Darmowe ebooki » Tragedia » Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański (biblioteka cyfrowa za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański (biblioteka cyfrowa za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański



1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Idź do strony:
od strony pałacu
Wzywałaś, wzywasz — ? 
  PALLAS
Tak. — 
Przysłany straszny znak, 
wężowy splot. 
Musimy siostry w lot 
wracać. — 
  CHÓR BOGINEK
Kto każe nam — ? 
  PALLAS
Zews sam. 
  CHÓR BOGINEK
Rzucić wojenny miot — ? 
  PALLAS
Wracać. 
  CHÓR BOGINEK
Przecz Aresowa moc 
połamie czar!? 
  PALLAS
Zwycięstwo wasze kłam! 
  CHÓR BOGINEK
Z naszej ręki Ares wziął dar 
rozkazem twoim i wolą. 
  PALLAS
Wieńce Aresa niewolą. 
Syt Sławy, zwycięstwa syt, 
w gnuśności legł. 
Zbudzi go straszny świt. 
Pokąd go duch wasz strzegł, 
Amorów wiązało pęto; 
gdy ocknie się ze sennych larw, 
gdy pojmie zdradę przeklętą, 
gdy posłyszy jęk tych dziwnych harf 
i trwogą zadrży niepojętą — — — ? 
  CHÓR BOGINEK
przejęte trwogą
Siostry — — — w lot, w noc! 
Gaśnie już nasza moc, 
już niedaleki świt. 
  PALLAS
Rozwińcie skrzydła, w drogę! 
Widzicie tam szerzogę195 — ? 
  CHÓR BOGINEK
Mgły sine idą od pól, 
wiatr ustał — drży po fali 
kobierzec złotolistych szmat. 
 
W oddali na wodzie ukazuje się: ŁÓDŹ CHARONOWA
płynąca powoli CHÓR BOGINEK
Kto-że to płynie z dali? 
  PALLAS
Ha! — Oto płynie łódź. 
  CHÓR BOGINEK
poznając
Człowiek podeszłych lat; 
ogniem mu oko płonie. 
Oto zwodzi196 łódź wielką przez tonie. 
  PALLAS
Dopełnion śmiertelny ból. 
Oto Charon wiedzie im łódź 
nieśmiertelną... 
  CHÓR POLEGŁYCH
O bródź Charonie, starcze bródź 
przez fale, przez wody męt. 
Wyzwolin nam przybliżasz czas. 
O lituj nas, o lituj nas 
w ohydzie ziemskich pęt. 
  POTOCKI
Czegom nie zaznał w ziemskiej doli, 
pojmany w ognie pychy, 
pojmany w ognie gniewu, 
za tem stęsknione serce boli, 
że wielki a byłem lichy. 
Więc płaczę żal, 
gdy mam się brać 
przez noce płynąć fal 
na tamten świat. 
  CHÓR POLEGŁYCH
Słuchajcie, skarży się nasz brat 
Wtóruje jemu szept tych drzew 
do żałosnego duszy śpiewu. 
Snać-że litują jego doli, 
za czym stęsknione serce boli. 
Był wielki pychą, lichy sercem 
a tymże samym jemu spłynąć 
wód złotolistym kobiercem. 
  POTOCKI
Dałeś mi Panie wszystkie statki 
i mnogie, mnogie włości 
i w rzędzie pierwszych przed narodem 
stawiłeś; 
jednoś197 nie wszczepił w pierś litości, 
żem się nie poczuł syn tej matki, 
której pozgonne widzę dziatki, 
jak ze mną idą bratnim chodem 
w tę samą noc i toń i mrok. 
Czemużeś Panie zaćmił wzrok, 
żem nie mógł zaznać szczęsnej chwili 
i być z tych, którzy mnie zabili 
i sławę szczytną wzięli? 
Onych-że męka zbrodni pali, 
na mnie się winy ciężar wali, 
żem szedł ich czynom wprzek. 
O Panie, losów pęd tajemny; 
przeznaczeń nieodmienny bieg. 
Terazże mam w okrutnej skardze 
zestąpić w czółno przewoźnika 
na drogę do niezwrotnych rzek —  
człowiek występny, człowiek ciemny — ? 
Coraz-że pamięć już zanika. — — 
O Panie, nie szczędź mi promyka, 
daj słyszeć jeden śpiew litosny, 
daj jeszcze słyszeć szept tych drzew. 
Czy szemrzą — ? Jakaż cisza głucha — — ? 
Kto-że to płynie mętem wód? 
Lud-że tych dusz za wiosłem słucha? 
To bracia moi? — dusz ten lud? 
We wodny zapatrzeni bród. 
  ŁÓDŹ CHARONOWA
pojawia się bliżej płynąca CHÓR POLEGŁYCH
O bródź Charonie, starcze bródż 
przez fale, przez wodny męt 
nieśmiertelności cichą łódź. 
Wyzwolin nam przybliżasz czas. 
O lituj nas, o lituj nas 
w ohydzie ziemskich pęt. 
  POTOCKI
rozgląda się wśród ruin sceny
Ojczyzna-że to moja w złomie? 
Na moim-że to skazy domie? 
Pałac się sypie w gruz... 
Dla mnie to już przekleństwo wieczne 
i miecze bratnie obosieczne 
 
