Darmowe ebooki » Tragedia » Biedny Henryk - Gerhart Hauptmann (biblioteka publiczna online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Biedny Henryk - Gerhart Hauptmann (biblioteka publiczna online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Gerhart Hauptmann



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 17
Idź do strony:
przyjść do was? 
  Benedykt
Kiedy tylko chcecie. 
Ilekroć ona zawita w me progi, 
jasność napełnia mą celę ponurą 
i rozszerzają się ściany mej leśnej, 
ciasnej kapliczki, Zbawiciel oddycha 
i uśmiech zjawia się na uściech93 Maryi, 
a ja, przytłoczon94 ciężarem mych grzechów, 
znów się podnoszę i, jakby rozszerzon95, 
mogę znów patrzeć w dobrotliwe oczy 
naszego Stwórcy. 
  Brygita
Potrząsając głową.
Ojcze, rada słucham, 
ale ja nie wiem — tak, nie umiem pojąć, 
co wy mówicie. Dziecko się zmieniło; 
jakiś ją dziwny trzyma duch w uwięzi — 
nawet i tutaj, w tych ostatnich czasach, 
tylko to nie jest owy96 duch pobożny, 
o którym prawisz. 
  Benedykt
Być może. Nas biednych, 
kiedy archanioł z snu grzesznego budzi, 
i pan ciemności również nie próżnuje — 
on i na waszą naciera dziecinę. 
Lecz ona czuwa, ona jest zbudzoną! 
Dlatego, proszę — drogi do świątyni, 
drogi do łaski i opieki bożej 
wy dziecku temu dziś nie zagradzajcie! 
Tak to wygląda, jak gdyby aniołów 
nieprzeliczone, niewidzialne ręce 
ciągły97 ją z sobą do ołtarza; wówczas 
gdy tak spoczywa w rajskim zachwyceniu, 
w jedno się z Bogiem stapiając w najgłębszych 
tajniach swej duszy — wówczas — ja to czuję — 
spełnia się tutaj jeden z owych cudów 
które nas, ludzi, wiodą do innego, 
do prawdziwego życia. 
  Brygita
Niech się dzieje — 
niechże się dzieje wola Boga. Amen. 
Ach! Gdyby tylko była więcej święta 
pomiędzy nami. Lecz tu jest ponura 
i zamroczona w duchu, tak że nieraz 
myślę ze strachem, czy też Bóg w tym dziecku 
nie chciał mnie skarać? Ja nie mogę, ojcze, 
na żadną dobyć się skruchę, niczego 
nie mogę dziś już żałować, tak kocham 
to moje dziecko; wiem to — zatwardziałość 
grzechu jest wielką. Niech Bóg mnie ukarze — 
mnie niech ukarze, nie dziecko. 
  Benedykt
Nieco zakłopotany.
Tak, prawda! 
Myśmy grzesznicy. Grzesznymi jesteśmy 
już z łona matki. Ale Bóg, gdy zechce, 
może ku chwale swojej wszystko zmienić, 
wszystko obrócić na dobre, chociażby 
w największej było poczęte słabości 
i grzechu: dziecka tego czysta dusza 
i nieskalane usta niechaj będą 
przed jego tronem nie oskarżycielem, 
lecz pośrednikiem. 
 
Oboje odchodzą. SCENA DRUGA
Wchodzi Ottegeba, blada, cicha. Kładzie na stos gałązki jedliny, które przyniosła ze sobą. Kilka z nich odrywa, podchodzi do krucyfiksu, całuje go i wieńczy. Wchodzi ponownie Brygita, spostrzegłszy Ottegebę, bada ją wzrokiem, nadsłuchuje szmeru za sceną i mówi. Brygita
Cóż te nasze dziewki 
tak hałasują na klepisku? — 
  Ottegeba
Zamyślona, po cichu, z wewnętrznym wyrażeniem.
Biedak, 
trądem dotknięty, żebrze na podwórzu. 
  Brygita
Kto znowu żebrze? Mów wyraźniej... Słyszysz? 
  Ottegeba
Tak, moja matko, jeden z ludzi bożych. 
  Brygita
Jego to słychać kołatkę? — Niech idzie, 
by go nie spotkał pan Henryk... 
  Ottegeba
Dlaczego? 
  Brygita
Co? Cóż ty myślisz?... 
  Ottegeba
Nic... Dlaczego, matko, 
ma się nie spotkać z nim nasz pan? 
  Brygita
Dla tego 
i dla owego... Milcz, nie pytaj więcej. 
  Ottegeba
Pan Henryk, matko, pisze w swej komorze. 
cisza 
Ojciec Benedykt mówi: gdyby ludzie 
nie buntowali się przeciwko Bogu, 
nie odpychali jego łaski świętej 
i jego świętej miłości, i gdyby 
nieposłuszeństwem i mową bluźnierczą 
nie wyszydzali jego miłosierdzia 
i bezgranicznej dobroci, przenigdy 
nie nawiedziłaby ziemi ta klęska. 
  Brygita
Krząta się koło talerzy i garnków, przy tym badawcze rzuca spojrzenie na Ottegebę.
Złe dzisiaj czasy. Wiara oraz wierność 
znikły ze świata. I w tym ma on słuszność. 
  Ottegeba
Powiada, matko, iże jad szatana 
całe dziś toczy chrześcijaństwo. Pan Bóg 
chciał to pokazać w obrazie i stąd też 
ciało każdego dotkniętego trądem 
jest tego — mówi — zwierciadłem. 
  Brygita
Być może... 
  Ottegeba
Nieraz też płacze nasz ojciec Benedykt, 
smaga swe plecy i mówi, że znać już 
Bóg się w swym gniewie na zawsze odwrócił 
od tego świata... 
  Brygita
Żegna się.
Niechże pochwalony 
będzie nam Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel. 
  Ottegeba
Z większym niepokojem.
Ojciec Benedykt mówi, że już bliskim 
Sąd Ostateczny i że koniec świata 
czyha już na nas. Nie lękasz się, matko? 
  Brygita
Lęku i trwogi doznajemy wszyscy 
na tym podole98... 
  Ottegeba
Żar i dym, i duszne — 
mówi — wapory99, wojny i zarazy 
zieją ze studzien przepaści... Anioły 
moru100 po wszystkich kroczą miastach... Grzesznik 
nie ujdzie żaden miecza ich mściwości. 
  Brygita
Przyjdzie zapłata, przyjdzie w samą porę — 
po co już teraz trwożyć się i lękać?... 
  Ottegeba
Czarna zaraza101 — mówi — nie oszczędza 
nawet i książąt. 
  Brygita
Nie. 
  Ottegeba
Żaden zamkowy 
mur, żadna baszta nie chroni od trądu. 
  Brygita
Nie.  
  Ottegeba
Był raz jeden hrabia — słyszysz, matko, 
tenże z cesarza córką tańczył w sali — 
onać102 już była jego potajemną 
oblubienicą! Wtem lekarz cesarski 
cicho na niego zawoła i kazał 
iść mu za sobą. Weszli do komnaty 
i rzekł mu lekarz — rzekł: «pokaż mi rękę!» 
A gdy mu rękę dał ten pan i książę, 
naówczas lekarz pokazał mu bliznę 
na jego białej ręce i powiedział — 
to mu powiedział: «panie, twa najcięższa 
przyszła godzina — bądźże teraz mężny — 
jesteś nieczysty!» 
  Brygita
Cóż to są za bajki. 
Śnisz? 
  Ottegeba
Nie! I fletni nie słyszał już więcej 
ani fujarek... 
  Brygita
Nie pleć, nie pleć, dziecko! 
 
Niechcący rzuca ze stołu, przy którym jest zajęta, długi nóż kuchenny. Ottegeba drży z przerażenia i stłumiony wydaje okrzyk. Brygita
Co ci się stało? Cóż to? 
  Ottegeba
Nic! Nic, matko. 
  Brygita
Daj... podnieś nóż ten... 
  Ottegeba
Nachyla się, cała się trzęsąc i dzwoniąc zębami, podnosi nóż z ziemi i kładzie go na stole. Brygita
Czyś może niezdrowa? 
  Ottegeba
Potrząsa głową, jakby nieobecna.
Matko, ty wierzysz... by Izaak wiedział, 
kiedy go ojciec chciał dać na ofiarę, 
co z nim Abraham zamierzał uczynić? 
  Brygita
Nie, on nie wiedział... Ale na cóż ci to? 
Przecz103 się w tak strasznych zatapiasz powieściach? 
Dziękować Bogu, że dzisiaj już od nas 
krwawych nie żąda ofiar jak naówczas. 
  Ottegeba
Chryste!... Czyż Pan Bóg sam na śmierć krzyżową 
nie wydał syna swego, by odkupił  
nasze przewiny — czyż nie patrzał na to, 
jak nasz Zbawiciel kroczył na Golgotę? 
Komu Bóg daje siły, by za bliskich 
choćby najcięższe ponosił cierpienia, 
ten — jak powiada nasz ojciec Benedykt — 
spośród tysiąca wybran104 jest i szczęśliw105. 
A zaś potęga ludzkiej krwie106, niewinnej 
i dobrowolnie wylanej, jest — mówi — 
czystą krynicą ludzkiego zbawienia 
i ma już tutaj taką moc cudowną, 
że, widzisz, nawet skóra trędowatych, 
krwią tą skropiona, staje się w tej chwili 
niepokalaną i czystą... 
  Brygita
Być może... 
  Ottegeba
A czy wiesz, matko, co opowiadają 
nasi parobcy? 
  Brygita
Nie. 
  Ottegeba
Gdyby na świecie 
wszystko się działo po sprawiedliwości, 
wówczas on dawno już powinien żebrać 
z kołatką i o kiju... 
  Brygita
O kim 
mówisz?... 
  Ottegeba
Na polu mieszkać, opuszczony 
i odepchnięty przez wszystkich... 
  Brygita
Idź, dziecko, 
idź przygotować podwieczerz107... Pan chory, 
ale na duszy... A gdyby na sobie 
miał ten okropny śnieg trądu, to któż go 
mógłby ocalić?... Ani ksiądz, ni lekarz, 
ani ofiarna krew... 
  Ottegeba
Płacząc z wzruszenia.
A jednak, matko, 
w krainie włoskiej, daleko, w Salernie108, 
żyje mnich taki, który krwią uzdrawia. 
  Brygita
Któż to powiada? 
  Ottegeba
Ottaker. Poprzysiągł, 
a brat Benedykt to potwierdził. 
  Brygita
Dobrze, 
wszystko być może... Ale dość już tego. 
Nie chcę już o tym słyszeć — ani słowa. 
A ty spokojnie idź do swej roboty... 
Nikt tu nie chory — nie trzeba ofiary. 
Cokolwiek mógł ci, łatwowierne dziecko, 
ten rozpuszczony nagadać parobek, 
pan stąd niebawem wyjedzie uzdrowion109. 
  Ottegeba
Rozpaczliwym wybucha płaczem.
Ach! Matko, matko! Gdy on nas opuści! 
  Brygita
Kto? Hrabia Henryk?... Daj Boże... I czego 
płaczesz? Czy sądzisz, że nasza chatyna, 
nasz kaczy stawek i ogród warzywny 
to w sam raz miejsce dla takiego pana? 
  Ottegeba
Łkając.
Ja, matko, pójdę... pójdę do klasztoru... 
Myślisz, że mogę zostać żoną chłopa... 
  Brygita
Na wszystko, córko, będzie czas i rada. 
Wszystko się stanie według woli Boga, 
który z latami pychę tę przytłumi... 
Lecz ja ci mówię: gdy się kiedyś zjawi 
dzielny młodzieniec ze krwią chłopską w żyłach 
i o twą rękę poprosi rodzica, 
winnaś pokornie podziękować Bogu... 
  SCENA TRZECIA
Dzierżawca Gotfryd wprowadza Hartmanna von der Aue. Prosty to rycerz, o kilka lat starszy od Henryka, z posiwiałą już brodą. Ubrany w lekki pancerz, miecz, ostrogi, z zawieszonym przez ramię długim płaszczem futrzanym. Gotfryd
Wejdźcie, rycerzu! Rozgrzejcie się, panie! 
Wesoły tutaj płonie ogieniaszek — 
a wam potrzeba ciepła... 
do Brygity 
Gdzie już pan nasz? 
Matko, to, widzisz, jest pan Hartmann z Aue, 
pana Henryka sługa i powiernik... 
Spora to jazda dotąd z zamku z Aue 
o takiej porze... Siadajcie. 
  Hartmann
Dziękuję. 
Powietrze ostre i wiatr od północy 
miałem wprost siebie, tylko że mój gniadosz 
dzielnie się trzymał w górach; w mgłach staliśmy 
niejednokrotnie, śród tumanów śniegu 
nie widać było ani śladu drogi, 
myśmy się jednak przedzierali naprzód — 
ot, krok za krokiem. Rozkosz to jedyna 
tak się na wiernym przedzierać koniku 
i zamyślony pchać się naprzód w góry 
wśród białych świerków, obsypanych śniegiem, 
kiedy żadnego nie usłyszysz głosu 
prócz zimnych, ostrych poświstów i skrzypień 
zlodowaciałych gałęzi. 
do Ottegeby, przyjaźnie 
A chociaż 
umilkły małe, wesołe ptaszęta, 
śnieg pod kopytem dźwięczy trzaskający, 
tak że człek słucha i duma, i słucha, 
i prawie do cna gubi się w zamysłach 
jak Piotr Badawiec, kiedy mu nuciła 
rajska ptaszyna, a zasię lat tysiąc 
tak ci110 mu przemknął niby jedna chwilka. 
  Brygita
Siądźcie, rycerzu! 
  Hartmann
To młodziutkie dziewczę 
to wasza córka?... 
  Brygita
Jedna i jedyna. 
  Hartmann
I (wszak mam słuszność?) pana Henrykowa 
mała małżonka?... 
  Brygita
Tak, za dawnych czasów, 
gdy większym była dzieckiem, niż jest dzisiaj, 
a jego miłość, pan nasz, był chłopięciem, 
do krotochwili i żartów jedynym, 
nieraz tym mianem raczył ją nazywać. 
  Gotfryd
I dzisiaj robi to samo... Toć wczoraj, 
tu, przy kominku, gdy mu Ottegeba, 
dała stołeczek pod nogi, powiedział — 
wszak słyszeliście: — «dzięki, Ottegebo, 
moja ty mała małżonko!»... Nieprawda? 
  Brygita
Prawda.  
  Hartmann
Tak, prawda! A ty, moje dziecko, 
nie pozwól sobie zabierać tej nazwy — 
onać przystoi111. Nie z urągwiska, 
nie z żadnej pychy, jak wy znać mniemacie112, 
dobra kobieto, zwie ją pan nasz swoją 
małą małżonką; lecz ważko i szczerze, 
w tych oto listach, wielbiących to dziewczę 
i jej troskliwość, i opiekę nad nim. 
  Ottegeba
Chwyta rękę matki i tak ją ściska z zakłopotania i zdumienia, że Brygita omal nie krzyczy. Brygita
Co ci się stało, dziecko? Tak ściskałaś 
rękę, że aż mi ścierpła. 
  Ottegeba
Śmieje się, zasłania sobie oczy łokciem i ucieka. Gotfryd
Tak, przyznaję, 
że warta skromnej pochwały — ot dawniej 
były już w głowie same krotochwile... 
  Brygita
Dolejże wody do wina, Gotfrydzie — 
wiesz, jak ten trunek idzie jej do głowy. 
 
Brygita odchodzi. SCENA CZWARTA Hartmann
A teraz powiedz: jakże mu się wiedzie? 
  Gotfryd
Patrzy na Hartmanna, wzdycha i mówi.
Jak mu się wiedzie? Zbyt duże pytanie, 
a i odpowiedź, panie wzdyć113 trudniejsza, 
niźli114 sądzicie... Zresztą nie wiadomo: 
nieraz wygląda rześko i ochoczo, 
jak w owych czasach, gdy jeszcze był zdrowy, 
a potem znowu wydaje się
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Biedny Henryk - Gerhart Hauptmann (biblioteka publiczna online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz