Darmowe ebooki » Tragedia » Sabinki - Paul Heyse (nowoczesna biblioteka txt) 📖

Czytasz książkę online - «Sabinki - Paul Heyse (nowoczesna biblioteka txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Paul Heyse



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:
niechże będą równie uprzejmemi22 
Dla równych kobiet; niech tylko ogłoszą 
Na całe Lacjum; niech tylko zaproszą... 
To wnet złodziejki wszystkie, nierządnice 
Zlecą się do nich! Będą śliczne pary.” 
  TALASSJUSZ
No, teraześ23 im oddał podług miary! 
  ANKUS
Milczałem wówczas; a za zniewag tyle 
Przyrzekłem sobie na tę właśnie chwilę 
Odwet odłożyć. — Lecz gdzie się podziała 
Uraza słuszna i zawziętość cała! 
Jakąż czynimy im tu sprawiedliwość? 
Gdzie kara za ich pychę i złośliwość? 
Patrzcie, o bogi! na przykład jedyny 
Najczystszej łaski! Oto te dziewczyny, 
Które nas lżyły! My zamiast nawzajem 
Obelgą płacić, za mąż je wydajem; 
Siebie, latyńską młodzież wyborową, 
Ofiarujemy; za każde złe słowo 
Dajemy całus!... 
  TULLIA
Przechwałki kłamliwe 
Próżnego głupca!  
  MARCJA
O! są bogi mściwe, 
Zdradę i podstęp karzące surowie24! 
Są jeszcze nasi bracia i ojcowie 
Niezwyciężeni dotąd! 
  TULLIA
A jeżeli 
Nikt nam pomocy rychłej nie udzieli, 
To się potrafim wyzwolić i same, 
Śmierć przekładając nad honoru plamę. 
Do Ankusa 
O, trzymaj silniej! tylko siła może 
Tu mnie zatrzymać! I nigdy nie złożę 
Mej dłoni w twojej z własnej dobrej woli! 
Was dotąd jeszcze wzgarda owa boli, 
Jakiej w sabińskiej doznaliście ziemi? 
Dziś dowodzicie czynami własnemi, 
Żeście stokrotnej wzgardy warci byli; 
O bohatery! W uroczystej chwili 
Święta pokoju zgotowany skrycie 
Rozbój wykonać!... Ale zobaczycie, 
Że to zarzewie, któreście porwali 
Z ognisk sąsiadów, ono wam popali 
Dachy i ściany, i na wasze głowy 
Runie wam w gruzach cały gród wasz nowy 
Prędzej, niż powstał! 
  ANKUS
No! nim się to ziści, 
Toć zawsze tyle odniesiem korzyści. 
Że się pogrzejem. — Lecz mógłby też wrócić 
I król nasz dotąd; żeby przecie skrócić 
Tę pieśń weselną, którą pewnie raczy 
Ma luba jutro zaśpiewać inaczej. 
  TULLIA
Niech przyjdzie! niech go nie miną te słowa, 
Przekleństwa moje! — Wszystkiem25 mu gotowa 
W oczy powtórzyć! 
Obracając się do innych branek  
Lecz czemuż z was żadnej, 
Z was, ofiar tylu tej zdrady szkaradnej, 
Głosu nie słychać? Już się poddajecie 
Ciche, potulne?... Niema ryba przecie 
Chwycona wędką rzuca się i miota; 
A was nie boli gwałt ani sromota? 
I ty, Hersylia! czyż gniew wolnej duszy 
Tak się już prędko w twojej piersi głuszy? 
Lecz nie; masz słuszność! bo ci nikczemnicy 
Nie są godnymi głośnych skarg dziewicy, 
Ale pogardy milczeniem wymownej 
I — w nocnym mroku zagłady bezsłownej! 
  PIERWSZY RZYMIANIN
koło bramy stojący
Król, król powraca! Na górę już wchodzi.  
  DRUGI RZYMIANIN
Z nim reszta naszych; zastęp dzielnej młodzi, 
Co nas zasłaniał w przytrudnym odwrocie, 
Sami nie mają nic! 
  ANKUS
To jeszcze krocie 
Dziewcząt w sąsiedztwie; więc w stosownej porze 
Im się też wzajem do swatów pomoże. 
  SCENA IV
Romulus wchodzi z oddziałem zbrojnych. RZYMIANIE
Niech żyje król nasz!  
  ROMULUS
wychodząc naprzód
Założyć ryglami 
Bramę natychmiast! 
Do Ankusa 
A, z dwiema brankami? 
Słowaś dotrzymał! 
  ANKUS
Tak królu; zwycięstwo! 
I górą nasi! 
  TULLIA
O chlubne zwycięstwo! 
Ty, królu zbójców! Ty i wszyscy twoi 
Niech... 
  HERSYLIA
przerywając
Pozwól, siostro; mnie mówić przystoi. 
Do Romulusa 
Ty jesteś królem: więc słuchaj! To dziecię 
Mnie, mnie wydarto. Matka w pierwszym lecie 
Ją odumarła; jam ją wychowała, 
A ten mi wydarł! — Niech ta rzesza cała 
Zaświadczy zaraz... Zapytaj i jego: 
Niech powie, czylim do grodu waszego 
Nie sama przyszła, ofiarując siebie 
W zamian za siostrę. Królu, błagam ciebie; 
Każ mu, niech zaraz Tullię oswobodzi. 
Ona się z jarzmem nigdy nie pogodzi! 
Ona wprzód umrze! Ja, ja znam już życie 
I jego troski: jeśli ją puścicie, 
Za łaskę taką, niewoli surowej 
Poddam się chętnie; — lecz w razie odmowy — 
Wiedz o tym: — żadnej z nas mieć nie będziecie! 
Więc mów. 
  ANKUS
do Romulusa
A dobrze; powiedz jej raz przecie! 
Bo moje słowa jakby niesłyszane. 
Uprzędła sobie sama tę zamianę; 
Jam się nie wdawał w żadne obietnice. 
  ROMULUS
do Sabinek
Jesteście branki — wy, wszystkie dziewice! 
Żadna już ziemi nie ujrzy rodzinnej! 
Lecz nie w niewoli, nie; — we czci powinnej 
U naszych ognisk zasiądziecie z nami. 
Gwałt wam zadano; prawda! Ale sami 
Winni tu wasi niebaczni ojcowie. 
Kiedyśmy w zgodnej szukali umowie 
Pokrewnych związków, jak dobrzy sąsiedzi, 
Dano nam suchą wzgardę w odpowiedzi. 
Więc lepszy podstęp niźli słowo bratnie! 
Bóg was zaślepił i wpadliście w matnię. 
Bóg też uświęci zrządzenie łaskawe. 
Wołać kapłana, niechaj kończy sprawę; 
Niech przez stosowne modły i ofiary 
Połączy ślubem wszystkie młode pary. 
  SCENA V
Wchodzi Pinarius, prowadzony przez chłopca niosącego pochodnię i naczynie ofiarne. ROMULUS
Więc do ołtarza! 
  TULLIA
w czasie, gdy chłopiec roznieca ogień na ołtarzu
Czy myślicie może 
Błogosławieństwo nawet ukraść boże? 
Jakimż obrządkiem uświęci się godnie 
Zelżenie święta przez ohydną zbrodnię? 
Do Pinariusa 
Chcesz chyba bluźnić, kapłanie niewierny, 
Chcesz zwiększyć zgrozę igraszki mizernej, 
Do której zniżasz twój urząd. 
  PINARIUS
Bo muszę! 
Ciężkie przeczucie uciska mi duszę. 
  ROMULUS
Niechaj się starość w złych przeczuciach gubi; 
A Rzym jest młody; młodość działać lubi. 
Czyń, co ci każą.  
  PINARIUS
Słucham. Losy mściwe 
Padną na wasze głowy nieszczęśliwe 
A nie na moję. 
Do chłopca 
Chłopcze, podaj czarę! 
Chłopiec podaje 
Wam, wielkie bogi, czynię tę ofiarę! 
Tobie, Jowiszu! 
 
Słychać uderzenia w bramę ANKUS
idąc ku bramie
Co tam za pukanie? 
  TULLIA
Bogów mściciele — na wasze skaranie — 
Już idą! 
Pokazuje na ołtarze 
Od tych bluźnierczych płomieni 
Wasz gród zbójecki w popiół się zamieni! 
  ROMULUS
stając obok Hersylii, nie ruszając się z miejsca, głowę tylko odwraca
Któż znów taki?  
  TYTUS TACJUSZ
z zewnątrz
Otwórzcie! Król stoi — 
Sam sobie herold — u waszych podwoi. 
  HERSYLIA
do siebie
Ojciec!  
  ANKUS
Nie trzeba starcowi otwierać! 
Ma nam tu próżno swym jękiem doskwierać!  
  TULLIA
z oburzeniem
Król i mąż taki!  
  ROMULUS
Ale powiedz z góry, 
Tacjuszu, po co chcesz wejść w nasze mury? 
  TACJUSZ
za bramą
Otwórzcie!  
  ROMULUS
Są tu twoje córki obie. 
Oszczędź daremnych rozmów — nam i sobie! 
  TACJUSZ
Otwórzcie!  
  ROMULUS
No, to puśćcie! 
  SCENA VI
Otwierają bramę. Wchodzi Tacjusz ze sługą, powolnym i poważnym krokiem; postawa wyniosła. HERSYLIA
Ojciec drogi! 
 
Chce biec ku niemu, lecz ją zatrzymują. TULLIA
Jeśli nas kochasz, ojcze, żadnej trwogi 
O nas tu nie miej! Jesteśmy gotowe 
Umrzeć, tak, umrzeć wprzód, nim schylić głowę 
Przed rabusiami. Próżnymi wyrazy 
Nie pomścisz dzieci i własnej obrazy! 
Nie proś — to hańba; słowa nie pomogą! 
Idź i powracaj z mieczem i pożogą! 
  TACJUSZ
do Romulusa
Więc taka u was królewska jest władza, 
Że swój najpierwszy obowiązek zdradza 
Bezwstydnym prawa narodów zdeptaniem! 
  ROMULUS
Najpierwszym króla musi być staraniem 
Swój lud zachować. A ludu każdego 
Najpierwsze prawo — to własny byt jego. 
Któż temu winien, że aż tylko siłą 
Ten byt zapewniać potrzeba nam było — 
Kosztem waszego? 
  TACJUSZ
Nie my. 
  ROMULUS
Wszak nie dalej 
Jak miesiąc temu, przed tobąśmy stali 
W twym dworcu, w Kurach, jak ty dziś przed nami. 
Więc troskliwymi trapiąc się myślami, 
Co je ma wspólne król z najprostszym z ludzi, 
By mieć na jutro, nad czym dziś się trudzi, 
Mówiłem wówczas z otwartością całą, 
Bez zamniemania26 tak, jako przystało 
Młodszemu wiekiem — mówiłem ci o tém, 
Co już od dawna wieści bystrym lotem 
Rozniosły wszędzie, że albańskich zbiegów 
Garstka ochocza u tej rzeki brzegów 
Dogodne sobie znalazłszy siedziby, 
Pól żyzność, zwierza obfitość i ryby 
I wolną przestrzeń do morza samego, 
Chce sił swych młodych i szczęścia nowego 
Spróbować w pracy, walce i swobodzie; 
Że żwawo idzie wszystko w naszym grodzie, 
Tylko niestety, na budowę domu, 
Co go dziedziczyć nie będzie już komu, 
Daremny większy zachód i robota, 
Niż dla jednego zdało się żywota! 
Bo gdy ten żywot samotny ustanie, 
Wicher i burza wejdą w posiadanie 
Pustego domu; w powolnym niszczeniu 
Odrywać będą kamień po kamieniu, 
I gruz po gruzie — i wszystko zmarnieje; 
A ręka czasu niebawem rozwieje 
I pamięć człeka, co składał te ściany, 
I w państwie zmarłych cień jego nieznany 
Błąkać się będzie. 
Jam ci wszystko szczerze 
Przekładał wówczas, prosząc o przymierze 
I wolność małżeństw. Odpowiedzią były 
Szyderstwa tylko. 
  ANKUS
Które w gruncie kryły 
Trwogę i zawiść. Bo tutaj zuch w zucha 
I naród wolny i zgodnego ducha, 
A u was co tam? Stare oto zrzędy, 
I partie drą się, a niewola wszędy. 
Za to też macie przezorność nie lada; 
Ażeby kiedyś ta nowa osada 
Was nie przerosła, żeby nie rzuciły 
Za czasem cienia na wasz wierzch pochyły 
Te bujne pędy — więc im wzrost ukrócić, 
Odżywcze źródła z pobliża odwrócić!... 
A tu tymczasem źródła powpadały 
W nasze łożysko. 
  TACJUSZ
Młokosie zuchwały! 
Z twym królem mówię, nie z tobą, w tej chwili; 
I po tom przyszedł, byście tu czynili 
Sprawę przede mną, nie zaś ja przed wami. 
A żeśmy waszych sojuszów nie chcieli, 
Większa w tym pewno słuszność, aniżeli 
W brzydkiej swej pysze dopatrzeć umiecie. 
Spójrzcie po sobie — to może wam przecie 
Wstyd coś dopowie. — Ktoście wy? — Hołota! 
Same wymiotki szumowin i błota 
Z całego Lacjum; grzech i bojaźń kary — 
To wasza jedność! 
 
Szemranie między Rzymianami ANKUS
Milcz, wariacie stary! 
Bo cię nauczym! 
  ROMULUS
Ankus! ani słowa! 
A ty się miarkuj, królu! Twoja mowa 
I niedorzeczna, i nieostrożna. 
Hołota teraz? A wszak było można 
Na nasze tutaj przybywać obchody; 
Z nami do mety puszczać się w zawody? 
  TACJUSZ
Przewrotny! więc ty masz jeszcze sumienie 
Nam wypominać zgubne zapomnienie, 
By wstyd ufności podle oszukanej 
Rozjątrzył ranę zniewagi zadanej, 
Że się nam zdało, iż pod strażą proga 
Waszego staniem, że własnego boga 
We własnych przecież siedzibach uczcicie, 
Że wam już zresztą łotrowskie to życie 
Może się przykrzy? — O zgubny obłędzie! 
Kiedyż to sytym wilk drapieżny będzie! 
Kiedyż Rzymianin zdrajcą być przestanie? 
I nie dziw! Czyjeż to tu panowanie? 
Wszak bratobójcy! 
  ANKUS
Ha, przez wszystkie bogi! 
Tośmy go po to puścili w te progi, 
By obelg słuchać od głupca siwego! 
Wypchnąć, wyrzucić!  
  RZYMIANIE
ruszają się
Wypchnąć! 
  ROMULUS
Precz od niego! 
Nie tykać posła! A owszem, niech sobie 
Folgę uczyni w bezsilnej żałobie; 
Niech lży! Toż jego usta nie skłamały; 
Zabiłem brata — jawnie i w dzień biały, 
Za jawną winę, za gorszącą wzgardę 
Dla mnie, dla Rzymu, za skakanie harde 
Przez niskie wonczas mury tej osady. 
I tak bogdajby27 nie uszedł zagłady 
Każdy, ktokolwiek grozić się odważy 
Siedzibie naszej, albo ją znieważy! 
Pomnij, Tacjuszu, i powiedz to swoim. 
  RZYMIANIE
tłumnie
Wszyscy przy Rzymie i przy wodzu stoim!  
  ANKUS
A mur tymczasem rósł; — patrz, kto masz oczy, 
Czy go szyderca lub wróg dziś przeskoczy. 
  HERSYLIA
do ojca
Nie maszli28 środka? — nie dla nas, lecz dla niej? 
Wskazuje na Tullię. 
Ojcze! ją tylko wyrwij z tej otchłani. 
  TULLIA
Idź i powracaj! powracaj, mój ojcze! 
Zniszczyć to gniazdo, to plemię rozbójcze. 
Z ogniem i mieczem wracaj. Nas nie złamie 
Gwałt ich i przemoc.  
  TACJUSZ
Ja iść, ja me ramię 
Uzbrajać mieczem zemsty? — Nadaremnie! 
Głos, wzrok twój siłę rozbroiły we mnie. 
Ja cię zostawić na pastwę ich zbrodni? 
O Tullio! dziecię ty moje! 
 
Wyciąga ku niej ręce. ANKUS
odpychając
Precz od niej! 
Ona jest moją! Gniewy twe ni szlochy 
Nie wydrą jej z rąk moich. 
  TACJUSZ
Chłopcze płochy! 
Zbójco bezczelny! 
Do Romulusa 
Ale ty, ty, królu, 
Ty ojcowskiego ulituj się bólu. 
Z tobą, nie z nimi mówię. Ty tu władniesz29; 
Ty z siewu musisz zgadnąć plon i zgadniesz! 
Ciebie nie złudzi głos przechwałki pustej; 
Nie zwiedzie tryumf gwałtu i rozpusty. 
Ty wiesz, że cały mój naród
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:

Darmowe książki «Sabinki - Paul Heyse (nowoczesna biblioteka txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz