Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖
Wola mocy należy do najważniejszych pojęć dla filozofii Nietzschego, pojęć ewoluujących z czasem i niejednoznacznych.
Nad dziełem o tym tytule Friedrich Nietzsche pracował z przerwami wiele lat, jednak nigdy nie zostało ono ostatecznie ukończone. W Woli mocy jeden z najbardziej znanych i wpływowych myślicieli końca XIX w. śledzi przejawy nihilizmu, odnajdując je zarówno w chrześcijaństwie i buddyzmie, jak w sztuce i filozofii, oraz nawiązuje do frapujących go idei, takich jak wieczny powrót czy idea dionizyjska mająca zastąpić ideę krzyża. Jest to próba syntezy, zebrania swych przemyśleń w rodzaj systemu - zachowuje jednak charakterystyczną formę aforyzmów i fragmentów.
- Autor: Friedrich Nietzsche
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wola mocy - Friedrich Nietzsche (czytaj książki .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche
Jesteśmy dumni z tego, że nie mamy już potrzeby być kłamcami, potwarcami, posądzaczami życia...
Jeśli skądinąd filozofami jesteśmy, my Hiperborejczycy, to w każdym razie bodaj że inaczej niż ongi bywało się filozofem. Zgoła nie jesteśmy moralistami... Nie wierzymy uszom swoim, gdy słyszymy ich, tych ludzi epoki minionej, jak mówią. „Tutaj jest droga do szczęścia” — z tym każden89 z nich przyskakuje do nas, niby z receptą w ręku i namaszczeniem w hieratycznej gębie. „Ale cóż nas szczęście obchodzi?” — pytamy całkiem zdumieni. „Tutaj jest droga do szczęścia — prawią dalej te święte krzykały diabelskie — a oto jest cnota, nowa droga do szczęścia”... Ależ pozwólcie, moi panowie! Cóż nas obchodzi zwłaszcza wasza cnota! Po cóż tedy tacy jak my idą w ustronie, stają się filozofami, nosorożcami, niedźwiedziami jaskiniowymi, widmami? Czyż nie po to właśnie, by pozbyć się cnoty i szczęścia? Z natury jesteśmy nazbyt szczęśliwi, nazbyt cnotliwi, by nie znajdować małej pokusy w tym, żeby się stać filozofami: to znaczy immoralistami i awanturnikami... Mamy do Labiryntu osobliwą ciekawość, staramy się usilnie o to, żeby zawrzeć znajomość z panem Minotaurem, o którym opowiadają rzeczy niebezpieczne: cóż zależy nam na waszej drodze wzwyż, na waszym powrozie, który wiedzie na zewnątrz? Który do szczęścia i cnoty wiedzie? Do was wiedzie, jak się tego obawiam... Wy chcecie waszym powrozem uratować nas? A my, my prosimy was usilnie, powieście się na nim!...
Ostatecznie: nie ma rady! Pozostaje tylko jeden środek do przywrócenia szacunku filozofii: trzeba wpierw powiesić moralistów. Dopóki ci prawią o szczęściu i o cnocie, udaje im się namówić do niej tylko stare baby. Spójrzcie im przecie w twarz, wszystkim tym sławnym od tysiącoleci mędrcom: same stare, same leciwe baby, same matki, mówiąc słowami Fausta. „Matki, matki! Brzmi to tak strasznie”. My czynimy z filozofii niebezpieczeństwo, my zmieniamy jej pojęcie, my nauczamy filozofii jako pojęcia zagrażającego życiu: czyżbyśmy mogli lepiej przyjść jej z pomocą? — Każde pojęcie będzie dla ludzkości zawsze o tyle cenne, o ile ją kosztować będzie. Jeśli nikt nie waha się składać w ofierze hekatomby dla pojęć: „Bóg”, „ojczyzna”, „wolność”, jeśli historia jest wielkim dymem wokół ofiar tego rodzaju — to czymże pierwszeństwo pojęcia „filozofii” może się wykazać przed takimi wartościami popularnymi, jak „Bóg”, „ojczyzna”, „wolność”, jeśli nie tym, iż kosztuje więcej, iż wymaga — większych hekatomb?... Przemiana wszystkich wartości: będzie to kosztowne, obiecuję to.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Ten początek jest dość wesoły: tuż za nim wysyłam swoją powagę. Ta książka jest wypowiedzeniem wojny moralności — i, w samej rzeczy, moraliści wszyscy społem zostają przeze mnie najpierw usunięci. Wiadomo już, jakie słowo przysposobiłem sobie do tej walki, słowo: immoralista; znaną jest również moja formuła „poza dobrem i złem”. Potrzeba mi tych silnych pojęć przeciwnych: światłości tych pojęć przeciwnych, aby oświetlić do dna tę otchłań lekkomyślności i kłamstwa, która dotychczas zwała się moralnością. Tysiącolecia, ludy, pierwsi i pośledni, filozofowie i stare baby — na tym punkcie wszyscy oni są wzajem siebie godni. Człowiek był dotychczas istotą zasadniczo moralną, osobliwością niemającą sobie równej — i jako istota moralna był niedorzeczniejszym, kłamliwszym, bardziej próżnym i lekkomyślnym, sobie samemu więcej szkody przynoszącym, niż mogłoby się to marzyć nawet największemu gardzicielowi ludzkości. Moralność jest najzjadliwszą formą woli zmierzającej do kłamstwa, właściwą Circe ludzkości: tym, co ją zepsuło. Nie błąd jako błąd jest tym, co mnie na widok tego przeraża, nie tysiące lat trwający brak „dobrej woli”, brak karności, przyzwoitości, odwagi w rzeczach umysłowych: jest to brak naturalności, jest to zgrozą przejmujący fakt, że samą nienaturalność czczono z najwyższymi oznakami czci jako moralność i zawieszono nad ludzkością jako prawo. Jakżeż to możliwe, iż ludzkość już dawniej nie została ostrzeżona przed tą najniesamowitszą i najniebezpieczniejszą postacią błędu? Iż przeze mnie dopiero zostaje ostrzeżoną?... W tej mierze się omylić, nie jako jednostka, nie jako naród, lecz jako ludzkość! Na cóż to wskazuje? Na to, że naucza się pogardzać najgłębszymi instynktami życia, że w najgłębszej podstawie, koniecznej do rozkwitu życia, w samolubstwie widzi się zły pierwiastek: że w typowym celu upadku, w sprzeczności instynktu, w tym, co „bezosobiste”, w stracie ciężaru, w „wyzuciu się z osobistości” i w „miłości bliźniego” widzi się zasadniczo wartość wyższą, co ja mówię! Wartość samą przez się!
Jak to? Czyżby ludzkość sama znajdowała się w décadence? Czyżby zawsze w niej była? To pewna, że nauczano ją tylko wartości dekadenckich, jako wartości najwyższych. Moralność wyzucia się z samego siebie jest typową moralnością upadku par excellence90. Jedna możliwość pozostałaby tutaj otworem, że nie ludzkość sama jest w décadence, lecz owi jej nauczyciele!... I w rzeczy samej, to jest moje zdanie: nauczyciele, przewodnicy ludzkości byli décadents: stąd przemiana wszystkich wartości na nihilistyczność („zaświatowość”). Nazywali się oni moralistami, czymkolwiek zresztą byli, filozofami może, kapłanami, prorokami, wieszczami, świętymi: wszyscy razem wierzyli oni w moralność, wszyscy byli jednomyślni w jednym — w tym, żeby „poprawiać” ludzkość...
Czegóż natomiast mógłby wymagać od siebie immoralista? Jakież zadanie przez tę książkę postawię ja sobie? Może także „poprawiać” ludzkość, jeno inaczej, jeno odwrotnie: mianowicie wybawić ją od moralności, zwłaszcza od moralistów — zbudzić w niej świadomość, zbudzić w niej sumienie dla najniebezpieczniejszego rodzaju niewiedzy... Przywrócić egoizm ludzkości!
I. Uwagi ogólne 168.Teoria i praktyka. Zgubne rozróżnianie, jakoby istniał osobny popęd do poznania, który, nie bacząc na pytania, dotyczące pożytku i szkody, na oślep rzuca się na prawdę: a następnie, jakoby istniał oddzielony od tego cały świat interesów praktycznych...
Ja natomiast staram się pokazać, jakie instynkty działały w ukryciu za wszystkimi tymi czystymi teoretykami, jak oni wszyscy społem w zaklętym kole swych instynktów fatalistycznie rzucali się na coś, co dla nich było „prawdą”, dla nich i tylko dla nich. Walka systemów łącznie z walką skrupułów w dziedzinie teorii poznania jest walką całkiem określonych instynktów (form żywotności, upadku, stanów, ras itd.).
Tak zwany popęd do poznania należy sprowadzić do popędu przywłaszczania sobie i pokonywania: zmysły, pamięć, instynkty itp. rozwinęły się, idąc za tymi popędami. Chodzi tu o możliwie szybką redukcję zjawisk, o ekonomiczność, akumulację nabytego skarbu poznania (tj. świata, który przywłaszczyliśmy sobie i uczynili poręcznym)...
Moralność jest tak osobliwą nauką dlatego, że jest w najwyższym stopniu nauką praktyczną: tak iż stanowisko czystego poznawania, prawość naukowa bywa natychmiast poniechana, skoro tylko moralność zażąda wymaganych przez siebie odpowiedzi. Moralność powiada: mnie potrzeba pewnych odpowiedzi — powody, argumenty, skrupuły mogą przyjść tuż po nich lub wcale nie przychodzić.
„Jak powinno się postępować?” — Jeżeli się pomyśli, iż ma się do czynienia z najwyżej rozwiniętym typem, o którym „traktowano” od niezliczonych tysiącoleci, i że wszystko stało się instynktem, celowością, automatyzmem, fatalnością, natarczywość tego pytania moralności wydaje się nawet całkiem komiczną.
„Jak powinno się postępować?” — Moralność była zawsze nieporozumieniem: w rzeczy samej pewien gatunek człowieka, który miał w sobie fatum takiego a takiego postępowania, pragnął siebie usprawiedliwić przez to, iż swoją normę chciał zadekretować jako normę uniwersalną...
Pytanie: „jak powinno się postępować?” nie jest żadną przyczyną, jeno skutkiem. Moralność idzie tuż w ślad, ideał przychodzi na końcu.
Z drugiej strony zjawianie się skrupułów moralnych, wyrażając się inaczej: uświadamianie się wartości, według których się postępuje, świadczy o pewnej chorobliwości; czasy i ludy silne nie rozmyślają nad swym prawem, nad zasadami postępowania, nad instynktem i rozumem. Uświadamianie sobie jest oznaką tego, że właściwą moralność, tj. instynktowną pewność w postępowaniu diabli biorą... Moraliści, jak i każde powstawanie nowego świata świadomości, są oznaką uszkodzenia, zubożenia, dezorganizacji. Osobniki glęboko-instynktowe mają odrazę do logizowania obowiązków: wśród nich znajdują się pirronistyczni przeciwnicy dialektyki i poznawalności w ogóle... Wszelkie „aby” jest zbijającym zarzutem przeciwko cnocie...
Teza: moraliści występują w czasach, kiedy moralność ma się ku końcowi.
Teza: moralista rozprzęga instynkty moralne, jakkolwiek mniema, iż przywraca je do stanu pierwotnego.
Teza: co moralistę faktycznie popycha, są to nie instynkty moralne, lecz instynkty décadence, przełożone na formuły moralności (niepewność instynktów odczuwa on jako korupcję).
Teza: instynkty décadence, które przez moralistów chcą zapanować nad moralnością instynktów, jakie posiadają rasy i czasy silne, są to:
1) instynkty słabych i upośledzonych;
2) instynkty wyjątków, samotników, wyłączonych, wszelkiego abortus w tym, co wysokie i niskie;
3)instynkty stale cierpiących, którym potrzeba szlachetnego wytłumaczenia ich stanu i którym przeto jak najmniej wolno być fizjologami.
169.Moralność jako próba wytworzenia dumy ludzkiej. Teoria o „wolnej woli” jest antyreligijną. Chce ona zjednać człowiekowi prawo pozwalające mu uważać siebie za przyczynę swoich podniosłych stanów i postępków: jest ona formą wzrastającego uczucia dumy.
Człowiek czuje swoją moc, swoje „szczęście”, jak mówią: musi on być „wolą” przed nastąpieniem tego stanu — gdyż inaczej ten stan nie należy do niego. Cnota jest próbą postawienia faktu chcenia w czasie teraźniejszym i przeszłym, jako koniecznego precedensu przed każdym podniosłym i silnym uczuciem szczęścia: jeżeli chęć do pewnych postępków jest regularnie obecną w świadomości, to uczucie mocy może być wytłumaczone jako skutek tej chęci. Jest to tylko optyka psychologii: zawsze wychodząca z fałszywego założenia, iż nic do nas nie należy, czego nie posiadamy w świadomości jako rzeczy, którejśmy chcieli. Cała nauka o odpowiedzialności trzyma się tej naiwnej psychologii, że tylko wola jest przyczyną i że trzeba wiedzieć, iż się chciało, by móc siebie uważać za przyczynę.
Inną drogą do wyciągnięcia człowieka z jego poniżenia, które przyniósł z sobą zanik stanów silnych i podniosłych, jakoby stanów obcych, była teoria pokrewieństwa. Te podniosłe i silne stany mogły być wytłumaczone przynajmniej jako wpływ naszych przodków; należeliśmy do siebie, solidarnie, rośniemy w naszych własnych oczach, postępując według znanej nam normy.
Usiłowanie rodów wybitnych wyrównania religii ze swoim uczuciem godności własnej. To samo czynią poeci i wieszczowie; czują się dumnymi, że zostali zaszczyceni i wybrani do takiego obcowania — przykładają oni wartość do tego, by nie mieć żadnego znaczenia jako jednostki, żeby być tylko heroldami (np. Homer).
Aktorstwo jako następstwo moralności „wolnej woli”. Jest to krok w rozwoju samego uczucia mocy, iż samemu się jest także i sprawcą swoich stanów podniosłych (swojej doskonałości) — a więc, wnioskowano natychmiast, iż się ich chciało...
(Krytyka: wszelkie doskonałe działanie jest właśnie nieświadomym i już nie jest przedmiotem woli; świadomość jest wyrazem niedoskonałego i często chorobliwego stanu osoby. Doskonałość osobista jako uwarunkowana przez wolę, jako samowiedza, jako rozum z dialektyką, jest karykaturą, jest pewnego rodzaju sprzecznością... Ten stopień samowiedzy czyni przecież doskonałość niemożliwą... jest to forma aktorstwa).
Stopniowe zawładnięcie swoimi podniosłymi i dumnymi stanami, zawładnięcie swoimi postępkami i uczynkami. Ongi mniemano, iż się czci siebie, gdy odpowiedzialnym za najwyższe rzeczy, które się czyni, uważano nie siebie, lecz Boga. Niewolność woli uchodziła za to, co postępkowi nadawało wartość wyższą: wówczas robiono Boga sprawcą postępku...
Zjawia się ruch przeciwny: ruch filozofów moralności, wciąż jeszcze ulegający temu samemu przesądowi, iż odpowiedzialnym jest się tylko za to, czego się chciało. Wartość człowieka została ustanowiona jako wartość moralna: a więc moralność jego musi być causa prima91, a więc w człowieku musi być jakiś pierwiastek, „wolna wola” jako causa prima. W tym tkwi zawsze ta myśl ukryta: jeżeli człowiek nie jest causa prima jako wola, to nie jest odpowiedzialny — a więc nie należy wcale przed forum moralne — cnota lub występek byłyby wtedy automatyczne i machinalne...
In summa92: aby człowiek mógł mieć szacunek dla siebie samego, musi on być zdolen93 stać się także i złym.
170.Mielibyśmy wątpliwości względem człowieka, o którym byśmy słyszeli, że potrzeba mu powodów do tego, by pozostać przyzwoitym: to pewna, że byśmy unikali obcowania z nim. Słówko „gdyż” kompromituje w pewnych wypadkach; czasem człowiek nawet zbija siebie przez jedno jedyne „gdyż”. Jeśli słyszymy w dalszym ciągu, że takiemu aspirantowi cnoty potrzeba lichych powodów do pozostania szanownym, to nie jest to jeszcze żaden powód do zwiększenia naszego szacunku dla niego. Ale on idzie dalej, przychodzi do nas i powiada nam w oczy: „Waszmość zakłócasz moją moralność przez swoją niewiarę, mój panie niewierzący; dopóki nie wierzysz w moje liche powody, chcę powiedzieć w Boga, w karę w życiu pośmiertnym, w wolność woli, stajesz na przeszkodzie mojej cnocie... Morał: trzeba usunąć niewierzących: stoją oni na przeszkodzie zmoralizowaniu mas”.
Dziś kiedy
Uwagi (0)