Darmowe ebooki » Epos » Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Homer



1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 54
Idź do strony:
class="verse">Doznałem, co to nędza, czułem, co niedola. 
Wtenczas Tetys biednego litując się stanu 
I Eurynome1286 skryły w łonie oceanu... 
Gdy Tetys do mnie przyszła, uściskam ją mile, 
Muszę się jej wypłacić za dobrodziejstw tyle. 
Ty idź! Niech zastawiony stół gościnny będzie, 
A ja miechy poskładam i całe narzędzie». 
To rzekłszy, od kowadła powstał bóg wysoki 
I z wolna nierównymi ruszając się kroki, 
Oddala miechy z ognia, w kuźnicy ład czyni 
I swoich prac narzędzia składa w srebrnej skrzyni. 
Gąbką ociera z dymu swe czoło wyniosłe 
I ręce, i kark silny, i piersi obrosłe. 
Wdział szatę, a do ręki wziął berło złocone; 
Dwa zaś posągi w kształcie dwóch dziewic zrobione 
Krok niepewny swym pewnym krokiem podpierały: 
I ruch, i głos, i rozum bogi im nadały 
I przemysł1287, najcudniejsze dzieła robić zdolny. 
Idą, pilnie zważając na pana krok wolny. 
Stanąwszy, gdzie siedziała srebrnych wód królowa, 
Uścisnął ją za rękę i rzekł w takie słowa: 
— «Bogini, której tyle doznałem przysługi, 
Czego chcesz? Dom nasz ciebie nie widział czas długi. 
Powiedz, ja się do twoich żądań chcę sposobić, 
Wszystko zrobię, co mogę i co się da zrobić». 
A Tetys rozpłakana: — «Ach! Hefajście drogi! 
Któraż z bogiń, dzierżących olimpijskie progi, 
Tyle doznała smutków, nędzy i niedoli, 
Ile ich na mnie spadło z bogów ojca woli... 
Wydałam na świat syna, zaszczyt swej ojczyzny, 
Wyrósł mi na kształt krzewu, ssącego grunt żyzny; 
Posłałam go na wojnę dla Trojan pogromu, 
Lecz go więcej w Peleja nie obaczę domu. 
A chociaż krótko słońce ogląda na niebie, 
Dręczy się, nie ma z matki pomocy dla siebie... 
Więc niech matki nieszczęsnej prośba cię nakłoni: 
Daj dla syna, któremu krótki wiek wytknięty, 
Tarczę, przyłbicę, pancerz, obuw kształtnie spięty. 
Zbroję, którą miał, w ręku Patrokla postradał1288, 
Zgon przyjaciela jemu najsroższy cios zadał». 
— «Porzuć troski, szanowna i miła bogini! 
I czegóż dla Tetydy Hefajst nie uczyni? 
Obym tak mógł zatrzymać srogą śmierć w zapędzie, 
Kiedy go niezbłagany wyrok ścigać będzie, 
Jak mu zbroję wyrobię, która na kształt cudu 
Błyszczeć się będzie w oczach zdziwionego ludu»! 
Idzie do kuźni, zwraca wprost ku ogniu miechy: 
W dwudziestu piecach gęste ich szumią oddechy, 
Na przemiany swe piersi wzdymają i płaszczą, 
I różny wiatr posłuszną wyziewając paszczą, 
Do roboty, do chęci sztukmistrza1289 stosowne, 
Raz wolne niecą żary, drugi raz gwałtowne. 
Potem w piec rozpalony grube kładzie szyny 
Z miedzi, z drogiego złota, ze srebra i cyny, 
A stawiąc pod kowadło wielkie pniak niezłomny, 
Jedną ręką wziął kleszcze, drugą młot ogromny. 
Wielki i tęgi puklerz1290 boski sztukmistrz robi: 
Złoty obwód okręgi troistymi zdobi, 
Srebrzysty wiąże rzemień. Pięć blach w kupę bije, 
A na powierzchni cuda swojej sztuki ryje. 
Wydana ziemia, niebo, ocean głęboki, 
Słońce nieustannymi biegające kroki, 
Księżyc i nieba w gwiazdach ozdobna korona, 
Plejady1291 i Hyjady1292, i moc Oryjona1293, 
I Arktos1294, wozem zwany, bo jak wóz się toczy 
Na Oryjona ciągle obracając oczy; 
W tej części nieba krąży wiecznymi obwody, 
A nigdy się nie zniża w oceanu wody. 
Ryje także dwa miasta długo nieśmiertelne, 
Jedno wyraża śluby i gody weselne: 
Prowadzą przy pochodniach z domu nowożeńców, 
— «Hymen1295! Hymen!» wołają, a grono młodzieńców 
Skocznymi tany lekkie zawiązuje koła; 
Brzmi fletni1296 i oboi kapela wesoła. 
W progach domów niewiasty chciwym patrzą okiem, 
Nie mogąc się tak miłym nasycić widokiem 
W tymże mieście na rynku liczny lud się tłoczy, 
Między dwoma mężami żwawy spór się toczy 
O zabójstwa zapłatę. Ten — lud zabezpiecza 
Pod przysięgą, że oddał, a tamten zaprzecza. 
Stawią świadki, by prędszy sprawy koniec mieli  
Na dwie strony krzykliwa gromada się dzieli. 
Woźni lud uciszają; we środku zaś rada 
Sędziwych na świecących kamieniach zasiada. 
Biorąc z rąk woźnych berło z nim każdy powstaje, 
I gdy nań przyjdzie kolej, wyrok w sprawie daje. 
We środku dwa talenta1297 dla tego nagrody, 
Kto słuszność najlepszymi wykaże dowody. 
Pod murami drugiego miasta wojska stoją, 
Straszny blask oręż ciska, lecz w chęciach się dwoją: 
Jedni je na łup dzikim skazują zapałem, 
Drudzy bogactwa jego chcą wziąć równym działem. 
Lecz niestrwożeni knują zasadzki mieszkańce: 
Niewiasty, dzieci, starce osiadają szańce, 
Do skrytej zaś wyprawy gotują się młodzi; 
Ares1298 srogi i można Pallada1299 przywodzi, 
Oboje złoci, odzież złota, w złotej zbroi, 
Wzrostem, kształtem celują, jak bogom przystoi, 
Przyszedłszy tam, gdzie zrobić zasadzkę wypada, 
Gdzie się nieprzyjacielskie napawały1300 stada, 
Skrycie pochyłe rzeki zasiadają brzegi; 
Dwa zaś, wybrane od nich, na pagórku szpiegi 
Czekają, aż się zbliżą i owce, i woły. 
Nie myśląc o nieszczęściu, trzody stróż1301 wesoły 
Idzie, na fletni nucąc pieśni rozmaite. 
Za danym znakiem męże wypadły ukryte, 
Krzyk ostry naokoło i postrach się szerzy; 
Biorąc trzody, krew leją niewinnych pasterzy. 
Głos boju gdy rycerze radzący usłyszą, 
Wsiadają na swe wozy, piersi zemstą dyszą, 
Lecą na bystrych koniach, aż w niedługiej chwili 
Nieprzyjaciół pędzących zdobycz dogonili. 
Wszczyna się bój nad rzeką: tamci walczą stale, 
Obie rażą się strony w okrutnym zapale... 
Ta strona ciągnie trupy, tamta ją odpycha. 
Wszystko pod boskim dłutem żyje i oddycha.  
Tamże wydał przemyślny bóg obszerne pole: 
Liczni rolnicy tłuste przewracają role1302; 
Dopiero w nie po trzykroć zapuścili pługi. 
A ile razy zakrój dokańczają długi, 
Dziedzic ich tam obchodzi, gdzie się kończy staje, 
I pełny wina puchar każdemu z nich daje. 
Ci, zagrzani nagrodą słodkiego napoju, 
Nowe rysują bruzdy i nie szczędzą znoju1303. 
W złocie czystą wydała ziemię boga sztuka: 
Czerni się i zdziwiony wzrok łatwo oszuka. 
Druga niwa1304 okryta dojrzałymi kłosy: 
Żeńce1305 tną zboże, ostre mając w ręku kosy, 
Gęste spadają garści; tuż za nimi dążą 
Trzej wiązacze, co zboże w grube snopy wiążą. 
I mnóstwo drobnych dzieci w pracy nie ustaje, 
Zbiera garści i pierwszym do wiązania daje. 
W milczeniu król wzniósł berło, którego ta niwa, 
Ciesząc się nieskończenie z obfitego żniwa. 
Pod cieniem dębu wiejską zajęci biesiadą 
Woźni, wołu zabiwszy, mięso w ogień kładą: 
I żeńce znajdą pokarm z pola wracające, 
Dla nich dłonie niewiasty w miękkiej grzebią mące. 
Tuż winnica, obfitym płodem obciążona: 
Wśród złota, którym błyszczy, wiszą czarne grona. 
Tyki ze srebra rzeźbiarz porządkiem zasadza, 
Rowem ze stali, płotem z cyny ją ogradza, 
A jedna tylko do niej wiedzie ścieżka kręta. 
Tędy weseli chłopcy i raźne dziewczęta, 
Gdy czas zbierania przyjdzie, z głośnymi okrzyki 
Niosą ładowne1306 słodkim owocem koszyki. 
W środku młodzieniec ruszać formingę1307 uczony 
Gra, sam sobie zgodnymi przynucając tony; 
Młodzież idzie i takiej wesołości rada 
W takt i nogą, i wdzięcznym głosem odpowiada. 
Dalej głowy i silne podnosząc szyje 
Ze złota, z cyny, wołów pyszne1308 stado ryje: 
Biegną, rycząc, na paszę, tam gdzie rzeka płynie, 
Nurty głośno szumiące w gęstej pędząc trzcinie. 
Ze złota czterech idzie pasterzy za trzodą, 
A dziesięciu za sobą śmiałych kundli wiodą. 
Wtem nagle dwóch straszliwych lwów z kniei1309 wypada, 
Porywają buhaja wśród drżącego stada: 
On biedny, gdy go ciągną, przeraźliwie ryczy; 
Spieszą psy i pasterze, lecz wziętej zdobyczy 
Wydrzeć lwom nie potrafią; już skórę odarli, 
Już wypili krew czarną i wnętrze pożarli. 
Próżno kundlów1310 pasterze do natarcia grzeją, 
Szczekają one z bliska, lecz ugryźć nie śmieją. 
Ryje także dolinę: tej miłe manowce 
Śnieżnym okryte runem napełniają owce; 
Widać chaty i stajnie, gdzie się kryją trzody, 
I w koło otoczone drzewami zagrody. 
Ryje i cudny taniec, który Dedal1311 w Krecie 
Wymyślił Aryjadnie1312, prześlicznej kobiecie; 
Skaczą chłopcy i dziewki wziąwszy się za ręce. 
Lekka zasłona wdzięki pokrywa dziewczęce, 
Na chłopcach zaś bogatsza zawieszona odzież; 
Obojej płci z urody najdobrańsza młodzież. 
Dziewczęta głowy w piękne ustroiły wieńce, 
Na srebrze złote mają mieczyki młodzieńce. 
Raz jak koło (ruch jego ledwie wzrok dostrzegnie, 
Gdy go doświadcza garncarz, czyli1313 bystro biegnie) 
Uczone stopy w szybkie kręcą kołowroty; 
To znowu się mieszając wśród wdzięcznej ochoty, 
W tysiącznych kształtach pląsy lekkim robią skokiem. 
Liczny lud stoi miłym zachwycon widokiem: 
W pośrodku zaś dwa skoczki z wszystkich zadziwieniem 
Pokazują swe sztuki i słodkim brzmią pieniem1314. 
Nareszcie świetny puklerz sztukmistrz doskonały 
Szumiącymi obwodzi oceanu wały. 
Takie zrobiwszy dzieło cudnym wynalazkiem, 
Kuje pancerz, płomienie swym gaszący blaskiem; 
Ukuta i przyłbica w różne dziwy ryta, 
Ciężka, mocna; na hełmie złota pływa kita1315; 
Z cyny obuw1316 ukształcon. Więc zbroję tak rzadką1317 
Ukończywszy, bóg złożył przed Achilla matką. 
Ta jak jastrząb z Olimpu pośpiesza na ziemię, 
Niosąc zbroję Hefajsta, przemisterne1318 brzemię. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Księga XIX
Opuściwszy Jutrzenka1319 oceanu wody 
Rzucała blask na nieba i ziemskie narody. 
Tetys1320 przyszła do syna z górnego siedliska; 
On, jęcząc, martwe zwłoki przyjaciela1321 ściska, 
Z płaczącym wodzem broni towarzysze płaczą. 
Matka ściskając syna zdjętego rozpaczą: 
— «Czas już, mój synu! — rzecze — by ten ból przeminął. 
Niech zmarły leży, z boga wyroku on zginął. 
Oto zbroja, Hefajsta1322 przemysłem1323 zrobiona, 
Jakiej żaden śmiertelny nie wdział na ramiona». 
To rzekłszy, świetny ciężar składa mu pod nogą. 
Jęknęła groźnie zbroja; przerażeni trwogą 
Nie śmieli Ftyjotowie1324 ciągnąć po niej okiem, 
Ale się nagle drżącym w tył cofali krokiem. 
Pelid, gdy ją obaczył, gniew mu serce ścisnął 
I pod powieką ogniem iskrzącym się błysnął. 
Chciwą ręką cudowny dar boga uchwycił, 
A gdy się już tak miłym widokiem nasycił: 
— «Matko! — zawoła — bóg mnie tym darem zaszczyca, 
Boska go wyrobiła, nie ludzka, prawica. 
Ja nie zwlekając piersi do boju uzbroję; 
Lecz kiedy się oddalę stąd, bardzo się boję, 
By nieczyste robactwo, padając na rany, 
Które liczne odebrał przyjaciel kochany, 
W członki nie zapuściło skazy i zepsucia». 
A matka: — «Oddal, synu, troskliwe te czucia! 
Ręka moja robactwo natrętne oddali, 
Chciwie żrące rycerzy, których Ares1325 zwali. 
Nie zepsuje się, choćby cały rok leżało, 
Owszem, nową świeżością upięknię to ciało. 
Ty na radę zbierz zaraz wodze i narody 
I gniew złożywszy, przystąp z Atrydem1326 do zgody, 
A z tą zbroją wdziej męstwo do wielkiego czynu». 
Rzekła i bohaterski duch zagrzała w synu. 
W nozdrze zaś Patroklowi dla ochrony ciała 
Czerwony nektar1327 z wonną ambrozyją1328 wlała. 
Pelid1329 obiegał brzegi morskie i hukliwy 
Z piersi głos wypuszczając, zwoływał Achiwy1330. 
Liczni na radę tłumem idą wojownicy... 
By widokiem rycerza napaść oczy swoje, 
Którego długo krwawe nie widziały boje... 
Już są wszyscy, milczenie wszystkim wargi ścina, 
Gdy powstawszy, Achilles tak mówić zaczyna: 
— «Królu! Przez brankę1331 serce w nas się rozjątrzyło. 
Lepiej by to i dla mnie, i dla ciebie było, 
Skoro przez nią niezgoda wszczęła się zajadła, 
By po wzięciu Lirnessu1332 z rąk Artemis1333 padła. 
Nie okryłyby ziemi tylu Greków ciała 
Przez czas, gdy w sercu moim zapalczywość trwała. 
Troja i Hektor1334 z naszej korzystał niechęci, 
Ach! Długo nam jej skutki nie wyjdą z pamięci!... 
Ja gniew mój przezwyciężam, anim się nauczył 
Tej sztuki, żebym wieczny upór w piersiach tuczył. 
Zagrzej Greków, Achilles im staje na czele! 
Doświadczymy niedługo, czy nieprzyjaciele 
Będą śmieli okręty cały dzień oblegać. 
O! Kto z nich przed mą włócznią zdoła się wybiegać1335, 
Jakże będzie się żywo cieszył, gdy nareszcie 
Znajdzie swe bezpieczeństwo i spokojność w mieście»! 
Rzekł, lud krzyknął; we wszystkich radość i nadzieja, 
Że z serca gniewy złożył wielki syn Peleja. 
Wstał Atryd, król wśród królów trzymający przodek1336, 
Lecz z miejsca, gdzie był, mówił, i nie szedł na środek: 
— «Przyjaciele, rycerze, mężne wojowniki!... 
Często skargi ostrymi wojsko mnie przebodło, 
Nie ze mnie jednak było naszych nieszczęść źródło. 
Gniewny Zeus1337 i Mojra1338, i Jędza1339 szalona 
W cieniach nocy błądząca — wlały złość do łona 
Wtenczas, gdy Achillowi śmiałem gwałt wyrządzić. 
Zaślepiony od bogów, jakżem nie miał zbłądzić?... 
Chciał Zeus mym zaślepieniem srodze mi zaszkodzić; 
Ja dziś błąd mój uznaję, pragnę go nagrodzić. 
Bierz broń, lud zapal, aby w męstwie nie ustawał; 
Dam wszystko, com niedawno przez Odysa1340 dawał. 
Lecz choć w pole cię zapał najgorętszy niesie, 
Proszę, byś się zatrzymał chwilę, Achillesie! 
Wnet słudzy zniosą dary, a wtedy rozumiem, 
Sam
1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 54
Idź do strony:

Darmowe książki «Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz