Darmowe ebooki » Dramat współczesny » Eros i Psyche - Jerzy Żuławski (biblioteki internetowe txt) 📖

Czytasz książkę online - «Eros i Psyche - Jerzy Żuławski (biblioteki internetowe txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jerzy Żuławski



1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 17
Idź do strony:
style="margin-left: 12em">Głos mi uwiązgł56 w gardle... 
  PSYCHE
Powiedz! 
  LORENZO
Zdać się na łaskę i niełaskę Blaksa,  
albo... uciekać. 
  PSYCHE
odwraca się z niechęcią
Co ty powiesz, Giani? 
  GIANI
Mój obowiązek — z setką moich dzielnych  
umrzeć przed bramą twojego pałacu. 
Spełnię go, księżno. 
  PSYCHE
Więc — zostanę tutaj. 
  LORENZO
Na śmierć twą patrzeć nie będę, bo póki... 
  PSYCHE
przerywa:
Dobrze, już dobrze, przyjaciele moi, 
nie mówmy o tym! Jak wiele, myślicie,  
upłynie czasu, zanim Blaks tu stanie? 
  LORENZO
Może godzina... 
  GIANI
Dwie! Ja za dwie ręczę! 
Żyć mam ochotę jeszcze dwie godziny... 
  PSYCHE
Więc wy jedynie — wy dwaj jeszcze tylko...  
Czemuście przy mnie zostali57? Powiedzcie! 
 
Lorenzo i Giani skłaniają głowy w milczeniu. PSYCHE
Wy mnie kochacie? 
  LORENZO i GIANI
Księżno! 
  PSYCHE
Dajcie ręce — 
pogańska byłam nad wami władczyni,  
tak zakochana w pięknie, blasku, życiu —  
ale to przeszło. Pustka w moim sercu —  
i do miłości innych już tęsknota  
nowe przed stopą mą otwiera wrota,  
i jeno uśmiech ten i liść ten z czoła... 
Bez łez go rzucam. Przyszłość mnie już woła...  
Tak rada jestem! 
  LORENZO
Co ty mówisz, księżno? 
Twe słowa dziwne... 
  PSYCHE
Nic. Chcę być wesoła 
przez dwie godziny. — Na ucztę was proszę,  
mili... 
  LORENZO
Tam wróg twój już wywala bramy! 
  PSYCHE
Tutaj nie słychać! Odgłos walk w oliwnych 
gałęziach moich ogrodów uwięzgnie58: 
zdawać się będzie, że cyprysy szumią...  
Gdy krzyk straszniejszy zabrzmi — to go stłumią 
bluszcze na ścianach mojego pałacu 
i te makaty... A więc — póki można — 
nie chcę nic słyszeć. Wezwę swych przyjaciół — 
wy im nie mówcie, że się księstwo moje 
liczy na chwile... Chcę, aby tak zaszło, 
jak dzień pogodny... 
  GIANI
Ucztuj! Zaręczyłem 
za dwie godziny — oznacz na zegarze! 
Czas trzymam w garści! 
 
Zwraca się ku wyjściu. PSYCHE
Idziesz? 
  GIANI
Sprawić straże... 
 
Idzie ku drzwiom, jednak przed progiem zatrzymuje się.
Psyche!... 
 
Psyche podaje mu dłoń. — Giani przyklęka i w długim pocałunku ciśnie rękę Psychy do ust, po czym wstaje szybko i nie oglądając się za siebie, wychodzi. PSYCHE
do Lorenza:
A ty? 
  LORENZO
Ja? — Zostanę przy tobie, 
dopóki... 
  PSYCHE
Dość już! 
 
Arminio wchodzi. PSYCHE
W poręś przyszedł, mistrzu! 
Właśnie posyłać chciałam moje sługi,  
aby cię prosić... 
  ARMINIO
Księżno, ja przychodzę, 
by cię pożegnać! 
 
podaje jej papier
Tu jest plan lodżetty, 
którą wystawić chciałaś w swym ogrodzie. 
Plan jest dokładny, wykonać go zdoła  
każdy architekt. 
  PSYCHE
Cóż to? Więc mnie, panie, 
chcecie opuścić? 
  ARMINIO
Jadę w świat! 
  PSYCHE
Lodżettę 
nie wiem, czy będę stawiać, lecz was, mistrzu, 
zatrzymam... 
  ARMINIO
Pani! Ja stąd odejść muszę! — 
nazbyt cię... kocham. 
  PSYCHE
Przeto odejść chcecie? 
Więc na dzień tylko, tylko do wieczora —  
nie! — Dwie godziny pozostańcie jeszcze,  
a potem idźcie, panie, za swą sławą,  
gdzie los was woła... 
  ARMINIO
po chwili wahania:
Zostanę, gdy każesz... 
  PSYCHE
O tak! Dziękuję! — Dzisiaj was dotknęłam;  
darujcie! Nigdy to się nie powtórzy... 
 
do Lorenza:
Bądź gospodarzem, Lorenzo, tymczasem 
i sproś przyjaciół moich. Ja na chwilę  
odejdę, wydać rozkazy i szaty 
przywdziać godowe. 
 
Wychodzi. ARMINIO
Cóż to? 
  LORENZO
Uczta! 
  ARMINIO
Wcześnie! 
  LORENZO
Już czas ostatni, wierzaj, sławny mistrzu! 
 
Wyciąga miecz i ogląda klingę. ARMINIO
Cóż to, szlachetny panie, miecz w twych ręku? 
  LORENZO
Oglądam brzeszczot... 
 
Wsuwa miecz do pochwy.
Służba wnosi stół i zastawę. LORENZO
idzie ku drzwiom z prawej i otwiera je na oścież
Proszę was, panowie — 
księżna kazała was bawić, dopóki  
nie zejdzie sama. 
 
Wchodzą Pietro i Girolamo. PIETRO
Długie były rady... 
  LORENZO
Drobna rzecz, ale pilna! 
  GIROLAMO
Ho! Arminio! 
O łaski księżnej ubiegasz się ciągle? 
  ARMINIO
Jak ty... 
  GIROLAMO
Gdzież Giani? 
  LORENZO
Wyszedł, przygotować... 
popis rycerski, którym księżna pani 
chce swych przyjaciół po uczcie zabawić. 
  GIROLAMO
Cóż to za święto dzisiaj? 
  LORENZO
Wielkie święto! 
  ARMINIO
Zapewne ku czci zwycięskiego wodza, 
który dziś wrócił. Widziałem na mieście 
ruch nadzwyczajny. Do bram wszyscy biegą59... 
  LORENZO
Przyjdą i tutaj. 
  PIETRO
do Lorenza:
Jestem niespokojny; 
byłem obecny, gdy księżna mówiła  
z posłem... 
  LORENZO
Ach! Głupstwo — rzecz już załatwiona! 
  PIETRO
Tak? — Czy pomyślnie? 
  LORENZO
Najpomyślniej w świecie! 
  PIETRO
do siebie:
A więc wesele pono60 będziem61 mieli! 
 
Wchodzi Psyche; na sukni, w którą była poprzednio ubrana, ma narzucony bogaty płaszcz, na głowie jej błyszczy diadem książęcy. Obok niej postępują jej damy: Leta, Bella i Carmen. Służba wnosi potrawy, owoce i wina. PSYCHE
Zasiądźcie, mili przyjaciele moi; 
chcę być wesoła dzisiaj w waszym gronie! 
  GIROLAMO
Wyglądasz pani dziś jak dzień, jak słońce! 
  PSYCHE
Jeślim jest słońce — weselcież się słońcu! 
Cóż to, Arminio! Ty jeszcze posępny?  
Czyś nie zapomniał dotąd swej urazy? 
  ARMINIO
Już zapomniałem, gdyś mi błysła twarzą! 
  PSYCHE
zasiada
Ach! Tak to pięknie! — Lorenzo! Chcę śpiewu;  
nad czymże dumasz? Chcę śpiewu! — Tam wisi,  
patrz, mandolina — weź i graj... Lub raczej —  
nie! Teraz będziem słuchać Girolama. 
Poeto! Miałeś nam pieśń czwartą czytać... 
  GIROLAMO
Mam ją przy sobie, księżno. 
  PSYCHE
A więc proszę... 
O czymże pieśń ta? 
  GIROLAMO
O czym? — O miłości! 
Ta jedna, pani, struna teraz we mnie 
drży... 
  PSYCHE
O miłości!... Wszak wy mnie kochacie? 
Powiedzcie — bardzo? Kochacie mnie wszyscy? 
  PIETRO
Ja stary, księżno, a jeszcze cię kocham! 
  PSYCHE
Wierzę, mój Pietro. No a wy, artyści? 
  ARMINIO
Pani! Czyż słów mych dopiero ci trzeba?  
Chciałem stąd uciec, lecz przyznam, że lżejsza  
śmierć by mi była. Może ty byś wtedy  
wierzyła wreszcie... 
  PSYCHE
A ty, Girolamo? 
  GIROLAMO
I cóż ci powiem, ja — poeta, który  
żyję, by głosić twą sławę! Ja — malarz,  
co twoją piękność uwieczniam jedynie! 
Chciałbym, ażebym mógł kiedy okazać,  
jak ja cię kocham! Aby los nadarzył  
jaką sposobność... 
  LORENZO
Nie wyzywaj losu! 
  PSYCHE
Ach! Jak to dobrze, że wy mnie kochacie! 
A więc beze mnie pusto by wam było? 
  GIROLAMO
Żyć bym nie zdołał! 
  ARMINIO
Śmierć bez ciebie, pani! 
  PSYCHE
zwraca się do Lorenza, z lekką ironią:
I cóż, Lorenzo? — Słyszysz, jak kochają  
ci przyjaciele? I czy się nie wstydzisz  
swego milczenia wobec onych przysiąg? 
Ty mnie nie kochasz! Ty byś nie dał za mnie  
życia! — Gdzież Giani? — On mnie też nie kocha,  
kiedy nie przyszedł na ucztę... 
  GIROLAMO
lekceważąco:
Ach! Żołnierz... 
  LORENZO
Pewno...  
  PSYCHE
I słusznie! — Czymże byłam dla was? — 
Władczyni tylko! — Podczas gdy artystom 
dawałam złoto, łaski i natchnienie,  
uśmiechy jasne, słoneczną pogodę! —  
Lecz cóż to, mili? Czary jeszcze pełne? 
Pijcie! Ja proszę, pijcie za me zdrowie! 
  PIETRO
wznosi kielich
Żyj nam i władaj, księżno, długie lata! 
  ARMINIO i GIROLAMO
Żyj nam! Dopóki... 
 
Trącają się z Psychą, której kielich pęka. LETA
Och! Puchar... 
  BELLA
Zła wróżba! 
  PSYCHE
Marne szkło! — Złoty mi dajcie! — Panowie,  
złotym pucharem za toast dziękuję!... 
 
Pije.
Lecz patrzcie! — nudzą się tu moje damy:  
bawcież je, proszę! Wszak jam tu nie jedna.  
Śmiejże się, Leto! — Lubię śmiech twój srebrny,  
co brzmi jak jasna gdzieś w górach kaskada  
Bello! Wznieś czoło! Niech twe oczy błyszczą!  
Kocham urodę twoją, najpiękniejsza! — 
Carmen! Zaśpiewaj! Lorenzo ci zagra... 
  CARMEN
Jak każesz, pani! 
  LETA
Podam instrumenty... 
 
Przynosi mandolinę i daje Lorenzowi. CARMEN
O czym mam śpiewać? 
  PSYCHE
O szczęściu! O szczęściu! 
  CARMEN
śpiewa przy wtórze gry Lorenza:
Szukałam szczęścia, o siostry moje! 
goniąc przez lądy i morze — 
a szczęście pono, o siostry moje! 
kryło się w cichym klasztorze!... 
 
Szukałam szczęścia, o siostry moje! 
w cichym wśród borów klasztorze — 
a szczęście pono, o siostry moje!  
było u księcia na dworze! 
 
Szukałam szczęścia, o siostry moje! 
Na świetnym książęcym dworze — 
a szczęście pono... 
  PSYCHE
przerywa:
Dosyć tej pieśni! — to jest pieśń tęsknoty,  
a tu dokoła nas jest radość, życie... 
Życie! — Wszak prawda? 
  GIROLAMO
Życie jest i — miłość! 
  ARMINIO
Wierna do grobu miłość!... 
  PSYCHE
Wierzę, mili! 
Możnaż62 nie wierzyć, gdy się zaklinacie,  
mistrzowie sławni po wszej ziemi włoskiej? 
Ale dość tego! — Teraz posłuchamy  
poety. Mistrzu Girolamo, proszę,  
czytajcie pieśń swą! Służba! Nalać czary!  
Pietro! Uważaj! — Będziesz sędzią, jeśli  
nazbyt wzruszona sądzić nie potrafię!  
Arminio! Usiądź tu przy mnie, tak... blisko...  
Słuchamy, mistrzu! 
  PIETRO
I ja słucham, słucham... 
  GIROLAMO
występuje i wsparty o kolumnę, rozpoczyna czytać:
„Dziś los Arnolda zajmuje mnie, przeto 
rzucam Rodryga w jamie czarownika  
i dążę za nim. Wielką to zaletą 
rycerza mego było, że nie tyka 
świętości; gdy więc spostrzegł, że z kobietą 
walczyć mu padło: wnet zajadłość dzika 
zgasła mu w sercu — rzuca miecz, przyklęka... 
cios nad niezbrojnym żeńska wzniosła ręka. 
 
On poznał Dorę... O święta miłości,  
która zbroice63 łamiesz i paiże64, 
przez pancerz w serce...” 
 
Na dworze przed domem wybucha zmieszany gwar: coś jakby krzyki, jakby odgłosy bitwy... — Lorenzo biegnie ku oknu. ARMINIO
zrywa się
Co to? 
  PSYCHE
Nic — moi poddani się cieszą! 
Przyszli pod okna me wznosić okrzyki. 
Czyście się zlękli? 
  PIETRO
To nie głos wiwatów! 
Strzały! 
  PSH C
Z moździerzy biją na cześć wodza, 
który dziś wrócił. Lorenzo, wszak prawda? 
  LORENZO
wraca do stołu
Tak jest, tak, pani. 
  PSYCHE
Czytaj, Girolamo! 
  GIROLAMO
czyta:
„...przez pancerz w serce ugadzasz i kości  
przenikasz — gwiazdo na niebios szafirze!  
Twój promień duszom mleczną drogę mości,  
jeśli wzwyż zechcą iść, a ziemskie niże  
rzucić: szczęśliwy, kto cię w życiu spotka,  
miłości! — Nawet śmierć dla ciebie słodka! 
 
Niechaj pieśń moja...” 
 
Wołania i szczęk na schodach. PIETRO
powstaje
Tu się coś dzieje! Szczęk u bram pałacu!  
Księżno! 
  PSYCHE
Siadajcie. Mustrują się straże. 
Giani je sprawia... O,
1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Eros i Psyche - Jerzy Żuławski (biblioteki internetowe txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz