Darmowe ebooki » Epos » Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Homer



1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 54
Idź do strony:
szumi chmura, idąc do górnych sklepieni1069, 
Gdy Zeus w straszną burzę dzień pogody zmieni, 
Tak też z Trojan ucieczką zgiełk i wrzawa wzrosły... 
Wielu rycerzom konie dyszle1070 połamały 
I zostawiły wozy strzaskane w kawały... 
Gdzie najbardziej lud zmieszan, Patrokl ku tej stronie 
Z przeraźliwym okrzykiem swoje pędzi konie: 
Wywracają się wozy, trzaskają się koła, 
A strąconych rycerzy w piasku grzęzną czoła. 
Już bieguny1071, którymi obdarzyły bogi 
Peleja, rów lekkimi przeskoczyły nogi, 
Chciwe na drugiej stronie śmierć i postrach szerzyć. 
Hektora szuka Patrokl, jego chce uderzyć, 
Lecz go prędkie uniosły konie na przestrzeni. 
A jako chmury, w mglistej zebrane jesieni, 
Obfite wylewają potoki na ziemię, 
Gdy gniewny Zeus ukarać chce przestępne plemię, 
Kiedy, z pogardą bogów, na świętym urzędzie 
Krzywe1072 czynią wyroki niegodziwe sędzie; 
Nagłym wzdęte ulewem1073 potoki się wzbiorą, 
Mdłą1074 dla nich najsilniejsze groble1075 są zaporą; 
Przełamawszy je, z szumem pędzą w morze wody, 
Niszcząc domy i drogie pracy ludzkiej płody: 
Taki się szum rozlegał w trojańskim szeregu, 
Takie jęki ich konie wydawały w biegu. 
Ale nie tu się Trojan zakończyła nędza1076: 
Zabiega im od miasta, ku flocie napędza, 
Między rowem i rzeką trwożne zbija kupy 
I za Greków zabitych liczne ściele trupy... 
Widząc na ziemi ległe swoje wojowniki1077, 
Zapalony Sarpedon1078 tak woła na Liki1079: 
— «Gdzie pierzchacie? Ach! Waszą uznajcie ohydę! 
Ja przeciwko zwycięzcy temu prosto idę, 
Ja chcę zaraz doświadczyć jego ręki siły, 
Której pociski tylu Trojan obaliły». 
Rzekł i natychmiast z wozu w świetnej skoczył zbroi. 
I Patrokl, to postrzegłszy, na wozie nie stoi, 
Skoczył — oba na wszystkie biorą się sposoby. 
A jak z ostrymi szpony i z krzywymi dzioby 
Sępy z hałasem walczą na wyniosłej skale: 
W takim idą rycerze na siebie zapale. 
Widząc tej bitwy skutek, niebios pan wzruszony 
Tak się do swej odzywa i siostry, i żony: 
— «Zbliża się smutna chwila przeznaczona losem, 
W której ma lec Sarpedon pod Patrokla ciosem. 
Dwoiste we mnie myśli wzbudza jego dola: 
Czyli1080 go unieść z tego fatalnego pola 
I posadzić w zamożnej likijskiej krainie, 
Czy przystać1081, że od tego bohatera zginie? 
Gniewna Hera: — «Kronosa1082 potomku surowy! 
Mogąż mieć dzikie myśli wstęp do twojej głowy? 
Od śmierci śmiertelnego chcesz zbawić człowieka, 
Którego wszędzie Mojra1083 niepochybna czeka? 
Czyń, lecz bądź pewny bogów powszechnej niechęci, 
A co ci powiem, dobrze zachowaj w pamięci! 
Jeśli Sarpedon żywy powróci do domu, 
Któryż z bogów nie zechce z krwawego pogromu 
Ocalić swego syna? Mnóstwo ich pod Troją, 
I każdy z nieśmiertelnych będzie za krwią swoją. 
Lecz by twój żal ukoić, kiedy ci tak luby, 
Pozwól, niech od Patrokla nie uniknie zguby, 
Ale gdy pod zwycięskim orężem już skona, 
Niech go słodki Sen1084 weźmie i Śmierć1085 na ramiona 
I zaniosą do krajów Likiji obszernych. 
Tam otoczon od braci i przyjaciół wiernych 
Ich łzami uczczon będzie; ci mu pogrzeb sprawią 
I grobowiec na wieczną pamiątkę wystawią». 
Poddał się Kronid1086 losów nieodzownej sile, 
Lecz ostatnie czcząc syna kochanego chwile, 
Który miał z dala zginąć od krain ojczystych, 
Hojną rosę na ziemię w kroplach spuścił krwistych. 
Gdy dwaj rycerze blisko byli na równinie, 
Wraz1087 Trazymed, towarzysz Sarpedona, ginie, 
Z trafnej ręki Patrokla utkwił pocisk w brzuchu, 
On z wozu wspaniałego stoczył się bez duchu1088. 
Znowu mężny Sarpedon silny grot wymierzył, 
Chybił Patrokla, konia Pedaza uderzył. 
Zarżał smutnie, bo w głębi piersi grot utonął, 
Wspiął się, nachylił, upadł i życie wyzionął. 
Traf ten dwa drugie konie przeraził niemało, 
Skoczyły, lejc1089 się zwikłał1090, jarzmo1091 zatrzeszczało: 
Koń ich miesza1092, który się na ziemi wywrócił; 
Przecież nieład ten baczny Automedon1093 skrócił, 
Odciął mieczem postronki; zaraz Ksant i Bali 
Na swym stanęli miejscu i lejca słuchali. 
Z nowym oba zapałem wznieśli ręce silne, 
Lecz w dłoni Sarpedona żelazo omylne, 
I tylko, lecąc, pocisk nad ramieniem świsnął. 
Patrokl zaś grotu z ręki daremnie nie cisnął: 
Utrafia tam rycerza dzida zapalczywa, 
Gdzie się we wnętrzu serce bezpiecznie ukrywa... 
Jak buhaj1094, który licznym stadom przewodniczy, 
W paszczęce ogromnego lwa okropnie ryczy, 
Tak też Sarpedon jęczał pod Patrokla ciosem, 
Wzywając przyjaciela konającym głosem: 
— «Kochany Glauku, sławny przez liczne zwycięstwa, 
Dziś trzeba ci śmiałości, odwagi i męstwa!... 
Niestarta by okryła plama imię twoje, 
Gdyby Grek odarł z twego przyjaciela zbroje, 
Który przy flocie śmiało stawił się ich szykom. 
Walcz więc mężnie i mężnym dzielnie dowodź Likom»! 
To mówiącemu czarny cień zamyka oczy... 
Serce w Glauku te jęki żałosne rozdarły, 
I że go próżno wzywa przyjaciel umarły. 
Wzdycha ciężko, bo w ramię od Teukra zadana, 
Gdy walczył na okopie, dolega mu rana: 
Wspierając towarzyszów, nie oszczędzał siebie. 
Więc wzywa boga łuku1095 w tak ciężkiej potrzebie: 
— «Czy w Likiji, czy w Troi mieszkasz, wielki boże, 
Wszak głos nieszczęśliwego wszędzie cię dojść może! 
Ulituj się dziś mojej okrutnej niedoli: 
Rana ciężka mnie trapi, ramię srodze boli, 
Krew płynie i nie władam odrętwiałą dłonią, 
Nie mogę dzidy chwycić ani walczyć bronią. 
Najdroższemu druhowi śmierć zbieliła lica, 
Nie ma żadnej pomocy od Zeusa rodzica. 
Ty więc ból uśmierz, wlej mi siły, ulecz ranę, 
Daj, niech mężnie na czele dzielnych Lików stanę, 
Bym przyjaciela mego drogich zwłok obronił». 
Rzekł; Feb1096 do jego prośby łaskawie się skłonił. 
Tamuje krew płynącą, boleści uśmierza 
I wielką siłą piersi napełnia rycerza. 
Gdy tak miłą odmianę w sobie Glauk obaczył, 
Cieszył się, że go prędko bóg wysłuchać raczył, 
Zagrzał Lików do walki o ich króla zwłoki; 
Potem, Trojan szybkimi obiegając kroki, 
Wołał na Polidama1097, wzywał Agenora, 
Mężnego Ajnejasza1098, wielkiego Hektora1099, 
Na którym świetna z miedzi błyszczała paiża1100. 
Do niego się z takimi słowami przybliża: 
— «Hektorze! Tyś nietknięty1101 sprzymierzeńców stratą! 
Oni, rzuciwszy krewnych i ziemię bogatą, 
Dla obrony ścian waszych wyziewają życie1102,  
Wy przecież nic w nieszczęściu dla nich nie czynicie. 
Oto smutnie na piasku rozciągniony leży 
Sarpedon, wódz szlachetny likijskiej młodzieży: 
On i sądów słusznością, i odwagą słynął, 
Teraz z Aresa woli od Patrokla zginął. 
Zapalcie się więc zemstą, bohatery1103 Troi, 
Nie dajcie Myrmidonom zabrać jego zbroi! 
Ach! By Grecy zwłok drogich nie dostali łupem 
I swoich klęsk nad jego nie mścili się trupem»! 
To wyrzekł, oni w serca żal i zemstę biorą, 
Bo choć obcy, warowną miasta był podporą 
I liczne ściągnął wojska, i mężnie się stawił. 
Zgon Sarpedona serce w Hektorze zakrwawił. 
Idą Trojanie, klęski tej pomścić się radzi1104, 
Sam Hektor zapalone zastępy prowadzi. 
Patrokl bardziej się sroży, zwiększa zapał dziki... 
A kiedy ze stron obu wzmocniły się szyki, 
Trojanie, Myrmidony, Likowie, Achiwy 
Przy trupie Sarpedona zwiedli bój straszliwy... 
A jak się jęk daleko po lasach rozlega, 
Gdy od siekier padają dęby z wielkim grzmotem: 
Z takim jęczą przyłbice i tarcze łoskotem, 
Gdy w nie dzidy i miecze, i ogromne głazy 
Gęsto powtarzanymi uderzają razy. 
Tak były Sarpedona zmienione ostatki1105, 
Iżby go własnej oko nie poznało matki: 
Od głowy do stóp groty1106 i piaskiem okryty. 
Oni zajadłe przy nim rzucają dziryty1107. 
Ile się much uwija latem w tej godzinie, 
Gdy słodkim pasterz mlekiem napełnia naczynie, 
Tyle przy Sarpedonie rycerzów się tłoczy. 
Kronid1108 na ten bój ciągle zwrócone miał oczy, 
A na dwoje w swej myśli nie przestawał radzić: 
Czy przy synu — Patrokla przez Hektora zgładzić 
I dać mu w zbroi godną jego dzieł zapłatę? 
Czy powiększyć dnia tego pracę, znój1109 i stratę? 
Długo dwie ważąc myśli, ostatniej się chwycił, 
Pozwolił, aby jeszcze Patrokl się zaszczycił, 
A do miasta trojańskie z wodzem przegnał roty 
I liczne trupy zwalił pod swoimi groty1110. 
Spuszcza strach na Hektora. Zaraz na wóz wsiada, 
Uchodzi, za nim trwożna ciśnie się gromada. 
Widząc, że Kronid wagę swej przechylił szali, 
Ani Likowie dłużej pola nie dostali1111: 
Wojsko króla na stosie umarłych odbiegło, 
Gdzie mnóstwo bohaterów z obu stron poległo, 
Gdy Zeus tam zapalił uporczywe boje. 
Myrmidony odarły Sarpedona zbroje, 
Patrokl do naw odesłał trofej1112 swego czynu. 
Zeus zaś rzekł do Feba: — «Pójdź prędzej, mój synu! 
Unieś spośród pocisków Sarpedona zwłoki, 
A obmywszy je w wodzie z kurzu i posoki, 
Ręka twoja nań wonne balsamy wyleje 
I ciało w nieśmiertelne szaty przyodzieje. 
Potem Sen słodki i Śmierć, siostra Snu rodzona, 
Martwe jego ostatki wziąwszy na ramiona, 
Zaniosą go do krain Likiji obszernych. 
Tam otoczon od krewnych i przyjaciół wiernych 
Ich łzami uczczon będzie; ci mu pogrzeb sprawią 
I grobowiec na wieczną pamiątkę wystawią». 
Natychmiast wykonana była jego wola: 
Zbiega szybko Apollo na trojańskie pola 
I spośród strzał unosi Sarpedona zwłoki; 
A obmywszy je w wodzie z kurzu i posoki, 
Ambrozyjskie balsamy na ciało rozlewa 
I w nieśmiertelne szaty rycerza przywdziewa. 
Oddał go Snu i Śmierci; te skrzydły prędkiemi 
W momencie go zaniosły do ojczystej ziemi. 
Patrokl w Automedonie, w koniach zapał nieci, 
Ściga Trojan i Lików i na zgubę leci. 
Głupi — gdyby się sprawił, jak Pelid ostrzegał, 
Pewnie by się przed srogą Mojrą był wybiegał, 
Ale rada Zeusa nad ludzką przemaga 
— Ucieczce się poddaje największa odwaga  
Nieraz podniósł w rycerzu męstwo i osłabił, 
A wtenczas wzmógł Patrokla na to, by go zabił. 
Jakie pierwsze, ostatnie jakie padły głowy, 
Gdy cię na śmierć, Patroklu, skazał los surowy? 
Legł Adrest i Autonoj, i Echekl, i Muli, 
Perym, Pillart, Melanip zgubny cios poczuli, 
Epistora, Elaza trup na trupie pada; 
Tych zabił, a trwożliwa pierzchnęła gromada. 
Już by Grecy trojańskie wyłamali bramy, 
Bo nie mogły zwycięzcy żadne wstrzymać tamy, 
Gdy na wieży Apollo usiadł zagniewany, 
Myśląc Patrokla zgubić, a wesprzeć Trojany. 
Po trzykroć go na mury niosła chęć gorąca, 
Po trzykroć z szańców miasta Apollo go strąca,  
W ogromny puklerz boską uderzając dłonią. 
Lecz gdy, jak bóg, czwarty raz wypadał z krwawą bronią, 
Przerażającym głosem Apollo zawoła: 
— «Pójdź precz! Nic twoje ramię dokazać nie zdoła, 
Bo nie tobie wyroki dobyć Troi dały. 
Choć mocniejszy, nie będzie miał Pelid tej chwały». 
Tak rzekł; on się nacierać więcej nie ośmiela, 
Chroniąc się1113 gniewu boga, który śmiercią strzela. 
Pod Bramą Skajską1114 trzymał rumaki ogniste, 
A w głowie Hektor myśli rozważał dwoiste: 
Czy jeszcze wpaść na Greków i tłum ich wygładzić? 
Czy zastępy trojańskie pod mury sprowadzić? 
Wtem Apollo w postaci Azjosa1115 przychodzi: 
Starzec ten, brat Hekuby, z Dymanta się rodzi, 
Obszerne dzierży włości we Frygów krainie, 
Gdzie biegiem zapieniony bystry Sangar płynie. 
— «Czemu — rzecze Apollo — nie walczysz, Hektorze? 
Haniebna twa bezczynność w takiej jeszcze porze! 
Gdybyś ty nie był mocny, a ja mdły1116 i stary, 
Za tę nikczemność słusznej nie uszedłbyś kary. 
Zwróć konie na Patrokla, może go zabijesz 
I z łaski Feba wieczną chwałą się okryjesz». 
To rzekłszy, w tłum się rzucił. Hektor kazał pędzić 
Konie Kebryjonowi1117 i bicza nie szczędzić. 
Apollo między Greki zamieszanie szerzy, 
A chwałę dla trojańskich gotuje rycerzy. 
Hektor zaś wszystkie inne pomija orszaki 
I na Patrokla bystre obraca rumaki. 
Ten skacze z wozu, lewą ręką robi bronią, 
A prawą kamień ostry uchwyciwszy dłonią, 
Ciska go — i niepróżno swe siły natęża: 
Kebryjona obala, walecznego męża. 
Gdy na wozie Hektora trzyma lejce świetne, 
Ogromny kamień w czoło uderzył szlachetne: 
Odarł brwi, kości złamał i wybił mu oczy. 
Rycerz z wozu jak nurek na ziemię się toczy 
I na piasku, bez duszy, swe członki rozciąga. 
Wtedy się z niego Patrokl w te słowa urąga: 
— «Zręcznyż to mąż, który się tak lekko zanurza! 
Choćby najgwałtowniejsza morzem tłukła burza, 
On między wały1118 z nawy1119 zniżyć się gotowy 
I obfitymi gości nakarmić połowy. 
Prawdziwie, Troja nurków doskonałych liczy»! 
To powiedziawszy leci do swojej zdobyczy... 
Hektor wyskoczył z wozu. Jak się żrą i ranią 
Dwa lwy na górach, walcząc o zabitą łanią1120, 
Oba zarówno mocni, oba równo głodni: 
Tak dwaj bohaterowie, z sobą walczyć godni, 
Patrokl i Hektor, wielki bój zaczęli toczyć, 
Jeden w drugiego ciele chciwi oszczep zbroczyć1121. 
Hektor za głowę chwycił i łup trzymał drogi, 
Z drugiej zaś strony Patrokl ciągnął go za nogi; 
A wojska swej upornie doświadczały mocy. 
Jak wiatry1122, ten z południa, a drugi z północy, 
Walczą, kto z nich obalić ma przyległe lasy, 
Dęby i buki jęczą z strasznymi hałasy, 
Długie się zawadzając gałęzie szeleszczą, 
Łamiąc się, drzewa
1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 54
Idź do strony:

Darmowe książki «Iliada - Homer (jak zacząć czytać książki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz