Darmowe ebooki » Poemat alegoryczny » Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Dante Alighieri



1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 85
Idź do strony:
cię witać lubo! 
Zaszczycie sztuki pod nowym nazwaniem, 
Co zwą w Paryżu: illuminowaniem». 
—«Bracie» rzekł: «teraz Franczesko z Bolony690 
Kość, papier barwi w świetniejsze kolory. 
On wieńcem chwały promienieje wszystek, 
Z której mi został ledwo mały listek. 
W życiu do pochwał nie byłbym tak skory, 
Bom chciał prześcignąć drugich pędzla prace; 
Tej dumy cło tu pogrobowe płacę. 
Byłaby jeszcze nie tu moja droga, 
Gdybym się w końcu nie zwrócił do Boga. 
O jakżeś marna, ludzkiej władzy chwało! 
Roślino wiotka, z krasą krótkotrwałą, 
Szybko zieloność z jej wierzchołka znika, 
Gdy barbarzyństwa czasów nie dotyka. 
Pierwszy z malarzy Cimabue, oto, 
Blask jego sławy przygasza Giotto691. 
Tak Gwido wydarł drugiemu Gwidowi 
Palmę nadania prawa językowi692: 
A może gdzieś już narodził się trzeci, 
Co spędzi obu i w gniazdo ich wleci. 
Bo rozgłos świata, to poświst wichrowy, 
Który przychodzi z strony tej i owej, 
Wiejąc imieniem raz tym, znowu innym. 
O czybyś większą przyodział się chwałą, 
Kładąc w grób wiekiem potyrane ciało, 
Czy mrąc na ustach z szczebiotem dziecinnym? 
Mów, będziesz więcej mieć imię błyszczące, 
Nim lat przeżyjesz jakie trzy tysiące? 
Wiek ten z wiecznością porównany zda się 
Krótszym niż jedno okamgnienie w czasie, 
Do księżycowej porównane jazdy, 
Na niebie bodaj najleniwszej gwiazdy693.  
Ten, co krok ciężki sunie przez kamienie, 
Wśród Włoch miał głośne imię bohatera694.  
Dziś o nim ledwo kto wspomni w Sijenie. 
Będąc jej władcą, syt świetnych wawrzynów, 
Pod Montaperto pobił florentynów, 
O których wtenczas tak dumną stolicę 
Dzisiaj targ robią jak o nierządnicę. 
O! wasza chwała to trawa zielona, 
To, co jej barwę daje i odbiera, 
Pod słońcem wzrosła, w słońcu upalona». 
Ja na to: «Pełne prawdy twoje słowa 
Szczepią w mym sercu niemałą pokorę, 
Wielką mą pychę ty uniżasz w porę: 
Kto on, o którym nadmienia twa mowa?» 
— «To Prowencano! zwykły pychą błądzić, 
Jak samodzierżca chciał Sijeną695 rządzić: 
I odkąd jemu śmierć zamknęła oczy, 
Bez odpoczynku jak kroczył, tak kroczy. 
Taką monetą tu swe długi płaci 
Ten, co za wiele śmiał wznieść się nad braci». 
A ja: «Jeżeli dochodzące duchy 
Kresu dni swoich bez żalu i skruchy 
Stoją na dole, iść wyżej nie mogą, 
(Chyba zbawienne modły im pomogą,) 
Aż nim czas równy ich życiu upłynie, 
Skądże mu wolno iść po tej wyżynie?» 
«Za dni swej chwały» cień rzekł «on w Sijenie 
Sam z dobrej woli na rynku przyklękał, 
Żebrząc jałmużny, wstydu się nie lękał696, 
Aby wykupić więźnia przyjaciela, 
Którego Karol więził od lat wiela, 
I czuł w swych żyłach wszystkich pulsów drżenie! 
Dość mówić o tym; ciemne są me słowa, 
Lecz wkrótce myśl, co pod nimi się chowa, 
Postępkiem ziomków twoich oświecony, 
Ujrzysz wyraźnie spod tych słów zasłony. 
Czyn ten wycofał z woli niebios Pana 
Z krańców czyśćcowych duszę Prowencana». 
 
Pieśń XII

(Ku kołu II. Obrazy u wyjścia. Anioł zdejmuje z czoła poety pierwsze P.)

Jak pług ciągnące woły równym ruchem, 
Nim słodki mistrz mię nie ostrzegł słowami, 
Krok w krok stąpałem z tym przygiętym duchem697. 
Lecz kiedy rzekł mi: «Rzuć go a idź dalej, 
Bo tu jest dobrze żaglem i wiosłami 
Gnać, ile można, swą łódkę po fali». 
Wyprostowałem całe moje ciało, 
Jako chcącemu iść prędzej przystało, 
Choć myśli miałem przygięte w tej chwili698: 
I szliśmy szybko, ja i mistrz Wirgili, 
Dowodząc oba, jak lekcyśmy byli699! 
W końcu rzekł do mnie: «Spuść na dół twe oczy, 
A lżej ci będzie wędrować tą drogą700, 
Widząc grunt, jakim twoja stopa kroczy». 
Jak nad sklepioną kościołów podłogą 
Dla przedłużenia umarłych pamięci 
Płaskorzeźbami wyrażają groby 
Zeszłych ze świata popiersia osoby; 
Obraz ich w sercach pobożnych żal budzi, 
Rozpamiętując pamięć zmarłych ludzi, 
Często nam w oczach, aż łza się zakręci: 
Tak droga między otchłanią i górą 
Wzrok mój nęciła niejedną figurą, 
A każda z stokroć większym życiem kuta 
I podobieństwem podług sztuki dłuta. 
Widziałem tego, co piękniej stworzony 
Od wszystkich stworzeń, które z nim na głowę 
Spadały z nieba jak skry piorunowe701.  
Tam Bryjareusz leżał z drugiej strony702,  
W pierś Jowiszowym grotem ugodzony; 
Przytłaczał ziemię swoim skrzepłym ciałem. 
Wokoło ojca stoją Mars, Pallada, 
W ich ręku jeszcze broń tryumfu świeci, 
Patrzą, jak olbrzym na proch się rozpada. 
U stóp Babelu Nemroda widziałem703,  
Stał, poglądając jako obłąkany 
Na tłum narodów w Sennarze zebrany. 
Niobe! wzrok mi zabiegł łzą gorącą, 
Pośród tej drogi widząc cię płaczącą 
Między siedmiorgiem twych umarłych dzieci704.  
Saulu! tam własny miecz w twe piersi wbity, 
Jak na Gilboe; odtąd gór tych szczyty 
Schną niezwilżane ni rosą, ni deszczem705. 
Arachne! jak tam tyś wyschła i zwiędła! 
Widziałem ciebie zmienioną w pająka706,  
Smutny po niciach twych się krosien błąka, 
Któreś, niestety, na swą zgubę sprzędła. 
Twój, Raboamie, strach mię wstrząsał dreszczem, 
Gdy tam uciekasz jak zbieg w twym rydwanie, 
Nim cię lud własny skazał na wygnanie.707 
Rznięta marmuru wyrażała szyba, 
Jako Alkmeon własną matkę zmusza 
Przypłacić drogo zgon Amfiarausza708;  
Jako synowie wściekli Sanheriba709  
W świątyni głowę ojcowi ucięli 
I samotnego trupa odbieżeli710; 
Jak Asyryjczyk, gdzie go popłoch niesie, 
Pierzchał po zgonie twym, Holofernesie! 
I Cyrus dłutem był rznięty w marmurze, 
Od Massagetów zabity królowej;711 
Ta zda się mówi do odciętej głowy: 
«Tyś krwi łaknęła, we krwi cię zanurzę». 
Widziałem Troję w gruzach i w popiele: 
O Ilijonie dumny! jak niewiele 
Miejscaś tam zajął w płaskorzeźby ramach, 
W dymie twych gmachów i w skruszonych bramach. 
Arcymistrz pędzla i dłuta do razu 
Snadź712 tam malował i dłutował z głazu 
Wszystkie postaci tak pełne wyrazu. 
Żywi jak żywi, zmarli jak umarli, 
Wszyscy się zdali, gdy ich depcąc nogą 
Z schylonym czołem szedłem ową drogą. 
Wy, coście w pysze swe głowy zadarli, 
Synowie Ewy! nie zniżajcie czoła, 
Idąc, niech duma, co was tak unasza, 
Ujrzy na końcu, jak zła droga wasza! 
Już wkoło góry uszliśmy niemało, 
I słońce wyżej ponad nami stało, 
Czego zajęty wzrok nie dostrzegł zgoła: 
Kiedy idący ciągle wprzód tą skałą 
Rzekł: «Podnieś głowę, a idź sporszym krokiem, 
Patrz, oto ku nam idzie anioł gończy, 
Szósta dnia sługa już swą służbę kończy713.  
Uczcij go całą osobą i wzrokiem, 
Niech go z pokorą dusza twoja wita, 
Myśl, że dzień taki więcej nie zaświta». 
Nie ciemną dla mnie zdała się ta mowa, 
Korzystaj z czasu, chciał rzec przez te słowa. 
Biało odziana szła piękna istota, 
Twarz jej jak gwiazda poranna migota. 
Anioł otworzył ramiona, a potem 
Wpół otworzonem powiał skrzydłem złotem, 
Mówiąc: «Tu chodźcie, oto bliskie schody, 
Tu oczyszczeni idą jak na gody». 
Jak odpowiedzieć niewielu jest w stanie 
Na tak urocze i święte wezwanie! 
Przecz ludzie wzlatać tam wyżej stworzeni, 
Spadają lada wiatrem potrąceni? 
Anioł wprowadził nas w skały wydroże, 
Przy wejściu skrzydłem uderzył mię w czoło; 
I przyrzekł podróż lekką i wesołą. 
Jak na tę górę stopa łatwiej wschodzi, 
Gdzie święty kościół i krzyż, godło boże, 
Nad florenckimi panują murami714;  
Bo ściana góry porznięta schodami, 
W czasach szczęśliwszych, gdy obyczaj stary 
Szanował wagi, rachunki i miary, 
Tak się przez schody pochyłość łagodzi 
Stoczona z kręgu drugiego opoki, 
Choć ją z obu stron ściska głaz wysoki. 
Gdyśmy wchodzili w skał ciasne wąwozy, 
Z uroczych głosów zabrzmiał śpiew w mym uchu: 
Błogosławieni są ubodzy w duchu715.  
O jak te ścieżki różne od piekielnych! 
Gdy tu wchodzimy wśród pieśni weselnych, 
Tam pośród jęków i okrzyków zgrozy. 
Ledwo wstąpiłem na te schody święte, 
Zda się, że ciało było ze mnie zdjęte, 
Stokroć lżej po nich szedłem niż płaszczyzną. 
— «Mistrzu, mów, jaki tu ciężar spadł ze mnie, 
Że mi tak lekko stąpać i przyjemnie?» 
On odpowiedział: «Gdy skrzydło anioła 
Wszystkie P w końcu zetrze z twego czoła716,  
W ślad dobrej woli stopy się poślizną, 
Nie czując trudu, jaki teraz znoszą, 
Im wyżej, z większą wstępując rozkoszą». 
Na wzór rzecz jakąś na głowie niosących, 
Którą, nie mogąc domyśleć się sami, 
Podejrzewają z gestów przechodzących; 
Domysł co prędzej chcąc sprawdzić rękami, 
Póty szukają, aż nim rąk ich czynność 
Wypełni wiernie ich oczu powinność; 
Zaraz do czoła sięgnąłem palcami717,  
I gdy znalazłem mniej jedną literą, 
Jakimi anioł me czoło naznaczył, 
Ten, co gest nowy zauważać raczył, 
Wódz mój radością uśmiechnął się szczerą. 
 
Pieśń XIII

(Koło718 II. Zazdrośni. Sapia.)

Na wierzchu schodów byliśmy, gdzie skała 
Drugim wypustem górę zamykała, 
Kędy wstępując czyszczą się grzesznicy. 
Tam jako pierwszy jest krąg wkoło góry, 
Wzwyż podniesiony, bez żadnej różnicy, 
Tylko łuk jego prędzej się zagina719. 
Tam płaskorzeźbą rzezane figury 
Nie nęcą oczu, a oczu uwaga: 
Brzeg równy, droga jednostajnie naga, 
A barwa skał jej ołowianosina. 
Wódz mówił: «Jeśli będziem czekać kogo720, 
Aby zapytać, jaką tu iść drogą, 
Czas nazbyt długą zmitrężymy zwłoką». 
Na koniec w słońce zatopił swe oko, 
Środek swych ruchów wsparł na prawej nodze 
I cały lewą obrócił się stroną. 
«O słodkie światło721! pod którym ja wchodzę 
Na nową drogę z ufnością natchnioną, 
Prowadź nas» mówił «tym kręgiem, jak trzeba. 
Ty świat ogrzewasz i świecisz nam z nieba, 
Jeśli przyczyna jaka nie zawadzi, 
O! niech twój promień zawsze nas prowadzi». 
Przestrzeń, co milą zwą na tym padole, 
Przeszliśmy szybko zbrojni w czynną wolę. 
I oto czułem, jak ku nam bieżeli, 
Bo nie widziałem, duchy czy anieli? 
Mówiąc, wzywając uprzejmie, by społem 
Ucztować z nimi za miłości stołem722. 
Głos pierwszy lecąc szeleścił słowami: 
Vinum non habent723 i przeszedł za nami, 
Wtórząc te słowa jak dźwięk echa długi. 
Nim ścichł, przechodził, wołając, głos drugi: 
«Jam Orest724!» i znikł jak pierwszy w tej chwili. 
«Czyje to głosy, skąd ich echo leci?» 
Gdym pytał, lecąc przemówił głos trzeci: 
«Miłujcie bliźnich, co wam źle robili725». 
Dobry mistrz mówił z słodyczą oblicza: 
«Krąg ten biczuje, smaga grzech zawiści726, 
Dlatego Miłość potrząsa sznur bicza. 
Wędzidło grzechu dźwięk wydaje inny, 
Dźwięk ten posłyszysz, gdzie tej zmazy winny 
W pokucie duch się przebaczeniem czyści. 
Teraz w tę stronę wytężaj spojrzenie, 
A ujrzysz duchy leżące na skale, 
Każdy o ścianę jej leży oparty». 
I czujne oczu podwoiłem warty, 
Patrzałem bystrzej i widziałem cienie, 
Jak głaz sinymi okryte płaszczami. 
Gdy coraz dalej i dalej stąpałem, 
«Maryjo! módl się za nami!» słyszałem; 
Potem wołali: «Pietrze i Michale! 
I wszyscy święci, módlcie się za nami!» 
Gdzieżby był człowiek tak zimnym kamieniem, 
Co by się moim nie wzruszył widzeniem? 
Bo gdy patrzałem z bliska na te duchy, 
Widząc wyraźniej ich rysy i ruchy, 
Z boleści łzą mi nabiegła źrenica. 
Ciało ich kryła licha włosiennica, 
Jeden na drugim opierał mdłe ciało, 
A wszyscy byli podpierani skałą. 
Jak ślepi co dzień łaknąc manny z nieba, 
Siedzą przy kruchcie i wołają: chleba, 
Jeden na drugim zwisłą głowę trzyma; 
By litość w sercu poruszyć człowieka, 
Żebrzą nie tylko słowem, lecz oczyma, 
Gdzie jej skra niemniej żywe ognie nieci; 
A jako słońce dla ślepych nie świeci 
Równie tym cieniom, o których się mówi, 
Niebo odmawia światła ich wzrokowi727. 
Cieniów tych drutem sposzyta728 powieka, 
Jako dzikiemu robią sokołowi729,  
Gdy niepowolny na łowca730 wołania. 
Myśląc, że drugim obelgę zadajem, 
Widząc ich, od nich niewidziani wzajem, 
Stanąłem twarzą wprost do poradnika. 
On, co chcę mówić, gdy milczę, przenika, 
Rzekł, nie czekając mojego pytania: 
«Mów, lecz twe słowa w trzeźwe ujmij pęta». 
Wirgili z wolna szedł z tej strony drogą, 
Skąd łatwo w przepaść uśliznąć się nogą, 
Bo droga żadnym zrębem niezamknięta. 
A cienie zasię731 z drugiej były strony, 
Tak ich bolało druciane sposzycie, 
Że łzy z ich oczu lały się obficie. 
— «O! pewni» rzekłem do nich obrócony, 
«Oglądać światłość wiekuiście boską, 
Co waszej żądzy jedyną jest troską! 
Niech Łaska na karb drugiego cierpienia 
Rozproszy męty waszego sumienia732. 
O, niechaj przez nią waszych myśli rzeka, 
Czysta i jasna jako zdrój przecieka! 
Mówcie (czym rozkosz sprawicie mi wielką), 
Czy między wami spotkam duszę włoską? 
Bo widok ziomka współczucie w nas wzrusza». 
— «Bracie! z nas każda jest obywatelką733 
Bożego miasta; chcesz mówić, czy dusza 
Jest między nami, która od powicia 
Wśród Włoch odbyła swą pielgrzymkę życia?» 
Taką odpowiedź słyszeć mi się zdało. 
Trochę wprzód, w miejscu nie nazbyt odległem, 
Tym więcej prawdę jej uczułem całą. 
Widziałem, jeden z tłumu, co tam siedzi, 
Zdawał się czekać mojej odpowiedzi. 
Gdy kto zapyta, po czym to postrzegłem, 
On stał jak ślepy z podniesioną brodą. 
«Duchu,» mówiłem «co z tą ślepą trzodą 
Sam się poniżasz, abyś
1 ... 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 85
Idź do strony:

Darmowe książki «Boska Komedia - Dante Alighieri (gdzie można czytać książki online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz