R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖
Tajemniczo brzmiący tytuł fantastycznonaukowego dramatu czeskiego pisarza Karela Čapka z 1920 roku stanowi skrót od: Rossumovi Univerzální Roboti (tj. Roboty Uniwersalne Rossuma). Dzięki temu utworowi słowo „robot” weszło do powszechnego obiegu: w ciągu trzech pierwszych lat od publikacji sztuka została przetłumaczona na 30 języków i przyniosła autorowi międzynarodową sławę.
Dziś przy lekturze dzieła Čapka uderzające jest, że sztuka podejmuje nowoczesne i (nawet po stu latach) aktualne tematy: rewolucji społecznej, wyzwolenia od pracy najemnej oraz postępu naukowo-technicznego. Z drugiej strony zwraca uwagę osadzenie tych odważnie postawionych kwestii w bezpiecznym kontekście tradycji zarówno biblijnej, jak i mitologicznej (np. poprzez postać pięknej Heleny). Dodatkowy smaczek stanowią towarzyszące śmiałej wizji futurystycznej — rozczulająco staroświeckie szczegóły: papierowe księgi rachunkowe, gazety i dokumentacja badawcza, bez wsparcia tak oczywistej dziś pamięci cyfrowej.
- Autor: Karel Čapek
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek
Fabry, nie rób tego, kochanieńki. Odcięli nam prąd.
DOMINDobra.
Idę tam.
BUSMANDokąd znowu?
DOMINDo elektrowni. Tam są ludzie. Przyprowadzę ich tutaj.
BUSMANWiesz co, Harry? Lepiej po nich nie idź.
DOMINDlaczego?
BUSMANNo bo coś mi się mocno zdaje, że jesteśmy otoczeni.
DR GALLOtoczeni?
Hm, masz z grubsza rację.
HALLEMEIERDo stu diabłów, ależ to szybko idzie!
Och, Harry, czy coś się dzieje?
BUSMANCałuję rączki, pani Heleno. Gratuluję. Wielki dzień dzisiaj, co? Cha, cha, jeszcze wiele takich przed nami!
HELENADziękuję, panie Busman. Harry, czy coś się dzieje?
DOMINNie, nic kompletnie. O nic się nie martw. Zaczekaj chwilkę, proszę.
HELENAHarry, co to?
Mieli to robotowie w kuchni.
DOMINTam też? Gdzie teraz są?
HELENAWyszli. Tylu ich wokół domu!
To z zakładów.
BUSMANBłogosławione południe.
HELENAHarry, pamiętasz? Właśnie mija dziesięć lat —
DOMINJeszcze nie ma południa. To chyba — to raczej — —
HELENACo?
DOMINSygnał dla robotów. Atak.
Wielkie nieba, ale się ich zeszło!
DOMINRobotów?
DR GALLTak. Stoją przed płotem do ogrodu niczym mur. Czemu są tak cicho? To ohydne, oblegać w milczeniu.
DOMINChciałbym wiedzieć, na co czekają. Może się zacząć w każdej chwili, Gall. Jeśli oprą się o płot, trzaśnie jakby był z zapałek.
DR GALLHm. Nie są uzbrojone.
DOMINNie zdołamy ich odeprzeć ani przez pięć minut. Ludzie, one nas przysypią jak lawina. Czemu nie atakują? Słyszycie —
DR GALLNo?
DOMINChciałbym wiedzieć, co z nas zostanie za pięć minut. Mają nas całkiem w garści. Nasza gra skończona, Gall.
ALQUISTA co gra pani Helena?
DOMINNie wiem. Ćwiczy coś nowego.
ALQUISTAch, jeszcze ćwiczy?
DR GALLSłuchaj, Domin, ewidentnie popełniliśmy błąd.
DOMINJaki?
DR GALLDaliśmy robotom zbyt podobne twarze. Sto tysięcy identycznych twarzy zwróconych w naszą stronę. Sto tysięcy bań bez wyrazu. Jak w koszmarnym śnie.
DOMINGdyby każdy był inny — —
DR GALLNie wyglądałoby to tak upiornie.
Dobrze, że nie są uzbrojone!
DOMINHm —
Chciałbym wiedzieć, co wyładowują z „Amelii”.
DR GALLOby nie broń.
Przepraszam — Hallemeier, kładź kabel.
HALLEMEIERUff, to się nazywa robota! Co nowego?
DR GALLNic. Jesteśmy oblężeni, dokumentnie.
HALLEMEIERZabarykadowaliśmy schody i korytarz, panowie. Macie może kapkę wody? Aha, tutaj.
Co z tym kablem, Fabry?
FABRYJuż, już. Dajcie nożyczki.
DR GALLTylko skąd je wziąć?
Tam do licha, ależ ich przybyło! Patrzcie!
DR GALLWystarczą takie do paznokci?
FABRYDawaj.
Kiepskie masz stąd widoki, Domin. Tak jakby — trąciło — śmiercią.
FABRYGotowe!
DR GALLCo?
FABRYInstalacja. Teraz możemy całe ogrodzenie podpiąć do prądu. Tam do licha, niech no tylko je tkną! Przynajmniej dopóki tam są nasi.
DR GALLGdzie?
FABRYW elektrowni, panie mądralo. Taką mam przynajmniej nadzieję —
Chwała Bogu, są. I pracują.
Dopóki się świeci, jest dobrze.
HALLEMEIERTe barykady też są niezłe, Fabry.
FABRYEch, te wasze barykady! Mam od nich pęcherze na rękach.
HALLEMEIERCo zrobić, człowiek musi się bronić.
DOMINA gdzie się podział Busman?
FABRYJest w kancelarii. Coś tam czyta.
DOMINWołałem go. Musimy się naradzić. —
Zamieniam się w słuch — — A niech mnie, co też gra pani Helena?
Ostrożnie, Bus! Uważaj na kabel!
DR GALLEjże, a co ty tam niesiesz?
BUSMANKsięgi główne, moi kochani. Z chęcią porobiłbym rachunki, zanim — zanim — Cóż, tym razem chyba nie będę czekać z bilansem do Nowego Roku. A co my tu mamy?
Przecież tam cisza i spokój!
DR GALLNie widzisz?
BUSMANNie, tylko czemuś jest niebiesko aż po horyzont, jakby kto mak rozsypał.
DR GALLTo roboty.
BUSMANAch tak. Szkoda, że niedowidzę.
Busman, daj spokój. Roboty wyładowują z „Amelii” broń.
BUSMANNo i co? Czy ja coś na to poradzę?
DOMINNic nie jesteśmy w stanie na to poradzić.
BUSMANTo zostaw mnie, muszę liczyć.
Jeszcze nie koniec, Domin. Puściliśmy na płot tysiąc dwieście wolt i —
DOMINCzekaj. „Ultimus” skierował na nas działa.
DR GALLKto taki?
DOMINRoboty z „Ultimusa”.
FABRYHm, w takim razie faktycznie — w takim razie — koniec z nami, chłopcy. Roboty są szkolone do walki.
DR GALLA więc my —
DOMINTak. To nieuchronne.
Koledzy, to zbrodnia starej Europy, że nauczyła roboty walczyć! Nie mogli, u diaska, dać sobie na wstrzymanie z tą swoją polityką? Zbrodnią było zrobić żołnierzy z siły roboczej!
ALQUISTZbrodnią było produkować roboty!
DOMINCo?
ALQUISTZbrodnią było produkować roboty!
DOMINNie, Alquist, nawet teraz tego nie żałuję.
ALQUISTNawet teraz?
DOMINNawet teraz, gdy nadszedł kres naszej cywilizacji. Była to rzecz wielka.
BUSMANTrzysta szesnaście milionów.
DOMINWybiła nasza ostatnia godzina; mówimy już niemalże z tamtego świata. Ukręcić łeb niewolnictwu pracy nie było złym marzeniem, Alquist. Pracy poniżającej i strasznej, którą człowiek musiał nieść na swoich barkach. Nieludzkiej i morderczej harówce. Och, Alquist, praca była zbyt ciężka. Życie było zbyt ciężkie. Skończyć z czymś takim —
ALQUIST— nie było marzeniem obu Rossumów. Stary miał w głowie tylko swoje hokus-pokus z piekła rodem, a młody — miliardy. Nie było też marzeniem akcjonariuszy R.U.R. Ci marzą o dywidendach. I przez ich profity wyginie ludzkość.
DOMINDo diabła z dywidendami! Myślisz, że poświęciłbym choćby godzinę przez wzgląd na nie?
Dla siebie to robiłem, słyszysz? Dla własnej satysfakcji! Chciałem, by człowiek stał się panem! Aby nie żył tylko po to, by zdobyć kromkę chleba! Chciałem, aby żadna dusza nie głupiała przy cudzej maszynie, chciałem, by nic, nic, nic nie zostało z tej socjalnej kołomyi! Och, brzydzę się poniżeniem i męką, nie znoszę biedy! Pragnąłem nowego pokolenia! Chciałem — sądziłem, że —
ALQUISTNo?
DOMINPragnąłem uczynić całą ludzkość arystokracją świata. Chciałem nieskrępowanych, wolnych i niezależnych ludzi. A może więcej niż ludzi.
ALQUISTInnymi słowy, nadludzi.
DOMINTak. O, mieć jeszcze ze sto lat do dyspozycji! Sto lat na nową ludzkość!
BUSMANTransfer na trzysta siedemdziesiąt milionów. No, no...
A niech mnie, muzyka to coś wspaniałego. Powinniście posłuchać. Tak człowieka uduchawia, tak łagodzi ten cały —
FABRYCo niby?
HALLEMEIERZmierzch ludzkości, do stu diabłów! Chłopcy, robię się hedonistą. Mogliśmy wcześniej się tym zająć.
Niby czym?
HALLEMEIERPrzyjemnościami. Urokami. Tam do licha, istnieje tyle cudnych rzeczy! Świat był piękny, a my — my tutaj — — Chłopcy, chłopcy, no powiedzcie, co my mieliśmy tu z życia?
BUSMANCzterysta pięćdziesiąt dwa miliony, doskonale.
HALLEMEIERŻycie to była wielka rzecz. Życie, koledzy, to było — a niech mnie — — Fabry, puść no nieco prądu na ten wasz płot!
FABRYCzemu?
HALLEMEIERChwytają się prętów.
DR GALLWłączaj!
Chryste, ale je poskręcało! Dwa, trzy, cztery zabite!
DR GALLOdpuściły.
HALLEMEIERPięć zabitych!
DR GALLPierwsze starcie.
FABRYCzujecie śmierć?
HALLEMEIERSpalone do szczętu, koleżko. Dosłownie węgielki. Cha, cha, człowiek tak łatwo się nie da!
A może już sto lat temu zabito nas i tylko tu straszymy? Może od dawien dawna nie ma w nas życia i krążymy tu, by powtarzać słowa raz wypowiedziane... przed śmiercią. Mam wrażenie, że już to wszystko przeżyłem. Jakbym już kiedyś oberwał. Postrzał — tu — w szyję. Ty też, Fabry —
FABRYCo ja?
DOMINZastrzelony.
HALLEMEIERTam do licha, a ja?
DOMINZadźgany.
DR GALLA ja nie?
DOMINRozszarpany na strzępy.
Bzdury! Cha, cha, bracie, mnie zadźgać! Nie dam się!
Co tak milczycie, bałwany? Mówcie coś, do wszystkich diabłów!
ALQUISTNo i czyja to wina? Kto jest winien temu wszystkiemu?
HALLEMEIERBrednie. Nikt nie jest winien. Po prostu roboty — no, roboty same się zmieniły. Co możemy na to poradzić?
ALQUISTCała ludzkość zgładzona! Wszyscy! Cały świat!
Spójrzcie, ach, przyjrzyjcie się, strumienie krwi na każdym progu! Strumienie krwi płyną z każdego domostwa! O Boże, Boże, kto jest temu winien?
BUSMANPięćset dwadzieścia milionów! Wielkie nieba, pół miliarda!
FABRYMyślę, że... że chyba przesadzasz. Wykluczone, to nie takie proste pokonać całą ludzkość.
ALQUISTA ja oskarżam naukę! Oskarżam technikę! Domina! Siebie! Nas wszystkich! To my, my jesteśmy winni! Przez naszą pychę, czyjeś zyski, postęp, sam nie wiem jakie doniosłe sprawy, unicestwiliśmy ludzkość! Możecie pękać z dumy! Tak olbrzymiego kurhanu z ludzkich kości nie usypał dotąd żaden Czyngis-chan!
HALLEMEIERBzdury, bracie! Ludzi nie da się tak łatwo zniszczyć, cha, cha, mowy nie ma!
ALQUISTNasza wina! Nasza wina!
DR GALLPozwólcie mi coś wyjaśnić, chłopcy. To ja jestem wszystkiemu winien. Wszystkiemu, co się stało.
FABRYTy, Gall?
DR GALLTak, dajcie mi powiedzieć. To ja zmieniłem roboty. Busman, ty też mnie osądź.
BUSMANNo mówże, coś zmalował.
DR GALLZmieniłem charakter robotów. Zmodyfikowałem sposób ich wytwarzania. To znaczy niektóre aspekty fizyczne, rozumiecie? Zwłaszcza — zwłaszcza ich — drażliwość.
HALLEMEIERPo jaką cholerę akurat to?
BUSMANPo coś to zrobił?
FABRYCzemu nic nie mówiłeś?
DR GALLRobiłem to po kryjomu... na własną rękę. Przerabiałem je na ludzi. Wypaczyłem je. Już teraz mają nad nami przewagę w pewnych sprawach. Są od nas silniejsze.
FABRYA co to ma wspólnego z rewoltą robotów?
DR GALLOch, bardzo wiele. Myślę, że wszystko. To przestały być maszyny. Słyszycie, wiedzą już o swojej przewadze i nienawidzą nas. Nienawidzą wszystkiego, co ludzkie. Osądźcie mnie.
DOMINSądzą martwi martwego. Siadajcie, chłopcy.
A może już dawno nas pomordowano? Zebraliśmy się tu jako zjawy, żeby się obwiniać. Co to w ogóle znaczy: wina? Ach, każdy z was jest taki siny!
FABRYPrzestań, Harry; nie mamy za wiele czasu.
DOMINTak, musimy wracać. Fabry, Fabry, ależ ty krwawisz z tego przestrzelonego czoła!
FABRYBzdury.
Doktorze Gall, to pan zmienił produkcję robotów.
DR GALLTak.
FABRYBył pan świadom, co może powstać w wyniku tych... pańskich prób?
DR GALLPowinienem był liczyć się z taką ewentualnością.
FABRYDlaczego pan to robił?
DR GALLZ własnej woli. To był mój prywatny eksperyment.
Uwagi (0)