Dama Kameliowa - Aleksander Dumas (syn) (czytanie książek TXT) 📖
Dama Kameliowa to najsłynniejsza powieść francuskiego pisarza Aleksandera Dumasa (syna). Dzieło oparte jest na autentycznych wydarzeniach z życia autora, który wdał się w romans z kurtyzaną Marie Duplessis.
Powieść ta doczekała się kilku ekranizacji oraz opery pt. Traviata. Autor pod wpływem sukcesu powieści na stałe zajął się dramatopisarstwem. Obok głównego wątku w utworze została ukazana także sytuacja społeczna XIX-wiecznego mieszczaństwa. Jest to historia burzliwego związku Armanda Duvalla i Małgorzaty Gautier. Ona jest „kobietą lekkich obyczajów” przyzwyczajoną do luksusów a on pochodzi z ubogiej rodziny. Gdy zakochują się w sobie oboje zrywają z dotychczasowym życiem. Jednak na drodze do ich szczęścia staje ojciec chłopaka. Czy mimo przeciwności losu nadal będą razem?
- Autor: Aleksander Dumas (syn)
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Dama Kameliowa - Aleksander Dumas (syn) (czytanie książek TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Dumas (syn)
Dwojga dzieci?
PAN DUVALTak, Małgorzato, dwojga dzieci... Mam córkę, młodą, piękną i czystą jak anioł... Kocha pewnego młodzieńca. I ona także czyni z tej miłości nadzieję swego życia, ale ona ma prawo do tej miłości... Mam ją wydać za mąż, pisałem to Armandowi, ale Armand, cały pogrążony w tobie, nawet nie odebrał moich listów... Mógłbym umrzeć, a on by się o tym nie dowiedział... Otóż, moja Blanka, moje ukochane dziecko, ma wyjść za porządnego człowieka, wchodzi do uczciwej rodziny, która żąda, aby wszystko było też uczciwe w mojej... Świat ma swoje wymagania, zwłaszcza na prowincji... Choćby uczucie, jakie cię przepełnia, oczyściło cię zupełnie w oczach Armanda, nawet w moich, nigdy nie oczyścisz się w oczach świata... zawsze będzie widział w tobie tylko twoją przeszłość i zamknie ci bez litości drzwi... Rodzina człowieka, który ma zostać moim zięciem, dowiedziała się o życiu Armanda; oświadczyła mi, że cofnie słowo, jeżeli Armand będzie dalej żył w ten sposób. Przyszłość młodej dziewczyny, która ci nie zrobiła nic złego, może być złamana przez ciebie, Małgorzato. W imię twojej miłości, błagam cię o szczęście córki.
MAŁGORZATAJaki pan jest dobry, że pan raczy przemawiać do mnie w ten sposób: czyż mogłabym zostać głucha na tak zacne słowa? Tak, rozumiem pana, ma pan słuszność. Wyjadę z Paryża. Oddalę się od Armanda na jakiś czas. To będzie bolesne, ale zrobię to dla pana, żeby pan nie mógł mi nic wyrzucać... Zresztą, radość powrotu pozwoli zapomnieć o bólu rozłąki. Pozwoli pan, aby do mnie pisał czasami, a kiedy siostra jego wyjdzie za mąż...
PAN DUVALDzięki, Małgorzato, dzięki, ale ja o co innego proszę.
MAŁGORZATAO co innego! I czego pan może żądać więcej?
PAN DUVALPosłuchaj mnie, moje dziecko, i mówmy szczerze. Chwilowe rozłączenie nie wystarcza.
MAŁGORZATAChce pan, abym się rozstała z Armandem zupełnie?
PAN DUVALTak trzeba!
MAŁGORZATANigdy!... Pan nie wie chyba, jak my się kochamy? Pan nie wie, że ja nie mam ani przyjaciół, ani krewnych, ani rodziny; że, przebaczając mi, on przyrzekł mi być tym wszystkim i że ja zamknęłam w jego życiu moje? Nie wie pan wreszcie, że ja jestem dotknięta śmiertelną chorobą, że mam tylko kilka lat życia? Opuścić Armanda, to tyle co zabić mnie od razu.
PAN DUVALNo, no, spokojnie, nie przesadzajmy... Jesteś młoda, jesteś piękna, bierzesz za chorobę trochę znużenia burzliwym życiem: nie umrzesz z pewnością przed wiekiem, w którym śmierć jest błogosławieństwem. Żądam od ciebie olbrzymiego poświęcenia, wiem o tym, ale musisz je dla mnie uczynić. Posłuchaj mnie. Znasz Armanda od trzech miesięcy i kochasz go! Ale czy miłość tak młoda ma prawo łamać całą przyszłość? a wszak ty całą przyszłość mego syna łamiesz, wiążąc go do siebie! Czy jesteś pewna trwania tej miłości? Czyś się już nie omyliła kiedy? A gdybyś nagle — za późno — miała spostrzec, że ty nie kochasz mego syna, gdybyś miała pokochać innego? Przebacz mi, ale przeszłość daje prawo do takich przypuszczeń.
MAŁGORZATANigdy nie kochałam i nie będę kochała, tak jak kocham.
PAN DUVALNiech i tak będzie. Ale jeżeli ty się nie mylisz, to może on się myli. W jego wieku, czyż serce może wiązać się na stałe? Czyż serce nie zmienia ustawicznie swoich uczuć? To samo serce, które w synu kocha ponad wszystko rodziców, które w mężu ponad rodziców kocha żonę, które później w ojcu kocha dzieci bardziej niż rodziców, żonę i kochanki. Natura jest wymagająca, ponieważ jest rozrzutna. Możliwe jest tedy, że się mylicie oboje. Oto prawdopodobieństwa. A teraz czy chcesz widzieć fakty i pewniki? Słucha mnie pani, nieprawdaż?
MAŁGORZATACzy słucham, dobry Boże!
PAN DUVALJest pani gotowa poświęcić wszystko dla mego syna, ale gdyby on przyjął twoją ofiarę, jakimż on poświęceniem zdoła ci to odpłacić? Zabierze ci twoje piękne lata, a potem, kiedy przyjdzie przesyt — bo przyjdzie — cóż się stanie? Albo okaże się człowiekiem lichym i wówczas, rzucając ci w twarz twoją przeszłość, opuści cię, oświadczając, iż czyni tylko tak jak inni: albo też będzie uczciwym człowiekiem, ożeni się z tobą lub przynajmniej zatrzyma cię przy sobie. Ten związek, czy to małżeństwo, którego podstawą nie będzie czystość, którego podporą nie będzie religia, ani owocem rodzina, ta rzecz może do usprawiedliwienia u młodego chłopca, czym będzie u człowieka dojrzałego! Jaka ambicja będzie mu dostępna?... Jaki zawód otwarty?... Jakąż pociechę będę miał z syna, poświęciwszy dwadzieścia lat dla jego szczęścia?... Wasz związek nie jest owocem dwóch czystych sympatii, połączeniem dwóch niewinnych serc! To namiętność na wskroś ziemska i ludzka, zrodzona z kaprysu i zachcianki! Cóż z niej zostanie, kiedy postarzejecie się oboje?... Kto ci zaręczy, czy pierwsza zmarszczka na twym czole nie zdejmie przepaski z jego oczu, że złudzenia jego nie rozwieją się z twą młodością?
MAŁGORZATAOch! Rzeczywistość!
PAN DUVALCzy widzisz waszą wspólną starość, podwójnie samotną, podwójnie opuszczoną, podwójnie jałową? Jakie wspomnienie zostawicie?... Co użytecznego spełnicie? Wasze drogi są zupełnie różne, przypadek złączył je na chwilę, ale rozsądek rozdziela je na zawsze! W życiu, które stworzyłaś sobie dobrowolnie, nie mogłaś przewidzieć tego, co się zdarzyło... Byłaś szczęśliwa trzy miesiące, nie plam tego szczęścia, którego trwanie jest niemożebne!... Zachowaj w sercu jego wspomnienie... Niech cię uczyni silną, to wszystko, czego masz prawo od niego żądać!... Kiedyś będziesz dumna z tego co uczyniłaś, i całe życie będziesz miała szacunek dla siebie samej... Mówi do ciebie człowiek, który zna życie... błaga ciebie ojciec... No, Małgorzato, daj mi dowód, że kochasz naprawdę mego syna... Odwagi!
MAŁGORZATAA więc co bądź by uczyniła, upadła istota nie podniesie się nigdy! Bóg jej przebaczy może, ale świat będzie nieugięty! W istocie, jakież ty masz prawo zajmować w sercu rodziny miejsce, które należy się jedynie cnocie?... Kochasz?... I cóż stąd?... Ładna mi racja! Jakikolwiek dałabyś tej miłości dowód, nie uwierzą ci, i słusznie! Co ty nam mówisz o miłości, o przyszłości?... Spójrzże na swoją brudną przeszłość!... Któryż mężczyzna chciałby cię nazwać żoną?... Które dziecko chciałoby cię nazwać matką?... Ma pan słuszność; wszystko, co pan mówi, mówiłam i ja sobie ze zgrozą... że jednak mówiłam sama sobie, nie umiałam tego wysłuchać do końca... Pan mi to powtarza, zatem to jest prawda! Trzeba jej ulec... Mówi mi pan w imię swego syna, w imię córki, to i tak wielka łaska z pańskiej strony, że powołujesz się na takie imiona! Więc dobrze! Powie pan kiedyś tej pięknej i czystej dziewczynie, bo dla niej chcę poświęcić moje szczęście — powie jej pan, że była niegdyś kobieta, która miała już tylko jedną w świecie nadzieję, jedną myśl, jedno marzenie... i że zaklęta jej imieniem, kobieta ta wyrzekła się wszystkiego, zgniotła serce swoje własnymi rękami i umarła z tego, bo ja z tego umrę, tak, panie, i wówczas może Bóg mi przebaczy.
PAN DUVALBiedna kobieta!
MAŁGORZATAŻałuje mnie pan, zdaje się mi nawet, że pan płacze, dziękuję za te łzy, uczynią mnie tak silną, jak pan tego pragnie. Żąda pan, bym się rozstała z pańskim synem dla jego spokoju, dla jego honoru, dla jego przyszłości? Niech pan rozkazuje, jestem gotowa.
PAN DUVALTrzeba mu powiedzieć, że go już nie kochasz.
MAŁGORZATANie uwierzy.
PAN DUVALTrzeba wyjechać.
MAŁGORZATAPojedzie za mną.
PAN DUVALW takim razie...
MAŁGORZATACzy pan wierzy, że kocham Armanda, że kocham go miłością bezinteresowną?
PAN DUVALTak, Małgorzato.
MAŁGORZATACzy pan wierzy, że miłość ta stała się szczęściem i odkupieniem mego życia?
PAN DUVALWierzę.
MAŁGORZATAA więc, niech mnie pan uściska, tak jakby pan uściskał swoją córkę, a ja panu przysięgam, że ten pocałunek, jedyny naprawdę czysty, jaki kiedykolwiek otrzymałam, pozwoli mi pokonać moją miłość. Zanim tydzień upłynie, syn pański wróci do domu, może nieszczęśliwy na jakiś czas, ale wyleczony na zawsze: przysięgam panu także, że nigdy nie dowie się o tym, co tu zaszło między nami.
PAN DUVALJesteś dobra i szlachetna, Małgorzato, ale obawiam się...
MAŁGORZATAO, niech się pan nie obawia, będzie mnie nienawidził. Dzwoni. Wchodzi Anna. Poproś panią Duvernay, aby przyszła.
ANNASłucham panią.
Proszę o ostatnią łaskę!
PAN DUVALMów, pani, mów.
MAŁGORZATAZa kilka godzin Armand uczuje największą boleść, jakiej zaznał i jakiej zazna może w życiu. Będzie potrzebował serca kochającego, niech pan będzie w pobliżu, niech pan będzie przy nim. A teraz rozstańmy się: lada chwila może wrócić, wszystko byłoby stracone, gdyby nas ujrzał razem.
PAN DUVALAle co pani uczyni?
MAŁGORZATAGdybym powiedziała, obowiązkiem pańskim byłoby mnie powstrzymać.
PAN DUVALCo mogę uczynić dla ciebie w zamian za to, co ci będę zawdzięczał?
MAŁGORZATAMożesz, kiedy już umrę i kiedy Armand będzie przeklinał mą pamięć, możesz mu wyznać, że go kochałam i że dałam tego dowód. Słyszę kroki, żegnam pana, nie zobaczymy się zapewne nigdy, bądź pan szczęśliwy!
Mój Boże, dodaj mi siły.
Kazałaś mnie zawołać, droga Małgorzato?
MAŁGORZATATak, chciałam ci dać pewne zlecenie.
PRUDENCJACo takiego?
MAŁGORZATATen list.
PRUDENCJADo kogo?
MAŁGORZATASpójrz. Zdumienie Prudencji kiedy czyta adres. Jedź zaraz.
SCENA SZÓSTAA teraz list do Armanda. Co ja mu napiszę? Mam uczucie, że ja szaleję, albo że mi się śni. To przecież niepodobieństwo! Nigdy się nie zdobędę... Nie można żądać od ludzkiej istoty więcej niż może uczynić!
ARMANDCo ty robisz, Małgorzato?
MAŁGORZATAArmand!... Nic, drogi mój!
ARMANDPisałaś?
MAŁGORZATANie... tak.
ARMANDSkąd ta bladość, to pomieszanie? Do kogo pisałaś, Małgorzato? Daj mi ten list.
MAŁGORZATATo do ciebie, Armandzie, ale błagam cię, na imię nieba, pozwól bym ci go nie oddała.
ARMANDMyślałem, że już skończyły się między nami sekrety i tajemnice?
MAŁGORZATAI podejrzenia, prawda?
ARMANDPrzebacz! ale ja jestem wzburzony.
MAŁGORZATACo się stało?
ARMANDOjciec przybył!
MAŁGORZATAWidziałeś go?
ARMANDNie, ale zostawił mi przykry list. Dowiedział się o mym schronieniu tutaj, o moim życiu z tobą. Ma przybyć dziś wieczór, to będzie ciężka przeprawa, bo licho wie, co mu mogli nagadać i z czego będę się musiał tłumaczyć, ale zobaczy cię, a skoro cię zobaczy, pokocha! Zresztą mniejsza! Zależę od niego, prawda, ale, jeżeli będzie trzeba, potrafię pracować.
MAŁGORZATAJak on mnie kocha! Głośno. Nie trzeba drażnić ojca, drogi mój!... Przyjdzie tutaj, powiadasz?... Więc dobrze, oddalę się, aby mnie nie widział od razu, ale wrócę, będę tu, przy tobie... Rzucę się do jego stóp, będę go błagała tak, że nas nie rozłączy.
ARMANDJak ty to mówisz, Małgorzato! Tu się coś dzieje! To nie wiadomość, którą ci przyniosłem, wprawiła cię w taki stan! Ty się ledwie trzymasz na nogach... Tu wisi jakieś nieszczęście! Ten list...
Ten list zawiera coś, czego nie mogę ci powiedzieć!... Ty wiesz, są rzeczy, których nie można ani powiedzieć, ani pozwolić czytać przy sobie... Ten list, to dowód mojej miłości dla ciebie... Przysięgam ci to na naszą miłość... nie pytaj więcej!
ARMANDZachowaj ten list, Małgorzato, wiem wszystko! Prudencja powiedziała mi wszystko dziś rano, dlatego udałem się do Paryża. Znam poświęcenie, jakie chciałaś dla mnie uczynić... Gdy ty pracowałaś dla naszego szczęścia, ja zająłem się nim również... Wszystko już ułożone... I to jest ta tajemnica, której nie chciałaś mi zwierzyć!... Jak ja ci odwdzięczę tyle miłości, droga, jedyna Małgorzato?!
MAŁGORZATAA więc teraz, kiedy wiesz wszystko, pozwól mi odejść...
ARMANDOdejść?
MAŁGORZATAOddalić się przynajmniej!... Czyż twój ojciec nie może tu przybyć lada chwila?... Ale ja będę tuż, o dwa kroki, w ogrodzie, z Gustawem i Mimi... Na pierwsze twoje wołanie przybędę... Uspokoisz ojca, jeśli jest zagniewany, a potem urzeczywistnimy nasz projekt, nieprawdaż?... Będziemy pędzili życie razem i będziemy się kochali jak dawniej... szczęśliwi tak, jak jesteśmy od trzech miesięcy!... Bo ty jesteś szczęśliwy, nieprawdaż?... Powiedz, to tak słodko słyszeć... A jeżeli ci sprawiłam kiedy jaką przykrość, przebacz mi, to nie była moja wina, bo ja cię kocham ponad wszystko w świecie! I jakikolwiek dałabym ci dowód miłości, ty byś mną nie pogardzał, ani mnie nie przeklinał!...
ARMANDAle co znaczą te łzy?
MAŁGORZATAPotrzebowałam wypłakać się nieco... a teraz, widzisz, jestem spokojna... Idę do Gustawa i Mimi... Jestem tu obok, wciąż
Uwagi (0)