Darmowe ebooki » Tragedia » Dziewica Orleańska - Fryderyk Schiller (książka czytaj online txt) 📖

Czytasz książkę online - «Dziewica Orleańska - Fryderyk Schiller (książka czytaj online txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller



1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 17
Idź do strony:
żyła! 
  TALBOT
Próżno! Nie zmienić, co zły los przeznaczy! 
Tron nasz, dźwigniony tylu prac ogromem, 
Wali się w gruzy; próżno bój rozpaczy 
Wiodłem do końca; patrz, rażony gromem 
Leżę, bym nie wstał. Reims jest już stracony, 
Brońcie Paryża! 
  LIONEL
Paryż sprzymierzony 
Z delfinem. Właśnie odebrałem gońca. 
  TALBOT
odrywając zawiązki62 ran
A więc, krwi moja, upływaj do końca. 
Bo już mi światło obrzydło słoneczne! 
  LIONEL
do Fastolfa
Śpiesz unieść wodza na miejsce bezpieczne! 
Wróg z całą na nas następuje siłą. 
  TALBOT
O, głupstwo gminu! Tyś mię zwyciężyło! 
Ty!... I nie ludziom walczyć z mocą twoją, 
Przed którą same bogi nie dostoją! 
Lecz ty, rozumie, światło niebios tronu, 
Ty, sprawco świata, ty, bóstwo człowiecze, 
I cóż ty jesteś, gdy szał zabobonu 
Porwie cię z sobą i w przepaść zawlecze? 
Przekleństwo temu, co w krainie myśli 
Szuka wielkości, trwoni moc i lata 
I wierzy planom, gdy je mądrze skréśli! 
Bo szał i głupstwo — to są władcy świata! 
  LIONEL
Przestań, milordzie! Krótkie są twe chwile. 
Myśl o wieczności! Pojednaj się z Bogiem! 
  TALBOT
Gdybyż przynajmniej męskiej ulec sile, 
Upaść w zapasach z godnym siebie wrogiem!... 
Lecz stać się pastwą głupstwa i obłudy! 
O, to dotkliwsze od śmierci tysiąca!... 
Czyż wszystkie nasze ofiary i trudy 
Nie były warte choć lepszego końca?... 
  LIONEL
podając mu rękę
Żegnaj, milordzie! Hołd łez i modlitwy 
Złożę ci w czasie, gdy mię los ocali. 
Teraz powinność zwie mię na plac bitwy, 
Gdzie los ojczyzny waży się na szali. 
Żegnaj, Talbocie! Tak, do powitania 
Na lepszym świecie, gdzie nie ma rozstania! 
 
odchodzi TALBOT
Stało się! Trzeba spłacić dług natury, 
Oddać żywiołom to, co z nich powstało! 
Chwila nie minie, a z Talbota, który 
Świat niegdyś cały napełnił swą chwałą, 
Zostanie tylko — proch! Tak kończy człowiek! 
A cała korzyść światła, co dziedziczym, 
Jest, że ze wzgardą, przed zawarciem powiek, 
Widzim, że wszystko było tylko niczem!... 
  SCENA VII
Ciż, Król, Filip, Dunois, du Chatel i żołnierze francuscy FILIP
Zwycięstwo nasze!  
  KAROL
postrzegając Talbota
Patrzcie, ktoś umiera! 
Śpieszcie dać pomoc, gdy już nie daremnie. 
 
żołnierze z orszaku króla zbliżają się do umierającego. FASTOLF
zastępując im drogę
Precz stąd! Szanujcie zwłoki bohatera, 
Przed którym w życiu drżeliście nikczemnie! 
  FILIP
Co widzę? Talbot! 
  FASTOLF
Oddal się, Filipie! 
Niech zgonu męża wzrok zdrajcy nie brudzi! 
 
Talbot wlepia wzrok w Filipa i kona. DUNOIS
Toż ten, tak ufny w męstwie i dowcipie, 
Że za nic ważył i Boga, i ludzi? 
Straszny Talbocie, jak ci teraz mało 
Ziemi potrzeba! A dziś jeszcze rano 
Francyji całej nie dosyć się zdało! 
 
do króla
Teraz cię królem witać mogę śmiało, 
Bo szczęście zawsze groziło odmianą, 
Póki duch żywy poruszał to ciało. 
  KAROL
przyjrzawszy się milcząco zmarłemu
Nie my, moc wyższa zmogła cię, rycerzu! 
Na ziemi Franków, jak na swym puklerzu, 
Coś i konając, nie chciał puścić z dłoni, 
Ległeś, byś spoczął! I ona cię przyjmie 
Do swego łona. Tu, gdzie kres twej broni, 
Tu grób ci wzniesiem, a samo twe imię, 
Sam ten grób, w środku państw naszych dzierżawy, 
Stanie za pomnik twych czynów i sławy. 
 
żołnierze podnoszą trupa i wynoszą go. FASTOLF
oddając miecz
Przyjm, panie! Jestem twym jeńcem.  
  KAROL
oddając mu miecz
Nie, wcale! 
Świętą powinność umiem czcić i w wojnie. 
Idźcie i wierni wodza swego chwale, 
Cześć mu ostatnią oddajcie spokojnie! 
Ty, du Chatelu, śpiesz, nie tracąc chwili, 
Śpiesz do Agnieszki! Uspokój jej trwogę! 
Powiedz, że żyjem, żeśmy zwyciężyli, 
Że ją w Reims czekam. Ty jej wskażesz drogę. 
 
du Chatel odchodzi. SCENA VIII
Ciż i La Hire DUNOIS
Gdzież jest Dziewica? 
  LA HIRE
Właśnie pytać chciałem. 
Przy tobie była wpośród bitwy pola. 
  DUNOIS
W twojej ją straży zostawić mniemałem, 
Gdym z jazdą poszedł na obronę króla. 
  FILIP
Przed chwilą jeszcze śród zastępów wroga 
Widziałem z dala jej chorągiew białą! 
  DUNOIS
Biada nam! Gdzież jest? Jakaś myśl złowroga 
Trwoży mię o nią; drżę, by nazbyt śmiało 
Nie wpadła w tłumy, gdy nikt nie był przy niej. 
  KAROL
Do broni! Śpieszmy na odsiecz zbawczyni! 
 
odchodzą SCENA IX
Inna, pusta okolica na placu bitwy.
W oddaleniu widać wieże miasta Reims, oświecone słońcem. Rycerz w czarnej zbroi, ze spuszczoną przyłbicą. Joanna ściga go aż na przód sceny, gdzie on staje i czeka na nią. JOANNA
Ha, nędzny! Teraz doszłam twych podstępów! 
Chciałeś ocalić resztę twoich braci, 
Uwieść mię z dala od waszych zastępów. 
Lecz krew mi twoja tę zdradę zapłaci! 
  CZARNY RYCERZ
Po cóż mię ścigasz? Po coś tak, jak widzę, 
Zawzięta na mnie? 
  JOANNA
Bo cię nienawidzę. 
Bo jak noc piekieł, której nosisz barwę, 
Sama twa postać wściekłość budzi we mnie. 
Zedrzyj z twej twarzy tę szatańską larwę63, 
Co cię mym oczom chce ukryć daremnie! 
Mów, ktoś jest? Gdybym nie widziała w boju, 
Jak tuż przede mną, choć nie moim grotem, 
Legł mężny Talbot, z postaci i stroju 
Mogłabym wnosić, żeś ty jest Talbotem. 
  CZARNY RYCERZ
Nicże64 ci wewnątrz nie mówi głos ducha? 
  JOANNA
Ha, skąd wiesz o tem, że mi złem zagraża? 
Lecz duch mój tylko głosu Boga słucha! 
Groźba złych duchów czystych nie przeraża. 
  CZARNY RYCERZ
Joanno, słuchaj! Duch ci prawdę wróży: 
Oto Reims! Nie wchodź! Złóż oręż przed bramą! 
Szczęście nikomu do końca nie służy; 
Puść je od siebie, nim odbiegnie samo! 
  JOANNA
I któż ty jesteś, co mi na pół drogi 
Radzisz opuścić nieskończone dzieło? 
Mnież65 to rozumiesz zachwiać widmem trwogi, 
Mnie, którą niebo swem mestwem natchnęło? 
  CZARNY RYCERZ
Siła się tobie nie oprze człowiecza, 
Lecz jest moc wyższa, co i tobą władnie. 
  JOANNA
Żadna, prócz boskiej! I nie złożę miecza, 
Aż tron Lankastra w proch się nie rozpadnie! 
  CZARNY RYCERZ
Złóż broń, powtarzam, ostrzegam raz jeszcze! 
Nie wchodź do miasta! 
  JOANNA
Milcz, widmo piekielne! 
Mów, kto ci natchnął te groźby złowieszcze? 
Mów lub giń! 
 
Podnosi miecz jak do cięcia. CZARNY RYCERZ
dotykając ręką Joannę, która staje nieruchoma
Zabij to, co jest śmiertelne! 
 
Nagła ciemność — uderzenie piorunu — Rycerz znika. JOANNA
początkowo zdumiona, wraca niebawem do siebie
To nie był człowiek! Zwodna mara piekła 
Wyszła z przepaści, by mi zachwiać serce, 
Bym się mej świętej powinności zrzekła! 
Lecz mnież66 to, Boga mojego rycerce, 
Mnież to wszechmocnej nie ufać potędze? 
O, niech się cała moc piekieł sprzysięże, 
Pan mój jest ze mną! Wierna mej przysiędze 
W Nim ufać będę i przezeń zwyciężę! 
 
Chce odchodzić. SCENA X
Lionel i Joanna LIONEL
wchodząc
Przeklęta, broń się! Bo jedno z nas obu 
Zginąć tu musi. Krew tysiąca braci, 
Szlachetny Talbot z przedwczesnego grobu 
Woła o pomstę; miecz ci mój odpłaci! 
I byś wiedziała, zwodzicielko podła, 
Że mię nie splątasz w guseł twoich matni: 
Jam jest Lionel, wojska wódz ostatni! 
Walcz i klnij chwilę, co cię ze mną zwiodła! 
 
naciera na nią — po krótkiej chwili Joanna wytrąca mu miecz z ręki
Niewierne szczęście! 
 
Pasuje się z nią. JOANNA
porywa go z tyłu za pióropusz hełmu i zdziera mu hełm z głowy tak, że twarz jego odsłania, prawą ręką podnosi miecz jak do ciosu
Miej więc, czegoś żądał! 
 
W tej chwili spogląda mu w oczy; wzrok jego mięsza ją nagle i jakby przeraża. Staje nieporuszona i powoli opuszcza rękę. LIONEL
Uderz, przeklęta! Próżno będziesz czekać! 
Nie przyjdzie nigdy dzień, co by oglądał 
Pokorę moją. Uderz! 
 
Joanna daje mu znak ręką, aby się oddalił
Mam uciekać? 
Przed tobą? Nigdy! Stokroć umrzeć raczej! 
  JOANNA
z odwróconą twarzą
Nie chcę pamiętać, żeś był w mojej mocy. 
  LIONEL
Nie! Gardzę tobą! Nie chcę twej pomocy! 
  JOANNA
Zabij mię, a uciekaj! 
  LIONEL
Cóż to znaczy? 
  JOANNA
zakrywając twarz rękoma
Biada mi!  
  LIONEL
zbliżając się do niej
Mówią, że każdego jeńca 
Zabijać zwykłaś. Czemuż mnie jednego 
Ocalasz? 
  JOANNA
w gwałtownem poruszeniu podnosi miecz, ale, spojrzawszy mu w oczy, znowu go opuszcza
Boże, wspieraj mię! 
  LIONEL
Jakiego 
Śmiesz wzywać Boga? Nasz Bóg nie uświęca 
Czarów piekielnych! 
  JOANNA
w najgwałtowniejszem przerażeniu
Cóżem uczyniła!... 
Ślub mój złamany!... 
 
Załamuje ręce z rozpaczą. LIONEL
spoglądając na nią z politowaniem i zbliżając się do niej
Co się dzieje ze mną? — 
Ty płaczesz! Jakaś niepojęta siła 
Gniew mój rozbraja! Czuję, że daremno 
Chcę nienawidzić! Ktoś ty, tajemnicza? 
  JOANNA
Uciekaj!...  
  LIONEL
Piękność twojego oblicza 
Chwyta mi serce. Chcę cię zbawić, muszę!... 
Pójdź ze mną! Zerwij piekielne sojusze!... 
Rzuć ten miecz! 
  JOANNA
z przerażeniem
Ja mam iść z tobą?  
  LIONEL
Czas drogi! 
Nie trać go! Idźmy! 
pokazuje rękojeść swego miecza Na to znamię krzyża 
Zaklinam, każę: rzuć ten miecz złowrogi! 
Idźmy! 
 
Porywa ją za rękę. JOANNA
Co widzę? Dunois się zbliża! 
Uchodź, nieszczęsny! Czuję, że twej zguby 
Przeżyć nie zdołam. 
  LIONEL
Jestżem ci więc luby? 
  JOANNA
Święci niebiescy! 
  LIONEL
Spotkamyż się jeszcze? 
  JOANNA
Nie! Nigdy, nigdy!  
  LIONEL
Spotkamy się! — Ręczę. 
Przeczucia serca nie mylą mię wieszcze. 
Twój miecz na zakład! 
 
Wydziera jej miecz. JOANNA
Co czynisz, szaleńcze! 
  LIONEL
Kocham cię! Ufaj rycerskiemu słowu: 
Będę cię szukał, spotkamy się znowu!... 
 
Odchodzi. SCENA XI
La Hire, Dunois i Joanna LA HIRE
To ona! Żyje!  
  DUNOIS
Wszędzie cię szukamy. 
  LA HIRE
patrząc w stronę, gdzie odszedł Lionel
Któż to uchodzi? Ha, znam go z daleka, 
To jest Lionel! 
  DUNOIS
Mniejsza, niech ucieka! 
Zwycięstwo nasze! Reims otwiera bramy. 
Lud cały tłumnie z radości wyrazem 
Spotyka króla! Pójdź z nami, Joanno! 
  LA HIRE
Cóż to jest? Przebóg! Dziewica jest ranną! 
Krew jej upływa! 
  JOANNA
Oby z życiem razem! 
 
Upada zemdlona na ręce La Hira.
AKT CZWARTY
Wspaniale ozdobiona sala; kolumny otoczone girlandami. Za sceną słychać oboje i flety. SCENA I JOANNA
sama
Umilkł szczęk broni, przeszła groza wojny, 
Po krwawych znojach wraca pokój miły. 
Do świątyń Pańskich lud tłoczy się strojny. 
Ganki i ołtarz kwieciem się okryły. 
Wszędzie wesołość albo wczas spokojny 
Nęcą po mieście lud z dala przybyły; 
Reims nie ogarnie niezliczonych gości 
Na wielkie święto chwały i radości. 
 
A wszystkie serca jednem czuciem gorą, 
A z wszystkich oczu bije blask wesela. 
Co gniew i zemsta dzieliły przed porą, 
Razem dziś szczęście i radość podziela. 
Frank, co drżał tylko i cierpiał z pokorą, 
Olbrzymem wzniósł się nad nieprzyjaciela. 
Francyja, krusząc pęta swej niewoli, 
Wita na tronie potomka swych króli! 
 
A ja! Ja jedna! Ja, com to zdziałała! 
Mnie jednej szczęście tych wszystkich nie wzrusza! 
Moc potężniejsza serce mi wyrwała, 
W obozie wrogów uwięzła ma dusza! 
W proch mię poniża dawana mi chwała, 
Hołdem jej zgryzot jątrzy się katusza. 
Stronię od braci, uciekam z ich koła, 
By ukryć rozpacz i wstyd mego czoła! 
 
Kto? Ja? W piersi mej dziewiczej 
Nosić obraz męża? Ja?... 
Światłoż67 łaski tajemniczej 
W ziemskiem czuciu zgasnąć ma? 
Ja, ludu mego pasterka, 
Ja, Boga mego rycerka, 
Ja — goreć miłością wroga?... 
I nie ściągnęż68 niebios gromu? 
I nie spłonęż69 ogniem sromu, 
Przed okiem ludzi i Boga? 
 
muzyka przechodzi z wolna w miękką, rzewną melodię
Biada! Biada! Co za tony! 
Dźwięk ich, czuję, urzekł mnie. 
1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Dziewica Orleańska - Fryderyk Schiller (książka czytaj online txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz