wyrwij ten cierń z sumienia, a wnet cię pocieszy  
Błogość stania się bogiem! Elżbieta dość długo  
Była pierwszą miłością — niech ci będzie drugą  
Hiszpania. Tej rywalce godniejszej o wiele  
Ustąpię... 
  CARLOS
przejęty uwielbieniem rzuca się do nóg Królowej
Jakżeś wielką, niebiański aniele! 
Wszystko, wszystko, co żądasz, uczynię dla ciebie. 
 
powstając
Poprzysięgam przed tobą i Bogiem na niebie,  
Że tę miłość głęboką, o wielki mój Boże!  
Wiecznym zamknę milczeniem; bo serce nie może  
Zapomnieć cię na wieki...  
  KRÓLOWA
Czyliż od Karola 
Mogłabym tego żądać, czego własna wola  
Spełnić nie jest dość silną? — 
  MARKIZ
wbiegając spiesznie
Król! 
  KRÓLOWA
Boże! 
  MARKIZ
Uciekaj! 
O książę! — ani chwili odejścia nie zwlekaj! 
  KRÓLOWA
Podejrzliwym jest strasznie! Niech cię nie zastanie! 
  CARLOS
Zostaję!  
  KRÓLOWA
A któż wtedy ofiarą się stanie? 
  CARLOS
chwytając rękę Markiza
Uchodźmy stąd, Rodrygu!  
 
zatrzymując się na chwilę, do Królowej
O! Powiedz mi, proszę, 
Jakie ziarno pociechy dla serca unoszę? 
  KRÓLOWA
Przyjaźń życzliwej matki.  
  CARLOS
Przyjaźń! I matczyną! 
  KRÓLOWA
I te łzy Niderlandów, co w ucisku płyną!  
 
Królowa wręcza Carlosowi kilka listów. Carlos z Markizem oddalają się. Królowa ogląda się z niepokojem za damami swego dworu, które się nigdzie nie ukazują, Kiedy się chce cofnąć w głąb sceny, wchodzi Król. SCENA SZÓSTA
Król, Królowa, Książę Alba, Hrabia Lerma, Domingo. Kilka dam i kilku grandów, którzy zostają w niejakim oddaleniu. KRÓL
ogląda się z podziwieniem, po chwili milczenia
Pani — tak sama jedna? — przechadzki używa  
Bez dam swych towarzystwa? — Gdzież jej dwór przebywa?  
To mnie wielce zadziwia.  
  KRÓLOWA
Mężu mój łaskawy... 
  KRÓL
Czemu sama?  
 
zwracając się do swego otoczenia
Zażądam zdania ścisłej sprawy 
Z uchybienia godnego mej kary surowej.  
Kto piastuje dziś urząd przy boku królowej,  
I zaszczyt jej służenia na kim dziś spoczywa? 
  KRÓLOWA
Mój małżonku, niech was to tak srodze nie gniewa.  
Sama tu winna jestem, bo z mej własnej woli  
Przed chwilą stąd odeszła księżniczka Eboli.  
  KRÓL
Z waszego więc rozkazu?  
  KRÓLOWA
Służebną przywołać — 
Bo dłużej do infantki tęsknocie podołać  
Już nie mogę. 
  KRÓL
Jak to więc? Dla takiej przyczyny 
Zbyłaś58 się otoczenia? To jednakże z winy  
Usprawiedliwia jedną — gdzież druga zostaje? 
  MONDEKAR
występując z orszaku dam, do którego w ciągu powyższej rozmowy powróciła
Ja, panie miłościwy, winną się uznaję.  
  KRÓL
Więc nad skruchą z tej winy dziesięć lat pobytu  
Pozwalam ci rozmyślać z dala od Madrytu.  
 
Markiza oddala się płacząc. Ogólne milczenie. Wszystkich oczy zwrócone są z przerażeniem na Królową. KRÓLOWA
Markizo! Za kim płaczesz? 
 
zwracając się do Króla
Mężu mój łaskawy, 
Jeżeli zawiniłam, przecież od niesławy  
Winna mnie ustrzec choćby korona tej ziemi,  
Po którą nie sięgałam rękami chciwemi.  
Czyliż prawo w tym kraju tak bezwzględne bywa,  
Że nawet córkę królów przed sądy przyzywa?  
Czy niewola jedynie waszych niewiast strzeże?  
Świadek więcej niż cnota broni ich w tej mierze?  
Teraz chciej mi wybaczyć, mój królu i panie,  
Ja nie jestem nawykła za chętne oddanie  
Usług wiernych odpłacać łzą i oddaleniem. 
 
zdejmując szarfę i wkładając ją na Mondekar
Mondekar — rozgniewałaś twoim przewinieniem  
Monarchę, ale nie mnie. Przyjm dar ten jedyny  
Na pamiątkę mej łaski i smutnej godziny.  
Lecz unikaj tej ziemi — porzuć ją z pośpiechem,  
Bo tylko pod jej niebem czyn twój mienią grzechem.  
W mojej Francji pociecha koi łzy rozpaczy.  
 
wspiera się na ramieniu Ochmistrzyni, zasłaniając oblicze
Czyż nigdy nie zapomnę, że tam jest inaczej!  
  KRÓL
z niejakim poruszeniem
Mógłże cię wyrzut serca zasmucić, królowo?  
Zasmucić z czułej troski płynące me słowo?  
 
zwracając się do swego otoczenia
Oto stoją przed nami tronu wasalowie —  
Czyliż z pilnym baczeniem, niechaj każdy powie,  
Nie śledzę okiem, zanim sen je ukołysze,  
Drgnienia pulsu mych krajów — i czy go nie słyszę  
Z odległych krańców ziemi? — Czy o los korony  
Mam truchleć trwożniej niźli o serce mej żony?  
Do strzeżenia mych ludów mam Albę i zbroję —  
Miłości żony mojej strzeże oko moje.  
  KRÓLOWA
Jeżeli do obrazy dałam powód...  
  KRÓL
Przecie 
Mienię się najbogatszym w chrześcijańskim świecie  
I słońce nie zachodzi w państw moich przestworze.  
Lecz to wszystko kto inny po mnie posiąść może,  
Jak posiadał przede mną. — Losu jest hojnością  
Wszystkie dobro królewskie. — Filipa własnością  
Sama tylko Elżbieta. — W tej jednej dziedzinie  
Czuję, że śmiertelnika krew w mych żyłach płynie. 
  KRÓLOWA
Czyliż się więc obawiasz, panie miłościwy?  
  KRÓL
Miałżeby dać do tego powód mój włos siwy?  
Gdyby raz z tej obawy serce me zadrżało,  
Już by nigdy powodu do niej nie zaznało.  
 
zwracając się do swego otoczenia
Obliczam was, grandowie. — Czemuż w waszym gronie  
Nie spostrzegam infanta, pierwszego w koronie?  
Gdzie Don Carlos?  
 
nikt nie odpowiada
Ten chłopiec, Don Carlos, mnie drażni 
I przerażać zaczyna; a coraz wyraźniej  
Unika mnie, od czasu, jak wrócił z Alkali.  
Czemu wzrok jego zimny, gdy krew w żyłach pali?  
I obejście59 — czemu tak ściśle obliczone?  
Zlecam wam — miejcie oczy na niego zwrócone. 
  ALBA
Ja czuwam i dopóki pierś dźwignie tę zbroję,  
Może śmiało zasypiać, królu, oko twoje.  
A jak Boże cheruby60 ku raju obronie  
Tak stoi książę Alba na straży przy tronie.  
  LERMA
Wybacz, najmędrszy z króli, jeżeli w pokorze  
Przekonanie odmienne przed tobą otworzę.  
Cześć twego majestatu zanadto mi drogą,  
Abym syna potępiał tak spiesznie i srogo.  
Lękam się, że krew jego ogień w żyłach chowa,  
Lecz serce mnie nie trwoży.  
  KRÓL
Hrabio, twoje słowa 
Dobre są, aby ująć ojca słabą stronę.  
Jako król, księciu zwierzam wsparcie i obronę.  
Dosyć o tym. 
 
zwracając się do obecnych
A teraz — spieszę do stolicy, 
Gdzie mój urząd królewski wzywa mej prawicy.  
Już powietrze zarazą kacerstwa cuchnieje,  
Powstanie w Niderlandach coraz szerzej tleje.  
Czas już koniec położyć i srogim przykładem  
Zbłąkanych poprowadzić zbawczej drogi śladem.  
Z przysięgi, jaką każdy panujący książę  
Ślubuje chrześcijaństwu, jutro się wywiążę.  
Przed pomstą mojej ręki struchleją narody!  
Cały dwór mój zapraszam na te świetne gody. 
 
Wychodząc prowadzi Królowę, za nimi dwór postępuje. SCENA SIÓDMA
Carlos z listami w ręku, Markiz. Obaj wchodzą ze stron przeciwnych. CARLOS
Postanowiłem zatem. — Niechaj spadną pęta  
Z Flamandii. — Ona tak chce — a wola jej święta.  
  MARKIZ
Więc ani chwili stracić nie można; bo w świecie  
Mówią, że książę Alba jest już w gabinecie  
Naznaczon wielkorządcą.  
  CARLOS
Tak — bez odwlekania 
Zażądam u monarchy jutro posłuchania,  
O ten urząd dla siebie usilnie poproszę.  
Pierwsza to w życiu prośba, jaką doń zanoszę.  
Odmówić mi nie może. Dawno nieżyczliwie  
Patrzy na mnie w Madrycie, więc powód szczęśliwie  
Znajduje się na dobie61, by mnie trzymać z dala.  
A mamże prawdę wyznać? — Mnie więcej zniewala  
Ta nadzieja, Rodrygu, że mi się poszczęści  
W tym spotkaniu sam na sam
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 30
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Carlos - Fryderyk Schiller (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz