Darmowe ebooki » Poemat heroikomiczny » Antymonachomachia - Ignacy Krasicki (biblioteka darmowa online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Antymonachomachia - Ignacy Krasicki (biblioteka darmowa online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ignacy Krasicki



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Idź do strony:
winni błogosławić86; 
Jad bardziej ranę rozjątrza, niż goi — 
Na cóż się próżnym87 narzekaniem bawić? 
Nie z zemsty pozna Bóg, którzy są swoi: 
Jeśli należy88, Jemu ją zostawić, 
A choć nas boleść najsrożej dotyka, 
Cierpieć, a milczeć — podział89 zakonnika. 
  XVIII
„Ten, który swoim naśladowcom wiernym 
Za złe stokrotnie dobrem kazał płacić90, 
Potrafi ulżyć troskom, choć niezmiernym, 
Potrafi oddać, co możem utracić. 
Zyskiem się zemsty nie zmożem91 mizernym, 
Cierpliwość lepiej nas zdoła zbogacić92. 
Darujmy!” Uciekł Honorat i mruczał, 
A doktor westchnął, który go nauczał. 
  XIX
Mógł był ukarać, ile przełożony93, 
Ale, że starszy, nie spieszył się z karą. 
Starzec był laty i pracą zwątlony94, 
A, zwykłą wieku swemu tchnąc95 przywarą, 
Nadto96 był w zdaniu swoim uprzedzony, 
Gdy kładł zakonność w równej szali z wiarą97. 
Choć zdrożność98 widział, ale, że przy cnocie, 
Przebaczył doktor żarliwej prostocie. 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Pieśń II XX
Jak chmura, co grom po polach roznosi, 
Obiegł Honorat wszystkie kurytarze99, 
Wszędzie wiadomość nieszczęśliwą głosi, 
Wszędzie o wszczętym100 znać daje pożarze. 
O zemstę wszystkich nalega i prosi, 
Niechaj to dzieło i autora skarze. 
„Kupcie się101 — woła — ku wspólnej odsieczy! 
Kupcie się, bronić pospolitej rzeczy102!” 
  XXI
Na taki odgłos, jak piorunem tknięte, 
Tłumy się braci ze wszystkich stron spieszą, 
Rzucają prace i zabawy103 święte, 
A, coraz większą gromadząc się rzeszą, 
Tam idą, kędy104 żale rozpoczęte 
Wynurzał105 starzec: wzmagają106 i cieszą. 
Próżne107 starania! Honorat się trwoży, 
Im bardziej miękczą, tym zjadlej108 się sroży109. 
  XXII
Tak łań110 po puszczach dzikich obłąkana111 
Z płodem112, którego pilnie dotąd strzegła, 
Nagłym łoskotem113 myśliwców zmieszana114, 
Z miejsc się porywa, na których obiegła; 
Próżno115 ucieka, wkoło opasana116, 
Unosząc życie, choć płodu odbiegła117, 
Chociaż rąk uszła i buja po lesie, 
Tkwi grot śmiertelny, który z sobą niesie.  
  XXIII
Wrzask, krzyk, hałasy: i prośbą, i wsporem118 
Nie da się starzec ubłagać rozjadły119, 
Niezbytym120 punktu ujęty honorem. 
Gdzież się zdrożności121 nasze nie zakradły? 
Pędzi, księgarni drzwi zastał otworem, 
Tam wpadł, strwożeni bracia tam z nim wpadli. 
Jednym zamachem starzec nieużyty 
Wywrócił cztery ksiąg pełne pulpity. 
  XXIV
O ty, wszech rzeczy płodnej rodzicielki122 
Dzielny tłumaczu, i w lewą i w prawą, 
Którego wielbić musi człowiek wszelki, 
Ty, coś jest świata nauką, zabawą, 
Perło pisarzów123, o Albercie Wielki124, 
Coś tajemnice objawiał tak żwawo, 
Uczczenia godny, nieuszanowany, — 
Spadłeś pod szafę z twoimi kompany125! 
  XXV
Wielki Tostacie126! Ty, coś znamienicie 
Pisał o wszystkim, o czym pisać można, 
Nie osiedziałeś się127 na twym pulpicie, 
Złość cię zrzuciła, ale złość pobożna; 
Poznał cię starzec, zapłakał obficie, 
Twym spadkiem128 myśl się powiększyła trwożna. 
A gdy się coraz wzmaga i rozżarza, 
Tak z płaczem mówił do bibliotekarza: 
  XXVI
„Nie tylko ludziom i księgom uwłacza129 
Bezbożnik, co się uwziął na zakony. 
Co winien Tostat, że mu nie przebacza? 
Co winien Alfons130, ów król uwielbiony? 
Zuchwalec śmiało grzeszy i wykracza, 
Kroniki nawet dotknął zaślepiony131; 
Nie godzien czytać piękności dobranych: 
„Wojska afektów zarekrutowanych132”. 
  XXVII
„Wiem, skąd te złości i jady pochodzą. 
Już się świat zepsuł, a płody odrodne 
Polorem133 niby jady swoje słodzą, 
Nazwiska nawet uczonych niegodne. 
Ich to koncepty134 — prawdzie nie zagrodzą, 
Znajdziem my na nich sposoby dowodne135. 
Umilkną zdrajcy, damy się we znaki, 
Spełznie z konceptem pisarz lada jaki136! 
  XXVIII
„Bogdaj 137to dawni w księgach nie szperali! 
Było też lepiej, każdy cicho siedział. 
I cóż nowego teraz wybadali? 
Bogdajby lepiej o nich świat nie wiedział! 
Nie tak to nasi ojcowie 138działali, 
A, jeśli który co pisał, powiedział, 
Nie dął się139 z swojej mądrości mniemanej140, 
A nie zaczepiał141 książki drukowanej”. 
  XXIX
„Niejeden głupi był wydrukowany, — 
Biblijotekarz142 rzekł do Honorata — 
Druk nie jest piętnem143 chwały lub nagany, 
Dawniejszych, świeższych czasów alternata144 
Głupstwo i rozum stawia naprzemiany145, 
Jednym je węzłem wiąże i przeplata; 
Z powszechnej wady my się nie odkupim146, 
Można i u nas być mądrym i głupim. 
  XXX
„Że się z prostoty śmiał pisarz swywolny147, 
I my się śmiejmy, zagadniem i snadnie148: 
Pozna po śmiechu, w wyrazach zbyt wolny149, 
Że fałsz napisał, odwoła dokładnie. 
Będziem się dąsać? Nie będzie powolny150, 
Gorszy jad może w pióro mu się wkradnie. 
A kto wie wreszcie, czyli151 nie chciał użyć 
Tego sposobu, aby się przysłużyć?”  
  XXXI
„Piękna przysługa! Paszkwilem152, potwarzą153?” 
„Posłuchaj tylko, ojcze Honoracie: 
Różne się myśli wierszopisom marzą, 
Jeszcze ich trybu154 zupełnie nie znacie. 
Bywa częstokroć, gdy się zbyt rozżarzą155, 
Że mniej pamiętni156 o sławy utracie, 
Zbyt lekko157 cudzą dotkliwość158 tłumaczą”. 
„Zły to śmiech, ojcze, gdy na niego płaczą!”  
  XXXII
„Targa się paszkwil na niewinność trwożną, 
Zaraża jadem, na złe zbyt ochoczy; 
Satyra, cierpieć nie mogąc rzecz zdrożną159, 
Karze bez względu160, wyrzuca na oczy; 
Krytyk żarliwość ma, ale ostrożną, 
Śmiechem poprawia, jadem nie uwłoczy161, 
A kunsztu162 jego te prawe163 sposoby: 
Występek karać, oszczędzać osoby.  
  XXXIII
„Ale mnie wytknął164!” — „Przypadkiem się stało”. 
„Jakto przypadkiem? Szydzić moje lata165!” 
„W myśli to jego może nie postało166, 
Osławiać167, szydzić z ojca Honorata. 
Co tam wyraził, u nas się nie działo, 
Jakaż stąd sławy168 być może utrata? 
Nigdy się, ojcze, taki nie frasuje169, 
Który zarzutu przyczyny nie czuje.  
  XXXIV
,,Hazard170 nadarzył twe imię w pisaniu, 
Ale opisał nie tym171, czym cię znają. 
Alboż172 upartym jesteś w twoim zdaniu? 
Alboż cię o złość bracia posądzają? 
Alboż nie trawisz173 dni, nocy, w czytaniu? 
Alboż cię flaszki przyjacielem mają? 
Dobrzyście, mądrzy, na książkach się znacie — 
To nie o tobie, ojcze Honoracie”. 
  XXXV
„Piękne to słowa, ale nic nie znaczą! — 
Krzyknął Honorat — Śmiał się z nas do woli174! 
Są uprzedzeni, co dobrze tłumaczą 
To, co jest skutkiem nieprawej175 swawoli. 
Niech mi mędrkowie dzisiejsi wybaczą, 
Jak to nie sarknąć176, kiedy kogo boli! 
Pożal się, Boże, widzę, naszej pracy! 
I wasze177 zmodniał178, ojcze Bonifacy”. 
 
Pieśń III XXXVI
Bogdaj179 to zasnąć! Byle sen był smaczny, 
Mniejsza, na miękkim łożu, czy na ławie. 
Bogdaj to zasnąć! Chociaż sen dziwaczny, 
Słodsze te baśnie, niż troski na jawie. 
Niechaj mnie łudzi180, niech będzie opaczny181, 
Stawia częstokroć w szczęśliwej postawie. 
Płyną w śnie miłym rozkoszne momenty, 
Nie śpią królowie, spał ojciec Gaudenty. 
  XXXVII
Myśli swobodna! Twoje to są dzieła, 
Ty pracę wieńczysz rozkosznym uśpieniem, 
A co zbyt skrzętnym182 staraniem ujęła183, 
Najpożądańszym wracasz zasileniem184. 
Gnuśność185, co twardym letargiem zasnęła, 
Nie zna snów smacznych, mży186 za przebudzeniem. 
Usnął Gaudenty w spokojnej zaciszy187, 
Powszechnej trwogi nie czuje, nie słyszy. 
  XXXVIII
Postrzegła Jędza188, co się wrzawą cieszy, 
Że na ustroniu rozkosznie spoczywa 
Jeden Gaudenty z tak gromadnej rzeszy, 
Jadem się nowym sroży189 zapalczywa: 
Do jego celi szybkim krokiem śpieszy, 
Nową się zdradna postacią okrywa 
I, żeby wsparcia dzielniejszego190 dostać, 
Bierze na siebie żarliwości postać. 
  XXXIX
Świętym pozorem191 tai192 myśli zjadłe, 
Pokornym słodzi jad swój ułożeniem: 
Spuszczone na dół, zmrużone, zapadłe, 
Pałają193 oczy jaskrawym płomieniem, 
Usta zsiniałe i lica wybladłe, 
Głos drżący, coraz194 przerwany westchnieniem. 
W taką się postać Jędza przemieniła, 
Do Gaudentego kiedy przystąpiła. 
  XL
„Śpisz — rzecze — wtenczas, kiedy drudzy czują195, 
Zażywasz wczasu196, kiedy bracia płaczą; 
Gnuśne197 umysły nieprawie198 próżnują, 
Zbyt wolnie199 kiedy powinność tłumaczą. 
Nie tak się dzieci matce wysługują, 
Nie tak jej wdzięczność oddają i znaczą200. 
Jeśli masz serce, porwij się i wzmagaj201, 
Jeśliś syn jeszcze, wstań, ratuj, wspomagaj!” 
  XLI
Gdyby się była Jędza nie umknęła, 
Byłby jej dostał202 za pierwszym zamachem, 
Tak się w Gaudentym złość sroga zajęła203. 
Złość, rozpacz, zjadłość204, powiększona strachem — 
Wzmaga się raźno na wspaniałe dzieła; 
Jędza tymczasem już buja nad dachem, 
Zająwszy żądzę zemsty niewygasłą, 
Już strasznej wojny dała srogie hasło. 
  XLII
Jak syn Alkmeny205, gdy na wielkie sprawy, 
Bitwy z olbrzymy i smoki206 wychodził, 
Pałając chęcią wiekopomnej sławy, 
Nadzieją bitwy żądze zjadłe chłodził, 
Zdobycz nemejską207, zysk sławnej wyprawy, 
Przywdziewał, gdy na nieśmiertelność godził208 — 
Tak i Gaudenty w tej walnej209 potrzebie 
Porwał za kaptur i wdział210 go na siebie.  
  XLIII
Wypadł rozjadły211, sam nie wie, gdzie leci, 
Woła na bitwę, choć bez przeciwnika: 
„Do mnie, kto śmiały, do mnie, moje dzieci! — 
Woła, a coraz żwawiej212 się pomyka — 
Kogo trwożliwość podląca nie szpeci, 
Kogo zaszczyca imię zakonnika, 
Kupcie się213 ze mną, nacierajcie żwawo: 
Tak się najlepiej utrzymuje prawo!”  
  XLIV
Noc była jeszcze, a słabe promienie 
Najpierwsze zorza214 puszczać zaczynały. 
Słyszą krzyk bracia i nagłe wzruszenie215, 
Słyszą, jak echo gmachy powtarzały; 
Nowy strach nastał, nowe zatrwożenie. 
Stanął z swoimi Honorat struchlały216, 
A gdy się ku nim Gaudenty przybliża, 
Uciekła rzesza trwożliwa i chyża217. 
  XLV
Został Honorat, laty218 ociężały, 
Strach nogi zemdlił219, przeraża i mroczy220; 
Postrzegł go z dala bohatyr221 zuchwały, 
Niezwykłym pędem ku niemu przyskoczy. 
Padł z strachu222 starzec, na poły223 zmartwiały, 
Już ciosu czeka, nie śmie podnieść oczy224, 
Już się na niego Gaudenty zamierzył — 
Wtem poznał starca i gniew swój uśmierzył225. 
  XLVI
„Tyżeś to, ojcze?” — zdziwiony zawołał. 
„Jam jest, — rzekł starzec — co was wszystkich bronię. 
Na to los srogi starość moją chował, 
Tegom się, nędzny, doczekał przy zgonie, 
Że lada226 bajarz będzie nas strofował227 
I w całym szukał zdrożności228 zakonie. 
Złącz, bracie, pomoc, zwołaj młodzież, starce229, 
Zgińmy z honorem, lub zgnębmy potwarce230! 
  XLVII
„Niechaj nas pozna, co się targać231 waży, 
Niech pozna smutnym doświadczeniem swoim, 
Niech wie, w jakowej
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Idź do strony:

Darmowe książki «Antymonachomachia - Ignacy Krasicki (biblioteka darmowa online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz