Darmowe ebooki » Poemat » Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 George Gordon Byron



1 ... 59 60 61 62 63 64 65 66 67 ... 103
Idź do strony:
niczego: bądź zuchem”. 
A lice tak mu błogością płonęło, 
Jak gdyby spełnił jakieś zbożne dzieło... 
  CVIII
Kiedy znikł — nagła w niej zaszła przemiana. 
Nie wiem, jaka tam duszę myśl zaległa, 
Ale zadrgała brew pofałdowana, 
A twarz z marmuru, kiedy krwią nabiegła, 
Była jak chmura, słońcem malowana, 
U nieboskłonu; w oku jej zażegła411 
Uczuć pochodnia namiętność gorącą, 
Półpożądliwą, półrozkazującą. 
  CIX
W wszystkich kobietach siedzi słodycz luba, 
Szatan to siedział w jej rysów słodkości, 
Ten, co zwiódł Ewę w postaci cheruba 
I odtąd ludziom trakt do piekieł mości. 
Lecz jak się kazi plamą słońca chluba, 
Czegoś tam brakło do doskonałości... 
To było gładkiej jej urody sękiem, 
Że przyzywała rozkazem, nie wdziękiem. 
  CX
Każdy jej gest i czyn stają się niby 
Aktem królewskim, kiedy się zespolą; 
Gdy na cię spojrzy, jakby skuła w dyby. 
— Powiem wam: zachwyt jest także niewolą; 
Wszak piękno wiąże, wpadłszy przez ócz szyby. 
Dusze są jednak wolne; nie pozwolą, 
By zmysły miały nad nimi przewodzić... 
Dusza po drodze swej własnej chce chodzić. 
  CXI
Każdy jej uśmiech był pański, choć słodki, 
Ani jeden ruch poziomej412 natury; 
A nawet nóżki dwie — jak dwie pieszczotki, 
Znały swą władzę, stąpając tak z góry 
Jakby po karkach; żeby dobić zwrotki 
Powiem, że tkwił jej za paskiem ze skóry 
Sztylet — sułtankom ta broń dozwolona; 
Szczęście, że moja nie nosi go żona. 
  CXII
Słuchać i czynić było od kołyski  
Prawem naokół; zgadywać swej pani 
Zachcenia, woli kapryśnej uciski  
Znosić musieli wylękli poddani. 
Krew miała pańską, urodą huryski,  
A chęć w ustawnym413 ruchu, bez przystani. 
Gdyby mieszkała u nas, to — nie mylą  
Się — mielibyśmy perpetuum mobile. 
  CXIII
Chciała wszystkiego, co jej w oczy wpadło: 
Gdy zamarzyła o czymś, wnet na ścieżki 
Rozstajne biegli słudzy z twarzą zbladłą 
Szukać... znalazłszy, wytrząsali mieszki. 
To wszystko dużo jej pieniędzy zjadło 
I różne smutne były stąd zamieszki. 
Damy chwaliły jej despotyzm młody 
I przebaczały wszystko prócz urody. 
  CXIV
Podobał jej się swą twarzą junacką 
Don Juan, kiedy zwiedzała bazary. 
Kazała zaraz kupić nowe cacko; 
Baba, niewolnik i powiernik stary, 
Jak zawsze, sprawił się szybko a gracko, 
— Znał zaś na pamięć swej pani przywary. 
Ona nie była praktyczna; więc szczwany 
lis Baba stroju wymyślił przemiany. 
  CXV
Rysy się drobne zgadzały z ubiorem. 
Jeśli spytacie zaś, przecz414 taka pani 
Nie była kobiet najcnotliwszych wzorem?... 
Ha! Dla nas to już sekret — choć nie dla niej 
Mężowie często są tylko pozorem, 
Nawet królowie są oszukiwani. 
Że nie należy do tych czczych wyrażeń, 
Z historii wiemy — albo... z własnych wrażeń. 
  CXVI
Ale do mety trzeba nam pośpieszać. 
Kiedy już wszelka przed nią trudność prysła, 
Za dumna, by mu na szyi się wieszać, 
Tylko na twarzy oczyma zawisła 
Z szafiru, w których zaczęły się mieszać 
Żądza z wyzwaniem, i jedynym trysła 
Słowem: „Umiesz ty kochać, niewolniku?” 
— Wiedząc, że tym go poruszy do wniku. 
  CXVII
Istotnie, jak grom pytanie to spadło; 
Lecz mu na strunach wspomnień dotąd grała 
Hajdei jońska twarz niby widziadło. 
Czuł, jak krew ciepła, co mu twarz rozgrzała, 
Wraca do serca, tłucze jak w kowadło, 
Młoty; jak śnieżny puch twarz pobielała, 
W sercu mu niby w torbanie kozaczym 
Jękło... więc nie rzekł nic — i buchnął płaczem. 
  CXVII
Nieco ubodło ją to dziwne łkanie 
Mężczyzny; damy o byle co płaczą, 
Ale u mężczyzn łzy nie są tak tanie: 
Targną za zmysły i do serca skaczą. 
Kobiece łzy schną prędko, męska łza nie 
Stygnie, lecz w serce się wgryzie rozpaczą, 
Jak płynny ołów; by się nie kryć chmurą, 
Powiem: im łzy są ulgą, nam torturą. —  
  CXIX
Pragnęła cieszyć415 go, lecz szło nieraźnie 
Dotąd, chowając się jakby więziona  
Samotnie, drużek nie znała przyjaźni. 
Współczuła troska nie drasnęła łona. 
Nie było w świecie dla jej wyobraźni 
Rzeczy poważnych; co prawda — i ona 
Miała strapienia, lecz nie mogła dociec, 
Jak przy niej komu łzy mogły z ócz pociec. 
  CXX
Instynkt naprawia, co władza zniweczy; 
Kiedy coś mocno wstrząśnie i ubodzie, 
W kobiecie budzi się arcyczłowieczy 
Popęd spółczucia każdej ludzkiej szkodzie; 
Oliwą, winem zaraz ranę leczy, 
Samarytanką jest w lada przygodzie. 
Więc i Gulbieza, nie wiadomo czego, 
Poczuła, że jej łzy do oczu biegą. 
  CXXI
Lecz łzy się kończą jak wszystko — choć smętne. 
Juan, co mógł się na chwilę zapłochać 
I zafrasować, kiedy mu natrętne 
Rzuciła słowa: „Czy potrafi kochać?...” 
Zwołał stoicki spokój w oczy mętne 
I zajaśniały znów, gdy przestał szlochać; 
Tylko — choć wdzięki oceniać był zdolny, 
Markotno było mu, że nie jest wolny. 
  XCII
Ona pierwszy raz była skłopotana. 
Odkąd jej snuła się życia nić złota, 
Padali przed nią wszyscy na kolana; 
A tu, kiedy cześć rzucała do błota, 
By dostać tego miłości kapłana, 
Co ją wprowadzić miał za rajskie wrota, 
Gdy każda chwila wiodła nad przepaście, 
Oni stracili już minut piętnaście!... 
  CXXIII
Rady więc zdrowej nie żałuję dla cię, 
Chłopcze, co wpadniesz w podobne potrzaski. 
— A mówię tutaj o wschodnim klimacie. — 
U nas namiętność wodzi się za paski, 
Lecz tam zawahać się — już grzech, mój bracie! 
Możesz uważać to za zbytek łaski, 
Gdy do namysłu dadząć dwie minuty; 
Twa reputacja trwać będzie dopóty... 
  CXXIV
On reputacji nie straciłby jeszcze, 
Lecz nosił w duszy obraz ukochanej; 
Wspomnienie — rzewne sprawiało mu dreszcze, 
Dlatego to stał jak źle wychowany 
Młodzian... Jej iskry z ócz trysły złowieszcze: 
Pies giaur416 odtrącał honor niesłychany! 
Zarumieniła się, a potem zbladła, 
Potem jej znowu krew na lica padła. 
  CXXV
Z królewskim gestem złożyła mu w dłoni 
Rękę, a oczy wiązała oczyma, 
Szukając dla się spółczucia w ich toni; 
Na próżno!... chłodne były jako zima. 
Brew nasrożyła, lecz milczy... — słów broni 
Dumna kobieta, aż w końcu się ima. 
Wzniosła się, chwiała, potem mu w ramiona 
Padła i zwisła, tuląc się do łona. 
  CXXVI
Były to wszystko próby niepraktyczne; 
Serce miał żalem i dumą stalone, 
Więc odjął lekko jej ramiona śliczne 
I drżącą z gniewu odsunął na stronę417. 
A strachy z serca wygnawszy paniczne, 
Rzekł, patrząc zimno w oczy roziskrzone: 
„Orzeł więziony nie szuka kochanki; 
Nie mnie być sługą kaprysów sułtanki! 
  CXXVII
Czy umiem kochać? Ha! Dowiesz się pono, 
Jak miłość cenię, gdy nie żądam twojej! 
W tym podłym stroju kądziel i wrzeciono 
Dla mnie — nie miłość; miłość wolnych stroi. 
Nie olśniłaś mnie blaskiem i mamoną; 
O! Jesteś wielka! Pod tronem się roi 
Sług tłum i zgina karki i kolana, 
To twoi! Ale serce nie zna pana!” 
  CXXVIII
Dla nas ta prawda ma zapach nieświeży, 
Ale jej obce podobne androny; 
Wie, że za chęcią wraz418 użycie bieży, 
Że przed stworzeniem świata były trony. 
Wie ledwie tyle, że płat serca leży 
U człeka z lewej, a nie z prawej strony. 
(Lepiej ten szczegół zna i zeń korzysta, 
By stać się panem dusz — legitymista...) 
  CXXIX
Że była piękna — miałem honor orzec; 
I nawet niższa rangą mogła snadnie419 
Tłum wielbicieli gnać pod swój proporzec; 
A kto niewieści zna ród, łacno420 zgadnie, 
Że swoich wdzięków nie kryła pod korzec, 
Lecz je roztoczyć potrafiła składnie 
I uważała się za półboginią. 
— Za to jej moje oktawy nie winią. 
  CXXX
Wyobraź męskich twoich lat przednówek, 
Gdy jeszcze serca złe myśli nie psuły, 
Gdy do cię która z desperackich wdówek 
Wyraźnie lgnęła, a tyś kanikuły 
Studzić nie kwapił421... Ileż to wymówek 
W spojrzeniu! Ileż zepsuto bibuły 
Na taki temat — a mieć będziesz, bratku, 
Portret kobietki w podobnym wypadku. 
  CXXXI
Więc przedstaw sobie — pewnoś już przedstawił — 
Putyfarową żonę422, lady Booby, 
Fedrę423 i inne, które świat wysławił 
W dziejach — a szkoda, że reszta się gubi. 
Tyle poeta i pedagog zbawił 
Dla was, Europy wychowańcy lubi! 
Jeśli wystarczą ci przykłady one, 
Ujrzysz Gulbiezy brewki nasrożone. 
  CXXXII
Lwica w pustyni albo tygrysica, 
Gdy jej kto małe zabierze szczenięta, 
Musi być w złości swej podobna z lica 
Do damy, gdy kto jej chuć ujmie w pęta. 
Groza jej złości zaledwie prześwieca 
Z obrazu, choć doń pozują zwierzęta. 
Bo gorzej lwicy zawrzała sułtanka 
Straciwszy nie już dziecko, lecz kochanka. 
  CXXXIII
Dla lwiątek lwica, a dla kaczek kaczka 
Miłość matczyną wzięły od natury; 
Jeśli nie owa przyroda prostaczka, 
Któż by im ostrzył szpony i pazury. 
Matka uwielbia swojego robaczka, 
Choć wrzeszczy, jakby darto go ze skóry. 
Słowem, z powyższych faktów się wydawa, 
Że miłość taka — to instynktu sprawa.  
  CXXXIV
Gdybym rzekł: „Iskry rzucał oczu promień”, 
To nic — bo wieczny tam ogień się żarzył. 
Gdybym rzekł: „W licu purpurowy płomień 
Kwitł” — to by obraz ten tylko znieważył 
Moc namiętności owej bez poskromień, 
Gdyż zawsze z wolą jej czyn się kojarzył. 
Rozczarowania, ty, co znasz niewieście, 
Za porównaniem chodziłbyś po kweście! 
  CXXXV
Na szczęście — chwilę tylko była wściekłą, 
Inaczej byłaby padła; przez załom 
W pryzmacie duszy mogłeś ujrzeć piekło! 
Nic się nie równa gniewnym żółci wałom424, 
O których tyle razy już się rzekło, 
Że grzmią jak morze przeciw twardym skałom. 
Namiętność, serca jej stając się panem 
Pięknym ją niby zrobiła orkanem. 
  CXXXVI
Jak jest od wiatru sroższa nawałnica, 
Tak znowu gniew jej sroższy był od burzy; 
A przecież gasić nie chciała księżyca 
Jak Hotspur, co za wzór gwałtownym służy. 
Mniej popędliwa była z niej złośnica — 
Może kobiecość stanęła na stróży? 
Miała chęć tylko jak Lear: „zabić, zabić”425; 
Ta chęć się we łzy musiała zesłabić. 
  CXXXVII
Spadły i oschły niby deszcz nawalny; 
Przeszły bez słów — w istocie słów nie stało, 
Wstyd nagle sercu bój wytoczył walny; 
Dotąd on szeptał i szemrał nieśmiało, 
Teraz zerwawszy się jak potok skalny, 
Popłynął falą szybką i zuchwałą. 
Czuła, że gardzą nią, a czasem wzgarda 
Potrzebna damie, co jest nazbyt harda. 
  CXXXVIII
Pozna, że ciałem jest zwyczajnym; potem, 
Że mniej królewskie pomieszkanie duszy 
Gliną jest wprawdzie tylko, lecz nie błotem; 
Że urna równie się jak misa kruszy, 
Czy pobielana, czy wylana złotem, 
Na stół książęcy zdatna czy pastuszy; 
Pozna... ach! miałbym jeszcze słów czterysta, 
Co pozna — dosyć, że wiele skorzysta. 
  CXXXIX
Pierwszą jej myślą było: Ściąć mu głowę; 
Drugą: Sympatii rozerwać łańcuchy; 
Trzecią: O miano zapytać rodowe; 
Czwartą: Szyderstwem napędzić do skruchy; 
Piątą: W poduszki skryć łzy brylantowe, 
Szóstą: Przebić się; siódmą: Przez eunuchy 
Kazać ochłostać Babę... że się zmęczyć 
Musiała, siadła i zaczęła jęczeć. 
  CXL
Chciała się przebić — lecz ostry za katy 
Był jej sztylecik-cacko, więc się bała; 
Bowiem staników tam nie noszą z waty 
I sztylet zrani, ledwie dotknie ciała. 
Zabić biednego chłopca? Z jakiej daty? 
Co prawda — kara mu się należała, 
Lecz się przez głowy ucięcie nie wwierca 
Miłość osobom kochanym — do serca! 
  CXLI
Juan się wzruszył; on już dumał smutnie, 
Że na pal wbiją go albo pokrają 
Psom na żer, albo zamęczą okrutnie, 
Że lwom go rzucą albo morskim
1 ... 59 60 61 62 63 64 65 66 67 ... 103
Idź do strony:

Darmowe książki «Don Juan - George Gordon Byron (warszawska biblioteka cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz