Kajtuś Czarodziej - Janusz Korczak (czytanie książek online za darmo TXT) 📖
Powieść dla dzieci autorstwa Janusza Korczaka, wydana po raz pierwszy w roku 1934, za pieniądze autora. Opowiada historię kilkuletniego chłopca, który zdołał wyćwiczyć w sobie umiejętność czarowania.
Poza tym pozostaje jednak zwykłym dzieckiem, a swoje zdolności wykorzystuje głównie do psocenia i siania zamętu najpierw w szkole, a potem w całej Warszawie. Wkrótce musi stawić czoła konsekwencjom swoich działań: gdy dla odmiany postanowił zrobić coś pożytecznego i stworzył pałac na wiślanej wyspie, został zaatakowany przez wojsko jako osoba niebezpieczna dla porządku w kraju. W ten sposób zaczął się dla Kajtusia okres podróży zagranicznych, stanowiących zarazem jego drogę do dojrzałości. Kim nasz bohater zostanie u jej końca?
- Autor: Janusz Korczak
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Kajtuś Czarodziej - Janusz Korczak (czytanie książek online za darmo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Janusz Korczak
Nie czary — wiedza.
Wszedł niewidzialny Kajtuś na salę szpitalną.
Dwa rzędy łóżek.
Ten jęknie, ten zakaszle, tamten zagada.
Nagle śmiech w rogu przy ścianie.
Chłopiec siedzi na łóżku, śmieje się i opowiada przygodę.
— ...Jak już mnie ten tramwaj przejechał, zacząłem uciekać. Bo policjanta zobaczyłem. Ze strachu nie bardzo bolało. Byłbym zwiał, ale mnie ludzie zatrzymali. Mówią: „Patrz, głupi”. A już z buta chlusta krew — i cieeepło w nogę, ale jeszcze nie boli. Dopiero zanieśli mnie do sklepu.
— Nie trzeba ci było skakać do tramwaju.
— No... Ja wiem. Jakby tata żył, to bym kurierków nie sprzedawał. A co robić, jak nas jest czworo, a mali drą się i chcą jeść? Matce dwa złote dawałem, a sobie tylko bułkę i wodę sodową. Bo w gardle sucho od krzyku.
— Zimna woda niedobra na gardło zagrzane.
— Ja wieem. Już mieli mi nogę ucinać, bo doktór mówił, że but był brudny, więc się nie chciało goić. Ale się zgoiło, tylko dwa palce straciłem. Ale to głupstwo.
Błądził Kajtuś po korytarzach szpitalnych.
— Wiele na świecie smutku i nieładu.
Nagle:
— Chcę poznać świat. Chcę poznać cały świat. Chcę wiedzieć, co na ziemi, pod wodą i w krajach wiecznego lodu i zimy. Życie Murzynów, kowbojów i Chińczyków... Chcę poznać.
Rzekł.
Wicher niesie Kajtusia do dzikiej ziemi Afryki.
Rzekł.
Widzi palmy wysokie, dziwne zwierzęta i ptaki, człowieka czarnego. Ubogie namioty, lepianki, nędzne rupiecie naczyń i sprzętów; cudaczne ozdoby w uszach i w ustach. Trudno w czarnym stworzeniu dopatrzyć się brata; trudno wierzyć, że biały człowiek, jak uczy historia, równie dziki był dawno, kiedyś, przed laty.
Niesie wicher Kajtusia do prastarej ziemi Chińczyków. Przypomina się — co pani mówiła w szkole.
Ten dziwny lud drukował książki, wyrabiał szkło i piękne jedwabne tkaniny, gdy człowiek Europy nic jeszcze nie umiał.
Dlaczego dali się prześcignąć? Dlaczego popadli w niewolę? Czemu tyle kalek i żebraków? Czy nie mają lekarzy? Dlaczego im nie pomogą rodacy?
— Nie powinna, nie da się Polska prześcignąć. Trzeba się uczyć i książki czytać, trzeba pracować i pomagać innym. Nawet Chińczykom i Murzynom.
Idzie Kajtuś ulicą chińskiego miasta, rozmyśla.
„Złym uczniem byłem. Niestarannie pisałem. Brudne miałem zeszyty. Tyle czasu marnowałem. Z kolegami nie żyłem w zgodzie, kłóciłem się i biłem. Złym byłem Polakiem”.
— Chcę zgłębić dno morza!
Rzekł.
Przebrany w klosz nurka, ma Kajtuś ciężary na nogach, pogrąża się w odmęty morskie.
Poprzez zieloną wody zasłonę widzi nowy świat, ukryty przed wzrokiem ludzkim.
Spłoszone ryby rozbiegają się. Na dnie morza oparty o skałę czarny okręt rozbity. Przezroczyste welony meduzy, macki ośmiornicy, muszle ślimaków, gwiazdy morskie, raki, gąbki i korale.
— Ile życia na świecie, o którym nikt nie wie.
Myli się Kajtuś. Bada człowiek dno głębin i ich tajemnice, w licznych księgach spisuje. Człowiek badacz-bohater wszędzie dociera — myślą, słowem — czynem. Gwiazdy, przeszłość i przyszłość ogarnia.
— Chcę widzieć biegun ziemi.
Rzekł.
Niesie dywan czarodziejski.
Mija lasy i pola — potem już tylko karłowate krzaki i mech.
Renifery, dziwne ptaki pingwiny, białe niedźwiedzie, wieloryby i foki.
Wreszcie tylko już śnieg i góry lodowe, i Eskimosów siedziby.
Dziwni ludzie, kochają ojczyznę swych martwych pól.
Mruży Kajtuś oczy, blask razi — biała cisza, wicher, słońce, które nie grzeje. Wicher okrutny i głębokie szczeliny, przepaście lodowe.
Cisza.
Cyt!
Oto sanie człowieka: sanie rozbite.
Idzie Kajtuś. Zahartowany. Przez zaspy.
Drobne igły lodowe tną jak komary.
Rozgląda się i szuka po białym polu.
Cisza.
Ślad człowieka: kopiec samotny z kamieni. Między dwoma kamieniami spłowiała flaga. Sztandar i mogiła Nieustraszonego.
Przystanął. Obnażył głowę.
Cyt!
Słyszy ciche wyrazy:
— Czuwaj! Bądź karny! Bądź mężny.
Kajtuś odpowiada szeptem.
Rękę wzniósł.
Ślubuję.
Uwagi (0)