Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański (biblioteka cyfrowa za darmo TXT) 📖
Krótki opis książki:
Noc listopadowa to dramat Stanisława Wyspiańskiego z 1904 roku. Jest to trzeci utwór poety poruszający tematykę powstania listopadowego.
Akcja rozgrywa się w czasie pierwszych godzin powstania. W utworze przedstawione są między innymi losy powstańców, napotkane przeszkody czy opór społeczeństwa. Równocześnie autor przedstawia wątek mitologiczny, który stanowi komentarz bądź uzupełnienie do wydarzeń mających miejsce podczas powstania.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Stanisław Wyspiański
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Noc listopadowa - Stanisław Wyspiański (biblioteka cyfrowa za darmo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański
świat.
O spiesz, o spiesz, myśl lotny puch,
gnana w przestrzeniach wichrem burz.
Ockniesz się jutro w klątwie strat
a wtedy pojmiesz głębie win:
czym będzie jutro, czym jest dziś,
gdy błyśnie szary świt....
LELEWEL
zadumany
Jak starożytny grecki mit,
nieznany mężom życia bieg
i niezgadniony kresny czas,
gdy Kloto167 dzierga krosien ścieg.
Dzisiajże starzec ciężko legł,
gdy się obudza żądza mas
i pędem rwie i naprzód rwie
spólnością wszystkich klas.
Trzebaż, abym ja ognia strzegł
a ręce moje załamane
u wrót grobowca, który sypię
ojcu — mnież cieszyć się na stypie?
OJCIEC
O żegnaj, lice zadumane —
żegnaj, w dalekie idą kraje,
na elizejskie ciche gaje
i wzrok się myli, oczy lsną
i ledwie syna cię poznają,
bądź zdrów — o nie plam ty się krwią — !
LELEWEL
wstaje
Czemuż to ręce załamane?
Mój czyn — tam — znak — ostatni kres,
tam krew — mój ojciec kona tam
i ja w ustawnym żalu łez.
O precz — o precz — wyzwolin mnie,
bo mnie ten ciężar łzawy gnie.
Ja nie chcę łez — chcę krwi, chcę krwi! —
— Ojcze!
OJCIEC
O nie plam ty się krwią —
LELEWEL
Chcę krwi — ach głos — czyj szept, czyj cień — ?
Po szybach wicher brzękiem gra,
na ulicach się huragan zrywa.
Tłum ludzi pędzi — tam, to tu —.
Zmęczonym tak — o snu — o snu —
bezsennych nocy tyle
a tam się obudzą za chwilę,
tam wstają, gonią, rodzą myśl,
budują państwo — ognia żec! —
O czemuż mnie nie wolno biec — ?
OJCIEC
Odchodzę precz, odchodzę precz —
próżno mnie twego serca strzec.
LELEWEL
Dzieła poczęli dziś część lwią.
OJCIEC
Synu, o nie plam ty się krwią.
LELEWEL
Wolność, dziś święto, dzisiaj czyn.
Myśl lotny puch — ulata precz —
tam Polska już poczęta rzecz.
OJCIEC
Byłeś mi wdzięczny syn...
LELEWEL
Precz łzy, precz smutku, precz, precz żal;
już myśl poczęła wielką rzecz,
myśl lotna, ścigła — precz łzy, precz...
OJCIEC
We wieczność idę, w dal.
LELEWEL
Potęgę sił mi tęgich daj!
Przemóc obawy, troski, znój,
biec tam, gdzie ma się zacząć bój
a Polska państwem letnich snów!
OJCIEC
oddala się ku drzwiom w głębi, za Hermesem
W spokojów wiecznych idę gaj.
Bądź zdrów, bądź zdrów, bądź zdrów.
przepada we drzwiach
LELEWEL
odwraca się
spostrzega drzwi otwarte
Ha! Co to — !? Czy kto przyszedł znów
mnie wzywać — co to? — Pusta sień.
Z pokoiku z lewej wchodzi
SIOSTRA LELEWELA
znużona
LELEWEL
patrząc na nią
Mój ojciec!!! —
w kierunku drzwi
Ojca mego cień!
SIOSTRA
wskazując drzwi pokoiku
niepewno cicho
Śpi — śpi — —
LELEWEL
cicho w myślach
Wiem, wieczny to już sen.
SIOSTRA
Nie śmiałam dotknąć skroni, czoła. —
LELEWEL
chce coś mówić
SIOSTRA
Ciszej. — —
LELEWEL
Głos zbudzić go nie zdoła.
Duch jego odszedł już daleko.
wchodzą oboje do pokoiku ojca
skąd tejże chwili Lelewel wraca
SIOSTRA
wraca i zatrzymuje się w progu pokoiku
Patrz, łzy z przymkniętych powiek cieką...
LELEWEL
Ostatnie jego do nas słowa...
SIOSTRA
Był ktoś u ciebie — wejść nie śmiałam,
lecz uchyliłam drzwi na chwilę.
Odeszłam odeń tylko tyle,
co was u drzwi słuchałam.
Prot właśnie nadejść miał w tej porze,
więc chciałam z nim prześcielić łoże,
bo sama nie byłabym w stanie... —
Skończyła się już nasza trwoga —
gdy odszedł duch od Boga.
Przez otwarte drzwi z korytarza wpada:
PROT, BRAT LELEWELA
przejęty radością
gdy ma wybuchnąć potokiem słów
z wieścią z miasta,
słowa mu giną i martwieją na widok brata i siostry
stojących bez ruchu
NIKE SPOD CHERONEI
wbiega tuż za nim
i przesłaniając go ręką w gwałtownym ruchu
mówi za niego:
Radość wam wróżę!
Umarli biorą róże!!
Mrą wasi wrogowie
i waszych świętości Stróże
walczą! Idą w honorze!
Więzy zerwane!
Śmierć kosi! Przez ten dom dąży!
Zbudź się ludom chorąży!
Śmierć tobie wzięła trud
i ciężar, co ciąży.
Zbrój się w męczarni ducha!
Tam krew i zawierucha!! — — —
Czyż wy zdeptać miłości niezdolni?! —
Wy dziś już — wolni!!
bębny wojsk przechodzących daleko w ulicach
W ULICY
Wąska uliczka wiodąca od głębi ku przodowi; tyły domów, mury ogrodów. Dwie ulice wiodą w bok, jedna z prawej, druga z lewej. Na rozstaju ulic latarnia. W głębi widok się otwiera na szeroką ulicę: Krakowskiego Przedmieścia.
PALLAS
stoi w uliczce wąskiej
patrząca ku głębi
WOJSKO
przechodzi oddziałami w głębi z prawej ku lewej, wciąż w jednym kierunku
bębny biją
PALLAS
skrada się ku wylotowi uliczki
nawołuje
udając komendę
W lewo zwrot!
PORUCZNIK CZECHOWSKI168
idący główną ulicą wśród oddziałów
Naprzód marsz!
zwraca w ulicę wąską
ODDZIAŁ CZECHOWSKIEGO
odłącza się od głównej kolumny
wkracza w uliczkę wąską za dowódcą
PALLAS
kroczy przed nimi
CZECHOWSKI
Gdzie wiedziesz?
PALLAS
Do Arsenału!
Za tobą mnogie pójdą roty.
Uderzę ogniami szału.
Na loty, na loty, na loty!
CZECHOWSKI
Za tobą, Boża dziewico,
o Pallas!
PALLAS
Ja za przyłbicą
duch nieśmiertelnej siły.
Chodź ty, mój miły.
Jakież twe imię? Niech słyszę:
CZECHOWSKI
Czechowski.
PALLAS
Twe imię Sława ukołysze.
Twój dzień jedyny, ta noc jedyna.
Ojczyźnie twej zyskałam syna!
W drogę!
CZECHOWSKI
Naprzód marsz! Wiara?
Skończone królestwo Cara!
Do Arsenału!
przechodzą w uliczkę z prawej