i łódź: śmiertelny mus — ? 
Przebaczcie mi, przebaczcie mi, 
rozpaczą żywie duch. 
Oto się mój obłędny duch 
tych czepia drzew, 
gdzie szumiał śpiew 
niedawny na mój skon. 
Gruzy koło mnie, spadły złom; 
rozstąpił się ojczysty dom 
i krew spłynęła z łon. 
  ŁÓDŹ CHARONOWA
podpływa przed scenę Teatrum CHÓR POLEGŁYCH
O bródź Charonie, starcze bródź, 
wyzwolin nam przybliżaj czas, 
nieśmiertelności cichą łódź. 
O lituj nas, o lituj nas 
w ohydzie ziemskich złud. 
  HERMES
Skończony wasz i wczas i trud, 
pora zejść w Acheronu198 bród, 
zapomnień na was zejdzie moc. 
Do łodzi precz, precz w noc! 
Powiodę was przez ciemnie dróg, 
goniec stygijskich wód. 
 
wznosi wężownicę i zatacza nad głowami poległych
Tym oto berłem tnę przestrzenie, 
pod berłem drży podziemny świat 
i moce zlękłe wszystkiej ziemi. 
Spełnioneć wasze przeznaczenie, 
żal próżen ziemskich strat. 
Rzucajcie świat —  
kędy was berła gest pożenie199 
wężami splecionemi! 
Powiodę was przez ciemnie dróg, 
w Acheronowy wwiodę bród, 
jako wam losy znaczył Bóg. 
Oto łódź czeka — zstąpcie w próg, 
za świat — za świat — za świat!! 
  POLEGLI
zstępują do łodzi HERMES
wstępuje w łódź ŁÓDŹ CHARONOWA
odpływa PALLAS
Igraszką byłam w ręku Boga 
ja gwiazda, którą Bóg zapala. 
Oto mnie Jego głos powala, 
że odejść muszę. 
  CHÓR BOGINEK
Cóż będzie z narodem? 
  PALLAS
Bez pomocy mej ostanie sam. 
Zapaliłam w narodzie dusze, 
skąpałam męże we krwi. 
  CHÓR BOGINEK
Ostawisz ich z ich krwawym głodem?! 
  PALLAS
Naród będzie walczył z narodem. 
Dałam im szczęścia błysk przez chwilę. 
Nieszczęść dopełnią sami, 
gdy krokiem pójdą wstecz! 
Siostry w lot! — Wy ze skrzydłami precz!! 
  BOGINIE
na rozwiniętych skrzydłach
ulatują ŁÓDŹ CHARONOWA
przepływa w oddali W ALEJACH UJAZDOWSKICH
Drzewa wielkim schyliły się skłonem 
bezlistnych, sczerniałych gałęzi. 
Cała droga liściem uścielona, 
które wiatr rozgania drgające. 
Noc jeszcze. Widać w oddali, 
jak wojska stanęły szwadronem, 
w pogotowiu. 
  W. KSIĄŻĘ
sam
w mundurze, otulony w płaszcz
przechadza się wśród zeschłych liści KURUTA
wchodzi
zbliża się powoli
Przybył generał... 
  W. KSIĄŻĘ
Małczat! 
  KURUTA
Właśnie przybył 
  W. KSIĄŻĘ
Małczat! 
  KURUTA
Jazdy pułki cztery 
czekają. 
  W. KSIĄŻĘ
Niech czekają. 
  KURUTA
Co Książę rozkaże? 
Wasza Cesarska Mość niech rozkaz wyda. 
  W. KSIĄŻĘ
Nie wydam. 
  KURUTA
Wydać trzeba. 
  W. KSIĄŻĘ
Na cóż to się przyda? 
  KURUTA
odchodzi W. KSIĄŻĘ
Kuruta! 
  KURUTA
nadbiega
Wasza Cesarska Mość każe — — ? 
  W. KSIĄŻĘ
daje znak, by się zbliżył
Słyszysz ty ten szum liści i w liści pogwarze 
szepty — ? 
  KURUTA
Wot znaczy? — — Podal stoją straże 
i czekają rozkazów. 
  W. KSIĄŻĘ
Niechaj dzień nie wschodzi. 
Kto to przybył — ? 
  KURUTA
Krasiński generał. 
  W. KSIĄŻĘ
Niech czeka. 
  KURUTA
I czemuż Książę rozkazy odwleka? 
  W. KSIĄŻĘ
To ty rozkazuj. 
  KURUTA
Nie wiem. — Ja nie umiem. 
  W. KSIĄŻĘ
Wyjdź przed front i klnij głośno. 
  KURUTA
Książę — nie rozumiem? 
  W. KSIĄŻĘ
Nie rozumiesz — ? Czy słyszysz, co te liście gwarzą? 
 
kopie nogą liście
Szit, szit — szit, szit... szit, te liście marzą. 
O czym? — O Wielkim Księciu... ? Hej... 
  KURUTA
wzrusza ramionami
Wszak ci tu Wasza Miłość na czele wojsk stoi. — 
Tak gotowi powiedzieć — że Książę się — boi. 
  W. KSIĄŻĘ
Boi się Wielki Książę nie ludzi, lecz Boga. 
Jak dla mnie znajdzie drogę Bóg — tak minie trwoga. 
  KURUTA
odchodzi W. KSIĄŻĘ
sam KURUTA
wraca
zbliża się do W. Księcia W. KSIĄŻĘ
w zaufaniu
Tak te drzewa na wiosnę — pędy puszczą nowe. 
Tak teraz jest listopad, niebezpieczna pora. 
Zaczęto się to wczoraj — tak wczoraj z wieczora 
Od czego się zaczęto — i co to się stało? 
Liście spadły, tak drogę zaścieliły całą. 
Liście suche, szit, szit... 
  KURUTA
wzrusza ramionami
odchodzi W. KSIĄŻĘ
sam KURUTA
po chwili wraca
zbliża się do W. Księcia
Przebudziła się właśnie. 
  W. KSIĄŻĘ
Cóż? 
  KURUTA
Plecie od rzeczy. 
  W. KSIĄŻĘ
Cóż plecie — ? 
  KURUTA
wzrusza ramionami W. KSIĄŻĘ
A niech plecie. 
  KURUTA
wzrusza ramionami W. KSIĄŻĘ
Niech lekarz ją leczy. 
  KURUTA
milczy W. KSIĄŻĘ
Nieprzytomna? 
  KURUTA
To właśnie — choć patrzy na oczy, 
ręce ku czemuś wznosi i jak we śnie kroczy. 
  W. KSIĄŻĘ
Wynoś się! 
  KURUTA
Książę panie? 
  W. KSIĄŻĘ
Do drogi się zbierać! 
  KURUTA
Lecz właśnie Księżna pani nie da się ubierać 
i zrzuca z siebie stroje. 
  W. KSIĄŻĘ
patrzy wielkimi oczyma
A! A! A! Wenera! 
  KURUTA
Wasza Miłość — ? 
  W. KSIĄŻĘ
spostrzegł Joannę
Ot moja pani. 
  JOANNA
we futrze, półubrana
wchodzi PANNY
biegną za nią W. KSIĄŻĘ
gestem zatrzymuje orszak JOANNA
nuci
»Mówił ojciec do swej Basi: 
biją w tarabany.....« 
Nie, to nie tak — — tak. — Mars mnie zabiera 
na swoje łoże — w miłość. 
  W. KSIĄŻĘ
otula ją JOANNA
O czemuś ty się przebudził?! Uciekasz?! — 
Stój! — Stój kochanku! — — 
 
wskazuje orszak panien stojący opodal
Patrzaj — to są moje 
boginie uskrzydlone. — One swoje stroje 
zwinęły; — czyli skrzydła rozchylą nad głowy? 
Czyli znowu ulecą? — 
 
jakby powtarzała za kim
Bądź zdrowa. — 
 
jakby mówiła do kogoś
Bądź zdrowy. — 
Gdzie ty biegniesz? — Tyś w twoje zwycięstwo uwierzył! 
Patrzaj — tyś oszukany!!! — Pożar się rozszerzył!! 
Ratuj mnie!! — Miłość moja wiąże cię w niemocy?! 
Pusty pałac — ? Jak czarne okropne otchłanie. — 
Noc i straszliwa głuchość. — Ulituj się panie! 
On odpycha mnie! Pęta miłości mej zrywa! 
Ja byłam z tobą — w śnie moim szczęśliwa — — 
 
przytomnieje
szeptem
To sen był — — taki był mój sen — tej nocy. 
  W. KSIĄŻĘ
prowadzi ją ku głębi
sanie zajeżdżają w głębi JOANNA
usiada w saniach
obok niej usiada jedna z panien W. KSIĄŻĘ
odszedł od żony
przesyła jej z daleka całusa
Adieu — adieu Żaneto. 
 
krzyczy
Konia! 
 
Żołnierze wprowadzają w głębi konia GENERAŁ WINCENTY KRASIŃSKI
wchodzi
Sanie z W. Księżną odjeżdżają W. KSIĄŻĘ
zapatrzony za odjeżdżającą W. Księżną
nagle zwraca się
spostrzega Krasińskiego
usiłuje sobie przypomnieć
Prawdali to? — Jest prawda? — Tak. — Pardon. C’est vrai200. 
Lecz mnie uwierzyć trudno. — Tak już widzę. Chcę. 
Ja was każę powiązać! 
 
wpatruje się w Krasińskiego
Nie — to jest udanie. 
Ja was każę powiązać! 
  KRASIŃSKI
obojętnie
Wiąż. 
  W. KSIĄŻĘ
O polski panie! 
Wiązać Was? — — 
 
wpatruje się w Krasińskiego
Nie. Ja tak was ostawić nie mogę. 
Wy buntowni. — Wy, jakoż nie? Tak wy Polacy. 
I jakoż wy, wy polscy, wy byliby tacy, 
żeby rzucić swą Sprawę — swoją Polskę rzucić 
i stać po stronie Cara? — Wy potężni. 
Jak ja patrzę się na was tak — że wy orężni, 
tak ja blednę. — Wybaczcie przyjacielu, bracie, 
ale wy moje wrogi mnie — wy się nie znacie. 
Tak wy zdrajce! 
  KRASIŃSKI
w gniewie
Zamilcz! — — 
 
ochłonął
głosem stłumionym
Wybacz książę. 
Wasza Cesarska Mość w obłędzie gada 
i nie zważa na cios, gdy ostre słowo pada, 
słowo błędu. 
  W. KSIĄŻĘ
Ja jasno widzę. Ja upadłem. 
Upadłem już. — Już w ogniach, hej, pobladłem. 
Ja już
1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
Idź do strony:

Darmowe książki «Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański (biblioteka cyfrowa za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz