Antymonachomachia - Ignacy Krasicki (biblioteka darmowa online .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Antymonachomachia została napisana przez Ignacego Krasickiego jako — na pozór — przeciwieństwo Monachomachii, w której wytykał liczne wady duchowieństwa.
To poemat heroikomiczny wydający się pochwałą życia zakonników. Jest to jednak ironia, ponieważ Krasicki nie zamierzał wycofać się z zarzutów, stawianych mnichom.
Ignacy Krasicki to biskup warmiński, poeta, prozaik i publicysta, jeden z najważniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia. Autor pierwszej polskiej powieści (Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki),a także wielu bajek, satyr i poematów heroikomicznych. Tworzył w imię zasady: „i śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa”.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Ignacy Krasicki
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Antymonachomachia - Ignacy Krasicki (biblioteka darmowa online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Ignacy Krasicki
href="annotations.xhtml#annotation-232" id="anchor-232">232 jest nasz honor straży,
Niech wie, jak próżnych233 dąsań234 się nie boim!
Niech się i drugi i trzeci odważy —
Choć i największą liczbę uspokoim.
Gniew, co ma honor zgromadzenia w pieczy235,
Zgubą przeciwnych236 rany swoje leczy”.
XLVIII
„Do argumentów! A książki tu po co?” —
Krzyknął Gaudenty, nowym zdjęty jadem237 —
Niech się mędrkowie nad księgami pocą
I pysznią dumnym maksym swoich składem238!
Ręka, nie pióro, będzie nam pomocą,
Idźmy powszechnym i ubitym239 śladem:
Kiedy potrzeba znieść z siebie zelżywość240,
Gdzie moc lub sztuka241, tam jest sprawiedliwość.
XLIX
„Dawne to bajki o cnocie, nauce,
Świat polerowny242 te czcze243 światła zgasił;
Podejściu szczęście przypisał i sztuce,
Zbrodnię szczęśliwą uczcił i okrasił244,
A niepodległy sumnienia przynuce245,
Zdradnie246 się srożył247, zdradnie się i łasił.
Któż teraz w cnocie wsparcia będzie szukał?
Ten wielki, mądry, kto zdarł, kto oszukał.
L
„I my tak czyńmy, gdy nas losy muszą248,
A radzić sobie inaczej nie można!
Kiedy moc, podstęp, świata teraz duszą
I wszystko chytrość posiadła ostrożna,
Kiedy szczęśliwi, co się o złe kuszą,
A w niewinności już nadzieja próżna —
Trudno się teraz odwołać 249na cuda:
Bądźmy jak drudzy250, a wszystko się uda”.
LI
Tak duch zajadłej Jędzy popędliwy
Wskroś umysł, złością zdjęty, opanował.
Struchlał Honorat na takowe dziwy.
Nagłej odmiany kiedy nie pojmował,
Nie ścierpiał bluźnierstw, lubo251 zemsty chciwy,
Przecież, ażeby w złości uhamował252,
Miękczył253 zawziętość, zbytek254 jadu słodził.
Już też dzień jasny po zorzach nadchodził.
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Pieśń IV
LII
Rzadko się kradzież nada255 kradnącemu,
Choć ją i pięknym nazwiskiem przywdziejem256;
Choćby służyła dobru publicznemu,
Nie oczyści się i tym przywilejem;
Mówmy więc szczerze, mówmy po dawnemu:
Ktokolwiek kradnie, ten zawzdy257 złodziejem.
Pięknie, czy szpetnie258, pomaga, czy szkodzi,
Niech będzie, jak chce, a kraść się nie godzi.
LIII
O „Wojno Mnichów259!” — takeś w ręce wpadła,
Takeś się najprzód260 zjawiła na świecie:
Płochość261 cię z twoich kryjówek wykradła,
Ciekawość fraszki262 stawiła w zalecie,
Złość cię rozniosła ślepa i zajadła,
A sława, która rada263 bajki plecie,
Za rzecz szacowną gdy udała baśnie264,
Prysłaś, jak iskra, co parzy i gaśnie.
LIV
Byli, którzy cię słusznie zwali fraszką,
A, poważniejszą zatrudnieni265 pracą,
Gardząc wspaniale nikczemną igraszką,
Nie czytając cię, rzekli, żeś ladaco266;
Drudzy, niewzdęci tak poważną maszką267,
Nad zgrają wierszów268 gdy czasu nie tracą,
Rzekli: „Dźwięk próżny, co pozory kryśli269,
Nie wart uczonych czytania i myśli270”.
LV
Rodzaj poetów, co się z słowy271 pieści,
Niegodzien u nich względu i szacunku;
Mędrzec, ważący istoty272 i treści,
Mędrzec, mający wyroki w szafunku273,
W gminnych umysłów tłumie takich mieści274
I w najpodlejszym osadza gatunku,
Co, kunsztem275 słowa układając zręcznie,
Łagodnym dźwiękiem omamiają276 wdzięcznie277.
LVI
I sprawiedliwe były takich zdania,
Co im o dobro kraju tylko chodzi:
„Cóż wiersz pomoże do praw układania?
Alboż się zboże po wierszach urodzi?
Próżne278 są, płoche279, niewarte słuchania,
Więc się ich pisać i czytać nie godzi280.
Nic nie probują281, a po cóż je chwalić?
Najlepiej bajkę i bajarza spalić”.
LVII
Spalić do szczętu! Ale, nim go spalą,
Wróćmy tymczasem do naszej powieści!
Bajkę, czy prawdę, ci ganią282, ci chwalą,
Tym jest przyczyną śmiechu, tym boleści,
Jedni się chlubią283, a drudzy się żalą.
Zgoła284, zwyczajnym trybem wszystkich wieści,
Miało los dzieło, co po rękach chodzi,
Złe, gdy przymawia285, dobre, gdy dogodzi.
LVIII
Po niejednego zakątach286 klasztora
Poszło na ogień; w drugich zachowane;
Ci błogosławią, a ci klną autora:
Zgoła umysły były rozerwane287.
Pan wicesgerent288 śle instygatora289
I w przyszłych sądach rokuje przegranę290,
A jejmość różnie: krzykliwa lub cicha,
Gniewa się, miękczy291, płacze i uśmiécha.
LIX
Szczęściem i wielkim dla dzieła autora,
Nigdy Hiacynt w jej domu nie gościł;
Nikt tam nie bywał prócz ojca przeora,
Lecz ojciec przeor ustawicznie292 pościł,
A, jeśli bierał293 ojca promotora294,
Hiacynt takich wizyt nie zazdrościł:
Pogardzający marnymi igraszki295,
Pilnował wiernie książek, a nie flaszki.
LX
Prawda, że piękny, udatny i hoży296,
Prawda, że patrzeć na niego aż miło.
Alboż być pięknym nie ma sługa boży?
Alboż to grzecznym być się nie godziło?
Wdzięczna jest skromność, gdy postać ułoży,
Zda się, iż nowych z nią wdzięków przybyło.
Niechaj występek wydaje się297 sprośnie298,
Cnocie wdzięk nowy niechaj coraz rośnie!
LXI
Można ją śmiele z grzecznością skojarzyć299,
I owszem, taka lepiej przykład wdraża;
Nie jej to przymiot srożyć się300 i swarzyć301,
Dzikim spojrzeniem nigdy nie odraża302,
Nie umie próżnie303 dziwaczyć i marzyć,
Ani się płochym304 podejrzeniem zraża.
Przykładny mile, dziwacznie niesprzeczny,
Ojciec Hiacynt był święty i grzeczny.
LXII
Ani on wiedział, co drukiem podano305,
Pożyteczniejsze bawiły306 go dzieła.
Gdy już wieść doszła, co wydrukowano,
Ani go wtenczas ciekawość ujęła;
Przeczytał wreszcie, co o nim pisano,
Lecz się myśl mściwa w sercu nie zawzięła.
Ani się rozśmiał, ani się zasmucił,
Lecz dwakroć307 ziewnął i pismo porzucił.
LXIII
Tak orzeł, górnym wybujały lotem,
Ledwo poglądać na niziny raczy,
A, piorunowym nieprzelękły grzmotem,
Kiedy ptaszęta pod sobą obaczy308,
Skrzydeł wspaniałych straszy je łoskotem
I, gdy w ostatniej postrzeże rozpaczy,
Rzuca plon309 podły, a lotnymi pióry310
Ponad obłoki wzbija się i chmury.
LXIV
Nie z orłów rodu był, choć przewielebny,
Ojciec Gerwazy od Zielonych Świątek.
Lubo311 Hiacynt dał przykład chwalebny
I do działania szacowny początek,
Wzgardził nim ojciec, rady mniej potrzebny312,
Wzgardził, a rzeczy nowy snując wątek,
Brał je do serca — a, gdy zemstę knował313,
Z rzeszą się braci ukonfederował314.
LXV
Więc chcąc, by jeszcze większe znaleźć wsparcie,
Wzywał na pomoc inne zgromadzenia.
Zastał u forty315, jakoby na warcie,
Pannę Dorotę, co, chwałę imienia
Strzegąc316, na zemstę czuwała otwarcie;
Od najpierwszego zaczem pozdrowienia,
Zamiast potocznych dyskursów zabawy,
O srogiej burzy wszczął się dyskurs żwawy317.
LXVI
Tam się dowiedział w zapalczywej318 mowie,
W srogim wejrzeniu i udatnym geście
O całej rzeczy dokładnie osnowie,
Co powiedano319 i na wsi i w mieście.
Zgoła, co tylko nowiną się zowie320,
Co usta wywrzeć zdołały niewieście,
Wszystko to było powiedziano różnie,
Żwawo321, dokładnie, zwięźle i pobożnie.
LXVII
Usłyszał, jako autor złego dzieła
Od322 bezbożników na to namówiony,
Jako go zysków nadzieja ujęła;
I nawet o tym został upewniony,
Jakie bezbożność ukaranie wzięła,
Jak w świętej ziemi nie był pogrzebiony323,
Jak panna Anna na rozstajnej drodze
Widziała w ogniu jęczącego srodze.
LXVIII
Szczęściem kur324 zapiał. „Niechże sobie pieje.
Krzyknął Gerwazy — a ja nie mam czasu!”
Więc wszedł za fortę325, wzmagając nadzieje,
Wszedł, a wśrzód zgiełku, wrzawy i hałasu,
Gdy słyszy, jako Honorat boleje, —
Ażeby złemu zabieżeć326 zawczasu,
Aby obwieścić, skąd złego przyczyna,
Wprzód327 odkaszlnąwszy, tak mówić zaczyna:
LXIX
„O bracia! Choć wy bieli, my kafowi328,
Nic to jedności serdecznej nie szkodzi:
Każdy z nas wdzięczność winien zakonowi,
Bo z tego źródła szczęśliwość pochodzi.
Łączmy się przeciw nieprzyjacielowi,
Z małych złączonych rzecz wielka się rodzi”. —
„Prawda — Honorat rzekł — i ja wiem o tym,
To napisano na czerwonym złotym329”.
LXX
Więc go zaprasza w izbę zgromadzenia,
Gdzie się żarliwi na odsiecz kupili330:
Pospolitego tam centrum ruszenia331,
Tam źródło rady, jak będą walczyli.
Na powszechnego odgłos zaproszenia
Hurmem332 się zewsząd radni gromadzili;
Szedł, tknięty zemstą i punktu honorem,
Pan wicesgerent333, ksiądz proboszcz z doktorem.
Pieśń V
LXXI
Na wielkie dzieło trzeba się zdobywać.
Fraszka334 pod Troją i bitwy i rady!
Kogóż na pomoc w tej potrzebie wzywać?
Do Muz się udać, czyli335 do Pallady336?
Czy na pegazich skrzydłachpodlatywać
A, dawnych bajek wskrzeszając przykłady,