Darmowe ebooki » Poemat alegoryczny » Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Dante Alighieri



1 ... 28 29 30 31 32 33 34 35 36 ... 85
Idź do strony:
dopełniając czyn poczętej skruchy: 
W czyśćcu ich bodaj największe katusze. 
Jak w ziemskich rzeczach zatopione oko, 
Spojrzeć ku niebu nie mogło wysoko, 
Chce sprawiedliwość, abyśmy naszemi 
Oczyma lgnęli jak krety do ziemi. 
Jak w nas łakomstwo miłość dobra studzi, 
W zawiązku morząc współczucie dla ludzi, 
Grzech ten gładzimy w sprawiedliwej męce. 
Więźnie, związani za nogi i ręce, 
Nim się gniew boży przebłaga widomie, 
Póty tu będziem leżeć nieruchomie». 
Ukląkłem, jeszcze nim mówić zacząłem, 
Duch poczuł uchem znak uszanowania: 
«Co ciebie» mówił «tak do ziemi skłania?» 
A ja: — «Sumienie moje słusznie radzi 
Przed majestatem twym uderzyć czołem». 
«Wstań, bracie!» mówił «wyprostuj kolana, 
Ja, ty i drudzy z społecznej czeladzi, 
Wszyscyśmy słudzy jedynego Pana. 
Jeśli pojąłeś z Ewangelii świętej, 
Tekst: Neque nubent w tych słowach zamknięty, 
On ci zrozumieć moją myśl posłuży834. 
A teraz odejdź, nie chcę, byś stał dłużej; 
Obecność twoja przerywa łzy ducha, 
W których dojrzewa, jak mówiłeś, skrucha. 
Jest tam Aglaja, domu mego chwała835, 
Dobra z natury, jeśli ją do winy 
Nie wciągnie przykład zły naszej rodziny, 
Ona mi jedna krewna pozostała». 
 
Pieśń XX

(Hugo Kapet. O godności papieża.)

Naprzeciw lepszej woli nie bez szkody 
Wola bój toczy; przeto dając ucha, 
Kosztem mej chęci, zgodnie z chęcią ducha, 
Wpół suchą gąbkę wydobyłem z wody836. 
I szliśmy z wodzem miejscem w skale wolnym837, 
Jak gzymsowaniem wąskim i okolnym; 
Bo duchy łzami, co z ich ócz spadały, 
Miękcząc zło, które owładło świat cały838, 
Na dłuż zajęły brzeg drugi tej skały. 
Bądź, starożytna wilczyco, przeklęta839, 
Chciwsza w twym głodzie nad wszystkie zwierzęta. 
O niebo! które swym ruchem, jak zda się, 
Wszystko, co ziemskie, odmieniasz nam w czasie. 
Mów, pożądany, o, kiedyż się zjawi, 
Co tę wilczycę spłoszy lub zadławi? 
A szliśmy wolnym i mierzonym krokiem, 
Na cienie bacznym poglądałem okiem, 
Bolejąc nad ich płaczem i żalami. 
«Słodka Maryjo!» głos jęknął przed nami840, 
Jakby rodzącej niewiasty jękami. 
Głos dalej mówił: «Ty byłaś ubogą, 
Ile ze żłobu ludzie sądzić mogą, 
W którym złożyłaś twój ciężar tak święty!» 
Głos potem dodał: «Fabrycjusz nad złoto 
Przeniósł ubóstwo ożenione z cnotą841». 
W tych słowach czułem urok niepojęty. 
Więc krok mój naprzód pomknęła chęć nowa, 
By poznać ducha, co mówił te słowa. 
Duch się unosił jeszcze nad szczodrotą 
Biskupa z Miry, co ubogie panny 
Wspierał, by wiodły żywot nienaganny842. 
«Duchu, co mówisz tak dobrze!» do niego 
Rzekłem, «kim byłeś, powiedz, i dlaczego 
Tu jesteś jeden, co w pamięć bogaty, 
Tak zasłużone odnawiasz pochwały? 
Nie będą słowa twoje bez zapłaty, 
Jeśli powrócę kończyć krótkie życie, 
Które do kresu swojego tak leci!» 
— «Odpowiem tobie», duch mówił w zachwycie; 
«Nie dla pomocy, darmo jej życzycie843, 
Lecz że tak rzadka łaska w tobie świeci 
Przed śmiercią jeszcze, gdy w ciele twa dusza. 
Byłem ja ziarnem drzewa, które cały 
Świat chrześcijański swym cieniem zagłusza, 
Że rzadko owoc tam znajdziesz wystały844. 
Gdyby poczuli swą moc Flandryjczycy, 
Piorun ich zemsty ujrzałbym niedługo. 
Co oby zdarzył Ten, co wszystkich sądzi! 
Nazwisko moje było Kapet Hugo845, 
Zrodzeni ze mnie Filipy, Ludwicy, 
Ród mój bez przerwy ziemią Franków rządzi. 
Syn ubogiego w Paryżu rzeźnika, 
Gdy dawnych króli szczep usychał stary, 
Prócz latorośli jedynej, Ludwika, 
Który na pośmiech chodził w sukni szarej, 
Odważnie rządu pochwyciłem wodze. 
Tłum mnie przyjaciół wiódł po nowej drodze 
I syna na tron wprowadziłem wdowi, 
Z krwi jego wyszli pomazańce nowi. 
Póki prowanckie846 wiano w moim domu, 
Z krwi mej nie zdjęło przyrodnego sromu, 
Zła, znacząc mało, nie robił nikomu. 
Potem gdy w moc swej potęgi uwierzył, 
Kłamstwem i gwałtem na przemian grabieżył; 
W chwili, gdy skruchą sumienie swe koił, 
Ziemie Normandów, Gaskonów przyswoił. 
Karol wszedł do Włoch847, a w żalu i skrusze 
Ściął Konradyna848 i Tomasza duszę849 
Posłał do nieba w pokucie i skrusze. 
Przyjdzie czas wkrótce, co na włoskie pola 
Od Franków wpędzi drugiego Karola850. 
Pozna go lepiej włoska ziemia wasza: 
Bez broni, tylko sam włócznią Judasza 
Zręcznie szermując przy waszej niezgodzie, 
Pierś Florencyji na wylot przebodzie. 
Ale tam zamiast cudzych ziem zaboru, 
Na grzech zarobi i stratę honoru, 
Grzech, co mu zgoła ciężaru nie zmniejszy, 
Że na sumieniu wyda się mu lżejszy. 
Trzeci, co wyszedł jak więzień z okrętu851, 
Widzę, jak córkę przedaje bez wstrętu, 
Jako kupczący korsarz niewolnice. 
Łakomstwo! gdzież są twej chuci granice? 
Jeśliś do tyla w mojej krwi zawrzało, 
Że targ śmie robić o swe własne ciało. 
Lecz gdyby przyszłe, przeszłe i dzisiejsze 
Zło w twoich oczach wydało się mniejsze, 
Widzę w Anagni, jak w bojowym szyku 
Franków sztandary wieją lilijami, 
Więźnia Chrystusa w jego namiestniku852. 
Lud po raz drugi z niego szatę zdziera, 
Biczuje groźbą i na nowo poi 
Octem i żółcią; widzę, jak umiera 
Pomiędzy dwoma żywymi łotrami. 
Widzę nowego Piłata z Zachodu, 
Co krwią duchowną nie nasyca głodu 
I bez wyroku kościoła stolicy 
Jej bojowników obnaża z kapicy853. 
O Panie! kiedyż doczekam się twojej 
Zemsty, co skryta w chmurze tajemnicy, 
Gniew twój łagodzi i osładza w niebie? 
Com o jedynej rzekł oblubienicy 
Świętego Ducha, co skłoniła ciebie 
Zasięgnąć moich objaśnień i rady, 
Póki dzień świeci, modlimy się do Niej854; 
Lecz gdy noc zmrokiem tę górę osłoni, 
Rozpamiętujem przeciwne przykłady: 
Pigmaliona żarłoczność do złota855, 
Ile zła przez nią zbroił ten niecnota. 
Nędzę Midasa, głupią chciwość jego, 
Achana kradzież łupów przy Jerycho856, 
Który do dzisiaj swoją duszą lichą 
Zda się czuć żądło gniewu Jozuego. 
Rozpamiętujem los Helijodora857, 
Jak był końskimi zdeptany kopyty, 
Ananijasza858 i Polimnestora». 
Wtem zagrzmiał okrzyk aż pod niebo wzbity: 
«Krassusie! skarbów łakomych niesyty, 
Gdy ci Partowie złoto w usta leli, 
Mów, jaki złota smak był w twej gardzieli?» 
«Czasem ten głośno, drugi ciszej gada, 
Podług zapału, w jaki, mówiąc, wpada. 
W dzień nie ja jeden859, naszem gronem całem 
Rozpamiętujem o cnotach z zapałem, 
Lecz tu głos drugich nie wpadł ci do ucha». 
Ledwośmy tego pożegnali ducha, 
Skwapliwe naprzód pomykając kroki, 
Góra aż do dna zadrżała opoki860; 
Poczułem w sobie mimowolne drżenie, 
Jako idący człowiek na stracenie. 
Zaiste Delos nie drżał tak wstrząśniony861, 
Gdy został gniazdem położnym Latony862, 
Nim porodziła dwoje oczu nieba 
W jednym połogu, Dyjanę i Feba, 
Potem ze wszystkich stron potężnym krzykiem, 
Śpiew: Gloria Deo in excelsis szumiał, 
O ilem słowa w tym krzyku zrozumiał, 
Najbliżej odeń stojąc na mą trwogę: 
«Nie bój się» mówił mistrz do mnie zwrócony: 
«Póki ja jestem twoim przewodnikiem.» 
Tam nieruchomi, jak ci pastuszkowie, 
Którym nucili śpiew ten aniołowie863, 
Staliśmy póty, aż chwiejące skałą 
Trzęsienie ziemi z tym śpiewem ustało. 
I szliśmy dalej w naszą świętą drogę, 
Patrząc na cienie leżące na skale, 
Co znów szerzyły swe powszednie żale. 
Nigdy, o jeśli pamięć mię nie myli, 
Nieświadom rzeczy, nie drżałem tak cały, 
Aby ją poznać, zbadać, jak w tej chwili. 
W nagłym pochodzie pytać go nie śmiałem, 
A sam w treść rzeczy spojrzeć nie umiałem 
Tak zamyślony szedłem i nieśmiały. 
 
Pieśń XXI

(Krąg V. Dlaczego góra się zatrzęsła. Stacjusz.)

Pragnienie, co się nigdy nie ugasza, 
Chyba tą wodą, o którą stroskana 
Samarytanka błagała u Pana864, 
Bodło mię; ledwo krok sunąłem nogą. 
Politowaniem wzruszał obraz żywy 
Za grzechy nasze zemsty sprawiedliwej. 
I oto, pióro co pisze Łukasza865, 
Jak niespodzianie dwom idącym drogą 
Jawił się Chrystus z grobu zmartwychwstały, 
Cień się pokazał i szedł poza nami. 
Patrząc na stopy leżących wzdłuż skały866; 
Niepostrzeżony, nim tymi słowami 
Przemówił: «Bracia moi, pokój z wami!» 
Nagleśmy oczy za się obrócili, 
Gestem go wzajem pozdrowił Wirgili, 
I mówił: «Witaj pozdrowieniem twojem, 
Obyś w królestwo prawdy wszedł z pokojem, 
Co mnie na wieczne wygnanie skazało867». 
«Jak to?» duch mówił, «Cóż wasz pośpiech znaczy, 
Gdy was tam wyżej Bóg przyjąć nie raczy. 
Kto was prowadził tak wysoką skałą?» 
A mój mistrz: «Znaków gdy ujrzysz niemało, 
Jakimi Anioł znaczył go na czole868, 
Przyznasz mu prawo być w wybranych kole, 
Że przed nim niebios rozemknie się brama. 
Lecz gdy mu życia nić niedoprzędzioną 
Prządka nie zwiła jeszcze na wrzeciono, 
Więc jego dusza, wspólna siostra nasza, 
Wejść by nie mogła tak wysoko sama, 
Bo jej piór lot nasz jeszcze nie podnasza. 
Przeto wyszedłem z piekielnej otchłani, 
Za wyższą wolą wskazywać mu drogę. 
I wskażę, ile znam i znać ją mogę869. 
Lecz, proszę, powiedz, dlaczego w tej chwili 
Trzęsła się góra i dlaczego na niej, 
Z wierzchu do stóp jej, które płucze morze, 
Krzyknęły duchy w jednym wielkim chorze». 
To mówiąc, spotkał jak w igle Wirgili 
Ucho mej żądzy; czułem, jak koleją 
Głód mi pragnienia łagodził nadzieją. 
Duch rzekł: «Ta góra od świata początku 
Rządzi się prawem wiecznego porządku, 
Wolna od wszelkich zaburzeń natury870. 
Hałasu tego powód był jedyny, 
Że duszę niebo przyjęło z tej góry. 
Tu nie ma żadnej przygodnej przyczyny. 
Deszczowe, śnieżne i gradowe chmury, 
Szrony, co rosę na powietrzu mrożą, 
Za trzystopniowym progiem się nie tworzą. 
Tu chmur nie widzim, błyskawic i tęczy, 
Co zmienia u was barwę swych obręczy, 
Tu suchy wyziew za próg nie przenika 
Zajęty stopą bożego klucznika. 
Być może, niżej zrąb tej góry świętej 
Mniej więcej wstrząsa przyczyna podziemna; 
Czemu jej wyżyn wiatr w ziemi zamknięty871 
Nie zachwiał nigdy, to zagadka ciemna. 
Góra ta drżeniem wtenczas się porusza, 
Gdy oczyszczona ze zmaz wstaje dusza 
I wzlata wyżej, głośno, potem ciszej, 
Jej wniebowzięciu ten krzyk towarzyszy872. 
Wola jest tylko próbą oczyszczenia, 
Dusza gdy siebie ze swych zmaz wyzwoli, 
Wola ją bodzie, że swój pobyt zmienia873; 
Tak duch używa sprawiedliwej woli. 
Duch rad by zbliżyć chwilę wyzwolenia, 
Lecz żądza skruchy na to nie przyzwoli; 
Bo sprawiedliwość, jaką się tu rządzą, 
Chce po grzeszniku, aby z równą żądzą, 
Jak lgnął do grzechu, tęsknił do pokuty. 
Ja, com lat pięćset i więcej przykuty 
W mękach przeleżał, gdyście tu wkroczyli, 
Oto, zaiste, poczułem w tej chwili 
Tę wolną wolę lepszego pobytu. 
Dlategoś słyszał od góry tej szczytu 
Do jej podnóża takie drżenie skały, 
Krzyk, z jakim duchy cześć Panu śpiewały, 
Aby je prędzej wziął do swojej chwały». 
Tak mówił: a jak milsze ochłodzenie 
Czujem w napoju, im większe pragnienie, 
Czułem, to mówiąc, jak rzeźwił me chcenie. 
A wódz mój: «Widzę was łowiące sieci, 
Jak z nich wyzwala siebie, kto w nie wleci; 
Widzę, dlaczego drży ta góra święta 
I przez co wasza radość jest poczęta. 
Lecz mów, kim byłeś? Na tej skały bryle 
Dlaczego wieków przeleżałeś tyle?» 
— «Gdy dobry Tytus był z nieba wybrany874, 
By w Jeruzalem wśród dymiących zgliszczy, 
Krwi przez Judasza zemścił się przelanej,» 
Duch odpowiedział «żyłem w one lata, 
Świecąc tytułem, który wobec świata 
I trwa najdłużej, i najwięcej błyszczy875. 
Kiedym się wstawił słodkimi pieśniami, 
Mnie, Tolozana, spotkał tryumf w Rzymie, 
Tam skronie moje wieńczono laurami: 
Lecz promień wiary nie świecił mi jeszcze. 
Na ziemi noszę Stacyjusza876 imię; 
Śpiewałem Teby, a potem Achilla, 
Lecz wielki przedmiot znużył mię do tyla, 
Żem padł w pół drogi pod drugim ciężarem. 
Zapał mój spotkał to ognisko wieszcze, 
Którego grzał się iskrami i żarem877. 
O Eneidzie mówię, która długo 
Była mi matką poezyi drugą; 
Bez niej myśl moja, co z niej pokarm ssała, 
I jednej drachmy wagi by nie miała. 
Gdybym z Wirgilim żył w spółczesnej porze, 
O rok tu jeden, choć wola mi wzbrania, 
Rad bym przedłużył czas mego wygnania». 
Mistrz na mnie spojrzał ze wzroku wyrazem 
Takim, co milcząc, «milcz» mówił zarazem878. 
Wola choć wiele, lecz nie wszystko może: 
Śmiech jak płacz, jeśli go skłonność w nas budzi 
Lub doń zewnętrzny przedmiot usposobi, 
Woli najszczerszych nie usłucha ludzi. 
Jam się uśmiechnął, jak ten, co znak robi: 
Cień to postrzegłszy zamilkł w tym momencie 
I patrzał bystro oczyma w me oczy, 
Gdzie skłonność duszy widna jak w przeźroczy. 
I rzekł: «O, gdybyś oczyszczony z grzechu 
Spełnił z twym dobrem wielkie przedsięwzięcie! 
Lecz za co twarz twą przebiegł błysk uśmiechu?» 
Na obie strony chwiałem się jak trzcina, 
Ów każe milczeć, ten mówić zaklina, 
Westchnąłem, kłopot mój pojął Wirgili. 
Mnie pojmujący mówił mistrz tej chwili: 
«Mów, odpowiadaj, patrz, on cały w uchu!» 
— «Może się dziwisz, starożytny duchu, 
Żem się uśmiechnął?» rzekłem «Nie sądź krzywo, 
Ciebie zadziwi jeszcze większe dziwo. 
Ten, co prowadzi mię do raju progów, 
Patrz, oto stoi duch Wirgilijusza879; 
Od niego twoja uczyła się dusza 
Śpiewać potężnie i ludzi, i bogów. 
Wierz, mego śmiechu był powód niewinny, 
1 ... 28 29 30 31 32 33 34 35 36 ... 85
Idź do strony:

Darmowe książki «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz